Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Dzikie dwie, te ta te i małe latte
Jestem Armanda mam dwadzieścia cztery, lato, pokój z widokiem na okno, a w Policach mojej przyjaciółce Ance dają dwadzieścia dziewięć. Lat.
Jestem przepiękną pogodą i plażą do kąpania w morzu i opalania. Stwierdziłyśmy obie, że nasz pokój ma jeden pokój na mieszkanie, więc pójdziemy na plaże na której śpimy na co dzień. Ale warunki nam organicznie przeszkadzają, bo w takich warunkach się wychowujemy.
Kiedy jesteśmy niespodziewanie gotowe, Anka odbiera dzwoniący telefon.
- Poczkam na zewnątrz - rzuciłam zdawkowo do Anki i oparłam się o drzewo. I czkam.
- Miałaś poczkać na zewnątrz - odpowiada Anka z wyrzutem.
Mając na sobie mini spódniczkę, z niedowierzaniem słucham wyrzutów Anki.
- No wyjdź, muszę pogadać osobno.
Obraziłam się na Ankę, mocno.
- To wychodzę - skwitowałam zachowanie Anki. I wolnym krokiem opuściłam pudło kartonowe po lodówce z torbą plażową pod drzewem.
Gdy jestem jedną nogą za pudełkiem i obok pierwszego konara na drzewie, słyszę skrzypnięcie które pozbawia mnie topu.
Odwracam się i gwałtownie widzę Ankę.
- Ależ mnie wystraszyłaś
- Najmocniej przepraszam - mówię do Anki.
- Popraw sobie top- odpowiada zatroskana Anka.
Szanuję rady Anki, więc podnoszę opadnięty top i składam go starannie w torbie plażowej.
- Idziemy? - pytam się Anki
- Idziemy.
- Tak.
-Ale ja pierwsza.
-Tak.
-Chodźmy.
-Tak.
Idziemy na plażę. Wyszłyśmy spod drzewa i usiadłyśmy na plaży, obok pijącej mewy.
Po kilku chwilach postanawiam popływać na Ancynym kocu na morzu nie wzburzonym ale Bałtyckim.
Widzę Ankę stojącą po pachy od stóp w wodzie.
- Ej! co ty robisz! - krzyczy na mnie Anka chlapiąc się wodą po włosach nie chcąc się zamoczyć tylko połowić omułki.
- Brodzę po kolana.
- Przestań bo się zmoczę.
Obie wyglądamy bosko. Idziemy na mrożoną herbatę. Pijemy z jednej szklanki bardzo seksownie, chcąc poderwać kogoś bardzo przystojnego. Anka gdzieś odchodzi zalotnie ssać rurkę bez herbaty.
Podchodzi do mnie zajebisty opalony maczo.
- Gładzę się po sutkach - mówi mi prosto w oczy zalotnie.
- Padam przed tobą na twarz - odpowiadam zza stolika.
- Mam na imię Baciar, i rżnę kogo chcę.
Padam w milczeniu przed nim na kolana wypinając dupcię. Widzę spod moich zwisających bimbałek jak Baciar ściąga sobie majtki i wyciąga twardziela którym mnie będzie tera.
Oddaję mu moją mokrą purchawkę. Baciar pada na kolana obok mnie, bije się po twarzy i wypina tyłek jak ja.
- Patrz niunia jak to się robi.
W tym momencie nieświadoma Anka wraca do stolika i wkłada rureczkę w tyłek Baciara.
- Ale on jest seksowny myślę.
Krzyczę z rozkoszy - Aaaaaaa. Baciar daje mi rurkę i dołączam do Anki i tak cały wieczór na szalonym trójkącie. Jak Jaki jakieś.
Walimy się jak przewidywania mechaniki klasycznej w zderzeniu z bozonem Higgsa.
Zabawiamy się dziko do dwudziestej pierwszej. Tęgiego Baciara miałyśmy tyle razy w sobie, że postanowiłyśmy mu podżyrować kredyt.
Nigdy do niego nie napisałam czekając na list. Później Marta zrzuca się ze mną na strój kąpielowy, zapominając że zaczyna biec w stronę wody. W świetle zachodzącego słońca słychać romantycznie kaszlące foki.
Uwieram ze szczęścia.
Komentarze (35)
Purchawki w moim języku, to bąbki z choinki w kolorze świńskiego różu. :)
I literacko i tematycznie.
Ciekawe czyj to klon, bo jak zboczona Margatita oże być magdą, to czyim alter ego jest ogonisko?
Coś się ostatnio mnoży tutaj niedopchniętych panienek.
Niektóre partie tekstu są zapisane zdecydowanie powyżej Twojego poziomu.
Bez problemu można odczytać inspirację xD
No i fajnie. ?
Kiedy jesteśmy niespodziewanie gotowe, Anka odbiera dzwoniący telefon.
zaraz. zaraz przecież to jest z mojego opowiadania o siostrach
Parodia Mardż Mardż trącić musi, a tu jeszcze dodatek satyryczny z wysokiej półki.
:)
Ogólnie bardzo zacny tekst, ale troszeczkę przedobrzony.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania