E-list
Nienawidzę i cenię ten smartfon,
jest jak most z mgły nad rzeką głosów;
przez niego szukam ścieżek do stron,
gdzie wciąż istnieje dotyk bez ciosów.
Przemierzam korytarz znaków i cieni,
jak wędrowiec w kruchym labiryncie;
list, co w pół drogi gaśnie — niespełnieni,
rozpływa się w dłoniach, znika w miękkim świcie.
Śmieję się z własnej gorączki i głodu,
chcę ogrzać dłonie w rozmów ciepłym blasku,
lecz chłód wypływa z zimnego ogrodu,
gdzie liść słów gaśnie w parze – w cichym wrzasku.
Odkładam go – posłańca bez twarzy,
niech w ciszy śpi pośród moich notatek;
aż znajdę wzrok, który naprawdę się zdarzy,
most z serca wzniesie – nie z szybkich wstawek.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania