Echo

Przedzierał się przez gnijące szczątki domu, który niegdyś stanowił dumny pomnik kolonialnej architektury Nowej Anglii. Oplecione zielenią deski, uginająca się pod stopami podłoga, resztki wypatroszonej szafy. Snop światła buchający z ciężkiego reflektora podejrzliwie skanował otoczenie.

Od miesięcy podążał jej tropem. Doszczętnie zniszczone ciała, krążące opowieści. Obierała sobie za cel najsłabszych i znikała, by pojawić się w zupełnie innym miejscu. Nigdy nie zatrzymywała się na dłużej, nigdy nie wstrzymywała wędrówki.

“Opowieści kończą się tutaj” - pomyślał. Mogły zakończyć się wcześniej, ale w jakiś sposób wyczuła, że ją znalazł. Była sprytna, dobrze czytała subtelne ślady. On również. Przed drzwiami kurz wytarty butami. W korytarzu kilka kropel świeżej krwi i przewrócone krzesło. Spanikowana potknęła się i upadła. Zdegradowana do roli zwierzęcia zgubiła gdzieś swoją ostrożność.

 

Przeszedł przez pierwsze otwarte drzwi, w których ledwie się mieścił. Kiedyś była tu biblioteczka. Zawalone pod własnym ciężarem półki na książki, zlepione ze sobą śmierdzącą pleśnią kartki papieru. Gnijący, wygodny niegdyś fotel. Obok fotela stolik, a na nim filiżanka o wyszczerbionych brzegach. Delikatnie jej dotknął i po chwili wahania obojętnie zrzucił na podłogę. Spadła z głośnym hukiem, ale była cała. Przekrzywił z zaciekawieniem głowę, po czym odwrócił się i wszedł na schody - jedyne drugie wyjście.

Stopnie wzdychały ze zmęczenia pod jego dudniącym krokiem. W górę, w górę, niezłomnie w górę, ku nieuniknionemu. Gdzieś tam była - jedna z ostatnich. Kolejny relikt minionych czasów, zapomniany upiór historii. “Być może właśnie tak wyobrażała sobie swój koniec” - pomyślał, wchodząc na półpiętro. Na ścianie krwawa smuga. Dotknął jej niemal z czułością. Nigdy jej nawet nie widział, ale znał ją przecież od tak dawna. Ich więź była intymna. “Może istnieje świat, do którego po śmierci trafiają upiory przeszłości”.

Było mu jej nawet na swój zimny sposób żal. Wymierający gatunek, który musiał dobić. To jak ostatni ze swojej rasy pies cierpiący na wściekliznę.

 

Jeszcze kilka stopni i wreszcie piętro - w jeszcze gorszym stanie, niż parter. Przystanął i słuchał. Kapiąca woda odliczała kończący się czas. Oprócz niej cisza, cisza i jeszcze więcej ciszy. “Zupełnie jakby…” - nagłe uderzenie przerwało myśl. Mosiężna rura gazowa, prosto w głowę. Raz jeszcze. I znowu. I ponownie. Reflektor eksplodował szkłem. Czuł jak jego czaszka wręcz deformuje się pod bezlitosnymi ciosami. I jeszcze raz. I kolejny. Zachwiał się, zatoczył do tyłu, niebezpiecznie blisko schodów. Widział jej rozmazaną sylwetkę. Niewysoka, napięta, archaicznie dumna. Ciemniejsza niż sama ciemność - cień nocy. Okrutna i bezlitosna. Duch zemsty jeszcze wczoraj, a dziś przyparte do ściany i walczące o życie zwierzę. Bogini śmierci w ostatnim rozkwicie.

Podniósł rękę. Atakująca raz za razem rura wykrzywiała jego palce we wszystkie strony. Dłoń przyjmowała na siebie ciosy, odwlekając nieuchronną chwilę, aż bezwładnie opadła, jakby przestała być jego i nie chciała już się podnieść. Bezużyteczna i połamana. Sypał się z niej zmiażdżony kompozyt.

Kobieta dyszała wykończona. Oparła się na chwilę o ścianę. Tylko kilka oddechów na zebranie sił. Powietrze było przesycone strachem i adrenaliną.

Jego druga ręka niemal sama wyprostowała się i z mechanicznym klekotem otworzyła, tak bardzo chętna, by wreszcie coś zabić. Obraz stawał się pomarszczony, sygnał tracił na sile, elektronika ciągnęła już pewnie tylko z rozpędu. Nawet nie celował, nie był w stanie, nie było czasu. Strzelił po prostu w kierunku, w którym wydawało mu się, że stała. Głośny huk. Dla niego bardziej jak głuchy dźwięk kopniętej beczki. I to by było na tyle. Żadnego uczucia wygranej, żadnej puenty. Upadła, jej ciało ogarnęły konwulsje. Nie próbowała się nawet podnieść. Gasła tak szybko, jak gasły jego oczy i pośród irytującego skrzypienia w głowie słyszał już tylko jej coraz cichsze charczenie.

 

Coś zimnego wypływało z jego głowy i skapywało na podłogę. Uznał to za zabawne. Uszkodzony procesor wreszcie się poddał, przerywając niedokończone pytanie, dokąd po śmierci trafiają maszyny.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania