FILARETA

Byłem członkiem tajnego stowarzyszenia młodzieży polskiej, które działało w Wilnie w latach 1820–1823. Nasze hasło brzmiało: Ojczyzna, Nauka, Cnota. Kochaliśmy naszą ojczyznę, która była pod zaborami, uczyliśmy się z pasją i dążyliśmy do doskonałości moralnej. Spotykaliśmy się w tajemnicy, czytaliśmy zakazane książki, pisaliśmy wiersze i dyskutowaliśmy o sprawach narodowych. Marzyliśmy o wolności i niepodległości Polski.

 

Niestety, nasze marzenia zostały brutalnie przerwane przez władze rosyjskie, które odkryły naszą działalność i aresztowały nas. Byliśmy poddani torturom, przesłuchaniom i procesom. Niektórzy z nas zostali skazani na śmierć, inni na zesłanie na Syberię lub do twierdz. Niektórzy z nas zginęli w więzieniu, inni zdradzili naszych przyjaciół. Niektórzy z nas zachowali wierność ideałom, inni złamali się pod naciskiem.

 

Ja byłem jednym z tych, którzy przeżyli. Zostałem zesłany do twierdzy w Szlisselburgu, gdzie spędziłem kilka lat w ciężkich warunkach. Tam straciłem zdrowie, nadzieję i wiarę. Tam zapomniałem, jak się śmieje, jak się kocha, jak się żyje. Tam zostałem tylko cieniem człowieka, którym byłem.

 

Teraz, po latach, piszę te wspomnienia, aby nie zaginęła pamięć o nas, o filaretach, o naszej walce i naszym cierpieniu. Piszę te wspomnienia, aby pokazać, że kiedyś byliśmy młodzi, odważni i szczęśliwi. Piszę te wspomnienia, aby oddać hołd tym, którzy polegli za ojczyznę, naukę i cnotę. Piszę te wspomnienia, aby prosić o przebaczenie za to, że żyję, gdy oni nie żyją.

 

Po wielu latach zesłania, zostałem uwolniony i mogłem wrócić do Wilna. Tam jednak nie znalazłem nic, co by mnie cieszyło. Miasto było zmienione, ludzie byli obcy, a ja czułem się jak intruz. Nie miałem rodziny, przyjaciół ani domu. Nie miałem też pracy, bo nikt nie chciał zatrudnić byłego filareta. Byłem skazany na biedę i samotność.

 

Jedynym pocieszeniem były dla mnie książki, które czytałem w bibliotece uniwersyteckiej. Tam odnalazłem dawne dzieła filomatów i filaretów, które były zakazane i ukrywane przez lata. Tam przeczytałem ponownie wiersze Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i innych, którzy uciekli z Rosji i tworzyli na obczyźnie. Tam dowiedziałem się, że niektórzy z moich dawnych towarzyszy wzięli udział w powstaniu listopadowym i ponieśli śmierć lub zesłanie. Tam poczułem dumę i smutek, że nie byłem z nimi.

 

Tam też spotkałem ją. Była młoda, piękna i inteligentna. Była studentką filologii polskiej i interesowała się historią filomatów i filaretów. Była córką jednego z moich dawnych przyjaciół, który zginął w powstaniu. Była moim aniołem i zbawieniem.

 

Zakochałem się w niej bez pamięci i ona odwzajemniła moje uczucie. Pokochała mnie mimo mojej przeszłości, mojego wieku i mojego stanu. Dała mi nadzieję i radość. Dała mi też syna, którego nazwaliśmy Adamem, na cześć Mickiewicza.

 

Z nią i z nim zacząłem nowe życie. Znalazłem pracę jako nauczyciel w szkole, gdzie uczyłem polskiego i historii. Zaangażowałem się w działalność patriotyczną i kulturalną. Pisałem artykuły, recenzje i wspomnienia. Pisałem też wiersze, które dedykowałem mojej żonie i synowi. Pisałem też o filaretach, o naszej walce i naszym cierpieniu. Pisałem, aby nie zapomnieć i nie dać zapomnieć.

 

Tak żyłem i tak umarłem. Umarłem szczęśliwy i spokojny. Umarłem z wiarą, że Polska będzie wolna i niepodległa. Umarłem z nadzieją, że mój syn będzie kontynuował moją pracę i moje ideały. Umarłem z miłością do mojej żony, mojego syna i mojej ojczyzny.

 

Takie są moje wspomnienia. Takie jest moje życie. Takie jest moje świadectwo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania