Poprzednie częściFoto-Zabawa Zaproszenie nr 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Foto-Zabawa 4 – Kryptonim Guzik/99

Minęła godzina siódma. Zapraszamy na serwis informacyjny. Wczoraj, późnym wieczorem na Osiedlu Trzech Róż znaleziono ciało młodej kobiety. To już druga ofiara w naszym mieście. Policja nie podała szczegółów dotyczących samej zbrodni, ale prosi o każdą informację w tej sprawie. Może ktoś z Państwa coś widział lub słyszał? Kontakt pod numerem…

Po zakończeniu serwisu informacyjnego z głośników wybrzmiała muzyka.

 

Siedział przy kuchennym stole i dopijał kawę. Uchylił okno i zapalił papierosa. – Przed pracą pojadę na cmentarz i zawiozę kwiaty na grób. Na szczęście pracuję na późniejszą godzinę, więc nie muszę się spieszyć i jeszcze będę miał czas, żeby kupić owoce i podjechać do Zakątka. Ona lubi mandarynki, ale nie lubi nikotyny. – Zamyślił się. – Głęboko zaciągnął papierosem i zgasił do połowy wypalonego.

Otworzył okno, żeby wywietrzyć pomieszczenie i poszedł się ubrać. Po kwadransie był gotowy. Wyłączył radio. Zamknął okno i drzwi wejściowe za sobą. Zszedł po schodach na parter, skierował się do samochodu. Usiadł za kierownicą, mimowolnie spojrzał na siedzenie obok i spanikował. – Dlaczego jestem taki głupi? Przecież ktoś mógł to zobaczyć i zacząć coś podejrzewać. – Wyjął ze schowka ścierkę, popryskał płynem i nerwowymi ruchami wytarł ślady. – To tylko krwotok z nosa. Nic wielkiego...

 

***

 

– Słuchajcie, halo, cisza tam!, to już czwarta dziewczyna w ciągu ostatniego roku. Jest raport z sekcji. Tak samo, jak poprzednie miała zaszyte usta i guzik w kieszeni kurtki. Oprawca po raz pierwszy zostawił igłę. Niestety bez śladów papilarnych. Tak jak inne, została brutalnie zgwałcona. Nie mamy nic więcej. Ten psychol jest kurewsko perfekcyjny! – Komendant Szerent, aż kipiał ze złości.

 

– Borówka, poprowadzisz tę sprawę z kimś ze Stołecznej. Dzisiaj ma do nas przyjechać. Bądź uprzejmy mnie nie wkurwiać i nie wkurwiaj tego gościa! – Nie obchodzi mnie, jak bardzo nie będziecie się kochać, sprawa ma być wyjaśniona! Rozumiemy się? Macie współpracować! – Szerent zwrócił się do podwładnego.

 

– Rozkaz Szefie! Będę słodki i soczysty. – Borówka zaśmiał się ukazując zdrowe zęby, ale widząc irytację Komendanta, szybko się zamknął i spoważniał.

 

Aspirant Artur Borówka rocznik sześdziesiąty piąty, szybko piął się po szczeblach kariery. I nie dlatego, że jego chrzesny robił w tej samej branży, ale dlatego, że był dobrym gliną. Przynajmniej za takiego siebie uważał. Miał dopiero trzydzieści cztery lata, był wysokim, wysportowanym, bezdzietnym kawalerem, z przyszłością i poczuciem, że cały świat należy do niego. A przynajmniej będzie, jak złapiemy guzikowego zjeba – Pomyślał.

 

Wrócił do swojego biurka. Otworzył teczkę, by kolejny raz przejrzeć wszystko, co dotyczyło czterech zamordowanych kobiet. Pierwszą ofiarę znaleziono rok temu w Trójmieście, drugą w Łodzi, ale dwie ostatnie już u nich, dlatego Stołeczna przydzieliła im tę sprawę. Niestety przez rok nie wpadli na żaden trop, więc przysłali gościa ze stolicy. – Kurwa. – burknął Borówka. Spojrzał na zegarek, wskazówki pokazywały trzynastą dwadzieścia dziewięć. – To jest dobry moment na kawę numer dwa – poszedł do socjalnego, włączył czajnik elektryczny i zaparzył bezcukrowego szatana. Był ciekaw oficera ze stolicy, może nie jego samego, ale centralnego systemu operacyjnego. Borówka chciał pokazać ich komendę z jak najlepszej strony, ale powątpiewał w sukces.

 

ON

Zmiótł liście z lastriko. Zapalił nowe znicze i położył na środku świeży wieniec. Przeżegnał się, wyszeptał formułkę i wrócił do samochodu. Włączył radio i razem z wokalistką zanucił przebój tego roku.

Ucieknę stąd

Jak mogę najdalej

Ucieknę od pułapki orchidei ust

 

Podjechał pod wawrzywniak, zrobił szybkie zakupy i zawiózł do Zakątka. Podał pielęgniarce siatkę, ale nie wchodził dalej. Nie chciał Jej widzieć. Nie w rocznicę. Nie po tym wszystkim.

 

Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył do pracy.

 

***

 

– Borówka, gdzie się pałętasz?! Stary cię szuka od przeszło godziny! Już miał wysłać pościg za tobą! Pędęm leć do Starego! – Gdyby Aspirant sztabowy Kruk miał skrzydła, to już by leciał z Borówką w dziobie.

 

– Wyluzuj Kruk! Przerwę miałem, zanim wyszedłem, zgłosiłem. O co ten szum? O jakiegoś buca ze Stołecznej? – Borówce udzieliły się emocje Kruka.

 

– Cześć, nazywam się Emil Nowik i jestem tym bucem ze Stołecznej. – Borówka powoli odwrócił się w stronę przybysza, przy którym stał Stary i wstrzymał oddech.

 

– Dobra, łby sobie pourywacie, po rozwiązanej sprawie. Czy to jasne? – wysapał Szerent. – Czy to jasne, psia mać?! – warknął i oddalił się do swojego gabinetu.

 

– Cześć. Jestem Artur Borówka. Chodź, zapoznasz się ze wszystkimi papierami, a potem odwiozę cię do hotelu.

 

– Nie musisz mnie odwozić. Jestem już dużym i samodzielnym bucem. – Warknął Nowik.

 

Aspirant wskazał przybyszowi biurko i przekazał wszystkie dokumenty dotyczące ofiar. Trochę rozmawiali, wymieniali się myślami. Po czym Nowik przesiadł się do innego, wolnego biurka z papierami, wyjął termos i kanapki z torby, Borówka przewrócił oczami, ale nie odezwał się słowem. Po kilkugodzinnej analizie każdego skrawka papieru, czy zdjęcia, gość schował do wewnętrznej kieszeni notes, w którym skrupulatnie w punktach zanotował najważniejsze informacje. Zebrał swoje rzeczy i pożegnał z Borówką krótkim – Do jutra.

 

ON

Wrócił wieczorem do pustego mieszkania, w którym mieszkał od urodzenia, a ściany znały każdy jego krzyk i płacz. Otworzył lodówkę, wyjął piwo i usiadł przy kuchennym stole. Lubił tu przesiadywać. Kamienica mieściła się przy skrzyżowaniu, przy którym stały inne budynki. Miał doskonały widok na wszystko, co działo się wokół, choć ostatnio wspomagał się wojskową lornetą.

 

Siedział w mroku, sączył piwo i palił papierosa przy uchylonym oknie. Palił tylko w kuchni, bo tylko tutaj czuł się swobodnie. Pozostałe pomieszczenia nosiły echa bolesnych wspomnień, od których nie mógł się uwolnić. Wgryzły się w niego i szarpały, jak wściekły kundel.

 

Kiedyś wyprowadził się stąd. Myślał, że na zawsze, że ucieknie i będzie wolny. Ale po roku wrócił z podkulonym ogonem, a Ona śmiała się z niego, szydziła, że jest taki sam, jak Ojciec.

Nie pamięta, ile razy życzył jej śmierci. Po cichu. Nigdy na głos, bo bał się Jej, tak samo, jak ŚP.

 

Wypalił papierosa. Wypił piwo. Zamknął okno, poszedł się umyć. Wszedł do najmniejszego pokoju, który należał do niego od dzieciństwa, zapalił małą lampkę, wyjął z dolnej szafki jeden ze „Świerszczyków” i położył się do łóżka. Uważnie przyglądał się każdej rozebranej dziewczynie, wyobrażał sobie, jak ją dotyka, całuje, pieści i… nic. Ani drgnął. Nie poczuł skurczu, mrowienia, ekstazy. Odłożył gazetkę na miejsce do szafki, ponownie położył się i zamknął oczy. Wtedy wyobraźnia ruszyła z kopyta. Słyszał skamlące głosy, krzyki, błagania, czuł ich dłonie na pobudzonym kroczu. Zaczął go masować. W małym pokoju, w łóżku małego chłopca, w głuchej ciemności, pod kołdrą, dorosły mężczyzna doszedł i wydał z siebie cichutki jęk, w obawie, że ktoś go usłyszy. Skulił się i w takiej pozycji zasnął. Przebudził się dwukrotnie za każdym razem słysząc Jej śmiech. Bał się, że stoi pod drzwiami i drwi z niego, jak wtedy, gdy był niepozornym, niewysokim, bardzo szczupłym nastolatkiem.

 

***

 

– Dzień dobry mamo, tato. – Artur pocałował w czoło matkę i uścisnął ojcu dłoń.

– Arturku, dlaczego tak rzadko nas odwiedzasz? – matka pogłaskała syna po głowie.

– Wie mama, ile roboty teraz mamy z tymi zabitymi. No i ten buc ze Stołecznej siedzi mi na karku już od dwóch tygodni.

 

Matka poszła do kuchni, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyła.

– Dzień dobry, Halinko. Można?

– Oczywiście Heniu, zapraszam.

– Zobaczcie, kto nas odwiedził. – Zwróciła się do męża i syna.

– O, wujo!

 

Mężczyźni podali sobie ręce i usiedli w salonie.

 

– Słyszałem, że macie szpicla ze Stołecznej, to prawda? – zagadnął brat matki.

 

– Nie wiem, czy to szpicel. Przyjechał pomóc przy sprawie z zabitymi dziewczynami. – Artur westchnął i wziął od matki tacę z ciastem i dzbankiem kawy. – Już rok bujamy się z tym chujstwem.

 

– Arturku, prosiłam, żebyś nie używał rynsztokowego słownictwa. – matka zwróciła się do syna. –

Napełniła filażanki kawą i rozdzieliła ciasto. – Zostawię was samych, moi drodzy. Nie przywykłam do szorstkich, męskich rozmów. Pójdę poczytać.

 

– No to mów. – wuj Henryk ponownie zwrócił się do siostrzeńca, kiedy kobieta wyszła z salonu.

 

– Co mam mówić? Wuj wie, jak jest. Mamy cztery zabite dziewczyny, które nie mają wspólnych cech i nic, co mogłyby nas naprowadzić. Jesteśmy w murzyńskiej dupie.

 

– Ale chyba macie pewność, że zabił je ten sam sprawca? Jeśli tak to musi mieć tożsame modus operanti. Coś, co zawsze robi, albo zostawia. No, pomyśl.

 

– Jest coś takiego. Guziki.

 

– Guziki? – powtórzył pytająco ojciec.

 

– Tak, tato. Guziki. Pierdolone guziki. Przy każdej z ofiar był jeden niewielki guzik w kieszeni. Według opinii fachowców, to rzadkie okazy z masy perłowej. Kolekcjonerskie i kurewsko drogie.

 

– To bogacz wam się trafił! – Rzucił ojciec.

 

– Nie wiemy czy bogacz, wiemy, że psychol. Może je ukradł i teraz bawi się z nami w ciuciubabkę. Pierdolony zwyrol! – Młody Borówka, aż zatrząsł się ze złości.

 

Mężczyźni porozmawiali jeszcze około godziny, po czym wuj się pożegnał i wyszedł. Kilka minut później syn państwa Borówka również się pożegnał i pojechał na komendę.

 

(Kilka dni później.)

 

– Borówka, rozłącz się, telefon do ciebie na drugiej linii! – Sztabowy Kruk wyglądał na przejętego swoimi obowiązkami.

 

– Halo, Borówka przy telefonie.

 

– Artur, to ja. Trzy dni myślałem o tych guzikach. Trzy dni spać nie mogłem. Ten wylew trochę narozrabiał w mojej głowie, ale przypomniało mi się. Artur, słuchaj, musisz, pojechać do archiwum i przejrzeć sprawy z siedemdziesiątego czwartego. Słyszysz chłopcze? To już miało miejsce, teraz się powtarza. Artur szukaj w archiwum. – w słuchawce rozległ się chrypiący kaszel starszego mężczyzny.

 

– Dobrze wuju, jeśli jesteś pewny, to pojedziemy do archiwum. – Borówka niepewnie wypowiedział słowa i rozłączył się.

 

– Chodź. – zwrócił się do Nowika.

– Gdzie?

– Zobaczysz.

 

Po czterdziestu minutach siedzieli nad teczkami opatrzonymi nazwą Guzik/74.

 

– Zobacz identyczny modus operanti! – Podekscytowany Emil Nowik zwrócił się do Artura Borówki – Kurwa, to te same pierdolone guziki! Czy to możliwe, żeby sprawcą był ten sam człowiek?

 

– Tutaj nic nie ma o sprawcy. Nie złapali go. W ciągu pięciu lat zaszlachtował jedenaście kobiet. Wszystkie miały guziki z tego samego rodzaju. Ale gnój się wywinął. Minęło ćwierć wieku, myślisz, że tyle by czekał, żeby ponownie zabijać? – Borówka głośno myślał i nie krył irytacji. – Zabieramy to i jedziemy pokazać Staremu, co udało nam się odszukać.

 

ON

Obudził się później, niż planował. Zrelaksowany, wypoczęty i głodny, jak wilk. Zjadł obfite śniadanie i pomyślał chwilę, jak mógłby spędzić tydzień zaległego urlopu. – Październik jest zimny i mokry. Nie nastraja do podróży, ani w góry, ani nad morze. Poza tym nad morzem byłem rok temu. Gdyby nie lało mógłbym pojechać w góry, ale przy takiej pogodzie, to można, co najwyżej w domu siedzieć. – Rozmyślał, pakując rzeczy do małej torby podróżnej. – Do Czech jest blisko, napiję się dobrego piwa i zobaczę Wojaka Szwejka.

 

Poszedł do sypialni rodziców, w której niczego nie zmienił. Z trudem przeciągnął dywan ze stojącym na nim łóżkiem o jakieś pół metra. Ukucnął, odchylił tapetę, podważył cegłę i wyjął srebrną szkatułkę na kluczyk. Otworzył jednym ruchem, siegnął po dwa z dziesięciu, perłowych guzików. Wyjęte schował w zakładce spodni. Zamknął szkatułkę, przekręcił kluczyk, który z innymi kluczami włożył do kieszeni. Cegłę wsunął na miejsce. Poprawił tapetę. Dywan z łóżkiem przeciągnął z powrotem pod ścianę.

 

Uśmiechnął się na myśl, że może kontynuować ojcowskie magnum opus w spokoju.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Kigja↔Ciekawy napisałaś tekst. I dobrze, że pokawałkowany. Nie za długo, nie za krótko. I owe zestawienie, normalnego zachowania i przemyśleń, jak wielu innych, z inną "działalnością" Dialogi też na luzie. No i guziki występujące. I początek.
    Chociaż ja bym, skrócił końcowy fragment tak↔..."Otworzył jednym ruchem. Po chwili zamknął szkatułkę..."
    Byłoby mniej jednoznacznie, ale z domysłem.... Pozdrawiam(:?:)↔%
  • kigja dwa lata temu
    Dekaos, Dziękuję za propozycję zmiany końcówki i powiem, że miałam to w zamyśle, ale zrezygnowałam, bo i tak od początku było wiadomo, kim jest ON, więc domysłów by nie było.
    To mój pierwszy kryminał i jestem strasznie podekscytowana xd
    Dziękuję za przeczytanie i sugestie :))) Pozdrówka!
  • 00.00 dwa lata temu
    Zagadkowo, cały czas chce się wiedzieć kim jest guzikowy morderca.
    Odziedziczył po ojcu skłonności i tak myślę, czy taka sytacja mogłaby mieć miejsce, albo miała?
    Nie umiem tworzyć świata z ludźmi, więc uważam, że tekst udany i może miejscami można byłoby coś dorzucić, ale nie koniecznie. :)
  • kigja dwa lata temu
    Północka, To nie skłonności nim kierowały :)
    Mam całą historię w głowie, ale pewnie byłaby strasznie długa i nikt by nie przeczytał xd
    Przykro mi, że w ten sposób wykorzystałam Twoje art-foto, ale to było silniejsze ode mnie.
    Może przysiądę nad tekstem i coś nie coś dorzucę :)) Dziękuję za czytanko!
  • 00.00 dwa lata temu
    kigja No nie, jak nie skłonności, to co? Ojciec go nauczył. ? Rany, muszę wiedzieć.
    Przeczytam jeszcze raz. Otwarłaś ten etap pisania, więc idź dalej. ?
    Nie widzę nic złego w wykorzystaniu w ten spodob mojej foty. ?
  • kigja dwa lata temu
    00.00 ? xd
  • 110101011 dwa lata temu
    Nie wiedziałem, że umie Pani tak dobrze pisać! Czytając, szybowałem nad scenami które opisywałaś, Pani Kigjo, miałem wrażenie że jestem w epicentrum akcji a jednocześńie siedzę w głowach każdego z bohaterów - fascynująca umiejętność pisarska jest Twoim, o Pani, udziałem - że tak potrafisz zaangażować czytelnika, okręcić go sobie dookoła palca, a potem fruuu... odkręcić niczym jojo. O Kigjo... Będę Panią śledził hehe oczywiście czytelniczo w sensie - bo stalkerem nie jestem, tylko namiętnym pożeraczem fabuł hehe
    Pozdrawiam i kłaniam się nisko
    Poncjusz
  • kigja dwa lata temu
    110101011, Jestem amatorką, która od niedawna pisze krótkie historyjki, ale uczę się. Dziękuję za zajrzenie. Pozdrawiam.
  • Shogun dwa lata temu
    Kawał udanego kryminalnego opla i choć można było domyślić się już wcześniej, to najważniejszy jest jednak obraz i ta realistyczność, która powoduje iż ma się wrażenie, że podobna historia mogła się wydarzyć.
    Udany tekst.

    Pozdrawiam :)
  • kigja dwa lata temu
    Shogun, Kryminalny opel brzmi ciekawie :)
    Gdyby to pisał zawodowiec, to na pewno czytelnik nie wiedziałby do końca kto, co i dlaczego, ale ja dopiero wystartowałam z nadzieją, że dobiegnę do mety :)
    Dziękuję za czytanie i podobanie. To dla mnie ważna opinia. Pozdrawiam!
  • Shogun dwa lata temu
    kigja aj karamba, widzisz to jaka udana literówka ??
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    "Miała zaszyte usta i guzik w kieszeni kurtki". Straszne zabawy morderców!
    Czy nazwisko Borówka miało się skojarzyć z Borewiczem? Tak mi przyszło do głowy.
  • kigja dwa lata temu
    Trzy i Cztery ? :]
  • Anonim dwa lata temu
    To brzmi jak początek długiego opowiadania kryminalnego. Pociągniesz dalej i będzie super!
    Dialogi świetne, czuć, że nie są papierowe.
    Pomieszanie opisu osób tez robi robotę.
    Podoba mi się.
    Ale np chyba w dialogu pomieszałaś ojca z wujem, albo ja czegoś nie kumam.

    Pozdrość.
  • kigja dwa lata temu
    Antoni Grycuk, Nie, niczego nie pomieszałam.
    Dziękuję za pozytwny odbiór. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania