Dziwny kolega

Sobota. Jak dobrze było sobie pospać do dziewiątej. No ale kilka spraw miałam do zalatwienia na mieście, więc nie leniąc się dłużej ogarnęłam się w godzinę. Musiałam się spieszyć w końcu to sobota- wszystko zamykają wcześniej. Telefon, chusteczki, balsam do ust,wszystko mam. A! portfel jeszcze... No to torebka na ramię, kutrka do ręki i idę. Najpierw do bankomatu, potem do szewca po buty i cała reszta później. Idę chodnikiem, szukam telefonu w torebce żeby sobie posłuchać muzyki którą uwielbiam i nagle ktoś mnie mocno potrąca ramieniem. Z miną pełną pretensji otwieram usta co by natychmiast wyrazić swoje oburzenie, odwracam się, patrzę... a to jakiś facet dziwnie ubrany. W czarnym płaszczu z niemodnymi ciemnymi okularami. Wyglądał jak z matrixa. Pomyslałam jakiś ćpun albo wariat, do takich nie ma co się odzywać, zaraz jeszcze wyciągnie zdechłego kota z kieszeni i cię nim rzuci. Jak nigdy sobie darowałam. Dobra. Jest bankomat, wyciągnełam co moje i poszłam dalej. Wchodze do szewca.

- Dzień dobry ja po odbiór butów, języki miałam naderwane i nowe sznurówki miały być gratis- usmiechnełam się, myśląc że naprawdę mi ich gość nie policzy.

- A to pani, dzień dobry, pamiętam, ale pani buty zabrał już pani kolega.

- jaki przepraszam kolega...? nikomu nie kazałam odbierać moich butów. Proszę natychmiast mi oddać moje trampki.

-ale ten pan miał kartke na którym był numer, data i wszystko inne co trza do odbioru i wszystko sie zgadzało.

- proszę szanownego pana, powtarzam jeszcze raz – nikomu nie kazałam odbierać moich butów, nikomu nie dawałam też tej kartki. Mam ją przy sobie, cały czas w portfelu. Proszę o to ona... zaraz chwilke...panu pokarze...kurna.... gdzie o na jest?!

- no przecież mówie że miał ją ten kolega.

- dobra mniejsza o to. Jak wyglądał ten kolega i kiedy przyszedł?

- a no dość się wyróżniał- ale on naprawde powiedział że jest pani kolegą i ma odebrać buty dla pani. Miał długi ciemny plaszcz i ciemne okulary, ja nie wiedział że to tera taka moda...

-(do siebie) nie do wiary... -nie dość ze ćpun to jeszcze złodziej!

- no co pani...?! Ja porządny obywatel... nikogo na złotówke nidym nie oszukał! - nie o panu mowilam. Kiedy on tu był?

- a no jakie 5 minut przed panią.

- co?! A to kanalia jedna!- Wybiegłam szybko na zewnątrz ale oczywiscie już nikogo nie bylo. No to po moich butach, trzeba zbierać na nowe- pomyślałam. Już mi się nie chciało wracać do tego szewca nawet mu powiedzieć „do widzenia”- zresztą po tym jak oddał moje trampki jakiemuś obcemu, to raczej się już nie spotkamy. Machnełam ręką i poszłam dalej załatwiać swoje sprawy.

- Yyyyy...teraz wieczór panieński koleżanki- powiedziałam do siebie. Idąc na wprost pomyślałam: Czemu akurat z nas czterech dziewczyn to ja wylosowałam tą krótka zapałkę i to na mnie spadły całe zakupy i ten wstyd. No dobra -stwierdziłam -zrobię to szybko, to może nie zdąże się najeść wstydu. Wchodzę do sex-shopu. Mówie szybko:

- Dzień dobry potrzebuje : wibratora, różowych kajdanek i jakiejś czarnej lateksowej bielizny. Sprzedawca(chlopak na oko przed 30 -stką) mówi z uśmiechem:

- Witamy. Tu za ladą mamy spory wybór wibratorów, przejrzyj sobie, jeśli ci się spodoba jakiś daj znać. Proszę bardzo kajdanki, rózowe, mamy jasny róż albo ten ciemniejszy. A w między czasie z tą bielizną, to jaki masz rozmiar??

Ja podniosłam brwi ze zdziwienia. „Zaschło mi w gardle”- pomyślałam.

-Przynieść szklankę wody?- usłyszałam od sprzedawcy.

- Co proszę?- spytałam zbita z tropu.

- Pewnie eska będzie dobra, szczupła jesteś, to na pewno będzie pasować. Przynieść tą wodę, mówiłaś że ci w gardle zaschło.

- Ja ? nie...dziękuję...właściwie to mi się spieszy troche.

- No dobra to już pokazuję tą eske – odparł sprzedawca.

- yyyy.. ale to nie dla mnie ma być... to dla koleżanki na wieczór panieński...

- aaaa! To trzeba było tak od razu, ja myślałem że to wszysko dla ciebie, bo powiedziałaś na początku że „potrzebujesz” tego wszystkiego, to się nie zrozumieliśmy w takim razie - zaśmiał sie chłopak. A wiesz chociaż w przybliżeniu jaki może mieć rozmiar ta koleżanka?

- No jest trochę grubsza ode mnie.

- proponuję gorset, stringi i pończochy do tego. Tu masz dwa różne rozmiary, któryś będzie się nadawał?

- wątpię...

- no dobra emka i elka za małe, weźmy ikselkę...i jak?

- powinno być dobre.

- No to się cieszę, wróćmy teraz do tych wibratorów, znasz jej upodobania, ma jakieś szczególne?

- skąd!

- Hmm.... może ten jej się spodoba ma tu takie małe(...)

I tu wam tego nie powtórzę, bo nazbyt się krępuję opowiadać o takich szczegółach, także pominę to. Gdy skończył swoje wykłady na temat sześciu sztuk wibrujących dziwnych wynalazków, powiedziałam bez zachwytu:

- może być ten pierwszy, do tego te jasne kajdanki.

- Ok, juz wszystko pakuję w elegancką torebkę- odparł.

Chciałam mieć to wszystko już w ręku i czym prędzej się stamtąd ulotnić. Ale jak na złość, sprzedawca szukał powoli najładniejszej (jego zdaniem) torebki, toteż stałam w milczeniu przy ladzie, zerkając czy aby nikt nie patrzy się na mnie. Gdy już spakował wszystkie prezenty, zapłaciłam i z ulgą szybko wyszłam zaczerpnąć prawdziwego powietrza (tego lateksowego już miałam dosyć).

- Ufff... pierwszy i ostatni raz tam byłam. To co teraz...niech pomyśle...sprawdzić czy są fiołki w kwiaciarni i po ile. Po 20 minutach rozmawiałam już z mamą w jakich cenach sprzedawane są jej ulubione kwiatki w doniczkach.

- Odhaczone, teraz muszę coś zjeść bo z tych wrażeń zgłodniałam- powiedziałam do siebie wychodząc z pięknie pachnącej kwiaciarni.

Poszlam więc do jakiejś pierwszej lepszej restauracji. Siadłam przy stoliku, standardowo chciałam najpierw wypić sok pomarańczowy, potem zjeść naleśniki z serem, ale w sumie naszło mnie na sok jabłkowy. Podchodzi kelnerka, przynosząc na tacy to co chciałam właśnie zamówić i stawia mi na stoliku tuż przed moim nosem. Ja nie wiem o co chodzi, myśle sobie jakaś ukryta kamera czy co? Kelnerka:

- Proszę, pani zamówienie. Z góry zapłacone.

Ukryta kamera czy nie, może mi nie napluli do naleśnika, więc zaczęłam jeść póki gorące, mając po cichu nadzieję. że nikt się nie rozmyśli żeby mi to zabrać. Po posiłku poszłam do kelnerki. Byłam pewna na stówę, że ktoś ze znajomych robi sobie jaja ze mnie, wiedzą przecież, że dosyć czesto to zamawiam. Jednak w tym momencie coś mi nie pasowało. W głowie zaczęły narastać mi różne myśli. To że lubię naleśniki z serem wszyscy wiedzą, ale że zamiast soku pomarańczowego wezmę jabłkowy nie mógł nikt przewidzieć, nawet ja jeszcze tu idąc. Co jest grane...?

- A moge wiedzieć kto był tak miły?- spytałam kelnerki.

- Twój kolega nas uprzedził, że za 5minut tu zajrzysz, powiedział gdzie usiądziesz i co sobie zażyczysz.

- A jak on wyglądał...ten kolega?

- Miał czarny długi płaszcz i...

- Ciemne okulary?!- przerwalam natychmiast.

- Dokladnie- potwierdziła kelnerka, po czym spytała: - smakowało pani? Osłupiała odchodząc od lady powiedziałam niewyraźnie „tak” i zapatrzona niewiadomo gdzie, wyszłam z lokalu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystim myśleć, z pełnym żołądkiem i torebką wypchaną zakupami(o których już właściwie nie pamiętam) czułam mimo wszystko jakąś pustke, taki ogromny brak zrozumienia dla tego wszystkiego, nie pojmowałam skąd mógł wiedzieć gdzie usiąde,co zamówie... Nigdy nic podobnego mi się nie przytrafiło, nie wiem jak mam się zachować i jak reagowac...wszystko wydało mi sie takie obce i niezrozumiale... szłam tak przed siebie i nawet nie wiem kiedy, weszłam do parku siadając na ławce. Zachodziłam w głowę, kim on jest i czego ode mnie chce... wziełam leżącącego patyka obok mojej nogi i zaczęłam bezmyślnie rozgrzebywać ziemię. Jakiś żuk się napatoczył w międzyczasie, wiec co nieco pomogłam mu „popychając” go kijkiem, wlaściwie nie myśląć co tak naprawdę robię.

- Ładnie to tak znęcać się nad słabszymi? –usłyszałam delikatny, męski głos.

Wyprostowałam się i nie mogłam uwierzyć! On siedział obok mnie! nie słyszałam jak się przysiadł! nie przechodził obok! Po prostu wyrósł tak nagle spod ziemi...!

- Kim jesteś?! Czego ty chcesz?! i oddaj moje trampki! zapłaciłam za nie.

-Wiem, całe 12 złotych- odrzekł spokojnie.

- Ile by nie było tak się nie robi, to moje buty!-powiedzialam troche zrozpaczona.

- Oddam Ci je zaraz, uspokuj się.- powiedział.

- Tak?! Ciekawe...bo jakoś nie widzę żebyś miał je przy sobie... mowiłam patrząc na jego ręce.

- Nie wierzysz mi? Po tym wszystkim..?zastanów się na spokojnie.

Nagle do mnie dotarło, że ten ktoś ma rację.

- No dobra- westchnęłam - słucham.

- Teraz to możemy porozmawiać. Zacznę od początku...

- byle nie od raju- szybko dodałam niby do siebie.

- Moja panno jak ja bym chciał zacząć opowiadać od raju- od począku do chwili obecnej, to by trzy twoje ziemskie życia, które masz zapisane w niebie nie starczyły.

Otworzyłam szeroko oczy, on kontynuował, nie zdejmując nawet okularów.

- Od samego rana chciałem z Tobą porozmawiać, ale najpierw spałaś dłużej niż zwykle, potem się zbierałaś do wyjścia, śniadanie w biegu- nie zbyt zdrowe pragnę zaznaczyć. A i o porannej modlitwie zapomniałas, więc musiało się skończyć to tutaj.

Ja mam minę coraz bardziej przerażoną... nie wiem o co chodzi i skąd ten człowiek wie co robiłam rano, a w ogóle to wszystko co się teraz dzieje...to jakiś obłęd! Ale słucham dalej.

- Słyszę że jesteś przerażona troche, to nic , zaraz wszystko wyjaśnie to się uspokoisz.

- A dlaczego powiedziałeś, że słyszysz? Przecież nic nie powiedziałam-odrzekłam z jeszcze większym zdziwieniem.

- Twoje serce, rozum i myśli, krzyczą tak głosno, że mało mi uszy nie eksplodują!

Ja oniemialam. Myśle jakiś wariat albo nie daj Boże coś gorszego... on nagle się oburzył i rzekł:

- tylko nie wariat, a już napewno nie jestem ten, no... co to dzieci zaczepia. Bez takich proszę. A za tego zdechłego kota, kanalię, ćpuna i złodzieja to powinienem ci podstawić noge co najmniej! Ale wybaczam ci twoją nieświadomość kruchy człowiecze.

On czyta w myslach! Ja zwariowałam...! – pomyslałam.

- To tez słyszałes??- spytałam cicho. Kiwnął twierdząco głową.

- Nie mam dużo czasu, wiec się streszczę. Pamiętasz jak trzy dni temu prosiłaś w modlitwie o opiekę nad twoją mamą?

Skinełam głową nie mrugając, za to mając coraz to większe źrenice.

- No więc zgoda, zaopiekuję się twoją mamą, bo jutro będzie tego najbardziej potrzebowała. Ale jest jedno ale. Nie mogę być jednocześnie z tobą i przy niej... jutro będziesz musiała szczególnie na siebie uważać, bo mnie zabraknie przy tobie i nie złapię cię za oszewkę jak będziesz wchodziła na przejściu dla pieszych, prosto pod jadący niebieski samochód... a teraz muszę lecieć, już i tak za długo tu zabawiłem. Zrozumiałaś moje przesłanie?

- Po co to wszystko?po co te dziwne sytuacje?-zapytałam.

- A zrozumiałabyś i uwierzyła, gdyby te sytuacje nie miały miejsca?odpowiedz sama sobie. A co do twoich zakupów to nie lepiej w ramach składki zaprosić koleżankę do kina, zorganizować, kolację, czy obiad, albo kupić ładna sukienkę, czy garnki do nowego mieszkania, musiałyscie akurat to wybrac? Zastanów się jeszcze.

- Ale ja juz to kupiłam, co mam teaz z tym zrobić? -przeciez tego nie oddam... poza tym nie mam już pieniędzy.

- Patrz tu stoi śmietnik, a ty zrobisz z tym co zechcesz... prosze twoje trampki, musze przyznać, że nawet mi się podobają...

Uśmiechnęłam się i wzięłam je do ręki, nie zastanawiając się nad niczym. Spojrzałam na nie i rzekłam:

-Tak, mi też się podobają, są bardzo wygodne i ... i już go nie było...w miejscu w którym siedział, zobaczyłam chleb, który miałam kupić, wracając do domu... Wyrzuciłam te nieszczęsne zakupy do tego śmietnika, a gdy wrociłam do domu, mierząc trampki, znalazłam w nich dokładnie taką sumę pieniędzy, jaką wydałam na prezenty.

To był mój Anioł Stróż. To do niego się wtedy modliłam, aby jutrzejsza tomografia mamy wyszła bez zarzutu...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • elenawest 29.02.2016
    Brak polskich liter, brak przecinków. Zdania zaczynamy z wielkiej litery. Źle zapisane dialogi. Opowiadanie... Jak dla mnie głupawe.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania