Eliksir Miłości cz.1

Szesnastoletnia dziewczyna siedziała teraz u przyjaciółki. Znudzona jej opowiadaniami o chłopaku tępo patrzyła się swoimi niebieskimi oczami na ścianę o tym samym kolorze. Nie to, że nie lubiła słuchać jej opowiadań ale fakt że ona nie znalazła swojej drugiej połówki, dołował ją. Malinowe usta wykrzywione w lekkim uśmiechu, miały być oznaka że słucha koleżanki. Brązowe włosy z niebieskimi pasemkami, które rano uczesała w starannego kłosa, teraz bardziej przypominały ptasie gniazdo. Blada cera z każdym dniem przybierała więcej opalenizny. Ubrana była w czarne dżinsowe spodenki i czarna koszulkę z białymi napisami. Najlepiej czuła się w czarnym według niej w tym kolorze wygląda na chudszą. Ale ona ni potrzebuje odchudzania, ma idealną figurę, o której większość nastolatek może tylko pomarzyć. Paznokcie zawsze były czerwone, dodawało jej to drapieżności i bardziej rockowego wyglądu. Z makijażem nie przesadzała, wolała być naturalna. Pomimo jej stylu charakter miała przeciwny lecz była uparta. Kiedy jej przyjaciółka doszła do tego jak poznała kolegów chłopaka, dziewczyna opadła zrezygnowana na łóżko i przycisnęła poduszkę do twarzy.

-Co się dzieje, Weronika?-zareagowała na czyn koleżanki.-Przynudzam?

-Nie, nie po prostu...-Wera podniosła się z łóżka i ustala na środku pokoju.- Jesteś taka szczęśliwa, zakochana i cieszę się z tego, ale... też tak chcę. Chcę Ci opowiadać, zwierzać się, a ja nawet nie mam pieska-wyrzuciła z siebie żywo gestykulując.

-Psa może nie masz kecz masz brata, a to dokładnie to samo-próbowała rozśmieszyć przyjaciółkę.

-Martyna, sama dobrze wiesz, że Alan nie przypomina choćby w najmniejszym stopniu pieska, One są słodkie a on... No cóż- Alan jej starszy brat niczym nie przypominał swojej siostry. Ona ma wygląd po ojcu, a on po rodzicielce. Oboje mają platynowe włosy i szare oczy, czego Weronika mu zazdrościła. Zyskał również sprawność fizyczną po matce. Chłopaka i ojca łączyły tylko więzy krwi.

-Spokojnie, nie przejmuj się. Jedziemy w końcu do Gdańska. Nowa szkoła, nowi faceci...

-Nie mogę się doczekać, ale co z twoim wybrankiem?

-Z Marcinem? A co ma być?

-Jedziemy do nowego miasta, a to setki kilometrów.

-To co? Jak mnie kocha, to zrozumie.

-Nie powiedziałaś mu?

-Nie, jeszcze nie było okazji.

-To źle się dla ciebie skończy- Martyna dała znak,ze ma dość tej rozmowy. Dziewczyny własnie skończyły gimnazjum i teraz idą do liceum. Jako że ich rodzicom, zależy na tym, żeby uczyły się w tym samym miejscu co oni wysłali je do Gdańska. O mieszkanie się nie martwili, bo mama Wiktorii ma tam stara przyjaciółkę, która z chęcią zaprasza dziewczynki nawet na wakacje. Martyna nie znała tych ludzi, a Wiki widziała ich ostatnio dziesięć lat temu na jakimś ślubie wspólnej koleżanki. Cała rodzina Banaszyków składa się z czterech osób, chomika i jaszczurki. Dwoje siedemnastoletnich bliźniaków, jeden szesnastoletni i matka. Nie wiadomo co stało się z Panem Banaszykiem. Niektórzy mówią, że odszedł od rodziny inni że zginął w wypadku samolotowym, ale to nie prawda. Wyszedł kiedyś pijany z domu i nie wrócił. Został jeszcze jeden dzień szkoły i wakacje. Na samą myśl na twarzy dziewczyn zawitał uśmiech

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania