Ela

W pewnym miejscu na końcu świata

do szkoły chodził ten patałacha.

Koledzy się ciągle z niego śmieli,

bo ptaka pokazać chciał pewnej Eli.

A się rozwijał i choć rósł po mału,

ręka to było dla niego za mało.

 

Jak się za niego czasem zabierze,

już iskry lecą, z dzikiego zwierza.

Tak to już jest, gdy się trenuje,

gdy ptaka się uczy,

jak przetrwać w puszczy.

 

Wracał ze szkoły czasem znużony,

że i tym rzazem w ostatniej chwili,

od Eli odchodził, bo zbyt się wstydził.

Lecz dnia pewnego stwierdził

stanowczo pójdę, pokaże,

niech spojrzy na niego.

 

Elżbieta to była nieśmiała dziewczyna

dlatego się cala zarumieniła.

Spojrzała chwilę z powrotem na siebie,

myślała co począć co mu powiedzieć,

w końcu odrzekła dziękuje bardzo

a była wegę, dlatego dodała,

do ust przenigdy tego nie wezmę.

 

Odszedł kolega nasz zasmucony,

bo ptak z powrotem był niespełniony,

bardzo chciałby ktoś go głaskał,

a Ela na niego zaczęła mlaskać.

 

Może myślicie, dlaczego tak rzekła,

skoro ptaka do ust jej nikt nie pchał.

Było to nadal żywe stworzenie,

Elżbieta myślała tylko, jedzenie.

Pewnie weganizm już jej się znudził,

chciała zjeść mięska choćby z kury.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zsrrknight 3 tygodnie temu
    taka tam rymowanka, ot, coś coś

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania