fiasko miłości
Ci na kluczyk nigdy nie lubili się z tymi na korbkę. Trzymali się razem i ufali tylko tym na kluczyk. Do tych na korbkę czuli w najlepszym razie zapiekłą niechęć. Ci na korbkę - tak samo. Żyli w swoim gronie, ufali tylko tym na korbkę i do tych na kluczyk pałali zajadłą antypatią.
Zdarzyło się jednak, że jeden młodzieniec z tych na kluczyk zakochał się pięknej pannie z tych co na korbkę.
- Jak może podobać ci się panna na korbkę? - dziwili się ci na kluczyk, młynka kluczykiem nerwowo kręcili, nakręcali się wzajemnie do jeszcze większej zapiekłości wobec tych na korbkę. - Jak pomyśleć na trzeźwo, co ty robisz, to kluczyk mały - mówili i łapali się za kluczyki i kiwali głowami z dezaprobatą.
- Jak możesz szlajać się z tym na kluczyk? - załamywali korbki ci na korbkę. - Jak ci nie wstyd? Korbka mała, jak się zastanowić na spokojnie, co ty wyprawiasz!
Niektórzy na korbkę, aż dostawali korby, tak się nakręcali w niechęci do tych na kluczyk.
Ale młodzi pałali do siebie wielką miłością i jemu nie przeszkadzała korbka u niej, a jej kluczyk u niego.
Wzięli ślub, a potem wyprawili wesele.
Przy jednym końcu stolika siedzieli ci na kluczyk, a przy drugim końcu ci na korbkę.
Potem ci na kluczyk pobili się z tymi na korbkę. Niszczyli i urywali sobie nawzajem korbki i kluczyki. Rano na pobojowisku walały się sterty zdeformowanych kluczyków i pogniecionych korbek.
A młodzi niczym się nie przejmowali, tylko żyli sobie długo i szczęśliwie.
Do czasu.
Wielki dzban miłości miał jednak gdzieś małą dziurkę w dnie i powoli, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, słodki koktajl fascynacji, zauroczenia i tkliwości, przeciskał się przez mikroskopijny otworek. Ubywało miłosnego nektaru z naczynia, aż wreszcie któregoś dnia pokazało się dno.
Po latach mężowi zaczęła jednak przeszkadzać korbka u wybranki życia, a wybranka życia z coraz większym trudem tolerowała kluczyk u męża.
Wreszcie rozstali się i każde wróciło do swoich. Ten na kluczyk wrócił do tych na kluczyk i opowiadał o swojej niedoli:
- Kluczyk mały, kiedy pomyślę co ja musiałem wytrzymać z tą jędzą na korbkę - mawiał syn marnotrawny.
- Korbka mała, kiedy sobie zdaję sprawę, co ja przeszłam z tym tępakiem na kluczyk - żaliła się w gronie tych co na korbkę była mężatka.
- Kij mu w klucz! - pocieszali nawróconą niewiastę ci na korbkę.
- Walić w korbę starą torbę! - pocieszali nawróconego męża ci co na kluczyk. - My na kluczyk musimy trzymać się razem - mówili zgodnie.
- My na korbkę musimy trzymać się razem - mówili ci na korbkę.
I wszystko zostało po staremu. Nawet wielkiej miłości czasem ciężko przezwyciężyć mocno zakorzenione w ludzkich sercach podziały.
Kluczyk (korbka) z wami.
Komentarze (67)
Czasem pomimo uczucia trza też znać miejsce w szeregu, nie robić skoku awansem do kasty.
Dobry tekst. 5
Jeśli ma głowę i nie trzeba mu wykładu na koniec robić.
To najlepszy sposób na pisanie.
Duży.
Szkoda na ciebie czasu.
Nic nie pojmujesz z tego, co ci szpilka tłumaczy.
Kompletnie.
Aż żal patrzeć na to jak się tłumaczysz i uzasadniasz głębię tego słabego dziełka.
Najwyraźniej masz z kłopot z ogarnianiem tekstów bez podanej na tacy pointy.
Pewnie jeszcze wow potrzebne jak to uradziliście z kol. Kemlikiem.
Tragedia.
jak wspólny kredyt frankowy.
Poczytaj sobie komentarze pod Łuną.
Twoje i naszego geniusza od limeryków.
Przepraszam autora opowiadania za spam. Już stąd uciekam.
Pozdrawiam
Czyli uprawiasz sofistykę, bo jak jest przewidujące to nie ma wow.
Ty zrobiłeś właśnie na siłę wow, i zatłukłeś wszystko, co w tym opku było najważniejsze.
Przekaz i zmuszenie czytelnika do wyciągania wniosków samodzielnie.
Dobry tekst nakazuje czytelnikowi myśleć, a nie dostawać wnioski na tacy.
Od lat wiadomo także, że ludzie się kochają, to też nie warto pisać?
Pozdrawiam
5
A tekst bardzo fajnie napisany :).
Masz rację, Skandal.
Potrzeba podkreślenia przynależności niestety nie kończy się na: "jestem stąd!", trzeba jeszcze dodać "a nie stąd...". Tacy już jesteśmy, stadnie chorzy...
I gdyby tak zestawić ze sobą ten ścigacz na kluczyk i studnię z korbą w drewnianym wale - co by z tego wynikło?
Z takiego związku?
Ja sobie to wyobrażam!
Ścigacz opowiadałby studni swoje przygody z podróży dookoła świata, a studnia - swoje przemyślenia z mozolnego wydobywania wody w wiadrze, wody w której zmienia się odbity widok, w zależności od pory dnia. Na tym samym kawałku nieba mogą być odbite inne gwiazdy (Ziemia się obraca), inne chmury, wciąż zmieniająca się gałązka krzaku bzu.
I tak stałby ten motocykl, obok studni, i oboje - zasłuchani w to, czego drugie nie może zobaczyć.
A może to wina alchajmera, niewykluczone...
Jest piękne to dzieło.
Myśmy się nawtykali?
Aaa, to stąd mam grzybicę stóp.
To na stopach to widocznie od innego juzera.
Bardzo fajny pomysł, bardzo przyjemnie się czyta :-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania