Poprzednie częściFantom

Fantom część 2

-Ej Mat, oni dalej myślą że jest jeden fantom. Seryjny zabójca, psia jego mać hahah. - rzucił Lex czytając gazetę z nogami na blacie.

-Uwierzyłbyś za życia w opatrzność? Większość z nich nie wierzy nawet, że istnieje coś takiego jak bezinteresowność. Chociaż i my nie jesteśmy do końca bezinteresowni...

-Nie pierdol, zawsze działałem bezinteresownie. Dałem żarcie jakieś pani, kiedy była głodna. Pamiętasz?

-Kurwa... Lex... Byliśmy w Tajlandii, to była może nawet nie osiemnastoletnia siksa, którą chciałeś przelecieć...

-Ale przynaj...

-Lex... Miałeś w dupie dobroczynność, jak ona tą antonówkę! Nie poszłaby za Tobą do wyra jakbyś jej portfelem przed twarzą nie machał!

-Ale...

-Żadne kurwa ale!

Dryyyy, dryyyy...

-Kogo znowu diabli niosą. - wymamrotał Lex, idąc odebrać telefon.

Przeprawa przez porozrzucane kartony po pizzy i świerszczyki zakończyła się fiaskiem. Przez cały pokój przeszło tąpnięcie, spowodowane kolizją twarzy Lex'a z podłogą.

-Pieprzony amator...- Mat mówiąc to, siedział już po turecku na stoliku obok telefonu. Podniósł słuchawkę i położył ją obok siebie. -Panta rhei.- po tym haśle rozmowa została przerwana, ktoś nacisnął na klamkę i do wnętrza wśliznęła się postać w białym garniturze.

-Doberek panie szatan. - Lex, nigdy nie należał do bystrych.

Postać w białym garniturze uderzyła się dłonią w czoło. Plask przeciął przestrzeń, przekształcając atmosferę w skrajne zażenowanie Mata i gościa.

-Dalton czy upośledzony?-spytał sam siebie biały intruz. - Nie dziwię się, że nie pamiętam dnia w którym Cię tworzyłem...

-Większość artystów tworzy pod wpływem, ale to dzieło to już szczyt awangardy. - dodał od siebie ironicznie Mat, uśmiechając się nieznacznie do przybysza.

-Prędzej pojmę Pollocka, niż to coś. Lexerman, ty na prawdę nie odróżniasz białego od czarnego?

-Wyłapałem kiedyś jak ktoś powiedział, że nie damy sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne - czarne i spodobało mi się to hasło.

-Dwie porażki się spotkały i mi bidy napochały... - wyszeptał zażenowany odwiedzający.

-Dość tej komedii, co cię sprowadza w nasze skromne progi, panie Boże? - spytał Mat

-Interesy mój synu, interesy...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania