Dzień kiedy Bóg spojrzał w drugą stronę

Rok pański 1946 był czasem wciąż otwartych ran i niewymownych cierpień dla Polaków na kresach wschodnich. Tam też, w niewielkiej wsi Jabłonka koło Wołynia, ojciec Jacek Brzóz od blisko dziesięciu lat pełnił posługę kapłańską. Obdarzona łaską od Boga kilkusetosobowa trzódka, którą się opiekował, pomijając mężczyzn wcielonych do armii we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku, którzy dotąd jeszcze nie powrócili, została niemal nietknięta przez minioną pożogę wojenną. Za wybawienie od Niemców oraz oszczędzenie od pogromów ukraińskich, które wciąż przetaczały się niczym krwawy walec po kresach wschodnich Rzeczypospolitej, dominikanin każdego ranka dziękował Bogu. Leżąc krzyżem odmawiał poranne litanie i zawierzał w ten sposób parafię oraz swoich najbliższych, dalszej opiece Mari i jej synowi Jezusowi.

W pewnym momencie w półmroku, oświetlanej jedynie kilkoma świecami świątyni, rozległ się, dobiegający z zewnątrz pomruk podjeżdżającego auta. Po chwili o kamienną posadzkę szesnastowiecznego kościółka, zadudniły wojskowe buty. Mnich drgnął. Odruchowo chciał unieść głowę, aby zobaczyć któż to nadchodzi o tak wczesnej porze, jednak tylko mocniej przycisnął twarz do powierzchni wysysającej z ciała wszelkie ciepło i nie przerywając modłów wsłuchał się w złowrogie odgłosy marszowych kroków. Gdy kątem oka dostrzegł wypolerowane oficerki zrozumiał, że nadszedł znienawidzony przez niego Pułkowski. Major Pułkowski, dawny podoficer u Piłsudskiego. Ten sam, który zdradził kolegów ze służby i Polskę w zamian za karierę u Czerwonych. Zakonnika mdliło z odrazy na samą myśl o tym człowieku i ludziach mu podobnych. Dłuższą chwilę niemal czuł wbijany w siebie wzrok i słyszał nerwowy oddech oficera. Nie zamierzał jednak skracać modłów, a wręcz przeciwnie, postanowił odmówić dodatkową „koronkę różańca” o uwolnienie kraju od bolszewizmu.

– Obywatelu, musimy pilnie porozmawiać! Powstańcie! - Echo rozkazu odbijało się jakiś czas po kościele muskając święte obrazy i pozłacane figury apostołów.

Mnich nawet nie drgnął. Jego modlitwa z bezgłośnej przeszła w ledwo słyszalny szept.

– Grzegorzu Brzóz! Nakazuję wam powstać! To co mam wam do zakomunikowania jest bardzo ważne!

Grzegorz, to imię zakonnika jakie nadali mu rodzice podczas chrztu, które jednak zmienił po przystąpieniu do zakonu dominikanów. Oficjele komunistyczni nie respektowali nowego miana i uporczywie używali imienia poświadczonego jedynie świeckimi pieczęciami.

– Obywatelu proszę, musimy pilnie porozmawiać! - Ateista, widząc, że jego wezwania nie odnoszą skutku, zmienił ton na nieco łagodniejszy i zabarwiony nutą desperacji. – Ojcze Jacku, to sprawa jest niecierpiące zwłoki. Może chodzić o życie lub śmierć wielu ludzi, w tym wasze.

Zakonnik drgnął. Odbył już tysiące spowiedzi, usłyszał każdy grzech i każde kłamstwo. Nawykły do poszukiwania prawdy umysł mnicha, wyczuł jej ziarno w słowach komunisty. Kiedy się podnosił z namaszczeniem wykonał znak krzyża i wtedy przypomniały mu się brutalne aresztowania jego parafian, związanych, choćby najluźniej z przedwojennym ustrojem kraju. Ludzie wracali później do domów nadszarpnięci torturami stosowanymi w czasie przesłuchań przez nową władzę. Główny dowódca na tym terenie odpowiedzialnych za te działania stał właśnie przed Brzozem.

„I chroń nas Panie od pokus wszelakich...” – kapłan wyrecytował na samą myśl, że mógłby zaufać żołnierzowi i wzniósł wzrok na ukrzyżowanego Chrystusa.

– Czego pan chcesz, majorze?

– Przyszedłem... – oficer zamilkł, gdyż nagle drzwi kościoła zaskrzypiały i dało się słyszeć cichy szelest zbliżających się kroków.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. – W niewyraźnym świetle pojawiła się rozradowana twarz Wasylisy Jakubiec.

– Na wieki, wieków, amen! – odpowiedział zakonnik, któremu wyraźnie ulżyło, gdy w kościele rozległ się głos „Uśmiechniętej Wasylisy”, jak ludzie we wsi nazywali Jakubcową.

Drobnej budowy ciała kobieta, była nawet niższa od tęgawego i niewysokiego Brzoza. Wnosząc po gładkiej skórze wieśniaczki, nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. Niewiasta odziana była w zwykłą szarą sukienkę i przepasana w pasie schodzonym fartuchem. Ubranie zbyt wyszukane na pracę w polu i nie dość dobre, aby uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej, za to idealne do pracy w świątyni.

– Mówiłem żebyście nie przychodziła Wasyliso o tak wczesnej porze, przecież macie rodzinę i obowiązki.

– Ja obieściała... – Kobieta żachnęła się. – Obiecałam przecież, że w piątki będę sprzątać kościół.

– Ale nie musisz przecież...

– Ja nie wam obiecałam tylko Jemu. – Jakubcowa przeżegnała się pospiesznie trzy razy, na sposób jak robią to grekokatolicy. – I dlatego tak trzeba, ojcze plebanie.

– No jak uważasz córko. Tam znajdziesz wszystkie przybory. Brzóz wskazał wejście na zakrystię połączoną z dobudowaną do kościoła plebanią.

– Wiem, wiem ojcze. Dziękuję.

– To jest Ukrainka?! – Groźnie zapytał Pułkowski, gdy kobieta się oddaliła. – Co ona tak ciągle się cieszy?

– Wasylisa? Dlaczego wciąż się uśmiecha? Nie wiem, pewnego razu, jeszcze przed wojną, uśmiech przywarł do jej twarzy i tak zostało. Nawet jak chowaliśmy jej pierwsze dziecko, pomimo łez, ciągle się śmiała.

– Nie uważacie, że to dziwne? Przecież to nie jest normalne.

– Lekarze ją badali i niczego nie znaleźli jest zupełnie zdrowa, jedynie ten wyraz twarzy... – Kiedy Jakubcowa wyszła z zakrystii z wiadrem w ręku dodał przyciszonym głosem: – Stwierdzili, że to pewnie na tle nerwowym i samo przejdzie. To dobra kobieta, proszę nią sobie głowy nie troskać. Za godzinę mam poranną mszę świętą, proszę mówić co ma pan do powiedzenia i sobie iść.

– Musicie się jej pozbyć, nie możemy przy niej rozmawiać, to Ukrainka i może ...

– To komuniści tak odpłacają za dobroć! Nas, katolików, Pan uczył inaczej. Wasylisa, jest Ukrainką i grekokatoliczką...

– Dlatego mówię wam księże...

– Ale wyszła za Polaka, nauczyła się dobrze polskiego i dała ochrzcić swoje dzieci w moim kościele! – Nie pozwolił sobie przerwać zakonnik. – Nie uczęszcza na nasze msze, ale sprząta tę świątynię bożą z dobrej woli częściej niż inni wierzący, ci rzymsko-katolicy. Więc nie mów mi ateisto jeden, kogo mam się pozbywać!

– Proszę ojca, może wam dwajom trzeba porozmawiać? Mnie można poczekać na polu aż pan oficer skończy.

– Tak…

– Nie! – Brzóz przerwał majorowi, nie pozostawiając wątpliwości, kto rządzi w świątyni. – Chcesz mnie pan zamknąć, to proszę, ale nie będę z tobą gadał!

Kapłan uznał, że bolszewicy uknuli podstęp, aby pozbyć się go z Jabłonki i jeśli miał zostać aresztowany, to nie zamierzał niczego ułatwiać czerwonym zdrajcom, wdając się w ich brudne gierki.

Gdy mężczyźni stali mierząc się wzrokiem, Wasylisa ze ścierką w dłoni, bez słowa ruszyła w stronę ołtarza.

– Nawet nie wiecie co mógłbym teraz zrobić! – Wściekłość naciągnęła każdy mięsień na twarzy nienawykłego do odmów oficera, a ręka automatycznie powędrowała do kabury z pistoletem.

– Zastrzelisz mnie czerwona glisto?! – Brzóz słyszał co spotkało kapłanów nawołujących do walki z komunistami. – Proszę! Strzelaj!

Do wnętrza kościoła, najwyraźniej słysząc podniesione głosy, zajrzał uzbrojony żołnierz w polskim mundurze. Na pytające spojrzenie podwładnego major zapiął kaburę i skinieniem dał znak, żeby czekał na zewnątrz.

– Ja będę mówił, wy tylko słuchajcie. – W bladym świetle świec rozległ się grobowy głos Pułkowskiego. – Dostałem rozkaz, aby ruszyć i zamknąć w potrzasku odział banderowców…

– Kto wydał rozkaz? Ruscy? – Brzóz ciągle nie pozwalał wypowiedzieć się majorowi.

– Kurwa mać, posłuchaj mnie, posrany klecho, w końcu! – Oficer stracił już zupełnie cierpliwość. – Kiedy ostatnio nasze wojsko opuściło polską wieś w pogoni za bandytami, Ukraińcy wyrżnęli naszych! Obawiam się, że wzmożone działania OUN-owców są tylko dywersją i tu może być podobnie. W związku z tym mam dla was propozycję.

– Propozycję? – Ojciec Jacek wyraźnie nie wierzył w ani jedno słowo Pulkowskiego. – Jaką propozycję mogą mieć czerwoni, dla posranego klechy?

– Proszę, chociaż na chwilę, wyjść trochę poza ramy obecnej sytuacji. – Major przybrał bardziej przyjazny ton. – Obaj jesteśmy Polakami i powinniśmy myśleć o naszych rodakach. Moja propozycja jest taka: – Oficer odetchnął, jakby właśnie składał raport nieprzychylnemu, wyższemu stopniem dowódcy. – Zostawię tu w kościele kilka skrzyń broni i amunicji, a wy, w razie konieczności rozdacie ją ludziom. Moja jednostka dostała nowe modele, ale ta stara broń jest aż nadto dobra na niedozbrojone chłopskie bandy. Co wy na to?

– Ja? Co ja, na to?

– Zgadzacie się?

– Oczywiście. – Głos Brzoza stał się mdły i wyzbyty z emocji. – Chcecie żebym ukrył broń w kościele? Dobrze rozumiem?

– Tak. Tak byłoby najlepiej. – Pułkowski aż westchnął z ulgą, kiedy sądził, że w końcu doszedł do porozumienia z dominikaninem.

– Dobrze więc. Ja ukryję broń w świątyni a pan później wyśle swoich siepaczy do walki z kontrrewolucją, wyśle mnie do łagrów i pewnie spali kościół. Tak to ma wyglądać, prawda?

– Czyli odmawiacie? – Major wyczuł sarkazm ale wciąż niedowierzał w to co słyszy po tym co wcześniej powiedział mnichowi. – Przecież wyjaśniłem ojcu, że zostaniecie bez obrony. Nie rozumiecie…

– My, mój kościół bez obrony? – Zakonnik wskazał ukrzyżowanego Chrystusa. – On nigdy nas nie zostawi samych.

Pułkowski machnął zniecierpliwiony ręką i wyszedł uznając, że dalsza rozmowa jest stratą czasu…

 

***

 

Ten sen był najpotworniejszy jaki przytrafił się ojcu Jackowi odkąd sięgał pamięcią. W czasie gdy odprawiał mszę świętą, nagle zza pleców dobiegły go przeraźliwe wrzaski mordowanych ludzi. Wiedział, że to tylko sen i że musi dokończyć celebrację najświętszego sakramentu, ale głosy wyostrzyła się z każdą chwilą i stawały coraz bardziej realne. W końcu poczuł szarpnięcie i gdy się odwrócił ujrzał przerażoną twarz kościelnego.

– Ojcze Jacku musimy uciekać!

Ponad głową starca dostrzegł swój kościółek zasłany zmasakrowanymi trupami wiernych i tych nielicznych, pozostających przy życiu, którzy próbowali uciekać w stronę ołtarza.

– To nie jest prawda, nie bój się – uspokajał swojego zakrystiana.

– Oni nas mordują! – Starszy mężczyzna szarpnął kapłana za szaty liturgiczne, wytrącając mu z rąk kielich i hostię. – Wszyscy na plebanię i zabarykadować drzwi!

Otrzeźwieni ludzie, zamarli wcześniej z przerażenia i czekający bezradnie na śmierć, ruszyli do drzwi wskazanych przez starca.

– Ale ja muszę… – Brzóz wyrwał się z uchwytu, aby sięgnąć po porzuconą komunię.

– Nie ma czasu! – Kiedy kościelny ponownie złapał kapłana niespodziewanie rozległ się kojący szept:

– To tylko sen. Proszę się uspokoić.

Brzóz otworzył oczy. Panował półmrok i zaduch, a na domiar złego cały świat wydawał się trząść w posadach.

– Ty jesteś… Stanisława… – Mówienie przychodziło mu z trudem. – Stanisława Świder. Gdzie jesteśmy, co się stało?

– Jedziemy ciężarówką na zachód. Był napad.

– Jaki… Gdzie są wszyscy?

– To są wszyscy. – Stanisława wskazała na dwójkę dzieci i kilka osób upchanych pomiędzy resztkami dobytku.

– Ale… jak?

– Ukryłam się z dziećmi w zbożu.

– Co…? Jak… W zbożu?

– Ukraińcy napadli na Jabłonkę…

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (71)

  • Grain 23.07.2021
    Typowe, obwinianie Boga, za czyjeś bestialstwo, nawet przypisywanie mu sprawstwa. Co trzeba mieć w głowie. Jakąś alotropową odmianą pierwiastka humanizmu Homo sovieticus.
  • Jakim toporem trzeba być, żeby po tym tekście wyciągnąć takie wnioski?
    Dziękuję za komentarz.
  • Grain 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski Nawet logicznie myślący ateista przyzna, że chyba chodzi także o to, że ten cały Bóg nie dał Tobie szóstki w totolotka. Zawsze możesz dać mu szansę i zagrać ponownie.
  • Grain czyś ty się czegoś naćpał?
    Nie przerywaj imprezy, tylko baw się dalej.
  • Grain 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski twój towar jest lepszy, ja nie biorę.
  • Bajkopisarz 23.07.2021
    Bardzo dobry tekst. Udało Ci się oddać ten straszliwie pogmatwany konflikt Polsko-Ukraiński po wojnie, kiedy każdy był wrogiem każdego, choć mieli wspólne interesy. Zamiast dwóch stron ścierały się przynajmniej cztery, żadna sobie nie wierzyła, a bardziej patrzyła jak wykończyć pozostałych. Węzeł, którego nie sposób było rozplątać, musiał być przecięty.
    Mnich spokojnie mógł mieć rację, że to prowokacja UB, jak również mógł jej nie mieć. I do końca życia pewnie nie wiedział i nie odgadł, co by było, gdyby tę broń przyjął.
    Koszmar, który oddałeś właściwie bez brutalności, tym większy plus.
  • To opowiadanie jest w prawdziwe, cały trzon przynajmniej oparty jest na pośredniej relacji córki pani Stanisławy Świder, jest tam w tle na ciężarówce. Opowiedział mi ją jej prawnuk.
    Wieś Jabłonka zniknęła po tamtym pogromie z powierzchni ziemi.
    Z tą bronią to być może tylko propaganda UB, ale ja też się zastanawiałem, co ja bym na miejscu tego mnicha zrobił? Przecież było już po wojnie i napady ukraińskie niemal ustały.
    Ps Zostały mi zrelacjonowane niektóre zbrodnicze akty, ale chciałem bardziej pokazać dylematy tamtych czasów.
    Dziękuję za zerknięcie i rzeczowy komentarz.
    Pozdrawiam
  • Bajkopisarz 24.07.2021
    Maurycy Lesniewski - swego czasu trochę o tych wydarzeniach czytałem, a i dziadek nieco opowiadał, choć były to historie z drugiej ręki. Zrozumiałem z tego, że losy były niesamowicie pogmatwane, a jedyną pewną rzeczą była bezmyślna przemoc.
  • Grain 23.07.2021
    Spokojnie, chwalidupy jak widać miały przerwę.
  • piliery 23.07.2021
    Efektowny ale nijak się mający tytuł do, moim zdaniem, bardzo dobrego opowiadania. W tytule znów modny, wszechobecny, pogański, determinizm w otoczce chrześcijańskiej. Drobna uwaga: różaniec to nie koronka.
  • Jeśli chodzi o „koronkę różańca” to moja mama tak mówi, choć być może to jest faktycznie potocyzm z naszych stron.
    Dzięki za opinię.
    Pozdrawiam
  • pansowa 23.07.2021
    Bardzo ciekawe i dobrze napisane.
    Dobrze oddające klimat i dylematy.
    A tym z ciasnymi majtkami nie ma się co przejmować.
    Jest szansa, że kiedyś kupi sobie większy rozmiar.
  • Bardzo dzięki za dobre słowo.
    Ciasnymi majtami nie będę się przejmować, bo jak ktoś zaciska sobie mózg gaciami zamiast ubrać na dupę to przecież wszystko jest jasne.
  • pansowa 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski Ja tam widzę ścisły związek między ciasnymi gaciami, a ciasnym intelektem.
  • pansowa pewnie masz rację, nie będę się spierał z Twoją diagnozą :)
  • kigja 23.07.2021
    Przeczytałam i nie mogę uwierzyć w arogancje kapelana. Nie czuł strachu, że ten zdrajca go zabije? Dlaczego nie udało się uratować ludzi z wioski, skoro ten człowiek przyszedł ich ostrzeć? Nie rozumiem tego. A może chciał tylko uciszyć sumienie?

    A tytuł mógłby brzmieć: Dzień, kiedy bóg zamknął oczy...
  • Hej Kigja
    Kiedyś ubecy robili najróżniejszego rodzaju prowokacje, mnich mógł wierzyć, że został celem kolejnej, zwłaszcza że w 46 ataki na Polaków ustawały. Rosjanie się nie patyczkowały z banderowcami…
  • kigja 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski,
    Ale wojskowy przyszedł do mnicha z samego rana, czy nie było czasu na ucieczkę?
    Nie szukam dziury w całym, tylko próbuję zrozumieć intencje polaka, który ostrzegł innych polaków, chociaż nie musiał, bo był zdrajcą i sprzedawczykiem.
  • kigja to były tylko podejrzenia oficera, przeczucie. On nie miał pewności i poszedł do mnicha tak jakby prywatnie, a tą broń jeśliby faktycznie dał, to zrobiłby to nielegalnie.
  • kigja 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski
    Aaa, rozumiem! Czyli to był dobry człowiek...
  • kigja między każdą nacją znajdzie się dobry człowiek, chociaż tutaj akurat miano „dobry człowiek” nie do końca by pasowało. Ten oficer nie był święty, tępił AK-owców jak psy, że się tak wyrażę kolokwialnie.
    Mnich miał pełne prawo wierzyć, że koleś chce go wrobić z tą bronią.
  • Abbie Faria 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski To był obszar ZSRR. Więc dziwne jest że wysłali polskiego oficera w polskim mundurze. Może sowieci chcieli, rzeczywiście zaaresztować księdza za posiadanie broni, a dobry gest polskiego oficera to "mądrze" przemyślana prowokacja. Mało Polaków zostało wtedy na Wołyniu po rzezi ze strony UPA. Po "wyzwoleniu" terenów przez ZSRR Stalin wszystkich Polaków wysiedlał na wschód (bo wiedział, że Ukraińcy nie dadzą im żyć). Więc co robił tam ksiądz w 1946 roku, bez parafian? Z czego żył? To takie luźne przemyślenia.
  • kigja 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski
    Kurczę, to może faktycznie chciał wrobić zakonnika! Rany, dobrze, że to juz za nami i oby nigdy nie wróciło!!!
  • Abbie Faria faktycznie był obszar ZSSR, ale nie jest dziwne, że wysłali tam nasze wojsko. Tam jeszcze byli Polacy, chociaż w większości mieli zostać wywiezieni na tzw „tereny odzyskane” a pewnie wiesz jak zachowywali się radzieccy żołnierze względem ludzi żyjących na nowo wcielonych terenach.

    Jak mówiłem wyżej, to opowiadanie oparte jest na prawdziwej relacji. Po pogromie, to Polskie Wojsko zaopiekowało się niedobitkami.
    I najprawdopodobniej wzięli odwet na sąsiadującej ukraińskiej wiosce, skąd zostali rozpoznani niektórzy napastnicy.
  • kigja ja, pomimo tego co się teraz wyprawia, cieszę się że żyjemy w obecnych czasach a nie wtedy.
  • kigja 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski
    Zdecydowanie mnie też to cieszy! Lepszy PiS, iz UPA...
    :(
  • kigja 23.07.2021
    niż***
  • Abbie Faria 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski W sumie chyba masz rację. Repatriacja trwała głównie do 1946 roku.
    https://www.polityka.pl/pomocnikhistoryczny/1674782,1,jak-odbywalo-sie-przesiedlenie-ludnosci-polskiej.read
  • Abbie Faria dokładnie. Ale sporo naszych i tak zostało tam do dnia dzisiejszego.
  • Abbie Faria 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski Np Polki z tzw "mieszanych" małżeństw.
  • kigja niewiele ale jednak :)
  • Abbie Faria to też, ale jeszcze zostały się gdzie nie-gdzie polskie enklawy i to często spore.
  • Abbie Faria 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski W Rosji też jest taka enklawa - Wierszyna. Ale to byli osiedleńcy dobrowolni.
  • Patriota 23.07.2021
    Co z tego, że sprawnie napisany tekst, skoro cel nie uświęca środków, w dodatku cel jest aż nadto widoczny, na co już zwrócili uwagę przedpiścy. Poza tym sporo w tym tekście nieścisłości, niedopowiedzeń, domysłów. Co znaczy "koło Wolynia"? Czyli gdzie. Jeśli napiszę "gdzieś koło Polski" to będzie wiadomo o jakie miejsce chodzi, choćby w przybliżeniu? Jeśli nie na Wołyniu to gdzie.
    Poza tym, skoro to był 1946 rok, Rosjanie odbili już te tereny przed co najmniej dwoma laty, bo w 1944 roku byli już pod Warszawą, więc może dłużej już tam byli, co tam robił ten kościół z księdzem i wiernymi. Raczej ksiądz byłby już od dawna na Syberii, a w kościele mieściła się jakaś swietlica, biuro pegieeru, albo kurnik.
    To tylko moje luźne uwagi. Wtedy to już Polacy po tym co się stało emigrowali na zachód Polski, więc skąd się tam wzięła nie ruszona przez UPA wieś polska?
    Nie wiem dlaczego mieszasz temat tragicznej martyrologii z osobistym antyklerykalnymi wycieczkami. Pewnie byłbyś chory, jakbyś tego nie zrobił, Maurycy.
  • Miałem się odnieść do tego co napisałeś, ale że zarzucasz mi coś czego nie zrobiłem, wiec tylko podziękuje za komentarz.
    Pozdrawiam
  • Patriota 23.07.2021
    Maurycy, to tylko moje luźne czytelnicze dywagacje, a nie jakieś twarde zarzuty. Mam nadzieję, że się mylę, bardzo chciałbym się mylić.
  • kigja 23.07.2021
    Patriota
    Nie mógłbyś przynajmniej raz odpuścić i nie wywoływać awantur?
    Nie lubisz spokoju? Nudzisz się na opowi i dążysz do esklacji agresji?

    Jesteście dziwnymi ludźmi z nieciekawym, nudnym życiorysem...
  • Patriota 23.07.2021
    kigja, czy ja napisałem niemerytoryczny komentarz, któremu można cokolwiek zarzucić? Odpowiem za Ciebie. Nie. Marzyłaby Ci się sytuacja, taka jak na innych portalu, że o utworze możesz mówić tak jak o umarłym, dobrze albo wcale.
    Zresztą ja pochwaliłem tekst Maurycego, że ciekawy, ale zganiłem jego cel i wykazałem kilka niedoskonałości, że się tak wyrażę.
  • kigja 23.07.2021
    Patriota
    Właśnie to zganienie, jak to określileś, mam na myśli...
    Nie jesteśmy w szkole, ani na egzaminie, a ty nie wiesz wszystkiego z historii.

    Marzy mi się spokój. Jestem zwyczajnie zmęczona atmosferą na opowi.
    Tylko tyle.
  • kigja jak nie nikt nie będzie odpowiadał na zaczepki tego typu, o których wspomniałaś, to nie bedą mieli paliwa do trollowania. Ja nie mam zamiaru zniżać się i odpowiadać na takie prowokacje.
    Także wiesz ?
  • Patriota 23.07.2021
    kigja chodź na pogrzeby, nawet do obcych ludzki nikt Cię nie wygoni, tam usłyszysz same frazesy o zmarłych, jakimi to byli za życia dobroludźmi. Tam wreszcie spełnisz swoje marzenia.
    Poza tym, co to za zwyczaj, czytania cudzych komentarzy, to sprawa między komentującym a autorem.
    Po drugie bardzo brzydko jest komentować cudze komentarze, pod nieswoimi tekstami.
  • kigja 23.07.2021
    Maurycy Lesniewski
    Słusznie Marczello, niech gadaja sami ze sobą :)))
  • kigja 23.07.2021
    Patriota
    To nie priv, a uwagi do twojego stylu wypowiedzi mam prawo wypowiadać.
    Pisz dalej.
    Monologi...
  • Patriota 23.07.2021
    Maurycy Leśniewski to nie była żadna zaczepka, a pytania, podobne do moich sformułowali już inni czytelnicy. No ale skoro nie chcesz, opuszczam ten przybytek. Ja w miarę możliwości staram się wyjaśniać czytelnikom rzeczy niezrozumiałe, tym się różnimy, Maurycy. A jak czegoś nie wiem, czy nie potrafię wyjaśnić, to piszę wyraźnie, że nie wiem.
    Baj.
  • Patriota 23.07.2021
    kigja a wtrącanie się pod cudze komentarze ze swoimi mało poważnymi uwagami, to zwykłe chamstwo. Jesteś zwyczajną pieniaczką.
  • kigja 23.07.2021
    Aha.
  • Abbie Faria 23.07.2021
    kigja I jesteś u Pani, jakby co:)
  • kigja 23.07.2021
    Abbie Faria
    Dobra idę do kąta xd
  • Pasja 24.07.2021
    Znam stamtąd historie opowiadane przez mojego dziadka. Uciekł spod banderowców, i to dzięki sąsiadowi Ukraińcowi, który przestrzegł go przed mordowaniem Polaków
    O tym okresie co piszesz jest sporo literatury jak i nieścisłości. Konflikt istniał po obu stronach naszych granic, jednak Polsko-Ukraiński był bardziej napakowany nienawiścią z obu stron. Tak naprawdę trwa do dzisiaj. Okazuje się, że po obu stronach są czarne plamy. Ludzie ludziom gotują taki los w zależności jakie mają produkty w rękach. Odwaga mnicha jest nad wyraz zastanawiająca, że nie pokusił się na układ - być może była to zasadzka, a może ratunek dla ludzi. Do końca życia pewnie miał to w myśli. Oddał swój los i ludzi w opiekę Boga. Modlitwa była jego bronią, a zarazem wybawieniem.
    Ciekawa scena ze sprzątającą Ukrainką i podejrzenia Pułkowskiego o szpiegostwo. Też zastanawiam się czy aby nie prawda było.
    Dobrze zilustrowałeś tamten okres w tej jednej scenie.
    Dzisiejszy też nie jest w tym czysty. Przypomina mi się ludobójstwo w Rwandzie – masakra osób pochodzenia Tutsi dokonana przez ekstremistów. Gdzie też wątek naszych misjonarzy szeroko jest omawiany.

    Pozdrawiam
  • Abbie Faria 24.07.2021
    Ciekawe czy Twój dziadek z tych samych stron co mój (tarnpolskie). Z kolei mój pradziadek był gajowym przed wojną na tamtych terenach (teść dziadka). W czasie wojny zamaskowani bandyci związali go za ręce i podnieśli go za liny - prawdopodobnie miejscowi - zamaskowani bo się wstydzili przed rozpoznaniem - być może ukraińscy sąsiedzi. Ponieważ był dość słabym gajowym - "dobrym" dla ludzi kradnącym drzewo z lasu z biedy, krzyczał na nich, ale nie donosił do władz na kradnących chrust i prawdopodobnie drzewo na opał, ludzie którzy go związali pamiętali jego pobłażliwość i dali mu przeżyć. Mój dziadek około 10 miesięcy mieszkał w "dziurze" w ziemi ze swoją rodziną w sadzie przykrytą gałęziami. Banderowcy przychodzili nocą, podpalali drewniane domy i zabijali ludzi ratujących się przed pożarem. Podpalić dom pokryty strzechą jest naprawdę łatwo. Kiedy przeszedł front i dostał nakaz wyjazdu do Kazachstanu, spakował dobytek i przedarł się do Polski. W Łowiczu widział płonącą Warszawę (powstanie). Wcześniej jeszcze, na Ukrainie jego kuzynka, lub jego żony - teraz już nie wiem dokładnie, mieszkała na uboczu z rodzicami. Była młoda, więc rodzice bali się, że bandyci będą przychodzili gwałcić nastoletnią dziewczynę, więc co noc oddawali ją do rodziny w miejscowości gdzie było więcej Polaków. Pewnego ranka moja bardzo daleka kuzynka wracała do rodziców i zastała ich zadźganych widłami na podwórzu przed domem.
  • Mentalność ludzka powiela schematy, te dobre ale te gorsze jak i również te zbrodnicze.
    Tez kiedyś się zastanawiałem nad podobieństwami ludobójstwa w Afryce a tymi mordami u nas w Europie. Wystarczy tylko podszept, aby obudzić nienawiść i napuścić człowieka przeciw człowiekowi.
    Dzięki Pasjo za obecność i podzielenie się refleksjami.
    Pozdrawiam
  • pansowa 24.07.2021
    Maurycy Lesniewski Schematy to najwygodniejszy system funkcjonowania naszego mózgu. Podążanie utartymi ścieżkami nie wymaga wysiłku i zapewnia nam komfort bytowania.
    Dlatego wiecznie powielane są ciągle te same błędy w kolejnych pokoleniach. Zmienia się otoczenie, wartości i artefakty, ale schematy dostosowują się do sytuacji.
    Ludzie, którzy łamią schematy są geniuszami nauki czy sztuki lub wielkimi mężami stanu.
  • pansowa zgadzam się z tym co napisałeś, zawsze mnie zastanawiało dlaczego nie uczymy się na błędach. Czemu zawsze przebije się do władzy jakiś tyran, który omami innych i zacznie „zabawę” od nowa w imię wzniosłych ideałów przeważnie.
  • Abbie Faria 24.07.2021
    Maurycy Lesniewski To jest metoda podobna do piramidy finansowej. Większość ludzi wie, że to w końcu upadnie, ale ze względu na doraźne zyski godzą się na ryzyko. To dotyczy także patologicznej władzy. Tyran, despota lub inaczej nazwany niemoralny człowiek, otoczy się ludźmi gotowymi na zbrodnie w imię zwykłych zysków, złota, pieniędzy z ograbianego społeczeństwa. "Tłuste koty" będą trzymały ten zbrodniczy system w ryzach. Opornych będą wtrącać do więzienia lub eliminować za pomocą skrytobójstwa. A koniec systemu przyjdzie wtedy, gdy obóz władzy z powodu śmierci głównodowodzącego "demiurga" sam sobie skoczy do gardeł. ZSRR upadł w rzeczywistości w dniu śmierci Stalina. To co było potem, to powolny i systematyczny rozkład imperium zła.
  • Patriota 24.07.2021
    Abbie Faria zbytnio to wszystko upraszczasz i stereotypizujesz. Zacytuję klasyka: "Podążanie utartymi ścieżkami nie wymaga wysiłku i zapewnia nam komfort bytowania".
    Ad rem
    Dyktatur Franco, czy Pinoczeta by nie było, gdyby nie wcześniejszy krwawy terror i eksperymenty społeczne na wzór leninowski w Hiszpanii i Chile. Dyktatorzy wcale się nie biorą z niecnych pobudek, choć oczywiście tacy też są, ale często są samoobroną przed złem. Gdyby w Rosji białym udało się jakimś cudem zdławić czerwoną rewolucję, z pewnością mielibyśmy jakąś nową dynastię carów, jakąś nową dyktaturę. Putin jest też taką reakcją na smutę i rozkradanie krajów przez oligarchów żydowskich, których albo pozabijał, albo wygnał z kraju, albo wysłał do łagrów.
    A choćby cesarz Napoleon, de facto dyktator, którego kochali Francuzi i nie tylko Francuzi. Wyrósł na gruzach morderczej Wielkiej Rewolucji Francuskiej, niejako kończąc ostatecznie jej terror.
    Jak czytam te powyższe złote myśli, nie tylko Twoje, to śmiać mi się chce. Co wy ludzie macie w głowach. Wstydźcie się.
  • Abbie Faria „ To jest metoda podobna do piramidy finansowej. ” Dokładnie tak. Budowanie reżimu totalitarnego i poprawianie samopoczucia społeczeństwa przez inwestycje dające pracę ale niewiele wnoszące do gospodarki, jak na przykład zbyt duże nakłady na armię, czy inne, w końcu musi doprowadzić do zapaści gospodarczej i aby tego uniknąć nie jeden już reżim
    szuka wroga i wymyśla powód do wojny.
    Kiedy Niemcy ograbili Żydów ze wszystkiego, jakoby odpowiedzialnych za złą sytuację Niemców, został
    wyznaczony kolejny wróg, potem kolejny i kolejny. Wszystko po to, aby osiągnąć doraźny cel.
    Obecna władza jedzie idealnie tym samym torem. Ma swojego Geobelsa, który mami połowę społeczeństwa i zwyczajnie przekupuje rożnego rodzaju bonusami i nawet jak obywatele wiedzą, że to nie może tak być dobrze na dłuższą metę, to nie obchodzi ich co będzie a chwilę obecna i te kilkaset złotych, które „dostają za darmo”. I tych ludzi nie obchodzi, że ktoś będzie i tak musiał za to zapłacić, czy będę to sami beneficjenci czy ich dzieci. Nikt nigdy nie daje nikomu za darmo. Zawsze jest rachunek prędzej czy później.

    Ps A to co pisze pan P i te wszystkie tam bzdury, tylko potwierdzają to wszystko.
  • Abbie Faria 24.07.2021
    Maurycy Lesniewski To właśnie zrobił Hitler. Po wielkim kryzysie na giełdzie w 1929 przyszedł kryzys gospodarczy. Ekonomiści i głowy państw nie chciały odchodzić od twardego standardu złota, szalało bezrobocie , a Hitler swoimi zbrojeniami i inwestycjami rozruszał gospodarkę. Wzrosła podaż pieniądza, wzrósł popyt na towary konsumpcyjne - (pomimo hasła Armaty zamiast masła oraz mimo wojen ekonomicznych pomiędzy państwami). Ludzie mieli pracę i go popierali. Aż wszystko legło w gruzach jak zaczęli ginąć synowie, mężowie, ojcowie. Najpierw polscy żołnierze w 1939 zabili dość dużą grupę żołnierzy Wehrmachtu (mimo propagandy o niewielkich stratach), a później Rosja radziecka dokończyła dzieła.
  • Patriota 25.07.2021
    Maurycy Lesniewski to na temat obecnych Niemiec ten wywód? Fakt, że socjal tam jest rozdmuchany. Lwią jego część pochłaniają wielodzietne rodziny zagranicznych „gości” Merkelowej. Dają im za darmo, więc przyjeżdżają tłumnie. Helgi, jak dinozaury, nadal nie chcą rodzić.
  • Garść 24.07.2021
    Abbie Faria, nie licz na ponad cztery dekady władztwa PiS-u :D
    Na marginesie, podświadomość natrętnie łączy Ciebie z Patriotą, mimo deklarowanych odmienności w postach, moja intuicja zbija Was w jedność, sorry, nic na to nie poradzę.

    Maurycy Lesniewski, szacunek za konstrukcję i styl opowiadania. Postaci żywe, charakterne, urealnione elementy świata przedstawionego, dobre warstwa dialogowa. Żadne streszczenie, bo wątki in statu nascendi, a to ważne dla pisania na poziomie.
    Moja ocena: pięć! Szkoda, że gwiazdek więcej nie ma.
  • Abbie Faria 24.07.2021
    Nic nie szkodzi. Co do PiSu, to ile będą rządzić? Niech rządzi ten, kto mądrze i dobrze rządzi. Jeżeli Tusk przyszedł po to, aby odsunąć od władzy ludzi złych, a sam zacznie mądrze i zgodnie z wolą Boga rządzić, niech rządzi Tusk.
    Co do podobieństwa do Patrioty? Trudno mi się bronić. Masz takie skojarzenia, to w porządku. Jak Ty będziesz się więcej na portalu udzielał/a to też z kimś będę Cię kojarzyć.
  • Garść 24.07.2021
    Abbie Faria, o. Klimuszko nie żyje, a szkoda, pewnie, gdybyśmy go poprosili, odsłonił by przyszłość. I nicki :D
  • Garść 24.07.2021
    Odsłoniłby - ale wtopa!
    Posypuję głowę popiołem :(
  • Garść bardzo dzięki za dobre słowo, chociaż jako autor za każdym czytaniem dostrzegam coś co można było napisać, lub pokazać lepiej, cieszę się, że opko przypadło do gustu.
    Pozdrawiam
  • Abbie Faria 24.07.2021
    Garść Mi Klimuszko kojarzy się z ziołami i cieciorką. Moja mama kiedyś go czytała. W te wszystkie proroctwa mało wierzę, lub inaczej - w ogóle nie wierzę. Sam mam od śmierci Mamy pewne dziwne znaki i to mi wystarczy.
  • Garść 24.07.2021
    Abbie Faria, proroctwa to jedna Jego odsłona, jasnowidzenie ukrytej przeszłości - druga. Nie doceniasz Go, trudno.

    Maurycy, lepiej niby zawsze można, ale długie poprawianie prowadzi do zimnej perfekcji. Pokazanie emocji, tzn. ich wpisanie w słowa, jest w epice najistotniejsze.
  • MarBe 05.08.2021
    Wróg dyżurny zawsze musi być, ponieważ w innym przypadku patrzono by na ręce, a tak tylko władza wygrywa.
    Pozdrawiam
  • Tjeri 08.08.2021
    Przeczytałam tekst zaraz po publikacji, ale komentuję dopiero teraz. Trudno jednoznacznie ocenić bohatera. Miał prawo nie wierzyć majorowi, można by powiedzieć, że powinien zachować bardziej otwarty umysł, ale to łatwo ocenić z dystansu, po latach.

    Mauyrycy, historia, którą opisałeś, godna jest tragedii greckiej. Tak też ją interpretuję. Mamy bohatera, którego bogowie wystawiają na próbę. Zakonnik, wg mnie, zachowuje się zgodnie z wymogami tragedii. Czy jego pewność, czy też jak niektórzy pisali – arogancja – nie stanowiła greckiego hybris? A czy moment złej oceny sytuacji (który przesądza jego los) to właśnie nie wina tragiczna, hamartia?
    Dla mnie Ojciec Brzóz jest idealnym tragicznym bohaterem. Czy bardziej zawinił sam, czy więcej dołożył Los? To już każdy musi sam rozsądzić.
    Bardzo dobre opowiadanie, które zarówno posiada walory historyczne, jak i głęboko humanistyczne.

    Jedna uwaga – zakonnik i mnich to nie to samo. Tu mamy do czynienia z zakonnikiem (dominikanin), mnisi jednak bardziej związani są monastycyzmem. Można zamiennie stosować "zakonnik", "ojciec", "duchowny".

    Pozdrawiam!
  • Witaj Tjeri

    Historia wyżej, w mniej lub bardziej podobny sposób wydarzyła się naprawdę. Zachowałem prawdziwe nazwisko pośredniego świadka, który mi fragmentarycznie to zrelacjonował. To był wnuk „Staszki Świder”.
    Pewnie nie wiesz, bo od jakiegoś czasu to ustało, piszę mozolnie „Piekarnię”, w której gro wydarzeń również oparłem na relacji bezpośrednich lub pośrednich świadków, ten epizod mam zamiar tam wpleść. To były ciężkie czasy nie było bieli, a mnóstwo czerni i wiele, wiele szarości i w dzisiejszych czasach sprawiedliwe i jednoznaczne ocenianie tamtych postaw, podejmowanych decyzji przez bohaterów jest conajmniej trudne lub nie niemożliwe.
    Cieszę się, że przeczytałaś ten fragment, że wróciłaś tu i po namyśle zdecydowałaś się na zabranie głosu.
    Bardzo cenię.

    Z tymi mnichami, zakonnikami to mnie teraz dopiero oświeciłaś, będę podejmował kroki, aby to uregulować jak należy, chociaż teraz chwilowo czasu brak :)
    Na swoją obronę powiem, że tekst wrzuciłem na żywioł, bez żadnych zewnętrznych korekt i pewnie dlatego to przekłamanie się przedarło, ale jak widać, można liczyć na siostry i braci z opowi. Dzięki za uświadomienie?

    Pozdrawiam serdecznie!
  • Tjeri 08.08.2021
    Maurycy Lesniewski
    Znalazłam w komentach, że to na faktach – stąd była moja pierwsza myśl o tragedii greckiej – pomyślałam, że oni pewnie też z życia czerpali.
    Słyszałam o Twojej "Piekarni", jednak jakoś nigdy na nią nie trafiłam. Chyba pora to nadrobić.

    Zgadzam się, że ocenianie dziś postawy bohatera to rozważania czysto akademickie. Czy mógł ocalić wieś? Czy może major mógł się bardziej postarać? Nie da się tego rozstrzygnąć i może nawet się nie powinno.
  • Tjeri z tą „Piekarnią” to nie ma szału, zwłaszcza początkowe części, a późniejsze… Te to jeszcze jest jeszcze gorzej :) To już lepiej nie nadrabiaj :)

    A poważniej, to właśnie takie nieoczywistości w historii prawdziwych, czy wymyślonych postaciach zawsze mnie pociągają. Lubię jak coś czytam, aby było miejsce na chwilę zawahania względem postępowania bohatera, kiedy każda, nawet sprzeczna, jedna z drugą decyzja, wydaje się racjonalna, albo wręcz przeciwnie.
  • 00.00 dwa lata temu
    W Piekarni nie ma nudnych wątków, tutaj również trzyma się ten styl mocno. Jedynie "posrany" jako tako nie pasuje to słowo, brzmi bardziej współcześnie, albo ja tak odbieram, bo często używam kiedy mój kot wymaga mycia jak się czegoś naje i higiena osobista niedomaga. ?
    Dawaj kontynuację. ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania