Dziś, jakby gdzie indziej
Jest taki samotny dom, na końcu mlecznej,
w którym myszkują mrówki.
Wyciągają kwiaty z wazonów, ziarna z drzew
i roznoszą się po niebie, w formie liści.
A ja sądzę je potem w ogródku,
obok lilii i krwawnika.
Nie pytasz, skąd ten pośpiech,
więc znikam najgłośniej, jak tylko można,
zwlekając nieco przy studniach.
Nie tych z kamienia - tych policzalnych.
A przecież minęło zaledwie sześćdziesiąt.
To w sam raz tyle, żeby zakwitły ci na skórze
mrówki i gęsi.
Zieleń i czerń.
.
.
.
Z cyklu: Marce.
Luty, roku w którym wszystko się zaczęło. Ponownie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania