DŻINSY Z PEWEXU
Ah, Polsko. Wyniszczony królestwie ty mój, pachnąca chlebem i krowami matko moja. Niebo nad tobą niebieskie tak bardzo, a pod stopami Boga ludzie szarzy, ulice też. Dla ciebie krew przelano, znowu naród nasz z nóg się podniósł. Jesteśmy silni, wytrwali, cierpliwi. I czekamy...
Czekamy w kolejkach do sklepu.
— Ale... Ale teraz najlepsze — chichotała Krysia. — Ja widziałam jak oni biegli!
Renia i Krysia znały się od przedszkola i miały przeczucie, że znać się będą jeszcze przez długi czas. Jeżeli jakakolwiek relacja miała być wzorcem dla dobrej przyjaźni, to zdecydowanie ich relacja zajęłaby pierwsze miejsce. No i miały przy okazji sporo dobrej zabawy.
Jedna z najśmieszniejszych rzeczy, którą zrobiły — po szkole ukradły chłopakom z klasy rowery, żeby zdążyć do sklepu, a tamci musieli wracać do domu pieszo.
— Przynajmniej nie jesteśmy ostatnie w kolejce — odparła z satysfakcją Renata, patrząc na sznur ludzi za nimi. Z zadowoleniem i dumą wyciągnęła z kieszeni kurteczki cztery dolary. — Ile wzięłaś?
Krysia westchnęła z żałością.
— Trzy...
— To nie tak źle, coś sobie kupisz.
Jeżeli kogokolwiek zastanawia, dlaczego w latach siedemdziesiątych, w Polsce, dwójka siedemnastolatek ma dolary, zamiast polskiej waluty, wyjaśnienie już pędzi.
Pewex — sieć sklepów. Sklep, przy którym obecnie stoją przyjaciółki. Jest to sieć z zagranicy, co od razu oddaje sklepowi tytuł ekskluzywnego, no i dlatego płaci się w dolarach. Jak ktoś kupi ubranie z zagranicznego sklepu, to ludzie będą się zachwycać.
A Renia wypatrzyła sobie dżinsy.
— Następny!
Za ladą stała niemile wyglądająca staruszka, której policzki opadały, jakby się roztapiała. Renia powiedziała sobie, że nigdy sobie nie pozwoli, aby tak wyglądać. Renia była bardzo ładna.
Podeszła pierwsza, bo to ona stała przed Krysią.
Dżinsy wisiały za kobietą na wieszaku tuż obok swetra w paski. Już z odległości widać było, że ten element ubrania był o wiele lepszej jakości, niż takie zwykłe, byle jakie materiałowe spodnie z Polski.
— Co podać? — zapytała ekspedientka, żując gumę.
Była dowodem na to, że dinozaury wciąż chodziły po ziemi. Krysia uśmiechnęła się na tę myśl, bo to właśnie ona o tym pomyślała.
— Dżinsy, o tamte — Renia pokazała palcem, jakby było więcej dżinsów dookoła, a wcale nie było. — Ale pozwoli pani, że najpierw je sobie przymierzę.
— Nie ma tu szatni — odparła ekspedientka oschle.
— Wiem, proszę pani. Tak tylko przymierzyć, tak na oko.
Ludzie w kolejce zaczęli się niecierpliwić, tupiąc nogami nerwowo, wzdychając pod nosem, albo posyłając dziewczynie zirytowane spojrzenia. Ale Renata się tym nie przejmowała, bo to ona była klientką i to ona płaciła. Zasługiwała na dobrą usługę.
Wzięła spodnie od ekspedientki, czując silny, dżinsowy materiał w dłoni. Pomyślała, jak ładnie będzie w tym wyglądała i ile zazdrosnych spojrzeń zdobędzie. Chwyciła je palcami, a następnie przyłożyła do swojej talii. Spodnie były na nią trochę za długie, ale mama będzie mogła jej zszyć.
— Biorę — oznajmiła z dumą. — Ile płacę?
Ekspedientka uśmiechnęła się krzywo, patrząc na nastolatkę.
— Dziesięć dolarów.
Z twarzy Reni zniknął od razu uśmiech.
— Jak to dziesięć? Ja mam tylko cztery...
— No to proszę mi je zwrócić.
Zawiedziona Renata oddała kobiecie dżinsy i zamiast tego kupiła sobie loda czekoladowego Bambino.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale dadzą ci dżinsy z Pewexu. A Renia nie miała obu z tych rzeczy.
Kasia kupiła dwie bransoletki.
Gdy wracały po pustej drodze do domu, Renia wciąż była okropnie rozczarowana, bo wiedziała, że więcej dolarów z pewnością nie dostanie. A nawet, gdyby dostała, to dżinsów już dawno nie będzie, bo była tylko jedna para.
— Hej, nie smuć się, Renia — Krysia próbowała ją pocieszyć. — Jeszcze będziesz miała okazję sobie kupić.
— Pewnie nie. To tyle z wyglądania ładnie — mruknęła. — Ciężko z zagranicznymi spodniami w tym kraju.
— Nie będzie tak ciągle, Renia. W końcu wyjdziemy z PRL-u i wtedy obie będziemy sobie kupowały dżinsy z zagranicy. Masz. — Krysia podała przyjaciółce jedną z gumowych bransoletek, a drugą założyła sobie na nadgarstek. — To nie dżinsy, ale chociaż gumka, która przyjechała z daleka.
Ah, Polsko. Ah, Polsko. Wyniszczony królestwie ty mój, pachnąca chlebem i krowami matko moja. Niebo nad tobą niebieskie tak bardzo, a pod stopami Boga ludzie szarzy, ulice też. Dla ciebie krew przelano, znowu naród nasz z nóg się podniósł. Jesteśmy silni, wytrwali, cierpliwi. I czekamy...
Czekamy na to, aż w końcu będziemy ważnym narodem, w którym każdy obywatel będzie szczęśliwy i każdego stać będzie na dżinsy z zagranicy.
Komentarze (6)
Serdecznie :)
Cieszę się, że ten tekst przypomina wspomnienia (zwłaszcza, że nigdy nie wychowywałam się w tych latach, bo mam 17 lat). To chyba znaczy, że dobrze zrobiłam research i wiele to dla mnie znaczy :)
Ale z drugiej strony, to na zakupy w sklepach Pewex mało kogo było stać. Jeśli przeciętna pensja wynosiła 20-30 dolarów, to odłożenie 10 na dżinsy to była poważna sprawa. Wyprawa do Pewexu żeby coś kupić, a nie tylko pooglądać, to był niemal przygoda, wielkie święto.
Oczywiście, Pewex będzie się kojarzył z młodością, dzieciństwem, pozytywnie. I być może dlatego jest tak miło wspominany. Wiele osób, którym tęskno do PRL myśli sobie, że gdyby wróciło, to one by żyły jak ci, którzy kupowali w Pewexach. Ułuda.
Dobre opowiadanie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania