Fistaszki o smaku prażynek

Pan A. był od rana w dobrym humorze. Żona go zdradzała, dzieci nienawidziły, rodzice wydziedziczyli, a sąsiedzi pluli na jego widok, gdy tylko wychodził z domu. Udał się do sklepu i zaczął przeglądać asortyment. Nic mu nie pasowało, nic nie pociągało. Jedynie paczka fistaszków w jego oczach jawiła się niczym młoda kobieta, która za chwilę zrzuci dla niego ubranie, byleby tylko wziął ją w objęcia. Niestety był za niski i nie mógł dosięgnąć do górnych regałów. Musiał poprosić kogoś o pomoc.

- Przepraszam, jak pan ma na imię? – zagadnął stojącego obok mężczyznę, który przeglądał gazetkę dla dorosłych, udając, że wcale tego nie robi.

- Kto? Ja? Na imię mam Pan B., jeśli już tak bardzo to pana interesuje.

Niedbale odrzucił gazetkę na regał i nerwowo przeczesał dłonią włosy.

- W zasadzie nie wiem, czemu o to zapytałem. Wydał mi się pan po prostu do kogoś podobny.

- Każdy mi to mówi.

- Czy mógłby mi pan podać tamtą paczkę fistaszków?

Pan B. sięgnął po opakowanie, po czym zaczął mu się przyglądać z zainteresowaniem.

- Ależ… to nie fistaszki! – wykrzyknął.

- Jak to nie? Tak napisano na opakowaniu.

- To prażynki. Jestem tego pewien.

- Mam zaufać panu, czy producentowi? Chyba on lepiej wie, co wkłada do środka.

- Niestety tym razem musiała zajść jakaś straszna pomyłka. To na pewno są prażynki. Jadł pan kiedyś fistaszki?

- Nigdy. Pierwszy raz chciałem spróbować.

- No właśnie, a ja ciągle je jem, naprzemiennie z prażynkami. W zasadzie nie żywię się niczym innym. Ciekawe jak by to było skosztować prażynek, myśląc, że to fistaszki. Szkoda, że panu o tym powiedziałem. To mogłoby być zabawne doświadczenie.

- Najlepiej będzie jak zapytam sprzedawcy. On na pewno będzie wiedział.

- Jak pan woli. Co za czasy… Zero zaufania dla obcych ludzi, od których zalatuje naftaliną.

- To nie prażynki, ani fistaszki – stwierdził sprzedawca, który pojawił się jak na zawołanie tuż obok nich. - Widzę to na pierwszy rzut oka.

- A co?

- Nachosy. Opycham się nimi codziennie. Producent najwyraźniej pomylił opakowania. Albo zawartość. W sumie na jedno wychodzi.

- Nie ma mowy. To prażynki – oburzył się Pan B.

- Fistaszki! – wykrzyknął Pan A.

Sprzedawca jednak nie słuchał ich lamentów, gdyż wyciągnął telefon i wczytał się w coś z zaciekawieniem.

- Hmm… Interesujące. Wygląda na to, że wszyscy jesteśmy w błędzie. Pojawiła się informacja o partii źle zapakowanych produktów.

- Czyli jednak to nie fistaszki? – zmartwił się pan A.

- Całe życie jadłem prażynki i to nie były prażynki? – westchnął pan B. – To znaczy, że nawet nie wiem jak one naprawdę smakują. Co to w takim razie jest?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Lekka, przyjemna, zabawna komedyjka. ?

    5, pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Może rzeczywiście w środku były Grażynki, a nie prażynki?
    "... paczka fistaszków w jego oczach jawiła się niczym młoda kobieta, która za chwilę zrzuci dla niego ubranie..."
    Po prostu prześwietlił opakowanie wzrokiem, i zapomniał.
  • fanthomas dwa lata temu
    Ciekawa interpretacja ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania