Poprzednie częściekfraza rzeźby - zagadka

Ekfraza obrazu nr 2

Była naga. Miała włosy niczym ogień. Opadały one, jakby były rozwiane przez silny wiatr. Przypominały języki płomieni, które zlewały się z moją czarną grzywą. Swoimi delikatnymi rękami obejmowała mnie.

Niewiasta zamknęła oczy, ponieważ bała się, że spadnie z grzbietu. Czarna jak smoła grzywa splotła się z rudymi włosami niewiasty.

Jak Bazyliszek otworzyłem wyłupiaste oczy. Jednak nikogo nie zabiły. W jednej chwili stałem się bestią. Demonem o czerwonym jak u jadowitej żmiji języku, który wyłonił się z mojego pyska. Z niego toczy się piana.

Kopyta mam w powietrzu. Unoszę się nad ziemią jak kukułki na sznurkach. One jednak mnie i rudowłosej kobiety nie pętają. Jesteśmy wolni.

Galopuję jak szalony przed siebie na moich czarnych kopytach. Czujemy łyk wolności, który doprowadza do szaleństwa. Galopuję coraz szybciej.

Wpadłem w szał. Uniósł mnie ponad szczyty gór. Pędzimy przed siebie. Nie zatrzyma już nas nic. Chyba tylko śmierć. Przed nami przepaść. Kobieta mocniej mnie trzyma. Przerażona chce zeskoczyć. Jednak już jest za późno.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania