Dziwoląg

Często jesteśmy zmuszeni do zrobienia czegoś na przekór nam, na przykład wywołującego stres, w jakiś sposób szkodzącego, lub powodującego alergię. Niestety wynika to z zwyczajnego musu, albo innej sytuacji, która uniemożliwia uniknięcie czegoś. Nie na darmo mówi się, że chorobą dwudziestego pierwszego wieku są alergie, spowodowane nadmiarem chemicznych konserwantów w pożywieniu. Mnie nie dotyczy żadne pylenie roślin czy zbóż, ani uczulenie na sierść zwierząt. Problem, jaki mnie dotknął wywołał pojazd mechaniczny, a szczególnie droga żelazna, po jakiej się porusza. Przez ostatnie lata bardzo starałem się zapomnieć i nie chciałem o tym zdarzeniu pamiętać. Jednak życie kołem się toczy i ja zostałem zmuszony do skorzystania z pociągu.

Szef wręczając mi bilet kolejowy i delegację, nie wiedział o moim problemie, lecz nie uległ mojej usilnej prośbie wysłania kogoś innego zamiast mnie. Starłem się wszelkimi dopuszczalnymi w biurze argumentami zmienić środek transportu na pojazd służbowy, lub mój prywatny. Oczywiście w tym drugim przypadku obiecywałem dojazd na własny koszt i nie obciążanie firmy żadnymi wydatkami.

- Pojedziesz pociągiem, osobiście kupowałem bilet, doceń moje poświęcenie i bez dyskusji – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Dalej próbowałem, lecz ten wyczuł jakiś mój wewnętrzny opór i brnął dalej.

- Może zmienię swoje zdanie jak mi powiesz, co powoduje twoją niechęć do pociągu – dodał i czekał na moją odpowiedź.

Z wielkim oporem zacząłem opowiadać.

- Osiem lat temu, jako nastolatek jechałem pociągiem, dojeżdżaliśmy do stacji docelowej i postanowiłem jeszcze skorzystać z toalety w pociągu. Wiedziałem z wcześniejszych podróży, że tą na dworcu dokładnie zamknięto, poprzez zamurowanie drzwi wejściowych. Starszą panią w przedziale poprosiłem o zwrócenie uwagi na moje rzeczy i poszedłem do toalety. Przed drzwiami stało kilka osób w kolejce, myślących podobnie jak ja, odczekałem swoje i wszedłem. Podczas załatwiania swojej potrzeby na stojąco, nagle z dużą siłą zostałem rzucony o ścianę toalety. Niestety nie był to jeszcze koniec, pociąg jechał po kolejnych rozjazdach, a mną niekontrolowanie rzucało. Było tych manewrów kilka i pod wpływem ostatniego wylądowałem na podłodze w nie tylko swojej kałuży. Błyskawicznie wstałem i szybko poszedłem do przedziału po swoje rzeczy. Pani pilnująca mojej własności jak mnie zobaczyła ze współczuciem powiedziała.

- Widzę, że nie zdążyłeś chłopcze.

Pociąg stanął na stacji i zaczęli wsiadać do niego podróżni, nie czekając jak jadący nim wysiądą. Z wielkim trudem przepychałem się do wyjścia, obrzucany wyzwiskami, jako obszczaniec. Nikt z wsiadających nie reagował na moje prośby przepuszczenia do wyjścia. Droga do domu też była nie przyjemna, ponieważ na dworcu nie było miejsca na przebranie w czyste rzeczy, jakie miałem przy sobie – opowiedziałem swoją traumatyczną przygodę szefowi.

- Posłuchaj mnie, mi też się to zdarzyło, co prawda nie upadłem na podłogę, niemniej jednak wstyd mi było i musiałem opasać się marynarką. Najprawdopodobniej wielu innych mężczyzn przeżyło podobna przygodę, teraz już, jako dorosły musisz stawić czoło koszmarom – powiedział to i jedną ręką wręczył bilet, a drugą chwycił moje ramię i wyprowadził ze swojego gabinetu.

Innego wyjścia nie miałem jak tylko zmierzyć się z problemem i swoją niechęcią do kolei. Z walizką w ręku udałem się na dworzec, który został pięknie wyremontowany. Zastałem tam zamknięte kasy, brak informacji, lecz czynną toaletę. Żadnego pracownika przewoźnika nie zauważyłem, tylko kamery monitoringu świadczyły, że ktoś wszystko nagrywa. Tablica świetlna mająca informować o rozkładzie jazdy akurat była nie czynna, więc pozostało mi tylko czekać na peronie. Pociąg przyjechał, zająłem wolne miejsce w przedziale tyłem do kierunku jazdy, ponieważ tylko takie było wolne. Czekała mnie kilkugodzinna podróż, więc umościłem się wygodnie i jak kiedyś spodziewałem się ogólnej rozmowy w przedziale. Nigdy nie odkryłem fenomenu chęci rozmowy obcych sobie ludzi podczas podróży. Tylko teraz nikt nie raczył odpowiedzieć nawet na moje „dzień dobry”, wszyscy wpatrywali się w ekrany, trzymanych telefonów i tabletów. Podczas jazdy w przedziale panowała cisza, każdy był zajęty sobą. Trochę szkoda, że przytrafiły mi się w podróży same mruki. Postanowiłem odciąć się od gburowatego towarzystwa i z bagażu podręcznego wyciągnąłem książkę. Zacząłem czytać i po chwili pochłonięty byłem już akcją powieści. Stale przeszkadzały mi w tym rozmowy telefoniczne, najbardziej charakterystyczny głos miała panienka, która w czasie podróży zerwała z chłopakiem, umówiła się z drugim, oplotkowała kilka koleżanek, matkę naciągnęła na nową bluzeczkę, ojca na markowe buty, ciotce odmówiła pomocy, z braku wolnego czasu, babci obiecała odwiedziny po emeryturze. Pozostali pasażerowie przedziału też rozwiązywali swoje problemy osobiste za pośrednictwem telefonu. Właśnie od nich w różnej kolejności dowiedziałem się, o zdradach, zaręczynach, imprezach, wczasach, problemach z dziećmi, kochankach, partnerkach, kłopotach w pracy, zazdroszczeniu innym i wyliczaniu im dochodów oraz o wszechobecnej polityce.

Starałem się wyłączyć i nie słuchać tych głupot, jednak po dwóch godzinach jazdy to ja stałem się główną atrakcją. Cały przedział przestał rozmawiać przez telefony, esemesować, mailować, serfować w Internecie i portalach towarzyskich, grać, jednym słowem zaprzestali korzystać z ulubionych zabawek. Głowy skierowali w moją stronę i patrzyli na mnie jak na coś dziwnego. Pod wpływem ich wzroku, oderwałem się od lektury i odwzajemniłem im, patrząc na nich. Szybko powrócili do swoich umilających im życie zajęć, a ja wróciłem do czytania. Jednak toczące się rozmowy telefoniczne w rodzaju.

- Dziwny gości pociągiem jedzie nie ma telefonu i tabletu, czyta staroświecką książkę.

Wywołały moją reakcję, w odpowiedzi na komentowanie mojego zachowania, przerwałem czytanie i powiedziałem do ogółu.

- Nie dziwię się takim telefonicznym rozmowom, skoro w ubiegłym roku ponad dwadzieścia milionów Polaków nie przeczytało książki, nawet nie przeczytali oni dłuższego tekstu. Jeszcze niedawno prawie każdy pasażer pociągu miał przy sobie książkę, gazetę, czasopismo, krzyżówki. Rozmowy w przedziale dotyczyły przeważnie skąd i dokąd pan czy pani jedzie, czy tam jest ładnie, jaki jest klimat, czy dobrze się tam mieszka i jacy tam ludzie mieszkają. Czasem rozmowy wśród nieznajomych przypominały dialogi z gabinetów psychoanalityków, obcym można powiedzieć było to, czego nie mówiło się nawet najbliższym. Dla mnie elektronika jest tylko narzędziem pracy, a nie ucieczką od świata rzeczywistego w wirtualny, ponieważ trzeba chronić swoją prywatność, gdyż w tej chwili stanowi ona już najwyższą wartość.

Więcej nie odezwałem się do współpasażerów, przykro to stwierdzić nie było, do kogo. Niestety oni żyli już życiem świata wykreowanego elektronicznie, patrzyli tam gdzie inni tego chcieli, zastanawiałem się czy to jest początek ery cyborgów. Ci ludzie utracili już zdolność bycia tylko samymi z sobą.

Jednak nie powinienem korzystać ze zbiorowych środków transportu i nie chodzi tu o toaletę, tylko o przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu, jako dziwoląg wśród nowoczesnych ludzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • ausek 04.04.2016
    Jak zawsze dobry tekst powodujący refleksję. Przez cały czas czytania opowiadania, uśmiechałam się do siebie. Ja z kolei niejednej ''babci'' w przedziale z chęcią włożyłabym w łapki tablet, by nie zadawała zbyt osobistych pytań. Czasami nie pomagają nawet słuchawki w uszach, bo gdy poklepie cię taka miła starsza pani w ramię i z uśmiechem na twarzy zapyta, np. dlaczego nie nosisz obrączki na prawej ręce tylko na lewej - to na miejscu trafia cię szlag. ;) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania