Dzień jak każdy inny

Był poniedziałek. Marek uciekał przed Igorem, który gonił go z kijem bejsbolowym. Kiedy Igor zapatrzył się na chwilę, Marek zdążył schować się w prysznicu. Zmieszany Igor uciekł przed pawilon, bo byli na zielonej szkole. Nie wiedział, gdzie szukać Marka. Kiedy stał tak już 10 minut, Marek zadzwonił przez telefon:

-To ja, Marek. Jestem w pokoju 6.

Igor wiedział, gdzie jest ten pokój, więc podbiegł do drzwi i bez pukania wszedł do środka. Jednak nie zastał tam Marka, a Filipa, który jedną ręką jadł baton, a drugą grał w grę na telefonie. Kiedy Igor zaczął wypytywać się o Marka, Filip poradził Igorowi, by wyszedł, bo Marka nie było tu od trzech godzin. Igor trochę się zmieszał. Skoro tu nie było Marka, to gdzie on jest? Igor wiedział, że przy samym wejściu do pawilonu był prysznic. Tam mógł być Marek. Igor podszedł do drzwi, które lekko uchylił, ale nic szczególnego tam nie było: dwie kabiny prysznicowe, przewieszony ręcznik, spocona koszulka i jakieś kółeczko, które właściwie nic nie przypominało. Po chwili rozległ się głos:

-Igor, chodź tu, takie fajne żarty o Finlandii znalazłem, że nie uwierzysz!

To głos Marka! Igor podszedł do kabiny prysznicowej, w której siedział ubrany Marek. Igor usiadł koło niego i było wyjątkowo ciasno siedzieć we dwójkę w prysznicu, upychając z tyłu jeszcze kij bejsbolowy.

-Czemu mnie goniłeś z kijem bejsbolowym?- spytał Marek, śmiejąc się.

-Goniłem cię- wyjaśnił powoli Igor- bo chciałem ci pokazać mój nowy kij. Jest z Wietnamu, dotknij, jaki twardy.

Marek dotknął kija: rzeczywiście był twardszy niż te produkowane we Francji.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Poncki dwa lata temu
    Tera weź to przetłumacz na angielski.
  • Jacek273 dwa lata temu
    Dziwny. Ale z jakiegoś powodu niezwykle intrygujący tekst.
  • Materazzone dwa lata temu
    Hmm, jakoś mi się wydaje, że Igor i Marek to ministraci są :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania