Fantazyjny Kinoteatr, Czerwone Zasłony, Złote Pola I Idylliczne Ogrody

"Fantazyjny Kinoteatr, Czerwone Zasłony, Złote Pola I Idylliczne Ogrody"

 

gatunek: fantastyka/sny/surrealizm

 

Wczesne lata dwutysięczne.

 

Niebo było jasnoniebieskie, a po jego tle powoli przesuwało się kilka mniejszych i większych, biało-piaskowo-szarych chmur. Na mitycznych, legendarnych, fantazyjnych wyspach, trwały właśnie niezwykłe przedstawienia teatralne, niczym prosto z zaczarowanych, hipnotyzujących baśni. Na rozległych, złotych, słonecznych łąkach, polach i pastwiskach rosły niewielkie lasy, porozrzucane po całej okolicy, jakby losowo.

 

Na dalekim, tajemniczym, kosmicznym horyzoncie stało kilka średniej wielkości parterowych domów otoczonych sadami i ogrodami. Tymczasem po magicznych polach, miejscami złoto-pomarańczowych, a miejscami zielono-czerwonych, hasało czterech dwudziestokilkuletnich podróżników czasoprzestrzennych. Wspinali się na drzewa w sadach otaczających budynki, biegali, skakali, tańczyli, gwizdali, rapowali i śpiewali tak: "Tyry-dy-dy-dy-ry, tyry-dy-dy-dy-ry! Turudu-duduru, turudu-duduru!". Każdy z tych mężczyzn, z pozaziemskiego gatunku wyglądającego bardzo podobnie do wesołych ludzi imprezujących w całych latach dziewięćdziesiątych oraz wczesnych i środkowych dwutysięcznych, miał takie samo pierwsze imię, brzmiące Sowizdrzałek, ale drugie imiona posiadali oni różne. A przedstawiały się one następująco: Ogrodowy, Plażowy, Leśny i Polny.

 

Planeta, na której działy się te wydarzenia, należała do rzadko spotykanego rodzaju. Wyglądała jak niebiesko-zielono-żółto-pomarańczowy, sferyczny owoc, przecięty na pół. W środkowej części tej planety-owocu, przy brzegu jednej z rozległych niebieskich plam-mórz oraz oceanów, wygodnie i beztrosko leżało sobie klimatyczne miasto, które wiecznie wypoczywało oraz relaksowało się, a było zbudowane i utrzymane w pięknym, starym stylu. Ono chyba miało wieczne wakacje.

 

Na dalekich przedmieściach stał znany, lubiany oraz legendarny kinoteatr. Zewnętrzne ściany tego obiektu kulturalno-artystycznego były poobklejane plakatami, reklamującymi kabarety, balety, i różne lokale oraz takie wydarzenia imprezowe, które miały drzwi otwarte na oścież dla zwiedzających, pochodzących z zarówno bliższych, jak i dalszych stron. We wnętrzu budynku tkwił wielki, obszerny, srebrny ekran, który był oknem na inny, niezwykły świat. Po drugiej stronie owego kineskopu-okna, rozciągał się majestatyczny, oszałamiający, przepiękny widok na barwne pola kabaczków, kawonów, dyń oraz winorośli.

 

Wysoko nad wspaniałą roślinnością unosiły się zadziwiające i olśniewające chmury, które zwykle nigdzie ani nigdy się nie spieszyły. Powoli ale jednak, leciały prosto na ekran, który podziwiało kilkadziesiąt człekokształtnych istot z różnych planet. Obłoki w pewnym momencie wyskoczyły z kineskopu, a wtedy zaczęły fruwać pod sufitem obiektu, nad głowami podekscytowanych epickim widowiskiem mniej oraz bardziej humanoidalnych istot z alternatywnych rzeczywistości i egzotycznych planet.

 

Wewnętrzne ściany kinoteatru były plamiste, żółto-zielone. Na prawo oraz lewo i w górę od ekranu, widniały długie, klasyczne, ponadczasowe, inspirujące czerwone zasłony z grubego materiału wysokiej jakości. Krzesła, na których siedzieli widzowie, wyglądały jak eleganckie, wygodne fotele z oparciami oraz podłokietnikami, wzięte prosto z jakiegoś luksusowego pałacu albo zamku.

 

Niedaleko tego budynku stał kolejny, wyglądający podobnie obiekt. Prowadziła do niego aleja gwiazd. Wewnątrz odbywała się gala, podczas której śmietanka towarzyska, brylująca na salonach, tańczyła wesołe, zabawne tańce ludowe, a muzykę zapewniała orkiestra grająca na żywo na scenie. Utwory, które można było usłyszeć, wpasowywały się w ramy gatunków takich jak blues, jazz, soul, funk, pop, dance i taki rodzaj, który jest nazywany new age oraz world music.

 

Co do ram, to takowe wisiały na ścianach. Dla każdego wyglądały inaczej. Kto jak je sobie wyobraził, tak dla niego się prezentowały. Mieściły się w nich obrazy, zarówno stare jak i nowe ale często celowo utrzymane w starym stylu. Przedstawiały sceny ze starożytności, renesansu oraz mitologii greckiej i rzymskiej.

 

Kilkanaście kilometrów od miasta, można było udać się nad wielkie piękne morze, lub nad pobliskie, dosyć duże jezioro. Pośród okolicznych łąk, lasostepów i opuszczonych sadów, śpiewały oraz tańczyły łabędzie, ibisy, cietrzewie, flamingi, mewy i pelikany. Z nieba, które aktualnie miało jasne odcienie oraz błękitno-złociste barwy, dodatkowo przyozdobionego niewiarygodnie, zadziwiająco, fantazyjnie kolorowymi obłokami, nadleciał sęp. Wykonał okrążenie nad okolicą, wylądował pośród bujnych zarośli bagiennych, i nagle przewrócił się, a wtedy świat się chyba totalnie przekalibrował oraz wywrócił do góry dnem, bo wszędzie dookoła zaczęło dziać się mnóstwo dziwnych zdarzeń oraz zjawisk iście nie z tego świata.

 

W wysoko umiejscowionej przestrzeni, między sklepieniem nieboskłonu a strefą chmur, przelatywał starodawny autobus o opływowych kształtach. Był bardzo kolorowy: zielono-piaskowo-żółto-pomarańczowy. Pasażerami było czterech Sowizdrzałków: Ogrodowy, Plażowy, Leśny i Polny. Lecieli na imprezę, czekającą na nich w wielkim, subtropikalnym, plażowym, imprezowym, zachodnim mieście nad oceanem. Kierowcą tego bardzo osobliwego pojazdu był niebiesko-zielono-piaskowo-różowy szarańczak wielkości geparda.

 

Autobus wylądował na plaży, gdzie właśnie trwała kilkusetosobowa zabawa taneczna. Czterej podróżnicy czasoprzestrzenni wysiedli, po czym latający samochód pasażerski odleciał i zniknął za horyzontem, wyznaczonym przez hotele oraz drzewa liściaste i palmy. Sowizdrzałkowie byli wiecznie młodymi, ponadwymiarowymi istotami zmiennokształtnymi, pochodzącymi z dalekiego, ekscytującego, fascynującego kosmosu. W zamieszkiwanym przez nich wszechświecie można było napotkać latające auta i statki, kursujące między galaktykami wyspy oderwane od planet i miasta lekkie jak błonkówki albo jak ćmy, bo z łatwością unoszące się na wesołych, roześmianych obłokach, wirujących w kółko oraz przez cały czas zmieniających swe kolory, ku uciesze wszelkiego rodzaju owadów, wiecznie zrelaksowanych i zawieszonych w przestrzeni powietrznej.

 

Czterech Sowizdrzałków zaczęło razem błąkać się, jakby bez celu, po plaży oraz pobliskich ulicach i parkach, gdzie walały się odpady po przekąskach oraz różne ulotki o mniej i bardziej intrygującej, dziwnej, bawiącej oraz zaskakującej treści. Śpiewali, gwizdali, radośnie klaskali w dłonie oraz tańczyli swoje oryginalne tańce, które niegdyś wymyślili, słuchając muzyki letniej, plażowej, imprezowej i dyskotekowej, wydobywającej się z eleganckich, staromodnych radiomagnetofonów, a także z głośników pozawieszanych na różnych budynkach, przy większości ulic w mieście. Zaszli do magicznego, świecącego, ozdobionego kwiatami, półokrągłego łuku drzwiowego, pochodzącego z innego, lepszego wymiaru egzystencji oraz wydającego się być zbudowanym z cegieł. Wskoczyli do środka, co sprawiło że znaleźli się w innym, alternatywnym, lepszym świecie, gdzie bez przerwy spełniały się ich wszystkie pozytywne marzenia.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Kolejne opowiadanie, inspirowane częściowo wyobraźnią, a częściowo mieszanką skrawków wspomnień ze snów, filmów, piosenek, teledysków, seriali i gier wideo.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Piotrek P. !988↔Znowu zatopiłem wyobraźnię po uszy w tekście. Są tu takie różne smaczki↔"kinoteatr" i co z tego wynika. Sęp, który swoim wywróceniem, wywraca otoczenie. I wiele innych. Trza jeno czytać, wolno i dokładnie.
    I fajnie, że kawałkujesz tekst. Lepiej się czyta:)↔Pozdrawiam?:)
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Bardzo się cieszę, mogąc pomagać wyobraźni w odkrywaniu głębin możliwości ?. Lubię umieszczać w moich opowiadaniach różne dziwne motywy i detale, przynajmniej staram się ? ? ?. Co do kawałkowanego tekstu to uważam, że takowy rzeczywiście łatwiej się czyta, ale także i pisze. ? ? ✨

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania