Fałszywy szpieg

Zdarzyło się to pewnego sierpniowego dnia pamiętnego i strasznego dla ludzkości 1939 roku. Wielu było przekonanych, że coś złego z niebios spadnie na ludzi, lub coś groźnego się zdarzy, w każdym razie lękali się przyszłości, a niektórzy drżeli w obawie przed jakąś karą.

Tego wieczoru zmierzch jakby szybko zapadł, a księżyc swoim blaskiem straszył, wydawało się, że krwawił na czerwono, zapowiadając coś strasznego. W górze świeciły gwiazdy, a na dole migotały światełka statków w porcie gdańskim, lecz zdawałoby się szybko i niespokojnie. Tuż koło portu, w gabinecie jednego ze starych, ale zadbanych domów, rozmawiało dwóch Niemców. To von Berger - radca handlowy i baron von Hering.

- Wróci pan do Berlina i to jak najszybciej - mówił radca. - Oni już są na pana tropie. Oto teczka z dokumentami i pieniędzmi, bilety też tam są - wskazał na leżącą na stole niewielką skórzaną aktówkę.

- Znikam, to oczywiste, mam nadzieję, że mój zmiennik się sprawdzi? - powiedział von Hering.

- Tak, on zaraz tu będzie lepiej, jak się nie zobaczycie.

Von Hering wyszedł szybko, a w tym czasie podjechał mercedes z dwoma osobami. Wysiadł z niego młody mężczyzna, który szybkim krokiem wszedł do domu, a drugi został w samochodzie.

- Witam, pana i podziwiam pańską punktualność! - zawołał radca.

- Oto materiały, to ta paczka z filmami. Zatem proszę o moje wynagrodzenie - stanowczo powiedział gość.

- Te pięć tysięcy marek? - zapytał radca i sięgnąwszy do szuflady, wyjął kopertę z pieniędzmi.

- Nie pięć tylko szczęść, bo musiałem kilka osób opłacić.

Radca się zdenerwował, ale wziął paczkę, rozwinął ją i wyciągnął z niej książkę ze złotymi literami na okładce: "Rozmówki angielsko - niemieckie dla początkujących".

- Co to, czy to żart? - krzyknął radca.

- Nie, to nie żart - powiedział gość. - Przyda się to w więzieniu w Anglii. Spędzi pan tam wiele lat za to zło, jakie wyrządził pan ludziom i naszemu krajowi.

Szybkim ruchem ręki podsunął pod nos radcy chusteczkę nasączoną chloroformem. Radca zachwiał się i upadł na sofę. W tym monecie wszedł drugi mężczyzna do gabinetu, który w ręce trzymał sznur.

- Zwiążemy go i szybko jedziemy do portu - powiedział.

Radca po chwili się obudził i wstrząsając głową, podniósł się sofy i ze strachem w oczach spojrzał na tych dwóch mężczyzn.

- Kim jesteście? - zapytał radca.

- Od trzech lat szpiegowałem pana, a ten głupek von Hering dał się nabrać, werbując mnie. Dobrą robotę wykonał - zaśmioał się gość.

- Watsonie, wiążemy tego trutnia! - zawołał.

- Teraz rozumiem, to Watson, a jak to on, to pan jest Holmesem?

- Tak, to John Watson Junior, syn doktora Watsona, a ja jestem Mycroft Holmes, syn słynnego Sherlocka Holmesa.

Radca się zdenerwował, wystraszył i ponownie opadł na sofę. Goście poradzili sobie szybko ze związaniem ofiary. Zawinąwszy go w dywan, zanieśli do samochodu, który ruszył w stronę portu, tam czekał na nich angielski statek handlowy, a nad portem błyszczał groźnie księżyc.

.

 

PS.

Na motywach opowiadania Artura Conana Doyle'a pt. "Jego ostatni występ".

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w Bitwie na Prozę
    Dwa tematy i ogromny wachlarz twórczej wyobraźni.
    Można umieścić dwa tematy w jednym opowiadaniu lub pisać na jeden.
    # DWA POZIOMY SUMIENIA
    # W SUMIE NIE
    Czas do 23 stycznia 2021, godzina 23:59.
    Jeśli będzie potrzeba przedłużymy.

    Liczymy na Ciebie!!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania