Jeden z siedmiu

Dziewczynka zbierająca kwiaty w parku.

Kiedy patrzę na jej niewinny uśmiech, myślę...

 

Mam nadzieję, że pewnego dnia ona też się przekona, jak krótkie jest życie kwiatów.

I jak kochać bez wyrywania.

 

Nie rozumiesz, prawda?

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • o nim pseud 4 miesiące temu
    nieprzyjemne rzeczy
    odpadające od twojego ciała
    jak łuski — błyszczące

    unosząc się na wietrze wirują

    teraz odwróć się
    do niewidomych w tle
    do tych których
    imion nawet nie znasz

    i mów
    rzeczy których nie potrafimy
    powiedzieć na głos

    ranek nadejdzie
    trochę później ale pamiętaj
    nie ma nocy

    która by się nie skończyła
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Jeden z siedmiu grzechów?

    Kochać bez wyrywania... kurczę, gdyby miłość mogła być kwiatem, ale częściej jest ostem, a chwasty należy wyrywać...
  • o nim pseud 4 miesiące temu
    "Jeden z siedmiu grzechów?"
    Tak, tylko nie jestem pewien który.

    "Kochać bez wyrywania..."

    Dziewczynka wyrwała kwiatka pomimo tego, że wyrwany długo nie przetrwa, gdyż chciała go mieć tylko dla siebie. Czyli przekładała swoje uczucia nad jego dobro. Tak często wygląda dzisiejsza miłość, gdyż jest kształtowana przez różnice między przychodami i kosztami — nie jest bezinteresowna.
  • o nim pseud 4 miesiące temu
    Całe rano np. aż do 2-giej jestem teraz do niczego – a potem, jak się ubiorę, wszystko mnie żenuje i tak dyszę aż do obiadu – po którym dwie godziny trzeba siedzieć z mężczyznami u stołu i patrzyć, co mówią, i słuchać, jak piją. Znudzony na śmierć (myśląc o czym innym jak oni mimo wszelkich grzeczności i interlokucji po francusku przy owym stole), idę do salonu, gdzie trzeba całej siły duszy, żeby siebie trochę ożywić! – bo wtenczas zwykle ciekawi mię słyszeć – potem odnosi mię po schodach mój poczciwy Daniel do sypialnego pokoju (który, jak wiesz, zwykle u nich na piętrze), rozbiera, kładzie, zostawia świecę i wolno mi dyszeć i marzyć aż do rana, póki się znów toż samo nie zacznie. A jak się trochę gdzieś już przyzwyczaję, tak gdzieś indziej jechać trzeba – bo moje Szkotki pokoju mi nie dają, tylko albo po mnie przyjeżdżają, albo mnie po familii wożą (nb. każę się zawsze osobiście i bardzo zapraszać) – one mnie przez dobroć zaduszą, a ja im tego przez grzeczność nie odmówię.

    Z listu Chopina do Wojciecha Grzymały

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania