Fantasmagoria lata

Od początku roku szkolnego czekałem na lipiec i wakacje. Marzyłem o słońcu, plaży, morzu i zabawie. Liczyłem dni i godziny do końca nauki. W końcu nadszedł upragniony dzień. Ostatni dzwonek zabrzmiał i wyrzuciłem z siebie cały stres i nudę. Byłem wolny i szczęśliwy.

 

Wyszedłem ze szkoły i uśmiechnąłem się do nieba. Było błękitne i bezchmurne. Czułem ciepło na twarzy i zapach lata w powietrzu. Udałem się do domu, aby spakować walizkę i przygotować się do wyjazdu nad morze z rodzicami. Miałem zamiar spędzić tam cały lipiec i cieszyć się życiem.

 

Po drodze spotkałem moich przyjaciół. Też byli w dobrym nastroju i pełni planów na wakacje. Zatrzymaliśmy się na placu zabaw i pograliśmy w piłkę. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Czas płynął szybko i nie zauważyliśmy, że niebo zaczęło się zmieniać.

 

Nagle poczułem zimny podmuch wiatru. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że słońce zniknęło za ciemnymi chmurami. Zrobiło się ponuro i mrocznie. Zdziwiłem się i zaniepokoiłem. Co się dzieje? Przecież jest lato!

 

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, usłyszałem grzmot. Błysnęła błyskawica i spadła pierwsza kropla deszczu. Potem druga, trzecia, dziesiąta... Wkrótce lało jak z cebra. Moi przyjaciele i ja pobiegliśmy do najbliższego schronienia. Była to mała altana na skraju parku.

 

Weszliśmy do środka i zatrzasnęliśmy drzwi za sobą. Byliśmy przemoczeni i przestraszeni. Deszcz uderzał o dach i okna z taką siłą, że aż huczało. Grzmoty i błyskawice nie ustawały. Wyglądało to jak koniec świata.

 

- Co się dzieje? - spytał Marek, jeden z moich przyjaciół.

- Nie wiem - odpowiedziałem. - To chyba jakaś burza.

- Ale przecież jest lato! - zawołała Ania, inna przyjaciółka.

- No właśnie! - dodałem. - To nie ma sensu!

 

Spojrzeliśmy na siebie ze zdumieniem i niepokojem. Nie rozumieliśmy, co się stało. Jak to możliwe, że w lipcu jest taka burza? Gdzie podziało się słońce i ciepło? Czy to jakiś żart?

 

Wtedy usłyszeliśmy coś jeszcze dziwniejszego. Był to dźwięk chrzęstu i skrzypienia. Zerknęliśmy przez okno i zobaczyliśmy coś niewiarygodnego. Na ziemi leżał biały puch. Na drzewach wisiały białe kule. Na dachu altany leżała biała warstwa.

 

To był śnieg!

 

Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Śnieg w lipcu? To niemożliwe! To absurd! To fantasmagoria!

 

Zamarliśmy w osłupieniu i przerażeniu. Nie wiedzieliśmy, co robić ani co myśleć. Czy to był sen? Czy to była magia? Czy to była katastrofa?

 

Nie znaliśmy odpowiedzi. Tylko jedno wiedzieliśmy na pewno. Nasze wakacje właśnie się skończyły.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania