Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dzikość jest snem

Obudził mnie łoskot wyważonych drzwi. Co jest do kurwy nędzy? Zarzucono mi jakąś szmatę na oczy a na klacie poczułem ucisk podkutego buta. Ja pierdolę, to jakiś sen? Związanego jak wieprza, wrzucono mnie do suki, która na sygnale pognała w nieznane.

Facet miał małe oczka i przyklejony do ust, jadowity uśmieszek. Wyraźnie dumny z siebie, zadowolony chuj przypatrywał mi się z bliska, jego nieświeży oddech omiatał mi twarz, pachniał jak kupa kurzego gówna. Czy to na pewno się dzieje? Co za pojebany początek dnia. A może ja śnię, i winny jest ten wczorajszy bimber, którego tak bardzo nie chciałem pić? Cholerne wieśniaki, za nic nie chcieli mnie wypuścić bez tych pieprzonych toastów. Jezusie. W co ja kurwa wdepnąłem?

Niestety to nie był sen, a szara, kurewsko szara rzeczywistość. Na początku, gdy już obejrzany zostałem z każdej możliwej strony, to pozowałem do kilku twarzowych fotek, nadano mi dość skomplikowany numer, a następnie pouczono, żebym mówił prawdę i nie kręcił bo... i tu dostałem przyjacielski cios z liścia w twarz. Pokazała się pierwsza krew, co wywołało wesołość na twarzach obecnych. Tylko wyraz twarzy tego chuja o świńskich oczkach pozostał taki sam.

Nie rozumiałem o co im chodzi. Padały pytania, na które sami sobie udzielali odpowiedzi. Moja głowa latała wokoło, od jednego mądrali do drugiego. Starałem się skupić na ich pytaniach, ale było ich tak wiele, że poczułem kompletny zawrót głowy i pustkę. Wydawałem jakieś pomruki, jakbym coś potwierdzał lub zaprzeczał.

Trwało to tak długo, że straciłem rachubę czasu. Miałem kaca, paliło mnie w środku, czułem syf w gardle. Kurwa, czy ja kogoś zabiłem? Ale na pewno to zrobię, gdy potrwa to odrobinę dłużej. Poczułem mdłości, ciemno w oczach i wyrzygałem cały wczorajszy bal na przyjemniaczka, który właśnie przypalał papierosa.

Zamarłem z wrażenia, a cisza jaka nastała nie wróżyła mi długiego życia...

Nie wiem co dokładnie się działo, pamiętam tylko urywki, jak w przyspieszonym filmie. Jakieś wrzaski, kopnięcia, ciosy pałką, zbitą lampę i strumień zimnej wody, gdy rzucony na podłogę łaźni dogorywałem. Piękna niedziela, nie ma co. O co tu kurwa chodzi?

Gdy w celi zjawił się lekarz, zrozumiałem, że moja wizyta trochę się przeciągnie. Zasypiałem już, kiedy przyszedł znudzony strażnik, i ziewając stwierdził, że jestem wolny. O nie chuju, nie dam się podpuścić, co wy tu knujecie? Nie ze mną te numery. Jeszcze mi tylko brakuje próby ucieczki.

Tak się zaparłem, że dopiero czterech rosłych osiłków wywlekło mnie z celi i wyrzuciło za próg posterunku. Rwałem się jednak z powrotem, gotowy rozpierdolić to wszystko, byleby wrócić do środka. Spierdalaj kutasie – usłyszałem – nie rozumiesz, że to pomyłka?

Stałbym tam dalej i walił pięściami w drzwi, gdyby nie trzy celne ciosy, które powaliły mnie na bruk i przypomniały, że naprawdę trzeba spierdalać. Stara prawda, gdy biją to uciekaj, idioto…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • laura123 10.03.2021
    Dobre! Tak ciekawa fabuła, że nawet wulgaryzmy wydają się być na miejscu. Oczywiście 5
  • absynt 11.03.2021
    Czekałem na krytykę za zbyt wiele wulgarnych słów... czyli piszemy dalej:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania