Echo Jesieni Akt 2
Akt II - Rozkwit i komplikacje (jesień)
Jesień przyszła do Warszawy z hukiem, malując parki w odcieniach złota i czerwieni, a ich miłość rozkwitła w pełni. Anna i Piotr byli nierozłączni. Jej uporządkowany świat, wypełniony harmonogramami, terminami i precyzyjnymi rysunkami, wreszcie zyskał odrobinę szaleństwa. On, z kolei, wieczny podróżnik i wolny duch, po raz pierwszy poczuł, że ma gdzieś swój port.
Piotr zabierał ją na spontaniczne wyprawy fotograficzne poza miasto, do opuszczonych fabryk, gdzie światło malowało niezwykłe wzory na pordzewiałych maszynach, albo do lasów, gdzie poranne mgły tworzyły tajemnicze krajobrazy. Anna, ku swojemu zdziwieniu, czerpała z tego dziką radość. Potrafiła rzucić wszystko, gdy tylko Piotr wysyłał jej krótką wiadomość: „Gotowa na przygodę?”.
Ona natomiast wprowadziła go w świat, który do tej pory omijał. Pokazywała mu niuanse historycznej architektury, opowiadała o stylach, proporcjach i duszach budynków. Zabierała go na wystawy, koncerty i spotkania z artystami. Piotrowi, który cenił wolność ponad wszystko, te nowe doświadczenia zaskakująco przypadały do gustu. Cieszył się jej pasją, jej inteligencją i tym, jak pięknie łączyła w sobie wrażliwość z zawodową precyzją.
Wieczory spędzali na długich rozmowach, często przy winie, w jej mieszkaniu z widokiem na rozświetlone miasto. Dyskutowali o sztuce, życiu, marzeniach. Anna czuła, że w końcu znalazła kogoś, kto naprawdę ją rozumie, kogoś, kto widzi w niej coś więcej niż tylko ambitną architektkę. Z Piotrem mogła być sobą – wrażliwą kobietą z pasjami, które wykraczały poza pracę.
Projekt kamienicy nabierał kształtów. Anna była pochłonięta finalnymi planami, negocjacjami z wykonawcami i wyborem materiałów. Wiedziała, że to jej życiowa szansa, ale teraz, z Piotrem u boku, czuła, że ma dodatkową motywację. On był jej cichym wsparciem, jej muzą, a zarazem partnerem, który potrafił docenić jej profesjonalizm.
Pewnego popołudnia, gdy Anna wracała z placu budowy, Piotr czekał na nią przed jej biurem. Miał w sobie nietypową, elektryzującą energię.
– Mam dla ciebie wiadomość – zaczął, gdy tylko ją zobaczył. – I to nie byle jaką!
Jego oczy błyszczały, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Anna od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy.
– Coś się stało? – zapytała, czując nutę niepokoju.
– Dostałem propozycję. Marzenie! – Piotr wyciągnął z torby tablet i pokazał jej maila. – Trzymiesięczny kontrakt fotograficzny w Azji. Indonezja, Wietnam, Laos... Wszystkie miejsca, o których zawsze marzyłem, żeby tam pojechać i fotografować. Płacą świetnie, pokrywają koszty... To niepowtarzalna okazja!
Anna spojrzała na ekran. Jej serce ścisnęło się w dziwnym uścisku – mieszanka ekscytacji Piotra i lodowatego lęku o nich.
– To... to wspaniale, Piotr – powiedziała, próbując brzmieć szczerze. – Gratuluję.
– Prawda?! Myślę, że to świetnie, że możemy zacząć od związku na odległość. Przetestujemy się, czy to przetrwa. – Jego entuzjazm był zaraźliwy, ale Anna czuła, jak w środku coś się łamie.
– Trzy miesiące to długo – zauważyła cicho. – A ja jestem w najgorętszym okresie projektu. Nie mogę wyjechać.
– Wiem, wiem – Piotr objął ją ramieniem. – Ale damy radę. Codzienne rozmowy wideo, wiadomości, wirtualne randki. To nic w porównaniu z tym, co nas czeka. To tylko trzy miesiące, które miną, zanim się obejrzymy.
Anna próbowała uwierzyć w jego optymizm. W końcu to jego pasja, jego praca. Nie chciała go powstrzymywać. Była pewna siebie, ale pod powierzchnią czuła, że perspektywa rozłąki uderza w jej nowo odkrytą wrażliwość.
– Dobrze – powiedziała, zmuszając się do uśmiechu. – Przecież damy radę.
Pożegnanie na lotnisku było trudne. Anna, choć próbowała zachować pozory spokoju, czuła, jak jej serce krwawi. Piotr, beztroski i podekscytowany, obiecywał codzienne połączenia.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Codzienne rozmowy wideo, pełne opowieści o egzotycznych krajobrazach i nowych doświadczeniach Piotra, przeplatane opowieściami Anny o postępach w kamienicy. Przysyłał jej zdjęcia – hipnotyzujące portrety Azjatów, majestatyczne świątynie, tętniące życiem targi. Anna czuła się, jakby podróżowała razem z nim.
Z czasem jednak coś zaczęło się zmieniać. Rozmowy stawały się krótsze, a Piotr coraz częściej mówił, że nie ma czasu. „Jestem zmęczony”, „Właśnie wróciłem z pleneru”, „Muszę wcześnie wstać”. Zamiast rozmów wideo pojawiały się krótkie wiadomości. Zamiast szczegółowych opowieści – zdjęcia bez kontekstu.
Anna czuła, że się oddalają. Próbowała zrozumieć. Wiedziała, że Piotr jest pochłonięty pracą, że Azja jest fascynująca. Ale w jej sercu rosło ziarno niepokoju. Codziennie sprawdzała telefon, czekając na wiadomość, która często nie przychodziła. Zaczęła czuć się zaniedbywana, ale ukrywała swoje emocje, bojąc się wyjść na "tę wymagającą", która nie rozumie pasji artysty.
Wielokrotnie łapała się na tym, że podczas wirtualnych spotkań Piotr wydawał się rozkojarzony, jego wzrok błądził gdzieś poza ekranem. Gdy pytała, co u niego, odpowiadał ogólnikami. Coraz rzadziej pytał o jej projekt, o jej dzień, o nią.
Jesienne wieczory stawały się chłodniejsze i dłuższe. W Warszawie zapanował szary, deszczowy nastrój. Anna, która jeszcze niedawno czuła się pełna życia, teraz często wracała do pustego mieszkania i siadała z kubkiem herbaty, patrząc na miasto przez okno. Czuła się samotna. Echo jego głosu w słuchawce stawało się coraz słabsze, coraz bardziej odległe, zagłuszane przez szum codzienności i tysiące kilometrów, które ich dzieliły. Czekała na powrót Piotra, mając nadzieję, że wraz z nim wróci również bliskość, która gdzieś zaginęła w azjatyckim eterze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania