Dzień Kobiet

Nie wiedziałem, że chciałaś przyjechać, to idiotyczne, że milczysz.

Nasza droga, drogi, ścieżki i urwiska, sam nie wiem, czy warto pamiętać.

Zawsze uciekałaś. Wracając po chwilkę rozkoszy czułaś się winna. Suka.

Tego słowa nienawidziłaś najbardziej. A jednak to ono nas zbliżyło –

pamiętasz, jak prosiłaś o jeszcze?

 

Nienawidzę tego święta – kwiaty, kawa i idiotyczne życzenia. Wyrośliśmy.

Już nie wejdziesz na salę w długiej sukni, nie rozerwiesz pereł, by chamstwo

zbierało je do rana. Nawet nie wiem, kto odkrywa w tobie damę, kto dziwkę.

Grasz tylko dla siebie. Zawsze i wszędzie. Nieważne ilu Vipów jest na sali,

i kto właśnie wali konia. Jesteś sobą.

 

Nie odpisuję na maile, smsów nie znoszę, a Whatsappa mam w dupie.

Odpisuję ci tu i teraz, wiem, że czytasz, a jak nie, to wybacz, widocznie

pomyliłem idiotkę z kretynką. Za co cię lubiłem? Za trwałość. Beton

jest nie do ugryzienia. Polewasz wodą, a nawet whisky, a on coraz bardziej

twardnieje.

 

Jestem już po, wiesz po czym, boli, jak jasna cholera, ale wytrzymam.

Mam takie marzenie, mało realne, ale to trzyma mnie w ryzach – zrobić

ostatnią sesję w pokoju na godziny, obrzucić cię błotem i wydobyć blask,

iskrę, którą masz, a której beze mnie nigdy nie wykrzesasz.

 

Wszystkiego najlepszego.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania