Enlightened sir #1
Zgubiłem się w tej ciszy,
gdzie wiatr staje się duchem,
a cienie tańczą wśród ognia, którego nie widzisz.
Słyszę ich głosy — duchy przodków,
które przemawiają przez wiatr,
przez płomienie, które płoną w moich oczach. Indiańskie duchy mówią mi: „Otwórz oczy, otwórz umysł,
w tej pustce odnajdziesz siebie”.
Ale ja już nie wiem, kim jestem,
bo ciało stało się tylko szkieletowym odbiciem,
a dusza tańczy w rytmie bębna, który bije w moich żyłach.
Miłość, która wypełniała moje myśli,
teraz jest rytuałem zapomnienia,
który wciąga mnie jak wąż,
zatracając każdą chwilę w kręgu ognia.
Duchy przodków pokazują mi świat,
gdzie miłość i śmierć są tylko przypadkową iluzją,
gdzie krwi rytuał łączy ciała i umysły,
gdzie serce bije nie w ciele,
ale w ogniu, w rytmach bębna,
który prowadzi mnie w świat, gdzie nie ma powrotu.
Zatracam się w tej podróży,
gdzie szamani tańczą w ogniu,
a ich głosy mieszają się z krzykiem duszy,
która wreszcie odnalazła spokój w tej dzikiej wolności.
Jestem ich dziedzicem, ich duchem —
szukam w tej niekończącej się nocy
oświecenia, które zrozumie moją duszę.
Ale w tym zrozumieniu nie ma już ciała,
nie ma już przeszłości, tylko teraz,
gdzie czekają duchy przodków,
aby poprowadzić mnie w wirującym kręgu życia i śmierci.
Miłość to nie uczucie,
to rytuał życia i śmierci,
gdzie gdy oddajesz się w tańcu,
oddajesz siebie duchom przodków.
I czuję cię, jak czuję te duchy,
jak czuję ich oddech, ich dotyk, ich oczy,
które patrzą na mnie z cienia.
Miłość stała się wędrowaniem,
wędrowaniem przez życie, przez czas, przez śmierć,
gdzie szaman w mojej głowie mówi: „Twoja droga nie kończy się tutaj”.
Bo w tej ciemności, w tej pustce,
w tej sile szamanizmu,
odkrywam, że to wszystko jest jedynie przemianą,
a ja jestem tylko wędrowcem w tej niekończącej się wędrówce.
A gdzieś tam, daleko, tam mnie brak.
Znikam w tej przestrzeni, gdzie duchy prowadzą mnie w taniec,
gdzie pustka staje się pełnią,
a ja nie wiem, czy wciąż jestem człowiekiem,
czy jestem tylko czymś więcej — częścią duchów,
częścią tego, co zginęło w ogniu,
co zostało przetransformowane w święty rytuał.
W tej drodze nie ma końca,
bo w tej podróży życie i śmierć nie istnieją,
są tylko rytuałami, które się łączą.
I czuję, jak moje serce bije w rytm bębna,
który prowadzi mnie tam, gdzie nie ma powrotu,
ale gdzie wszystko ma sens.
Miłość, śmierć, szamanizm —
świat przodków staje się moim domem.
I w tej ciszy, w tej nocy, w tym transie
odnajduję siebie,
bo jestem już duchem,
który tańczy w tym kręgu,
w tym niekończącym się rytuale,
który pochłania mnie całego.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania