Dziewczyna w czerwonym kapeluszu

Wiosna w pełni. Chłopak rzucił kolejną garść okruchów tłoczącym się wokół jego stóp gołębiom. Ona nie lubiła wiosny. Ona jedna nie lubiła wiosny spośród wszystkich znanych mu osób. ”Jest zbyt radośnie” twierdziła. A on nie rozumiał, jak cokolwiek mogło być radosne za bardzo. I nie rozumiał też, jak mogła odejść. Nie zapomniał.

To była wyjątkowo mroźna zima. Ludzie, jeśli w ogóle decydowali się wyściubić nos z domu, przemykali ulicami skuleni, okutani warstwami grubych płaszczy, kiwając się z boku na bok niby małe pingwiny, uginające się pod ciężarem gwiazdkowych zakupów. Wszystko było białe. Wyjątkowo w tym roku śnieg spadł tuż przed świętami, tak jak powinien, a to nie zdarza się często. Okrągłe szare kulki. Tak myślał o ludziach, śpieszących gdzieś i potrącających go co chwilę. Nie wiedzieć czemu, wszyscy uznawali za stosowne spowijać się zimą w brązy i szarości. Manifest zimowego letargu? A może chęć schowania się przed zimnem w ciepłych kolorach ziemi?

Wtedy zobaczył ją. Najpierw zamajaczył mu czerwony kapelusz, ostro odcinający się od szarości tłumu. Przyspieszył kroku, zaintrygowany. Po chwili ukazała się cała sylwetka odziana w czerwień nie mniej jaskrawą, niż ta zdobiąca nakrycie głowy.

Poszedł za nią. Teraz nie umiałby dokładnie powiedzieć, dlaczego. Może po prostu przykuła jego oko swoją odmiennością, a może to przeznaczenie. Ale on nie wierzył w przeznaczenie. Minęli jedno skrzyżowanie, potem drugie, aż w końcu znaleźli się w dzielnicy, której nie znał.

Teraz był już zaledwie krok za nią. Gdyby chciał, mógłby jej dotknąć. I wtedy ona przystanęła. Nie spodziewając się tego wcale, z całym impetem wpadł jej na plecy. Obróciła się. Wbrew jego oczekiwaniom, nie była wściekła. Więcej – śmiała się.

- Dlaczego za mną idziesz? – Spod szerokiego ronda w kolorze maków wyjrzała drobna, piegowata twarz. Zielone oczy patrzyły niby to groźnie, a mały nosek zmarszczył się w wyrazie udawanej złości.

- Ja… masz ładny kapelusz! – wypalił bez sensu. Dziewczyna zastanowiła się chwilę.

- Jeśli naprawdę ci się podoba… To zatrzymaj go sobie! – jednym ruchem ściągnęła z głowy kapelusz, spod którego wysypały się proste, rude włosy i nacisnęła mu na głowę – Oddasz mi kiedyś… - dodała patrząc na niego spod oka.

Nie zważając na jego bezgranicznie zaskoczoną minę obróciła się na pięcie i pomknęła w dół ulicy. Chłopak zamrugał oczami, jakby całe wydarzenie było snem, z którego za chwilę się obudzi. Popatrzył jeszcze przez chwilę, po czym ruszył w drogę powrotną. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, jako że kompletnie nie wiedział, gdzie się znajduje.

Do domu dotarł po dwudziestej pierwszej. Otrzepał buty, zostawiając na wycieraczce niewielki, szybko topniejący kopczyk śniegu. Klucz jak zwykle nie chciał obrócić się w zamku. A za drzwiami powitało go pełne wyrzutu miauczenie głodnego kota.

Niedbale rzucił siatki w kąt i ruszył do kuchni, starając się nie uszkodzić pałętającego się mu pod nogami zwierzęcia. Kiedy jest się samemu Wigilia to najsmutniejsze święto w roku.

Wyjął z lodówki wątróbkę i powoli zaczął kroić ją na kawałeczki, co spowodowało kocie poruszenie gdzieś w okolicy jego stóp. Dlaczego w ogóle zamierzał ją obchodzić? I tak ten dzień nie będzie ani trochę inny od pozostałych. Nagle zdał sobie sprawę, że wciąż ma na głowie ten czerwony kapelusz.

Czerwony kapelusz… Czerwony kapturek. Tak, ona z cała pewnością wyglądała jak czerwony kapturek. Ta drobna twarz, dziecięcy uśmiech. I zupełnie niepasujące rude włosy. Kto mając rude włosy ubiera się w ostrą czerwień?! „Oddasz mi kiedyś” powiedziała. A więc miało być jakieś „kiedyś”. Nie wiedzieć czemu, na tę myśl serce biło mu szybciej.

Przez trzy następne dni spacerował wokół miejsca, gdzie widział ją poprzednio. Kilka razy wydawało mu się, że ją widzi, nie raz mignęło mi w tłumie coś czerwonego, ale za każdym razem przeżywał rozczarowanie. Raz był to pracownik kanalizacji w hełmie, raz nawiedzony narciarz w czapce z pomponem i dwa razy dość ekscentryczna staruszka – za każdym razem ta sama.

W końcu czwartego dnia zdał sobie sprawę, że przecież ona nie musi mieć kilku czerwonych kapeluszy. Być może ten był jedyny, a że obecnie on jest w jego posiadaniu… Zasępił się.

To była Wigilia. Dzień, w którym wszystkie szczęśliwe rodziny siadają do mniej lub bardziej wystawnej kolacji. A wszyscy samotni ludzie mogą się tylko posępnie wpatrywać w ogień, który jak na złość był również wesoły, wyrażając swą radość poprzez taniec płomieni i potrzaskiwanie palącego się drewna. Wigilia. Najsmutniejszy dzień w roku.

Wstał, ubrał się i wyszedł. Nie wiedział, dlaczego to robi, ale skierował swe kroki w stronę kościoła. Nacisnął mosiężną klamkę i odsuwając ciężkie drzwi wsunął się do środka. Było pusto, nie licząc kilku starszych kobiet, w skupieniu recytujących różaniec. Przy ołtarzu stały dwie, gęsto oświetlone choinki. A po prawej stronie znajdował się mały żłóbek. Podszedł bliżej. „Prośby do Dzieciątka Jezus” głosiła kartka, wycięta w kształt szarfy i przyczepiona do żłóbka. Pod nią, w koszyczku znajdowało się już sporo próśb, a może podziękowań w postaci monet o mniejszym lub większym nominale. Uśmiechnął się. „Jeśli istniejesz, to proszę Cię, żebym spotkał ją raz jeszcze” pomyślał. Wygrzebał z kieszeni złotówkę wrzucił do koszyczka.

W drodze do domu zaskoczyła go okropna śnieżyca. Wiatr szarpał płaszczem i wciskał wirujący wokół śnieg do oczu. Chłopak postawił kołnierz i ruszył szybciej, a przynajmniej starał się, z wysiłkiem pokonując opór wiatru.

Kiedy w końcu dopadł drzwi, sam się dziwił, że udało mu się tego dokonać. Otrząsnął się ze śniegu, ale niewiele to dało – i tak był cały przemoczony. Zostawiając za sobą niewielkie kałuże powlókł się po schodach.

I kiedy już tylko jeden zakręt dzielił go od drzwi mieszkania – obietnicy ciepłego koca i kubka gorącej herbaty, stanął jak wryty, w pół kroku, z nogą uniesioną w górze.

Na schodkach, jakby nigdy nic siedziała Ona. Z włosami upiętymi w kok, czytała jakąś książkę, kiedy zaś usłyszała kroki na schodach, podniosła głowę.

- Przyszłam po kapelusz – powiedziała jakby nigdy nic, przekrzywiając głowę na bok i patrząc na niego filuternie. – Mogę wejść?

- J…jasne… - Wyjąkał, gorączkowo szukając w kieszeniach klucza. W końcu znalazł i drżącą ręką wsunął go do dziurki. O dziwo, tym razem drzwi ustąpiły już za pierwszym razem. – Proszę… - machnął ręką, zapraszając ją do środka. Dziewczyna uśmiechnęła się i minęła go. Zanim zdążył wejść, usłyszał jej cichy okrzyk. Zdumienia, czy grozy? Zamknął drzwi i spojrzał tam, gdzie patrzyła ona.

Na dywanie, z wielce zadowoloną miną leżał kot. Wokół niego walały się czerwone strzępki, a z ucha zwisała mu oskarżycielsko czerwona kokardka.

- Ja… Przepraszam za niego… Przepraszam za to… - chłopak jęknął. – Ja zapłacę, odkupię ci go, nie chciałem… - dziewczyna położyła mu palec na ustach.

- To nieważne. – Uśmiechnęła się. – Przecież nie dla niego tu przyszłam.

- Nie dla niego? – chłopak zdziwił się. Przecież powiedziała, że przyszła po kapelusz…

- Nie. Dla ciebie. W Wigilię nikt nie powinien być sam.

Chłopak nie pytał, skąd wiedziała, gdzie mieszka, że spędza Wigilię samotnie i jak to wszystko się w ogóle stało. To nie było ważne.

Ważne było natomiast, że kiedy spędzali razem Sylwestra, nie była już Obcą Dziewczyną, Spotkaną Kiedyś Na Ulicy, ale Jego Dziewczyną w Czerwonym Kapeluszu.

A strzępki owego nakrycia głowy schował do pudełka, razem z ich wspólnymi zdjęciami i innymi pamiątkami.

Był szczęśliwy. Byli szczęśliwi. Dlatego tak wielkie zaskoczenie i ból przyniosła mu kartka, którą znalazł pewnego ranka przypiętą na lodówce:

„Nie chcę być już Twoją Dziewczyną w Czerwonym Kapeluszu. Nie chcę być już Twoją Dziewczyna w Czymkolwiek. Chcę zacząć nowe życie. Nie udało się. To była iluzja.”

I podpis. Nie chciał w to wierzyć. To było… To było niemożliwe. Absolutnie surrealistyczne. Chwycił kurtkę i chciał wybiec z domu, ale spostrzegł kolejną kartkę, tym razem przyczepioną do drzwi:

„Nie szukaj mnie. Wyjechałam z kraju.”

Dlaczego nie mogła tego napisać na poprzedniej kartce, nie miał pojęcia. Nie miał również pojęcia dlaczego w ucieczce przed nim musiała się udać aż za granicę.

Ale ona po prostu była taka. Nie tylko ubierała się widowiskowo. Śmiała się widowiskowo. Poruszała się widowiskowo. Poznał ją - równie widowiskowo. I najwidoczniej postanowiła też widowiskowo odejść.

„Zapomnij o mnie.” głosiła kartka na lustrze w łazience.

„To był tylko sen.”- na telewizorze.

Jak miał to zrobić, skoro wszędzie zostawiła ślady swojej obecności?!

Wtedy dostrzegł pudełko. To pudełko, w którym znajdowały się wszystkie pamiątki po niej. Cała Ona, jaką miał. Porwał je i wysypał zawartość w zachłanne płomienie, wciąż radośnie tańczące w kominku. Jak na złość.

Usiadł w fotelu. Westchnął. Ze smutkiem spojrzał w stronę ognia, który z właściwą sobie sumiennością pochłaniał kolejne zdjęcia, kolejne uśmiechy, ich chwile szczęścia. I strzępki owego nieszczęsnego czerwonego kapelusza.

Teraz siedział na ławce, i rzucał chleb głupiutkim gołębiom, które niemalże zabijały siebie nawzajem za kilka okruchów.

Wokoło biegały dzieci, roześmiane mamy pchały przed sobą wózki, czasem minęła go jakaś przytulona para.

Chłopak wyjął z plecaka zeszyt. Poślinił długopis. Minęły już dwa lata…

„I być może Ty również teraz suniesz gdzieś, popychając przed sobą wózek z maleństwem. I być może Ty również przemykasz parkową alejką, objęta, z mężczyzną. I mam nadzieję, że Ty również teraz się śmiejesz. Nadal nie rozumiem, czemu odeszłaś, moja Dziewczyno w Czerwonym Kapeluszu...”

 

Czy to opowiadanie mogłoby posłużyć za nowelę? :)

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Nuncjusz 30.03.2016
    e nieee :/
    nic tu nie ma ani o sołtysie, ani o jego świni ;____;
  • Łowczyni 30.03.2016
    Wybacz, Nuncjuszu. :C
    Następnym razem postaram się spełnić Twoje oczekiwania. :D
  • Nuncjusz 30.03.2016
    Łowczyni dziękuję
    Spełnij moje marzenia!
  • Łowczyni 30.03.2016
    Nuncjusz :)
  • Tessy Kier 30.03.2016
    Nowela ma to do siebie, że nie jest długa i złożona, ale da się z niej sklecić książkę. To opko jest raczej za krótkie na nowelę.
    Co nie zmienia faktu, że jest ciekawe i zostawiło na mnie piętno pieska, któremu zabrano jedzonko sprzed nosa - czemu ona od niego uciekła, jędza jedna?! ;-;
    Zostawię ci 4.
  • Łowczyni 30.03.2016
    Za krótkie? Jeej. A ja się martwiłam, że będzie za długie. Boccaccio napisał "Sokoła", a był to naprawdę krótki utwór. :) Kurcze, musiało być krótkie, gdyż to do szkoły, a pani wymaga... Dziękuję za komentarz. ;)
  • Łowczyni 30.03.2016
    A propos zakończenia, miało być właśnie niespodziewane. :D
  • Nazareth 26.04.2016
    Nie wiem czy mogło by posłużyć za nowelę ale napewno mogło by być dłuższe. Wychwycilem tylko kilka dziwnych błędów, jednak nie przeszkadzały one wogole w odbiorze. Spojrzała z pod oka zapadło mi w pamięć takie zabawne potknięcie :) tekst mimo iż nie jest w moim stylu spodobał mi się. Miał aurę tajemniczości i magicznisci. Płonęło się przez niego łatwo i przyjemnie. Budujesz piękne zdania dzięki którym łatwo wczuć się w klimat i zatracić w twoim opowiadaniu. Słowem: świetna robota :)
  • Łowczyni 26.04.2016
    Ach! Dziękuję bardzo za Twoją opinię, Naz. Nie sądziłam, że ten tekst może wywołać taką reakcję. Niezmiernie mi miło. :))
    P.S. Oczywiście, że mogłoby. Pierwotnie planowałam napisać więcej, ale był narzucony limit, bo to akurat na zajęcia lekcyjne było, stąd taka długość. Jeśli chodzi o usterki, masz rację - mogłam to bardziej dopracować. Tak czy inaczej, Twój komentarz mnie poniekąd uskrzydlił. Dziękuję! :)
  • Nazareth 27.04.2016
    Łowczyni bardzo się cieszę ze moja opinia mogła zrobić coś tak dobrego, jak poprawienie ci chumoru czy dodanie pewności siebie :)
  • Łowczyni 27.04.2016
    humoru* :D
    A jednak. :)
  • Nazareth 27.04.2016
    Łowczyni moje orty w komentarzach są notoryczne ;)
  • Łowczyni 27.04.2016
    Nie przeszkadza mi to w odbiorze komentarza, nie odbieraj moich poprawek w negatywny sposób. :)
  • KarolaKorman 26.04.2016
    Piękne to było :) Czytałam na jednym tchu, by dowiedzieć się, co stanie się dalej. Wielkie 5 :)
  • Łowczyni 26.04.2016
    Bardzo dziękuję, Karola! :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania