Fart – czy niefart

Przypadkowo otrzymałem zaproszenie na uroczystość, prawdę mówiąc, to na nią się wprosiłem, lecz patrzyłem na wszystko, co tam się działo chłodnym okiem. Tylko daleka więź pokrewieństwa łączyła mnie z dziadkiem kuzynów, gospodarzem dzisiejszego wydarzenia. Niczego nie dziedziczyłem, toteż nie musiałem się martwić utratą majątku w postaci przyszłego spadku. Emocje, jakie związane były z tym ślubem dotyczyły jedynie panny młodej. Piękna zgrabna dziewczyna decydowała się na ten związek dla kasy. Podziwiałem ją za jej szczerość oto, co usłyszeliśmy wszyscy, siedząc przy stole podczas zaręczyn.

- Gizela, co skłoniło ciebie do wyrażenia zgody na ten związek, miedzy wami jest taka duża różnica wieku? – Prosto z mostu spytała się moja kuzynka przyszłej panny młodej.

- Dziewczyny w twoim wieku bardziej interesują się młodymi chłopakami niż emerytowanymi dziadkami – stwierdziła po chwili.

Nie była zainteresowana odpowiedzią tylko tym związkiem, który z chwilą zawarcia, niweczył jej nadzieje, że zostanie majętną osobą.

Zapytana spojrzała, na pytającą poprzez stół zastawiony różnymi wyszukanymi potrawami. Spokojnie wyraźnie, głośno i szczerze udzieliła odpowiedzi.

- Zdecydowałam się na ten związek dla pieniędzy, Feliks obiecał mi zaspokajanie wszystkich moich marzeń i pragnień. Zaczął je spełniać pomimo braku formalnego związku. Ten śliczny nowy samochód, którym tutaj przyjechaliśmy, należy do mnie. Jestem uczciwą dziewczyną i uprzedziłam go, że nie może oczekiwać ode mnie lojalności, wierności i jakichkolwiek wyższych uczuć.

Po takim wystąpieniu nikt więcej z obecnych nie poruszył tego tematu. Jednak negatywne nastawienie do tego związku stale narastało, wszystkiemu winne były pieniądze. Najbliższa rodzina dawno miedzy siebie podzieliła majątek dziadka. Obserwując ich poczynania, zastanawiałem się czy człowiek w pewnym wieku już nie ma prawa do dysponowania swoimi funduszami. Znając życie dziadka wiedziałem, że wszystkiego dorobił się osobiście. Ciężko i uczciwie pracował na to, co posiada. Zawsze swoim robotnikom płacił uzgodnione wcześniej kwoty. Pamiętał o premiach za dobrze wykonaną pracę i pomagał zawsze innym w potrzebie bezinteresownie.

Zastanawiałem się czy wszędzie tak jest, iż potomkowie tolerują nas tylko dla pieniędzy. Takie myśli krążyły mi po głowie w czasie tego przyjęcia. Długo tam nie siedziałem. Jak dla mnie ducha rodzinnego tam nie było, to też szybko pożegnałem się z wszystkimi.

Zostałem po trzech miesiącach, jako daleki krewny zaproszony na ślub Gizeli i Feliksa. Uroczystość była zorganizowana na ponad dwieście osób, przybyło tylko kilka, wśród nich byłem i ja. Świadkowie nie stawili się, były to dorosłe dzieci pana młodego. Mnie z najlepszą koleżanką pani młodej, poproszono o ich zastąpienie. Uroczystość była przecudna, bawiliśmy się w pustej sali do wieczora, tylko jedzenia zostało masę. Przez ten czas dziadek uzgodnił z właścicielami lokalu, sposób na zagospodarowanie gotowych dań. Państwo młodzi pod wieczór przebrali się w wygodne ubrania i razem z gośćmi, personelem usunęli z sali dekoracje ślubne. Następnie wyszliśmy na ulicę, zapraszaliśmy przypadkowe osoby na darmowy poczęstunek w dniu otwartym lokalu. Tłumu zwaliły się niezliczone, szybko brakło miejsc siedzących i goście nie zważając na niewygodę, rozsiedli się na wejściowych schodach. Po raz pierwszy w życiu robiłem za kelnera, nie minęły dwie godziny jak wszystko zostało skonsumowane. Cześć zaproszonych z ulicy gości, zabrała wychodząc ze sobą zastawę i sztućce, za brakujące rzeczy zapłacił dziadek. Był taki szczęśliwy, aż mi żal tego było, że nigdy nie doświadczyłem takiego uczucia.

Kupował żonie wszystko, o co go poprosiła i na co miała ochotę. Wydatki związane z tym miał spore i nawet martwiłem się, co będzie jak pieniądze się skończą. Niedługo przekonałem się, że moje obawy były bezpodstawne. Małżonka dziadka po chwilowym zachwycie dobrobytem, zakupami bez przemyśleń, doceniła to, co jej zdaniem w życiu jest najważniejsze, sama odkryła wyższe wartości.

Muszę się przyznać, wstydziłem się za siebie i moje myśli, jakimi oceniłem ją w dniu naszego poznania. Cholera teraz dopiero zazdroszczę dziadkowi, nie majątku, tylko takiej wspaniałej i dobrej żony.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Rasia 01.02.2016
    "Emocje, jakie związane były z tym ślubem dotyczyły" - przecinek po "ślubem", bo wtrącenie
    "Podziwiałem ją za jej szczerość oto, co usłyszeliśmy wszyscy, siedząc przy stole podczas zaręczyn." - to zdanie troszkę traci sens. Chyba od "oto" powinno zaczynać się nowe zdanie ;)
    "miedzy wami jest taka duża różnica wieku?" - między*
    "który z chwilą zawarcia, niweczył jej nadzieje" - bez przecinka
    "Zapytana spojrzała, na pytającą poprzez stół" - i tu
    "Znając życie dziadka wiedziałem" - przecinek po "dziadka"
    "Zastanawiałem się czy wszędzie tak jest" - w tym wypadku przecinek przed "czy"
    "to też szybko pożegnałem się z wszystkimi." - toteż*
    "Zostałem po trzech miesiącach, jako daleki krewny zaproszony na ślub Gizeli i Feliksa. " - przecinek po "krewny", bo wtrącenie
    "Mnie z najlepszą koleżanką pani młodej, poproszono o ich zastąpienie." - bez przecinka
    "Przez ten czas dziadek uzgodnił z właścicielami lokalu, sposób na zagospodarowanie gotowych dań." - tu też
    "nie minęły dwie godziny jak wszystko zostało" - przecinek po "godziny"
    "Cześć zaproszonych z ulicy gości, zabrała wychodząc ze sobą zastawę i sztućce" - bez przecinka i część*
    "co będzie jak pieniądze się skończą" - przecinek po "będzie"
    "Cholera teraz dopiero zazdroszczę dziadkowi, nie majątku, tylko takiej wspaniałej i dobrej żony." - przecinek po "cholera"
    Trochę niestety tych przecinków się pozjadało albo występowało w nadmiarze. Pomimo to tekst czytało się fajnie, ciekawy pomysł i ogółem wypadło całkiem dobrze. Może tylko trochę oczekiwałam bardziej spektakularnej końcówki, ale zostawiam mocną czwóreczkę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania