'estabilnosc.

Przez przeszło dwanaście miesięcy,

gdzie gęste miesza się z mlekiem

tuż nad poziomem zeschnietych traw,

dokładałem belka po belce,

by zbudować dla nas dom, dla ptaków.

 

Gdzie mogłyby rozprostować dziób o ściany,

skrzydła zamoczyć w atramemcie

i stać duchami, pustą skorupką,

z której nie wylęgnie się żadna zależność.

 

A one nadleciały, od strony nienazwanej jeszcze,

zabrały ziarno, schowały w kieszeniach

i tyle ich widzieli.

 

A one ubrane w niewidoczność, zagubione,

ślepe,

uderzają o dach, co okazał się zapałką,

by krzesać iskry.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania