Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Echo Melindy
Tego dnia był na coś strasznie wkurwiony. Jego Matka bardzo dobrze wiedziała, dlaczego tak się zachowuje. Na jego czole wymalowane było imię: Melinda. Od dłuższego czasu nie mógł znaleźć satysfakcjonującej pracy. Ciągle ta akwizycja bądź ulotki. Miał wyjebane na taką robotę. Potrzebował czegoś ekstra. Czegoś, co dawało perspektywy awansu. Melinda to nie koniec świata. Tak! Miał świadomość jej nieziemskiej urody, dlatego postanowił, że jeśli będzie jakaś następna kobieta to już jej nie odpuści. Zresztą dla Melindy był klaunem i śmieciem. Nie było sensu o nią walczyć. Dziś widział jak wsiadała, do wypasionej fury. Za kierownicą siedział nadziany Kucyk. Witek wiedział oczywiście, że to nie jego liga. Dziesięć minut później podjął decyzję, iż ułoży sobie życie. Kiedy podchodził do lodówki by wziąć dwa kabanosy zobaczył, że jego Tata patrzy na jeden z kanałów tematycznych, a dokładniej History 2. Ojciec śledził program o niemieckich obozach zagłady na terenie Polski. Koszmarny temat, ale prawdziwy. Przestroga dla przyszłych pokoleń by się to już nigdy nie powtórzyło. Witold uważał, że uczyć języka niemieckiego do zbrodnia. Uczyć się języka niemieckiego to także zbrodnia. Jego rodzinę dotknęły w znaczny sposób okrucieństwa wojny. Pradziadek ze strony Taty został skatowany przez Niemców na śmierć. Pradziadek ze strony Mamy ledwo uszedł z życiem. Tych historii było więcej, a wszystko przez naszych zachodnich sąsiadów. I jakieś pajace z Ministerstwa Edukacji kazali mu się uczyć tego okropnego języka. Witek z natury był pokojowo nastawiony do innych ludzi. Szanował przyrodę i starał się nigdy nikomu nie wadzić. Niemców jednak nienawidził. Uważał, że jeśli nie zaczniemy się stawiać tym z Zachodniej Europy, choćby mentalnie, to ci wszystko nam odbiorą, a przecież nasi Przodkowie przelali tyle własnej krwi byśmy mogli dumnie o sobie mówić, że jesteśmy Polakami. Mieszkamy w pięknym kraju. Mamy piękne miasta, zabytki i wspaniałą kulturę. No i te dwa wyśmienite Rembrandty w Warszawie, które zresztą Niemcy, gdyby mogli też by je nam zrabowali. Reparacji niestety też nie będzie. Witold nawet się nie łudził. Otrząsając się z tych myśli zjadł kabanosy. Dalej myślał o swym życiu. Postanowił, że postawi wszystko na jedną kartę. Liceum nic go nie nauczyło, lecz naprowadziło na to, co mógłby teraz robić. Powinien tworzyć za wszelką cenę. Po prostu iść do przodu. Dziewczyna jego byłego kumpla namawiała go by poszedł dalej w plastykę. Mimo wszystko. Nawet gdyby nie wychodziło. Radziła mu by się nie poddawał. Witold nie od razu wziął sobie jej słowa do serca. Ale teraz to wpasowywało się idealnie. Głowa do góry. Tydzień temu słyszał o robocie w pracowni malarskiej. Podobno robią tam jakieś chłamy. Wtedy to go nie interesowało, ale teraz zaczynało to mieć sens. Po godzinach mógłby robić swoje. Mógłby robić sztukę przez małe " s ". Jego oko i ręka mogłyby się rozwijać. Witek twierdził, że nie musi być ani wielki ani rozpoznawalny. Zwyczajnie chciał robić coś innego. Ulotki pod żadnym pozorem nie wchodziły w grę. Chciał finalnie pozostawić coś po sobie. Dzieła i potomstwo. I to nie miało w żaden sposób związku z Melindą gdyż ona już dawno temu wybrała mówiąc: mój facet musi mieć pieniądze. To taka akcja niemiecka w oczach Witolda. Ale on tym się już nie przejmował.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania