Gangster - Opowiadanie - Epizod Drugi - Kontynuacja.
Koncept dalszej kontynuacji opowiadania – Gangster z roku – Data : 17 – 5 ( Maj ) – 2012 Rok.
Nowy czas kontynuacji pracy – Data : 21 – 3 ( Marzec ) – 2022 – Rok.
Dwie ulice dalej, Bob wsiadł do taksówki i z miejsca postoju udał się pod Chińską restaurację; stamtąd zaś pieszo podążył w kierunku najbliżej ulokowanego sklepu z odzieżą; w którym mógł błyskawicznie, express–owo; zmienić swój strój na nowy, żeby wyglądać porządnie jak przystoi; schludnie i praktycznie dostosować się, by nie być rozpoznanym przez organy ścigania, poszukujące terrorysty, oraz świadków będących bezpośrednio na miejscu zdarzenia i zbierające wszystkie dowody; potrzebne i niezbędne, jak również przesłuchujące pierwsze osoby będące jeszcze przed chwilą w pobliżu miejsca świeżo dokonanego zamachu przestępczego, by stworzyć wstępny szkic pamięciowy dysydenta; gdyby to było możliwe i w miarę dokładny, by można już było kojarzyć jego twarz z osobą poszukiwaną; dlatego musiał zmienić od podstaw swój wygląd i dokonać wskrzeszenia nowego wzorowego fizycznego wizerunku; prawego obywatela, budzącego społeczne zaufanie na ulicach miasta, na których aż roi się od prewencyjnych przyjaciół policji; dlatego zakupił koszulkę z krótkimi rękawkami w pasy o kolorach : szary i granatowy, oraz spodnie dresowe koloru czarnego, w których pod sportowe obuwie które już posiadał czuł się komfortowo. Ze sklepu wyszedł zadowolony, jakby zmienił tam skórę na nową; w tak naprędce dobranym stroju udał się szybko w stronę stacji metra, z której pociągiem dojechał w pobliże hotelu. Gdy przybył już na miejsce pod obiekt, był zachwycony architekturą budynku; w którym zamierzał wykupić apartament na trzydniowy pobyt, by wypocząć zanim wyjedzie z miasta New York i przemyśleć podczas pobytu dalszy plan działania operacyjnego… . Bob wszedł do hotelu i podążył głównym holem w kierunku recepcji, gdzie zarejestrował się na fałszywe nazwisko jako Mike Atimolia, jak również pobrał klucz do pokoju; po czym udał się na pierwsze piętro schodami i korytarzem dalej podążając, doszedł pod drzwi; wcześniej przemierzając dystans czerwonego dywanu; nadającego przyjazny charakter tej przestrzeni; pełnej rześkości jaskrawego koloru wyostrzającego percepcję narządu wzroku ludzkiego zmysłu i nieco pobudzającego psychicznie. Wkraczając w nowe progi; schludnych świeżo posprzątanych lokalnych pomieszczeń; apartamentu trzy pokojowego fundamentalnie przestronnego i dosyć dobrze wyposażonego w meble wyższej klasy koloru gustownie ciemno brązowo - bursztynowego; wraz z wersalkami stylowymi rozkładanymi renomy wyższej Angielskiej wygodnymi, oraz Perskie beżowe dywany i funkcjonalny sprzęt nowoczesnego kina domowego lepszej jakości firmowo – branżowej; wraz z wieżą Hi – Fi i zestawem głośników kolumnowych wyższej klasy kastowej, wraz z kilkoma płytami CD – Audio znanych muzyków; Twórców dzieł niszowych; klasycznych utworów symfonicznych. Pośrodku dużego pokoju natomiast stał szeroki stół hebanowy; czarny z eliptycznym gładkim blatem; ze stojącym na nim grubym wazonem zdobionym koloru żółto – granatowo – pomarańczowego; ze złotymi znakami hieroglificznymi egipskimi; opisującymi naczynie dookoła; tworząc niejako lekką harmonię subtelnej wizualizacji egzotycznie orientalnej, z kompletem sztucznych kwiatów z tworzywa syntetycznego, z płatkami koloru czerwono – karminowego. Pomieszczenia były dobrze oświetlone; miały pozytywnie rozsądną ilość dużych szerokich podwójnie przeszklonych nowoczesnych dźwiękoszczelnych okien i dosyć dobrą klimatyzację; dla wymagających ludzi elit; okna przesłonięte były zawieszonymi na drewnianych suwnicach firmowymi firankami białymi z układem utkanych wzorów przemiennie powtarzających się w postaci półksiężyców i gwiazd nad falami oceanicznymi. Na ścianach nośnych wszystkich pomieszczeń prewencyjnych wisiały różnobarwne obrazy; głównie mozaika abstrakcjonistyczna w stylu współczesnym; a także dzieła przedstawiające martwą naturę; różne motywy uderzające pustką i chłodem; na których nie widać ani żywej duszy; jedynie sztuczne manekiny przy stołach pełnych półmisków z różnymi egzotycznymi owocami. W jednym z dużych pokoików branżowo – personalnie – prewencyjnych; w lewym skrzydle apartamentu, na ścianie po stronie lewej; gdzie nie wisiały z kolei żadne obrazy mnimmozmatyczne, była kolorowa panoramiczna fototapeta przedstawiająca pejzażowy widok kompleksowy przyrody naturalnego środowiska; w postaci wysokiego wodospadu rzecznego z którego kaskadami spływała wzburzona; spieniona rwącą mocą woda, na tle tuż obok nieopodal linii brzegowej biegnących gęstwin; leśnych drzew iglastych lasów jodłowych. Na przeciwko zaś; po prawej stronie przeciwległej, frontowo stał stary, przypominający zabytkowy zegar nakręcany; z dużym złoconym cyferblatem tarczowym i okrągłym, ze srebrnymi rzymskimi liczbami godzinowymi i śnieżno – białymi wskazówkami, oraz u dołu podstawy z wahadełkiem taktometrycznym, wyliczającym rytmicznie płynące z finezyjną lekkością spokoju sekundy; po bokach zaś niego z dwóch stron fotele niemieckiej firmy, a naprzeciw nim pośrodku pokoju; prostokątna niska ława lakierowana; koloru brązowy orzech włoski; stojąca na dywanie prewencyjnym wyłożonym w pokoju; koloru jasno beżowego z Japońskimi znakami mistycznymi, wyraziście kruczo – czarnymi; z początkowym sensem jakiejś sakronicznej mantry Rejki i niedużymi kółkami koloru czerwonego; na rogach z czterech stron; każdego znaku Języka pisanego. W pomieszczeniu tejże izby również; naturalistycznie tradycyjnie; w imię sumiennej klasycznej estetyki; w czterech narożnikach komnaty, na wyższych stojakach uniwersalnych, ze stali hartowanej na podstawkach kwadratowych z cienkiej blachy; stały nieduże donice z paprociami już nieco gęsto rozrośniętymi; tworzącymi aurę przaśnej świeżości; sycącej psychikę pragnącą moc poczuć wolności urzekającej przecudnie. Po lewej od foteli z kolei; przy wyjściu obok ściany stało małe włoskie pianino jasno brązowo – mahoniowe; już nie nowe; w ramach pozytywnej artefaktyki w postaci antyków; dla rekonesansowego brzmienia numizmatycznej muzyki klasycznej; dla koneserów szczerych; mistrzów i fanicji tegoż stylu Retro; w Świecie genezy manufaktury prohibicji, dla pamięci wyższej o ambicji, oraz spraw dopełnieniu ideowo słusznych i w duchu wartości hierarchii gustowności wzniosłych w poczciwości pragnień kulturalnych w cnocie, dla cudu urzeczywistnienia; a obok tegoż instrumentu dla Gizów wyższych, nie zaś mentów; „ amerykanka ”; wersaleczka nie duża rozkładana; przykryta bordową grecką narzutą z frędzlami z zygzakowymi wzorami białymi na przemian i kwadratami renderystycznymi; dającymi poczucie sankcjonarystycznej higieny królewskiej; w sensie wzniosłej stylizacji arystokratycznej; zachwycającej większość klientów płacących za wynajem; również Bob był zadowolony, już po wejściu do mieszkania stwierdził : - niezłe mieszkanko, niczego sobie; a niech to; lepiej być nie może; właśnie szukałem takiego przytulnego lokum hotelowego; cholera, jest nawet lepiej, niż na luksusowej melinie; można się tutaj na parę dni zadekować i przemyśleć kilka konkretnych spraw; to więcej niż oczekiwałem. Zamknął drzwi za sobą i zabezpieczył zamykając na zamek; podszedł do stołu i spojrzał na nagłówek
przedwczorajszej leżącej tam zostawionej przez kogoś gazety, na pierwszej stronie widniał tytuł artykułu sensacyjny dnia : - Seria zamachów w Londynie; nowe ofiary śmiertelne; terrorystyczne Islamskie grupy separatystyczne podejrzane. Bob skrzywił ze zdziwienia usta; ymm wyjąkał z cicha zamyślony nad tematem prasowym, po chwili stwierdzając stanowczo; to na pewno Alkaida, tylko te świry mogły być na tyle bezczelne, żeby próbować wywierać naciski na Nato i sądzić, że im to ujdzie na sucho, zawsze mieli tupet większy niż rozumu w głowie i zawsze duchowo pragnęli naszego złota za nas; jedynie bez naszych świętych kłopotów, to stwierdziwszy pomyślał o kobietach; jak zwykle chodzi o to samo co wcześniej; miłość jest wolna, jak piękna motyl finezji Boga, który tańczyć pragnie na wietrze; niesiony podmuchem wzniosłości; lecący cudem w iluzji Prawdy Jaśniejącej; dla tezy prawdziwej stwierdzenia wiecznie żywej; przeciwko Saracenom, że kraść pragną cudzej wolności wichrowej marzeń Ametysty; by myśleć o swoim Chlebie powszednim i przaśnym; Niebios Czystości Nawrócenia; aż do białej kości i bez skazy zła cienia w tym Śnie realiańskim zaprzeczenia demokracji bladej jak lico dziewicy; różaną świeżością przybrane, na próbę Wierności Konstytucji; wiecznie bronionej; ale nie dla kapusty; głowy wciąż pustej; tylko dla Zbawienia Mistrza Istoty Celebracji Wyższej; Godności Ziszczonej Prawem, Która nie przeczy Dobru Szczerych Intencji w Imię Sprawiedliwości, ażeby wygrało Męstwo Uczciwości nie kłamliwie taniej, a Wyższej Jakości… . Na dodatek wszyscy zwyczajnie dziwni i podejrzani o tradycyjność zasadniczo konkretnie przesadną, myślą tylko o chlebie i pragną kęsów nowego znowuż dobra, by wiedzieć że żyją jeszcze dla wina rubinowej rozkoszy, którym zalać chcą proch niedorzecznie; wzmacniając swoje ciała ze srebra tworząc niuans i życia testament; podstaw dla słowa późniejszej gry liturgii wyborności, skazanej na precedens omnikontyjskości w Świecie pandemicznym Bigoteryjnych Hegemonistyków; pejoratywizacyjnie bechawioryzacyjnie sęgolarystycznych, którzy szukają upadłych behemotów niższych, ażeby budować móc mogli znowu swoje nowe ze złota pałace na pustynnych wzgórzach; swej nowej świeckiej wiary; by pragnąć Asyżu Zbawienia i zła mroku zaćmy z umysłu ustąpienia; dla Platynowych Zasad Lśnienia nowego Logiki, Cnotą Dbałości, Odrodzoną Cudem Czystości Dobra Mądrości Przebudzonej; ze snu wyszarpniętej w imię Sprawiedliwości Świętej; Idei Świata w pełni bezkreśnie niepojętej… .
Po tej Pro moralnej dywagacji myśli natchnionych Bob stwierdził zdegustowany; mając tego już serdecznie dosyć; wystarczy już tegoż dobrego, ktoś powinien zrobić w końcu z nimi porządek i dać im boleśnie mocną lekcję, na którą już dawno zasłużyli; twierdząc to w tej samej chwili chwycił alergicznym ruchem swej lewej ręki za prenumeratę rządowo – prawicowej gazety i przełożył kartkę na drugą stronę, na której widniał kolejny skandaliczny tytuł nominalnie pro społecznie wyższego brukowca tabloidycznego; - Papież planuje wyjazd do Izraela, przeżywając smutek z powodu niskiego poziomu wiary sfer niższych klas średnich w Europie; czy to oznacza znowu schizmę, która potrwać ma dłużej?. No tak i wszystko jasne pomyślał unosząc głowę i spoglądając w stronę okna; jak wiadomo Papież dba o dzieci Boże i Świat, a ta Idea bliska jest Zbawieniu, na pewno będą mówić o Państwach nowoczesnej infrastruktury i Miastach wyższej techno-logizacji cybernetycznej nowej ery; na tle Odnowienia Oblicza Świata ,a także o sprawach wychowawczych i szkolnictwa; na tle ministrów edukacji i nowych ustaw parlamentarnych; dotyczących procesów dydaktycznych i planów naukowych Uniwersytetów wyższych, wspierających Organizacje ochrony jednostek społecznej ludzkiej współpracy Archidionistycznej i Moralnie Etycznie Religijnie Wierzeniowej; a to jest już pierwszy krok, do usunięcia złej manufaktury zdrady gnostyków zachodniej eskalacji; mściwej ekspansji przeciw zaniedbanemu Kościołowi Krzyżowców Katolickich, który pragnie napraw duchowych i uleczenia ran uczuć Cedru serc Bolesnego; swojej Boskiej Wiary… .
To pomyślawszy odłożył pismo na stół i spojrzał na mały zegar ścienny po lewej stronie nad szafką z telewizorem HD, na nowoczesnym elektronicznym wyświetlaczu świecącym na kolor; cytrynowo – jasno – żółtawo – zielonkawy, oryginalnej włoskiej firmy, w obudowie koloru; pastelowo – kościanego; mętnie białego, który wskazywał godzinę siedemnastą za czternaście; to był czas najwyższy, by przemyśleć co dalej zrobić, by nominalnie w miarę możliwie szybko opuścić miasto; najlepiej koleją szybkiego ruchu; przejazdy pociągiem są stosunkowo tańsze niż przeloty liniami pasażerskimi drogą powietrzną, poza tym lotniska są już obstawione agentami wzmożonej kontroli służb mundurowych milicji i nie ma sensu dlatego tak ryzykować pojmania i zakucia w kajdany… .
Pojutrze muszę z tond zniknąć; nawet wcześniej niż mam czas opłacony za pobyt w apartamencie hotelowym numer 116; wymknąć się o świcie niepostrzeżenie, pojechać zamówioną taksówką na stacje kolei państwowych i odjechać porannym expresem do Filadelfii w Pensylwanii… . Dobrze, że przed przybyciem tu pozbyłem się firmowej torby ze starymi rzeczami i wyrzuciłem je po drodze przed wyjazdem sub metrem do hotelu, na pobliskim miejskim przy osiedlowym śmietniku… . Czuję się teraz bardziej komfortowo; nowe rzeczy są dosyć wygodne; nabyte w tanim sklepie u Vietnamczyka, później dokupię gdzieś być może tylko bluzę sportową do kompletu, najlepiej szaro – czarno – granatową i jakąś czapkę z daszkiem pod kolor, by wyglądać stylowo i zacnie jak prawdziwy gość z klasą, nielubiący tandety, a oprócz tego naturalnie, mając świadomość słusznej misji współpracy z rodziną i konieczności poświęcenia się dla sprawy budowania dalszych intratnych preferowanych biznesowych układów, dla jeszcze większych wpływów naszej boskiej familii drogą organizacji i jej sieci szeroko rozciągających się coraz bardziej działań; nowej prawicy niezbędnych, muszę zatem wykonywać dalej wszystkie nowe zlecenia, dla swoich zwierzchników, puki płacą grubą kasą i żywią jeszcze szacunek, dla swoich najemników, i oczywiście muszę jeszcze po przyjeździe na miejsce skontaktować się z Frankiem Boro i poinformować go, że czarna gruba ryba zniknęła, by mógł teraz spokojniej nie mając już tego na głowie jeść Sushi i pić białą Shake, myśląc teraz o sprawach na czysto razem z przyjaciółmi z Tokio… .
To stwierdziwszy cofnął się i siadł na sofie wcześniej wyjmując telefon z kieszeni i sprawdził książkę numerów; na jednej z pozycji widniało nazwisko przyjaciela rodziny Hoxtiliusa; nestora i bliskiego współpracownika Franka Boro; będącego prawą ręką i rzecznikiem firmy do spraw finansowych, który pracował jak dotąd korzystnie, dla jego złotych i czystych interesów. A tak w ogóle trzeba zaznaczyć, iż działalność Franka legalna i przykrywka, dla dalszych spekulatywnych zysków relatywnie z Państwem prawa dobrze i mądrze rozliczanych; to cała sieć sklepów odzieżowych i butików; średnio wysokich swoją marką, na tle konkurencji i oferujących zasadniczo w miarę rozsądną jakość usług preferowanych; dla klientów niższych elit branżowych, ze wzrostem punktacji dodatnio na korzyść realu demokracji nowej prawicy liberalizacyjnej. Po tej mantrze snobistycznej kalkulacji; rzeczoznawcy stwierdzającego o kondycji faktycznej firmy Bob zamyślił się przez chwilę, mając w głowie ekonomiczny wymiar schematyczny podstawowych procesów marketingowego zarządzania i natychmiast dojrzał potrzebę umiejętnego kreatywnego budowania rynku planowego, dla spekulacji jego płynnością obrotową w celu pozyskania siły masowej dominacji biznesowej, w zakresie regulacji dynamiki i przyspieszenia handlowego w zakresie sprzedaży i wymiany towarowo – walutowej; to stwierdzając pomyślał o systemie bankowym i mobilnej współpracy zespołu branżowego, oraz poplecznictwa filii wspomagających spektrum działań funkcyjnych i kooperacyjnych wspierających stabilność, poprzez szybkość regulacyjną, dla transakcji finalizowanych opcjonalistycznie na warunkach subiektywnie lukratywnie komfortowych, dla dalszej syntezy firmowej prowidencji wsparcia środkami obrotu biznesowo – manipulacyjnymi; tworzącej platformę Symptoniczną wyższej wizji korelatywnego wsparcia, dla wyżej zdyscyplinowanych jednostek bionistyzacjonizmatycznych elitarnie – liberalnej współpracy ekonomicznej, w większym pojęciu ambicyjnego zaangażowania. Po tej krótkiej, lecz cennej kontemplacji pełnej rzetelnej wnikliwej analizy, tworzącej wstępny zarys podstawowych procedur, dla progresywnie postępującej świadomości wdrażania systemowego; logistyki czystych paktów powszednich menistyki stowarzyszonych zespołów nadrzędnych kooperacji współpracujących sztabów agencyjnych członków poświęconych misji dla struktur strikte politycznie pospolitej tradycji firm rozwojowych, uwzględniających artefaktyzm Prawa w ramach wyższych wizji horyzontalnych, dla ciała swej Prawicy nominacji ustalonej zasad stalowej Etyki branżowej i społecznej w Duchu różnych aspektów kreowanej; względnie bezpiecznej dydaktyki Monterejgligacji nowej Ery; uczynionej pragmatycznym wyrazem Świata symbionitycznego w imię nowych wznioślejszych świecko – rzymskich kongregacji Narodowo – Wyzwoleńczych. Kończąc myśl w zadumie; widząc plusy i minusy w swojej filozofii, dla dalszej Pro – społecznej menchizacjonistyki pełnej prawdy retorycznie relatywnie względnie nominalnie pozytywistycznej; dla dalszych niuansów mejkstrimowsko – wspólnej licencyjnej przyjaźni firmowo – familianizacyjnej i kastylianizacyjnie – biurowo – korporacjonistycznie – regortalnej, w ramach nowego Snu przebudzonego Azarejskim lśnieniem, nowej Żydowskiej rozkoszy zjednoczonej cudem Magedońskiej subkultury; kolejnej miodnej esencji i sycącej świeżości życia i śmierci; stwierdziwszy to natychmiast wybrał numer do Hoxtiliusa, który odebrał połączenie po paru sygnałach krótkiego czekania i przemówił szorstkim głosem; tak słucham Hoxtilius z tej strony… Hoxtil powtórzył Bob to naprawdę ty, cześć jak dobrze cię słyszeć; stary wilku górski kopę czasu, głos ci się jakoś zmienił nie do poznania, słuchaj mam sprawę normatywnie pilną, musimy pogadać… tak słucham książę, tylko szybko, bo czas nagli i mam Mexyk… wiem czas to pieniądz, nie musisz mi przypominać odpowiedział Bob, jedynie pragnę poinformować, że załatwiłem sprawę dla Franka i wstępnie nie ma tego problemu co wcześniej; wszystko uczyniłem jak trzeba i jest klarowny porządek z tym tematem… Zatem wspólnie możemy przyjąć, że miodek złociście biały, pić niedługo będziemy przewspaniały; jak niegdyś Tembor wiarus prastary; druh pal-ladyński czynów swych nie małych, i Frank będzie mógł również poczuć, że mu się jeszcze nieźle z dzbanów ulało do kielicha z platyny; kruszcu szlachectwa i bez kpiny…; a słoneczko będzie świecić; jak mała żółta soczysta cytryneczka… jasne z uśmiechem potwierdził Bob; czemu nie, dzięki; jak byś miał czas to mu przekaż. Że wszystko jest pod kontrolą, wyższej siły sprawczej i że nie ma powodów do żadnych niepotrzebnych obaw, - dobra nie ma sprawy – dzięki drogi przyjacielu; słusznych spraw przymierza towarzyszu; jak rzymski żołnierz srogiej dyscypliny Świata rzetelny; zatem bywaj zdrów i niechaj orły złote strzegą twojej duszy… .
Po tych słowach zakończył swą rozmowę i schował do kieszeni w spodniach z powrotem swój telefon cyfrowy, wstał niby od niechcenia i poszedł w prawo; aż do wyjścia i przez nieduży przedpokoik; przez który przechodząc od lewej pośrodku przejścia miał nawet luksus hotelowej łazienki, wraz z bazową ubikacją; wyposażonej w godziwie dobrej jakości sprzęt do higieny osobistej; kabinę prysznicową wraz z natryskiem, a tuż obok po prawej stronie pomieszczenia umywalkę ceramiczną, sanitarkę wraz z baterią kranową koloru jasno bielistego, nad którą znajdowało się rzymskie kwadratowe lustro; w oprawie żywo jasno srebrzystej, na wzór starodawnych przedmiotów artefaktowych użytku codziennego.
W pomieszczeniu przy wyjściu znajdował się również nieduży kosz koloru różowego, tuż obok muszli klozetowej po lewej stronie, z malunkiem jasno niebieskiego małego koteczka, który zdawał się być radośnie dziecięco uśmiechnięty; jak mały wietnamski komik, pragnący podsycać jedynie na okrągło żartami publiczną atmosferę, obok zaś po prawej stronie na ścianie, przy drzwiach wyjściowych całego pomieszczenia wyłożonego kafelkami glazury ceramicznej koloru; szkaplerza; blado – białego; mgliście – pastelowo – jasnego; arktycznego; tonizującego zmysłowo psychikę i wychładzającego zmysły; na poziom wyższej równowagi i spokoju umysłowego, znajdował się do niej przykręcony wieszak złotego koloru na ubrania i drugi oddzielny na ręczniki, podłoga natomiast była wyłożona płytkami antypoślizgowymi koloru jasno – granatowo – winogronowego z seledynowym wzorem na całej powierzchni płaszczyzny podłogowej; wielu niedużych piramid Cheopsa, jak również wielu odwróconych Egipskich pomniejszych piramidek, na przemian tworzących obraz symetrii i antysymetrii przeciwstawnie; dla stworzenia wyższej metafizyki; otwartej synapsy słowem i kluczem psychotronicznej mantry projekcji; przejrzystej wizji normatywizacji żywej; natchnionej wyższej kreacji uwypuklonej świadomym wskrzeszeniem nyplemicznym, ideologii snem wyraziście logicznym; nad którym lampa jedno - kloszowa, przymocowana do sufitu otynkowanego, na kolor jasno – różowy, oświetlała wyobraźni głowę niejednemu mnichowi srogiej myśli apodyktycznej narodowościowo; snującej plany wyzwoleńcze, przeciw sektom rządowych judaszy kleromanistycznych, spiskujących lamotyzacjonistycznie, przeciw dajonizacyjnie ekstremistycznym ugrupowaniom rebelionistycznym oraz innym stowarzyszeniom bio - hazardu pozarządowej renomy aktywistów… .
Mając lśnienie tejże świadomości, Bob przeszedł przez przedpokój z uśmiechem zaprzeczenia, tej że niesfornej patologii chaosu i wszedł do pomieszczenia lokalnego; niedużej kwadratowej kuchni prewencyjnej, wyposażonej w komplet mebli szafkowych; posiadających półki oraz szufladki, a także w stolik prostokątny, dosyć małych rozmiarów, koloru; jasny – rzymski orzech włoski, oraz małą, niedużą lodóweczkę koloru; jasno – mlecznej, mgielnej bieli greckiej. Stół przykryty był obrusem; subtelnie - delikatnie – błękitnie niebieskim, ze wzorem granatowo – białych wielorybów, oraz rozgwiazd pięcioramiennych, do którego dołączony był komplet czterech stołków bez oparcia, lakierowanych, na stole stał zaś dodatkowo, grecki żółty wazon nieduży, z malowanymi złocistymi pasami pierścieniowymi; biegnącymi z góry na dół na przemian mieszaniną barw; z rysunkami białych żurawi, na żółto cytrynowych pasach gładkiego szkła; tej że repliki dzieła zbożnego artefaktu ozdobnego. Na stole znajdował się również stojak na chusteczki dwubarwny; seledynowo – lazurowy z namalowanymi małymi białymi jelonkami, wykonany z wyższej klasy porcelany, od wejścia frontowo od lewej strony były również duże nowoczesne okna podwójnie przeszklone szybami dźwięko i termo - szczelnymi, z kompletem założonych żaluzji jasno – piaskowo – kremowych na obydwa szerokie okna, zakryte z lekka firankami ażurkowymi; tkanymi we wzór gęsto skupionych małych perskich oczek, podłoga natomiast była wyłożona klepkami podłogowymi; drewnianymi, barwy dębowy – ciemny brąz, przykrytymi wyłożonym linoleum z ciekawym wzorem stylowym; czarnych i szarych zygzaków, na jasnym tle śliwowym. W kuchni znajdowała się również kuchenka elektryczna, wraz z piekarnikiem do przyrządzania potraw, oraz mikrofalówka zagranicznej firmy czechosłowiańskiej. Bob zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mały trzy - żarówkowy żyrandolek z kloszami z kryształowego zdobionego szkła, z wyszlifowanymi kunsztownie artystycznie metafizycznymi obrazami; białych motyli na pąkach kwiatów białych róż, po czym stwierdził z zadowoleniem; niezłe oświetlonko, ten żyrandol wygląda nieziemsko odjazdowo, to myśląc spojrzał na ścianę po prawej stronie, gdzie nad szafkami przy suficie przymocowana na drewnianym stojaczku z kawałkiem pniaczka, była wypatroszona zmumifikowana biała rzymska sowa z lekko rozłożonymi skrzydłami, Bob spojrzał na eksponat i stwierdził; do tego ta jeszcze niezła ptaszyna, wyglądająca jakby patrzyła z góry oceniając czystość moich dłoni, akurat mi to nie szkodzi i tak nie gnębią mnie żadne wyrzuty sumienia, wykonałem ostatnio kawał niezłej roboty i nic nie mam sobie do zarzucenia, jest nawet lepiej niż myślałem; bieg spraw podąża dla prawidłowych wypełnień zlecanych misji; muszę jeszcze podjąć kilka kolejnych wyzwań, gdy tylko będzie to możliwe; pomimo chaosu istniejącego wokół teraźniejszej sprawy zamachu na Jima Caruso; jeszcze jakiś czas popracuję i zgarnę dodatkowo niezłą ilość forsy; myśląc o prywatnych finansach zaczął analizować przez chwilę swoją sytuacje ekonomiczną i konieczność przyszłych niezbędnych inwestycji; być może to co planował wcześniej; wykupienia prywatnej willi w Ditroid, okaże się dobrym pomysłem godnym urzeczywistnienia, oraz założenia interesu prywatnego; firmy z hurtownią i sklepu z produktami garmażeryjnymi, być może dało by się również odwlec rozwód z żoną Aleksją i tuż po separacji pociągnąć ten jeszcze istniejący związek i być może reperacji pragnący jeszcze nielichej, a może coś się jeszcze odmieni, i nająć żonę na sprzedawczynie do pracy w sklepie, a jeśli nie to cóż; zawsze można zmienić damę życia na obraz miłości ucieleśnionej; królewny nowej, jakiejś białogłowej pełny świeżości apetycznej, w imię nowej jakości; wyrazistej czystości, aż do życia na haju trzeźwości, pełni wielkiej i bez zła zawiłości losu przesadnej tworzenia; czernią duchową niezgody, jej nadmiarem trującym; niby leśne wilcze jagody. Rozważając tę sprawę w powadze średniej moralności, lecz starannie, dla wzmocnienia kości. Bob zrozumiał, że trzeba żyć pragmatycznie, nie był wprawdzie człowiekiem idealnym i doskonałym, lecz wiedział, że oprócz niego wielu niedorzecznych frajerów istnieje na tym Świecie nie lepszych od innych wyżej nominalnych gości i których wegetacja nie wskazuje, że będą coś jeszcze w tym życiu znaczyli, więcej niźli proch jedynie marny; bez żadnych wyższych celów i ambicji; skazanych na bycie małym żałosnym społecznym robakiem stagnacyjnym, a nie ma przecież nic gorszego niż dekadencja istnienia cieniem świata swej nieudolności, bez kreatywnego wyzwolenia, dla lepszych aspektów pracy z pożytkiem potrzebnym dla potomnych; dziedzictwo wieków dzierżących mocy ziem prochów solnych, po Ojcach Narodów dla Prawa wolności przedniej, oraz dóbr pożądanych i granic Państwowych strzeżenia; Męstwem bez wytchnienia i przyszłych Złotych wieków; nowej, coraz większej dobrobytu Praworządnej Chwały; Siły z platyny słów synów nowych zrodzenia; dla skromności intencji doktryny, pokoju wiary powrotu nawróceniem nowym i jeźdźców ze stali; Jihadu, także już później, bieli miłosierdzia również pragnących, choć wcześniej zawieruchy, niepogody losu; przez gniazda wrogiej muchy; pomsty pragnącej za niewdzięczność swą; rodziny ochrony niepragnącej; dla śmierci swej klątwy wskrzeszenia i kostuchy czarnych żniw pragnącej, rządnej zadość uczynienia… . Po tych szczerych przemyśleniach tworzących aurę względnie obiektywnych wyjaśnień; Bob poczuł nieźle wyczuwalną ulgę, która wzmocniła jego motywację ego, stanowczo dla dalszych prac nad wypełnieniem dalszych punktów planu zbożnego zbawienia; jego pragnień surowych ciała prochu; wskrzeszanego na lepszy i wyższy poziom mocy mentalnej, poprzez sens filozofii przetrwania, dla słusznego podążania ścieżkami losu srebrzystego etosu rzymskiego; krętych dróg doktryny kuszącej chciwie, dla trudnej drogi prawdy istniejącej próby Świata; karmiącej chlebem prawa oraz zdrady, zarówno tytanów, jak również boskie potwory, żeby mógł każdy wybierać swoją karmę czasów i przestrzeni; wiecznym uczniem sprawiedliwości, błądzącej jedynie czasem na ostrzu noża, martwej stali chłodu siły, ceniącej moc chciwie, niby Pantera skupiona pośród chaosu; przed atakiem śmiercią boską na krzyżu, wpatrzona, chłonąca opresyjnością czasu, dla zła nieistnienia słabością emocji; syty cień krwi ofiary niegodziwości; ciała, rozpostarty w utopii; serc rozpadlinie, gdzieś w życia ciemnej dolinie… . Dokończywszy tej że opasłej logarytmiki stwierdzeń, w duchu znawczego myślicielstwa oświeceniowo – podobnego i pro etycznie prawicowo – nacjonalistycznego, Bob już wiedział co musi czynić, by rozumiejąc doskonale ten Świat, pełen różnych alegorii złego losu przygód niedobrych; podążać dalej, drogą bezbłędnych hipotez; swojej życiowej filozofii… . Wiedział, iż pewne rzeczy przeznaczenia zapisanego w gwiazdach są nieuniknioną kartą losu boskości, prowadzącą do wypełnienia się w algorytmi dobra jak również zła i dlatego zamierzał działać tylko kompetentnie i wytłumaczalnie na swoją korzyść, nie wierząc twierdzeniom subiektywnym swoich oponentów, którzy od zawsze widzieli go w kolorach sepii negatywizmu; nie rokując mu w swoich wizjach dla jego przyszłości; nowych dalszych przyrostów pozytywnych dla szlacheckości wyższej sferycznie i niszowego rozwoju w duchu mądrości umysłowej; ba mało tego, wróżyli mu nawet, że źle skończy w jakimś więzieniu, gdyż zawsze był z niego zwykły łobuz od dziecka podobno nic nie wart; również według niektórych sąsiadów i księży kanoników, którzy widzieli w tym życiu już wielu złych libertynów, dlatego dobrze znają oblicze i obraz bestii wielu różnych twarzy; w wymiarze niejednego, na pozór zwyczajnego człowieka, pragnącego podobnoć tylko zwykłej i ludzkiej normalności. A tak się składało, że Bob o tym wszystkim już wcześniejszym dobrze pamiętał; już od czasów podstawówki i nie w smak mu to było, dlatego po jej czasie dostatecznych ocen wziął się w garść i zdał egzamin do liceum ogólnokształcącego i skończył absolwentem je z wynikami dobrymi, by później mógł być na studiach wyższych i stać się magistrem nauk w zakresie psychologii, by mieć wyższą moc umysłu i obycia elokwentnie logistycznego i erystycznie werbalnie inteligentnego; przy pracy ze sztabem osób, na wypadek działań w warunkach firmowo – agencyjnie - kooperacyjnych w walce przeciw wrogim jednostkom niebezpiecznym i patologicznie anty – społecznym, lecz sam musiał zdecydować po studiach w Świecie pełnym bezrobocia co będzie czynić już wykształconym demokratycznie tworem pro – rządowym; zważając na to, że był od początku niższą renomą w ocenach ludzi wywiadów środowiskowych; jako były chuligan i członek amerykańskiego gangu w którym uczestniczył dorastając i po drodze ucząc się na własnych błędach, chodząc jednocześnie do szkoły, trudno było typować go; że po skończeniu koledżu będzie tym szczęściarzem, który uzyska pomimo zastrzeżeń natychmiast pracę psychologa rządowego w biurze federacyjnym, być może śnił zbyt mocno, że pragnął tego wszystkiego błądząc w sprawiedliwej prawdzie, być może nawet zbyt długo niż trzeba mu było, ażeby w końcu przejrzeć na oczy i zrozumieć, że te ewidentne sprzeczności są rozłamem szatańskim; braku bycia konsekwentnym ciałem monoteistycznym, dla czynienia kompetentnych i bardziej klarownych działań; w duchu wyższego mandatu zaufania, dla wzorowego obywatela; stanowiącego prowadzenie wzorowych usług, dla firmy państwowo – najemniczej, której łaski prawdziwie nie był zapewne godzien według wyższych standardów; dla idei zbożnego dopełnienia się w tym że oto planie purytańskiej ambicji; dla progresji pozytywnie wzrostowej zysków nominalnie zdrowej; poprzez tworzenie nowych lepszych schematów standardów procedur działań systemowych, w układach bardziej mobilnych struktur zawodowo – etatowo – profesjonalistycznych; dla normatywnej pracy w zespołach wyższej koordynacji i równowagi zarządzania konspektowego; elitarnego i wydajniejszego, dla procesów płynności harmonijnie dodatniej, dla większej dynamiki produkcji; technologicznej i fachowej obsługi sprzętu w dyscyplinie pracy; w formule akordowej starań wyspecjalizowanych… . Wiedząc to wszystko Bob, nie mógł zaprzeczyć temu, że tworząc ten suchy kościany precedens, skazał się sam niemal, że z własnej woli, na Świat pełen obłudy i eliminacyjnej wojny… .
- To wszystko co czynił, wysiłkiem swym prac wszelakich i rozumem ogłady starannym, dla ksiąg geniuszu wiedzy i skrytego w nich słowa; Mistrzem milczącego, które wskrzeszał w swym sercu pragnąc zbawienia od głupstwa nierozsądku; u Boga Mądrości, o ile by Istniał dla niego bardziej, niż by Miał później o tym nie pamiętać; ze względu na dalszy pechowy imperatyw złego charakteru wolnej woli i niedobrych przyczyn nieświatłego losu aspekty nowe; wynikające z dalszej przyjaźni pozornej; z ludźmi ze złych kręgów patologicznie niższych sfer recydywistycznych i psełdo – moralnych; którzy prowadzą różne nielegalne interesy wzmacniające ich budżet, o dodatkowe zastrzyki finansowe, płynące z korupcji; zła koneksji fałszywych, dla współpracy powiązanych przestępczo podmiotów gospodarczych i tych wszystkich; co znał już ich dawno temu i czuł, że chyba jednak wyżej skończy zaprzedany w mafii; uciekając od smrodu molochitycznych szczurów; pnąc się w górę, dla statusu znajomości wznioślejszych i polityki świeższej; maskę iluzji ładu tworzącej, na pozór niedorzecznym późniejszym ziszczeniem się, dla łapownictwa członków wyższych władz elit, w Świecie komitywy i cwanych gier mejkstrimowskich; typowych dla starej romańskiej demokracji, pełnej czarodziejów możnowładczych i magnaterii; pragnących siły przebicia i krwi wilków przymierza; dla nowej mocy pójścia za ciosem przeciw wrogom; coraz bardziej utopijnie mdłym i popadającym w coraz większe niezdecydowanie i chwiejność swoich decyzji w cieniu coraz większych obaw, dla coraz większej stagnacji i armii gnostyków nowej ery dookoła siebie, pragnących nowej ofiary spełnionej; najlepiej z jakichś piśmiennych uczonych, zmarniałych od zaniedbań wszelakich, odzieranych z dominacji wpływów pomimo biegłości wynikającej z wyższej specjalizacji fachowców; przebiegłych branżowo i doświadczonych zawodowo, a mimo to ulegających złudzeniom, dla złych i mylnych analiz rynkowych, giełdowych ocen, rokowań niefachowych i złudnych przewidywań polityki kreacjonistycznej i społecznie etycznej,dla braku zwycięstwa i dumy nowej; pełnej męstwa i świadomości czystej w strumieniu bieli kryształowej życia świętości, by się Świat weselił?… . Prawdziwość tych realnych odczuć duchowych i spostrzeżeń mentalnych sprawiła, że Bob stwierdził iż to wszystko co wie o komercyjnym marketingu i sprawach wojny biznesowej, w czasach ekspansji korporacyjnej w walce o rynki bazowe; dla firm potentatów korporacyjnych; współpracujących ze spółkami kontrahentów i akcjonariuszy, powiązanych branżowo; na zasadach paktów udziałowych i wolno rynkowych, i to właśnie wszystko przyda się mu, do konkretnej misji; stworzenia nowego szkicu prywatnego planu zasadniczego, być może w przyszłości prywatnej spółki firmowej, a jeżeli nie, to i tak może być doradcą finansowym i najemnikiem firmowym, do spraw konsultingu; gdyż w życiu to różnie bywa, kto wie gdyby musiał zmienić fach i zakończył pracę dla swojej mafijnej rodziny, jeśli to w ogóle jest możliwe, ze względu na nowe lepsze czasy, które w końcu być może nadejdą, no i wtedy mógłby się wreszcie odkuć; i zarobić parę nowych dolców, i zmienić nawet swoje auto na jakieś nowsze. Po tych, że oto pełnych słusznej pewności rzeczoznawczej słowach; dotyczących ocen tworzonych, na gruncie słusznej próby; czynienia kalkulacyjnych kroków w kierunku rozwoju ekonomicznego jednostek wolnej infrastruktury gospodarczej, Bob przeszedł dalej w prawo, od strony przedpokoju w kierunku następnego pomieszczenia prewencyjnego i bazowego; – sankcjonalitycznego, wcześniej przechodząc przez kuchnię w kierunku drzwi, by przekroczyć progi pomieszczenia funkcyjnego, i wejść do komnaty gościnnej, pozytywnie urządzonej i wytapetowanej normatywnie i modnie na kolor różowy. Wchodząc do salonu gościnnego Bob Hilczyński dostrzegł piękny efekt przestrzenny; dosyć dużej komnaty wyłożonej bordowo – czarnym dywanem, z motywem okalającym dookoła; czarnymi podwójnymi łańcuchami po zewnętrznej stronie dywanu, natomiast od wewnętrznej strony ze wzorem bestii; trzech szponiastych smoków granatowych, w układzie trójkątnym w kierunku wskazówek zegara; rozsierdzonych mocno i broniących skrzyni ze skarbem swoim ciałem, będącej pośrodku; ze wściekłością i z rozwartymi paszczami, nieco ziejącymi piekielnymi ogniami wojny babilońskiej chwały; co zapłonęła od oręża stali; jeźdźców śmierci siedmiu, nieraz przez gniew Egiptu; diabłów starodawnych niemały… . Na wprost zaś frontowo od wejścia do pomieszczenia lokalnego, tuż przy ścianie na stojaku podwyższającym, umieszczona była statuetka Ronalda Regana; symbolizująca trudny okres starej polityki globalnej i zachodniej, która była dominacją apodyktyczną, przeczącą innym doktrynom ustrojów Państwowych i układom zagranicznym… , po prawej zaś stronie od wejścia, tuż obok z kolei przy ścianie zdobionej freskiem, obrazującym rozmowę Aniołów; przy eliptycznym stole debatujących nad Światem żyjących ludzkich śmiertelników; pragnących Dobrej Światłości Łaski Pobożnej, stała nieduża zdobiona harfa rzymska; a po przeciwległej lewej stronie, pośrodku pomieszczenia, nieopodal kominka z piecykiem ozdobnym na wprost; od lewej strony będącego, od statuetki z tablicą dedykacyjną z napisem; ku pamięci zwycięstwa; duży prostokątny Królewski stół heblowany, z kompletem sześciu krzeseł z oparciem, obitych tapicerką z cielęcej skóry, koloru jasno brązowego, na stole zaś stały dodatkowo; dwa srebrne żydowskie świeczniki; potrójnie żeberkowe, łukowate kształtem z gniazdami i kompletem sześciu świec każdy i znakami sakryzancji; gwiazdami Davida pośrodku. Na wprost frontowo od kominka, na przeciwległej ścianie; przy którym to, po jego lewej stronie, był usadowiony stojący zegar Portugalski z kukułką; wisiał powyżej na otynkowanej gołej ścianie duży obraz Szwedzki; płócienny, przedstawiający konne polowanie na lisa, z udziałem gończych psów myśliwskich, poniżej zaś niego wąska wersalka Francuzka, kawałek od stołu fioletowa; dłuższa wygodnie komfortowa, a tuż obok po prawej, fotel tronowy; masywny, wysoki, metalowy, z oparciami dużymi, złocony już nie nowy; obity suknem kaszmirowym, i obok dalej po prawej, w narożnikach sali; wielkie donice z palmami, być może nawet niegdyś takie same miał Stalin, pomiędzy nimi zaś mały wąski stolik, z szufladą prostokątny z jasnego drewna, wraz z taboretem do kompletu; nagim lakierowanym, z blatem siadowym nie przykrytym suknem żadnym ozdabianym; biurkowy, z Bibliom na blacie lśniący ładnie cały, powyżej duże dwa okna szerokie, przez które światło wpadało ukosem wysokie; rozjaśniające sprawy dla mózgowia, by człowiek nie był niemrawy, jak zły cień Lamota boskiej szaty ziemskiej; z platyny i złota. Przy suficie zaś, będącym dosyć wysoko, był cztero - żarówkowy zawieszony żyrandol szeroki; kryształowy, okrągły, z kloszami podłużnymi, na listwach przymocowanymi, zdobionymi, szlifowanymi od zewnątrz; ze wzorem dużej ilości małych białych rybek, płynących jedna za drugą. Natomiast w narożniku lewym, po przeciwległej stronie sali od Biblii; którą być może również czytał Józef Stalin, stała stara Grecka lampa jedno – żarówkowa; wysoka, drewniana, ciemno – brązowa, z dużym abażurem kloszowym, koloru; czerwono – karminowo – różanego, kwiatowego. Bob spojrzał na wystrój wnętrza całego i rzekł; piękna kwatera robocza, no klasa; porządny pokoik niczego sobie; prewencyjnie dobrze stylowo urządzony, i poczytać można nawet w imię wyższych ambicji, by wzmocnić nieco umysł, na dodatek obraz malowany farbą olejną wygląda rewelacyjnie, nie ma nic lepszego niż kawał dobrej sztuki klasycznej, dla wytrawnych koneserów i nieziemsko estetycznie wyżej wysublimowanej; dla rozkosznie lekkich i realnie wzniośle uskrzydlonych doznań piękna subkultury życia; w sakryzancji bimoltywnie białej; dla umysłu każdego człowieka tradycyjnie porządnie starannego i dzieł pragnącego kunsztownie majestatycznych. Akurat tak się składa, że jestem tym człowiekiem, który potrafi docenić prawdziwą Sztukę renesansu i nie tak jak niektórzy; ci co nie mają wyczucia gustownego smaku, i wolą zawody wioślarskie, niż chodzić do galerii sztuki, by docenić dobrej jakości misternie z namaszczeniem malowane przez mistrzów obrazy. A tak w ogóle od tego i wielu innych spraw, rozwoju istoty ludzkiej, zależy dojrzałość emocjonalna wielu normalnych obywateli, gdyż sztuka wzbogaca duszę i zwiększa psychiczny potencjał umysłowy, by mieć serce siły mądrości swojej Boskiej; dla czułości inteligencji i białej wojny Aryjskiego Jichadu; jak mistrz nowo-żytnie nieugięty, gdy nadejdzie próba nieunikniona, by przemóc siły wrogiej opozycji; zła przeciwstawnego, co do naszej prawdziwej doktryny; ultranistycznie pro prawicowej; pragnącej ogłady i zdrowej inteligencji klas wyzwolenia; bez krztyny nawet złej obłudy cienia… . A tak w ogóle k woli mej słusznej świadomości pamięci odświeżenia; pamiętam dokładnie z dokumentów dane; dostarczonych mi przez Franka Boro, ten Jim Caruso, to był jakiś cholerny Angol; butny, bezżenny singiel, kawał pieprzonego sukinsyna, miał przyjaciół i dalszą rodzinę Angolską również w Niemczech; byli tam wcześniej, dwa pokolenia wstecz i są dalej niezbyt cenioną mniejszością narodową, dalej niemalże w obcym kraju i prawie swoim domu, lecz nie do końca, ze względu na animozje skrajnej prawicy, i złe nastroje panujące w tamtejszym kraju pełnym mejkstrimowsko pobożnych narodowców; martyrologicznie rzymsko – katolickich, pragnących tylko ładu, i wszystkich swoich samych, bez żadnych zbędnych kłopotów w Ojczyźnie i obcych podstępnych kolaborantów; fałszywie żydowskich Anglikańsko, symulujących ciało bratniej współpracy psełdo - chrześcijaństwem i działających ewidentnie na szkodę kościoła; świeckich uczestników w Wierze, dla wspólnych zgromadzeń anchibiortyzalnych. Poza tym gość miał, póki żył; rodzonego starszego brata, właśnie mi się przypomniało w sowiecko – rosyjskiej mafii, u Aleksandra Tumalkczewa; u którego był kurierem, a nawet trochę jakiś czas wcześniej, głównym księgowym; póki nie zyskał zmiennika i nie przeszedł do innej fuchy, no a to na dodatek razem z zaległymi podatkami szanownego obywatela i lennika, który odmówił współpracy i płacenia za ochronę firmy i jej mienia, nie mogło oznaczać nic dobrego, zważając na to, że nie miał nawet umowy z żadną konkretną agencją rządową; ochrony osób i mienia, i oszczędzając na swoim bezpieczeństwie; chyba nadmiernie mówiąc i myśląc szczerze, swoją cenną kasiorę, muszę stwierdzić zatem ponad wszelką wątpliwość, iż człowiek ten musiał być chyba jedynie jakimś zwykłym niedorzecznym wariatem; jakich wielu stąpa po naszej Boskiej ziemi. Milicja być może nie zwęszyła, kto mógł dać zlecenie na zamordowanie Caruso, prawdopodobnie nie znaleźli jeszcze żadnych konkretnych śladów, na miejscu zbrodni, i być może nie mają świadków naocznych, którzy by donosili jakoby widzieli kogoś w czasie zamachu i będącego nieopodal; w odległości bezpiecznej poza promieniem wybuchu; wyglądającego dziwnie podejrzanie i nietypowo; pełnego fałszywego spokoju, podczas gdy dookoła panował rozgardiasz, i ludzie wpadali w panikę z powodu wybuchu. A na tle późniejszych wywiadów środowiskowych sprawdzania powiązań z innymi ludźmi biznesu; mającymi firmy z innych miast, i układów z nimi; gdyby takowe były, bardziej lub trochę mniej komfortowych, być może nie dojdą do powiązań niektórych z nich z konkretnymi członkami, na terenie działania mafii; będącymi wpływowymi ludźmi syndykatów, dla których załatwiały promocyjnie taniej, po znajomości; jakieś kontraktowe zlecenia na budowę uzgodnionych obiektów branżowych. Poza tym ludzie znający ofiarę i mieszkający w jej dzielnicy też nie muszą nic wiedzieć o jej interesach zbyt wiele, jak również o jej życiu prywatnym i spotkaniach z osobami z wyższych kręgów elit, na pewno nie należał do ludzi infantylnie nierozsądnych, i nie mówił każdemu wszystkiego, bo gdyby tak było zapewne żył by jeszcze krócej, a tego by Jim nie chciał na pewno najbardziej; gdyż kochał swoją pracę i dom, konto w banku i wszystkie dobre koneksje; od których zależał jego lepszy los, puki nie nadszedł czas wielkiego pecha i nieuniknionego fatum; cienia śmierci w którym uknuto spisek i wydano wyrok śmierci na jego doczesne istnienie; nim to się jednak nie stało, cenił również swoje wszystkie osiągnięcia; zbożnego finansisty i fircyka męskiego dla kobiet; których znał trochę w życiu i ceniąc; jako wzorowy ateistyk kulturalny, uznający prawo świeckiej demokracji państwowej, i prewencyjną wyższą etykietę; „ moralnej ” i prywatnej higieny duchowej; na poziomie szczerej wolnej miłości sentymentalnie prawdziwej, działając zawsze kochankiem dyskretnym, dla swoich kobiet incognito; w imię uczuć nieśmiertelnych; jeśli by mogły istnieć na dłużej; no chyba, że było by inaczej, i musiał by zrezygnować z któregoś ze związków politeismatywnych; i to potencjalnie mogło by uszczuplić siłę jego ducha całego wnętrza sercowego; gdyby nie wynikało z jego woli, a z zawodów miłosnych od strony kochanek, i tworzyć patologię stanów para - normalnie depresyjnych i potencjalnie szkodliwych dla zdrowia psychicznego; wskutek życiowych rozterek i sprzeczności z kościołem kanonicznym monoteistycznym, który protestuje przeciw rozwiązłości seksualnej, i potępia nierząd przeczący prawdziwej woli chrześcijaństwa żydowskiego, a także widzi obłudę grzeszników, niepragnących legalnego małżeństwa rzymsko – katolickiego, z kolei Jima nawet bardziej niż innych zawsze to wkurzało, kiedy gogusie kleru czepiali się jego prywatnych spraw, i próbowali wywierać dostojnikami kleryckimi presję na niego; by próbować mieć snobistyczny wpływ na jego życiowe decyzje strategiczne; od których zależał wybór konkretnych ścieżek życia; często pod wpływem nacisków chociażby niedużych publicznego otoczenia; syconego ciągłą agitacją, obsesyjnych na tle religijnym księży; często w imię późniejszych szczerze mówiąc subiektywnych sugestii uszczypliwości sąsiedzkich lekko mówiąc, i drobnych nieporozumień, oraz zwykłych animozji. Hilczyński wiedział, iż wielu jest ludzi nie mających umiaru; cała banda zachłannych na żądze i sex popaprańców, żyjących nieustannym zwyrodnieniem, i brakiem prawdziwej miłości, czuł, że to trochę go usprawiedliwia z jego grzechów zawodowego zabójcy, czyściciela i speca od brudnej roboty, a chodzi przecież również i o to, by nie cierpieć swojej profesji, i wierzyć w Zbawienie Świata; tworzoną względną racjonalnością działań dzisiejszych, unikając wszelakiego zapchlonego stylu mącicieli, będąc jednocześnie bardziej tak jak trzeba, w zgodzie ze swoim sumieniem i ideologią; budującą prawdziwie twardy charakter, dla spełnienia w dziele nominalnie czystej filozofii, usuwającej patologiczny fałsz; obłudnie kłamliwie normalnych społeczniaków, po cichu i skrycie niszczących wzorowo działający system perfekcyjnej demokracji; dla innych niższych tworzenia kanonów, i postaci mizerniejszej tradycji ładu i porządku publicznego, a nie o to przecież chodzi; by czarny szczur brudnej inwazji mocy, szerzył się przesadnie, zjadając nasze aryjsko – białe ziarno Szczerych Braci Prawdziwej Boskości; zakonu racjonalistyków, i członków oświeceniowo - górnolotnych zlotów synodialistycznych; srogiej reguły reżimu nietolerancji, przeciwko wrogim elementom, naszej złotej krainy; postaciom niegodnym, robiącym sobie kpiny z prawdziwej Ameryki przymierza; personami czarnych kart życia losu, jak niegdyś w nieczystej Persji za czasów Hanibala, gdzie rzeki mlekiem i miodem wtedy niebyły chyba, aż tak znowuż płynące jak myśleli Rzymianie, spragnieni wiecznej chwały i zwycięstw; poszerzenia wpływów dla władzy, i cennych łupów wojennych. Bob wiedział również, że musi czynić więcej niż mniej, nim w końcu kiedyś nie zgaśnie; nie można zaniedbywać swoich obowiązków, trzeba być sumiennym i rzetelnym we wszystkim co się czyni; w każdej słusznej sprawie i misji bojowej; na chwałę wyższej racji bytu preferowanej; niźli by miały rządzić, wszędzie tam gdzie ich nie chcemy naszą Boską Familią, jakieś zapchlone psy, czy inne padalce, albo też jakieś niemądre bydlęta, i działające ewidentnie, na niekorzyść rozsądnych Person i Kreatorów konkretnie kreatywnych; dla działań zyskownych, dla rozwoju i postępu; w naszych Kręgach wtajemniczonych i zaprzysiężonych bojowników słusznej prawdy, i słusznej strony mocy; dla spełnienia w tym śnie przebudzonym; co powstał z planu natchnionego proroctwa lśniejącego; równowagą strategii, dbałych budowniczych Nowej Ery; pełnych zaradności i czystości schludnej, w pełni niepojętych, dla każdego zwyczajnego człowieka; pełnego wyniosłej pompatycznej ignorancji, i permanentnie dziwnego snobistycznością, dla żołnierzy renomy elitarnych, pragnących tylko szczęścia i wyższej twarzy dumy, zbudowanej walką i zwycięstwem, by nie żyć cieniem stagnacji nie męstwa, czy innej zarazy zła innowierstwa; a zbudować swój obraz siły doniosłej w tajemnicy Dnia i Nocy; splecionej w czasoprzestrzenny tunel; odstąpienia od herezji zapomnienia, odczuć piękna świeżych i prawdy; biegnący, aż po jasny motyw sumienia uczuć tłumionych wybawienia; w pieczęci białej, i jak mąka pszeniczna kuszącej, by naruszyć ją cudem; w skruchy skromności tłumaczeniach doskonałych… . Rozumiejąc to Bob bardzo dobrze, znał swoje wszystkie nominalnie rewelacyjne preferencje; obywatelsko menistycznie sztabowe i mafijnie regulaminowe, zdawał sobie sprawę, co trzeba teraz czynić, żeby było stanowczo realnie lepiej; teraz gdy milicja federalna szaleje i robi masywnie konkretne dochodzenie, idąc krok po kroku w kierunku wyjaśnienia tej sprawy, nie ma co się z czymś nowym wychylać zatem, by być wykrytym i niepotrzebnie pochwyconym; na tle procedurami teraźniejszymi prowadzonych spraw, jak również podejrzanym dodatkowo o bycie powiązanym z wcześniejszymi nieczystymi czynami przestępczymi. Pojutrze trzeba z tond zniknąć i to szybko, a nawet jutro, na cóż komu zbyt długo czekać, a szczególnie mnie; porządnemu druhowi tej szczególnej misji, i przyjacielowi organizacji sprzymierzonych ludzi Jichadu; wyrównującej poprzez nasze dłonie rachunki, za haniebne sprzeniewierzenie się, jej słusznej mocy i kapitalistycznej władzy separatystycznej; a ta zwyczajna niedorzeczność, nie powinna mieć nawet miejsca w rozsądnym prawicowo partyjnym Świecie pro demokratyzacyjnym, i nacjonalistycznie zwalczającej obłęd innowierczy diabelskich dla kobiet lordów rozbestwienia, na dodatek w rzeczywistości realnie Świętej Symboliki, taktowności tradycyjnego małżeństwa pospolitego, i podatki jak trzeba na czas płacącego; lennikiem słusznie zobowiązanym, w imię wyższego bezpieczeństwa behawioralistycznego, oraz braku cudzego u siebie absurdu niedorzecznego… . Tak; ta słuszność wizji, właśnie w jego cnocie osobistej wiary wzmacniała go i dawała mu otuchę; z powodu jego mądrych przekonań; aż do postaci mega totalnie, niesamowicie wręcz niebywałej pewności siebie; a całe te dzieło mistyki kontynuowane; rodziło moc w jego sercu nadziei i sensu zwycięstwa płynącego z oświecenia intelektu, na zacniejszy poziom filozofii zbawczej normy istnienia, i tym samym obaw duchowych i ograniczeń genialnego wręcz unicestwienia… . Bob zrozumiał już wszystko co mu było trzeba, Frankowi Boro nie musi mówić wszystkiego co myśli i na każdy temat; pewne sprawy są strefą prywatnych rozmyślań; sądów dla osobistych tez, na temat spraw poufnych wymagających dyskrecji oraz ograniczonego dostępu do pewnych szczegółów twierdzeń; nawet zdaniem wielu; gdyby o tym wszystkim obcy wiedzieli co nie trzeba i niepotrzebnie; jak również o rzeczach niebezpiecznych, i relatywnie subiektywnych ideologicznie, i nie przez każdego preferowanych, których głoszenie jawne ktoś mógłby uznać za zwykłą niegodziwie przesadnie szkodliwą herezje; niekulturalną mafijnie i rodzinnie, w Świecie Kościoła tolerancji, i Krzyża Pańskiego Miłosierdzia; i tu lepiej jest uważać na słowa, i co się mówi i komu, by nie dopuścić ażeby mieć kiedyś za to ściętą głowę, jak jakiś zwykły amator; tępy i nie obyty, do tego za zbytnie gadulstwo, i przesadę wynikającą z nietaktowności i zbyt długiego języka, dla tego pewne rzeczy lepiej jest zachować tylko dla siebie, i nie puszczać nikomu niepowołanemu nawet pary z ust. Poza tym muszę mieć jakieś konkretne alibi, dla gości ze służb federalnych, gdyby coś węszyli, i wypytywali się o różne persony, oraz chcieli mnie podejrzewać o cokolwiek na tle zamachu w New York, dobrze by było gdybym im powiedział, iż byłem tego feralnego dnia; kiedy zapytają o godzinę, to u siebie w mieście na miejscu w Filadelfii, i nie ruszałem się z miasta nawet o krok, i byłem w nowej świeżo otwartej, dosyć dużej i przytulnej kawiarence; pod budą u Alberta, chociaż mogli zmienić teraz szyld reklamy na inny, i że mieli tam również bardzo dobrą pizzę, i szejki mleczne dobrej jakości Prima Sorte, i być może w tę wersję uwierzą, gdy im ją opowiem dosyć przekonująco, a jak nie, to będę musiał coś jeszcze wymyślić, i wytłumaczyć całą tę sprawę trochę dodając faktów, i trochę ściemniając, by mieć nieco lepszą wiarygodność, gdy to jednak zawiedzie; może dam radę załatwić jakichś gliniarzy; gdyby pytali nie na komisariacie, a w jakimś bardziej ustronnym miejscu; gdzie nie ma aż tylu rzeczowych świadków, być może będę po prostu mógł kropnąć tych detektywów znienacka, z mojej dziewiątki na ostrą, i wtedy problem przesłuchań zniknie choćby na jakiś krótki czas, chyba, że będzie inaczej i nie będą nawiedzeni, by do mnie przyjść, przywiedzeni instynktem naszych czworonogów; wówczas będzie to znowuż kolejny piękny cud, i mając tyle szczęścia oznaczać to będzie, że znowu zyskuję prawdziwą, relaksacyjną i odprężającą dozę świeżego świętego spokoju normatywnego. Tak; przemyślałem to już konkretnie, idę przepłukać tylko twarz w łazience toaletowej, jak również wcześniej spocone ręce nad umywalką ceramiczną, oraz spożyje koszerny pokarm; w kieszeni spodni mam jeszcze zdaje mi się zaległy baton marki; „snickers”, mam nadzieje, że nie roztopił się zbytnio, później po higienie jeszcze tylko zastawię drzwi szafką, i zadzwonię do recepcji, by mi teraz nie przeszkadzano, bo czytam artykuły prasowe, i chcę mieć święty spokój i ciszę, jak makiem zasiał, a jakiś czas później na czuja chyba się zdrzemnę; jakieś dwie, czy też trzy godzinki, ustawię sobie alarm na ręcznym zegarku elektronicznym marki Citizen, w kuchni jest kran z wodą, żeby popić sobie posiłek, i poczuć się jak w Raju, poza tym jak wstanę muszę przejrzeć parę kanałów telewizyjnych z informacjami; może będzie coś na temat zamachu bombowego, i zdradzą szczegóły ile dla opinii publicznej, oficjalną wersją potwierdzają, że wiedzą na ten temat... . Następnie prawdopodobnie, będę musiał pomedytować, i zebrać siły duchowe; kto wie, być może nawet odmówię Modlitwę Pańską, Katolickie modły, to często spotykany aspekt i dobry dodatek bojowy wspomagający technologię Zen gaj, i Tai chi, i uznawany na starym kontynencie w Europie, nawet przez „wampiry” i ludzkie „czarne wilki”; za słowo krwi menchizalnej i białej; być może wpłynie to pozytywnie na moją Jichadową duszę i ciało, oraz uwzniośli mój umysł, dodając myślą skrzydeł, dla wyższej mądrości. Po tych sakralizmach obrządków, przepłuczę prawdopodobnie ino jeszcze zębiska, wodą przeczyście klarowną krystalicznie, i golnę parę łyków białej, doskonale oczyszczonej i chlorowanej, na wzmocnienie kości, by poczuć moc wyższej jakości, i prześpię jeszcze w letargu choćby, czujnym będąc, jak czarny mistrz assassiński, godzinkę jedną czy też półtorej jak prawdziwy facet i men, dla wzmocnienia trzustki i tricepsów, by mieć siłę jak prawdziwy rzymski złoty dziki lew, by nie być słabym jak jakiś gamoń z Hollywood, tylko trzymać fason, i być dziarskim gościem jak prawdziwy zawodowiec... . Bob nad ranem przed świtaniem brzasku porannego, ocknął się z letargu na krześle przed gazetą, przy stole rześki i wypoczęty; chyba przysnął na chwilę znienacka nad artykułem o wielorybach zagrożonych wyginięciem, to smutne, że te wielkie i dumne zwierzęta, do dziś bezwzględnie wybijane są przez bezdusznych oraz bezmyślnych, nieodpowiedzialnych wandalów, i złodziejskich wręcz kłusowników, pragnących jedynie łupić cenne dobra naszych świętych mórz. Po tych rozważaniach wstał i poprawił włosy, przeciągnął się, zrobił całe pięć przysiadów, i po chwili poszedł wypić szklankę zimnej, przaśnej; świeżej wody, po drodze do kuchni pomyślał, że to prawdziwa wendetta pracować dla Franka za tak niską gażę, i nie dostać nawet podwyżki za nowe zlecenie branżowe, po tylu latach ciężkiej pracy dla firmy, a niech to, że też taki los spotyka akurat wzorowych i starannych najemników, krojonych nieźle z zysków przez swoich własnych mocodawców, stwierdził stanowczo Hilczyński; zniesmaczony z lekkim niezadowoleniem; kto inny przędzie pewno znacznie lepiej, ale i pewnie wykłóca się bardziej walcząc o swoje, i tu jest jedynie małe ryzyko; że nie wystarczy język mieć w gębie, jak mocni w słowach chłopcy ze wsi uniesieni wywyższoną dumą, lecz bardziej trzeba być skromnym, ale i stanowczym graczem działającym z wyczuciem bez przesadnych nacisków, i nie głupim przy negocjacjach, podobnym zapewne do sławnego fizyka atomistyki Alberta Einstein'a, który stworzył teorię względności, znając Pirgolle tworzące ciągi łańcuchów liczb względności układów warunkowych działań zależności eliptyzowanych w dyptyzalny schemat wyrównanego zrównowarzenia logarytmicznego... . To nieźle syci zmysły i budzi wyobraźnię, by tworzyć dalsze rewelacje, i nowy lepszy ład; ażeby znikał Chaos duszy przeganiany za mgły Japońskie, kwiatów kwitnących wiśni, dla piękniejszego wytchnienia w lekkości spokoju nauki, pośród białej origami sztuki... . Te światłe spostrzeżenia rozjaśniły mu umysł, był pewien że już od dawien dawna czas nagli, i ucieka w otchłań nieistnienia zmieniając w proch coraz bardziej, stagnacji opieszałe ciało; zazwyczaj jakimś pechem dla zbytnich utracjuszy, często złem zrządzenia losu zapisanego w srebra lśnieniu sercem rozrzutności niefartownie; chciwością wybranych gwiazd, a trzeba iść za ciosem czasu i przestrzeni, w imię dominacji dynamiką posunięć racjonalną, istotą strategii, dla pożądanych efektów wynikających z konsekwencji podążania drogą działań perfekcyjnej staranności, prowadzącej do numizmatów duchowej siły i osiągnięć nominalnych; prawdziwie tworzących dalsze ścieżki powyższej polityki strukturalnej, dla rozwoju w misjach prac; w dalszych członach tejże filozofii operacyjnej; biegnącej sensem w kierunku wyższej platformy sukcesów spełnienia, i wyraźnego członkostwa obywatelskiego zwycięstwa, systemowo – zbożnego, i lepszego nawet niż cygańskie marzenie pana księdza Robaka; pustelniczego mnicha... . Po chwili Bob przyszedł z powrotem do pokoju, odblokował drzwi wyjściowe i przejrzał pocztę głosową telefonu cyfrowego, nie miał jednak żadnych szczególnie ważnych wiadomości, jedynie jegoż matka zawracała mu głowę mówiąc szczerze; znowuż przynudzała jak zwykle; Bob drogi syneczku wpadnij jeśli możesz, zrobiłam bardzo dobrą szarlotkę, przyjdź pojutrze z żoną na herbatkę to pogadamy trochę o życiu, i o naszych sprawach rodzinnych, miał także wiadomość od Leonarda, szczerze mówiąc żenada; znowuż pragnął wsparcia „biedaczysko'; - cześć bracie, jak się masz, dawno nie gadaliśmy, a tak w ogóle to może byś mi pomógł jeśli tylko możesz z tym samochodem; muszę naprawić silnik w Jeepie Cheroke, i brakuje mi pomocnika, kiedyś pamiętam zapowiedziałeś się nieźle, i mówiłeś; jak by co, gdybyś kiedyś potrzebował pomocy, to służę chętnie; więc trzymam cię za słowo, to może by tak pojutrze, wpadnij do warsztatu o szesnastej, to mu trochę pogrzebiemy pod maską, chyba że masz inne plany i nie możesz, bo coś ci innego wypadło to przedzwoń, a się dogadamy i uzgodnimy co i jak; o i koniec tej wiadomości stwierdził zdziwiony Bob. No tak, muszę to przemyśleć; pojutrze to mi koliduje z zaproszeniem od matki, poza tym i do niej nie wiem czy dam radę wstąpić na ciacho i pogaduchy, i chyba raczej nie, to wyślę jej przynajmniej później SMS'a. Czy też przedzwonię i do brata również, bo teraz nawet na to nie mam czasu, niedługo mam wyjazd do Filadelfii, a czas nagli; muszę się przygotować i przeczyścić buty jakąś małą szmatką, czy też nawet jakąś chusteczką jednorazową; nie chcę przesadnie rzucać się w oczy na ulicy, wyglądając jak jakaś fleja, później także jeszcze pościele tylko wyrko, by nie być gorszym od gości z kicia, bo dopiero by było, miał bym przez to niższą renomę starannego gościa; gdyby ktoś z wrogiej opozycji dowiedział się o tym czego na szczęście tutaj nie ma, że mam ciągle syf w pokoju i zwykły burdel, ludzie! to chyba później gdybym tam był, musiał bym powiesić się sam na jakimś ręczniku, czy też innym prześcieradle, a tak znowuż kultura, nie pogadasz człowiecze, ten błysk porządku, który zaraz tu będzie, ma aż zapierać dech w piersi, i świadczyć o mej chlubnej rzetelności w cnocie zaklętej pokutnej skromności, dla schludnej czystości porządków nowych higienicznej mości. Bob Hilczyński, karmiąc się zbawiennym optymizmem i marząc o wiecznej wolności nieokiełznanej żadnym kaprysem bałamutnie żydowskiego prawa milicji obywatelskiej; federalnej Ameryki Łacińskiej Stanów Zjednoczonych; o co to to nie, tylko głupiec daje wszelkim psom wodzić się za nos, oraz innym urzędniczym agencyjnym szelmom i wierzy w ich praworządność, powierzając swe sprawy w ich często brudne łapówkarskie rączki, pragnące oczyszczenia obrotem nieuczciwie zarobionej waluty; zdobytej za załatwianie nielegalne spraw w ramach koleżeńskich koneksji; dla ludzi często niegodnych żadnego poświęcenia, lecz i tak muszą komuś służyć, gdyż nie są dogiem bezpańskim, tylko zwierzęciem rządowym; syconym mięsem różnych i wielu ludzkich twarzy demonów i śmierci; subiektywnie przez nich pożądanych w krainie zapomnienia; dla luster Egipskich żądzy pełnych cienia... . Bob rano o szóstej był już gotów do drogi, musiał już opuścić New York, żałował jedynie trochę, że był tu jedynie służbowo, i nie dla turystyki krajoznawczej, by mógł sobie trochę bardziej pozwiedzać miasto, pójść do muzeum, czy też jakiejś galerii obrazów, oraz nagrać kamerą HI-FI dobry film panoramiczny i pamiątkowy do swojej prywatnej kolekcji, by obejrzeć być może później z żoną przy piwku, i z przyjaciółmi na wspólnym spotkaniu sobotnio – wekendowym, i porozmawiać o życiu jak dawniej, za starych dobrych lat wyższej glorii i chwały, gdy mu się lepiej wiodło niż co po niektórym aż do teraz, kiedy jesteśmy tu; w nowym realu obsesyjnie dobrej demokracji New Age, skandalicznie przeczystej wytrawności; jak nowe parlamentarne ustawy, głoszące herezję dysonansem stwierdzeń, zapewne o słuszności kolejnej podwyżek niezbędnych podatków podstawowych, na wyższy poziom stopy zasadniczej; byśmy to chrzanili i tym złem i tak nie żyli, a dobre ze swymi kobietami wino pili, i do tego spożyli wyborne steki wołowe, gdyż te mięso jest pyszne i zdrowe, by dietę również trzymać prawidłową co dzień, podobnie jak w Angli, gdzie wielu lubi soczyste pulpeciki z kolei wieprzowe, z saskim sosem mięsnym, i do tego sałatkę z rzodkiewek czerwonych po Brytyjsku; w imię lepszej płynności dykcji, która soczystością świeżą działa kojąco przepięknie i doskonale, łagodząc krtani gardła obrzęki strun głosowych, wzmacniając stanowczo przełyk cały ludzki człowieka normalnegoż, i tradycyjnie względnie normatywnie koszernie i jako tako nominalnie poprawnie odżywiającego się jak trzeba, w imię wzniosłości doznań również smakowych; by poczuć zbożność także wyższego nieba przepastnej rozkoszy Jałtańskiej, z dodatkiem placebo nieodzownie oczywiście powszedniegoż chleba białego; pozytywnie organizm z toksyn oczyszczającego, a pomyślawszy to, po chwili poczuł się głodny jak pies i niemalże warknął w myśli, a niech to diabli wszystko i szlag jasny trafi cholerny los, że też się czuć muszę głodny jak wilk czarnoleski, na zewnątrz nieopodal hotelu jest nieduży sklepik spożywczy, chyba podskoczę zaraz i kupię jakiegoś batona i dwie bułki, oraz jakiś napój niegazowany, dużo nie wydam; trzeba oszczędzać jest kryzys jak w Monako, lecz każdy mądry wie, że to jeszcze nie koniec, na pewno będzie jeszcze gorzej i przyjdą czasy nowego krachu na giełdzie na Wall Strit, jak za starych złych czasów wcześniejszych przed drugą wojną Światową, to tylko kwestia czasu, podobno historia lubi się powtarzać, a wieczne koło obłędu powtarzalności bez końca to próba jest Boska, która chce dowieść, że przeszłość była ambicją, która zrodziła płomienie i zapragnęła jutra, dla nowego ognia płonącego istnieniem życia i śmierci, by rozgorzało nową chciwością na zbawienie świata swegoż, od mroku zła ducha cienia nieczystego; w klątwie będąc jedynie prochem dla Ciała Prawdy Sprawiedliwej, i niewiarygodności być może jeszcze dla spełnienia w Cudach Świętych Wyższych swoich możliwości... . Zakończywszy te szeroko pojęte filozoficzne dywagacje, Bob poprawił ino koszulkę, by nie wyglądała jak kawał wystającej gazety i poszedł po zakupy do pawilonu spożywczego, dziesięć minut później był już z powrotem, w samoobsługowym dokupił jeszcze tanio witaminy w tabletkach, oraz opakowanie gum miętowych w listkach. Po przybyciu spożył w pośpiechu posiłek prewencyjny, pochłaniając jadło chciwie jak prawdziwy Krokodyl Nilowy popijając napojem pomarańczowym; chwilę później czuł się syty silny i zdrowy. Czas naglił, wyjął w pośpiechu telefon komórkowy i zadzwonił po taksówkę osobową do agencji przewozowej, kwadrans później samochód czekał na postoju parkingowym w pobliżu hotelu; żółty Pontiac z delikatnie przyciemnianymi szybami, koloru jasno – czarnego, Hilczyński w tym czasie wyszedł z apartamentu, dokładnie zamknął za sobą drzwi na klucz; przekręcając w zamku i zabezpieczając na dwa skoble, następnie poszedł i schodami zszedł na dół, na hol parterowy, i ruszył w kierunku wyjścia. Gdy przechodził w pobliżu recepcji; pracownik recepcji zatrzymał go i spytał: hej, chwileczka, Pana godność Mike Atimolia zdaje się spod sto szesnastki, Bob natychmiast zatrzymał się i mu odpowiedział; oczywiście tak, to ja we własnej osobie, o co chodzi, tylko szybko bo śpieszę się i muszę zdążyć na spotkanie z przyjaciółką do chińskiej restauracji, - doprawdy?, - tak! w rzeczy samej, - to życzę miłego spotkania z dziewczyną!, ale przyjdzie Pan dziś do hotelu?; apartament ma Pan jeszcze wykupiony do jutra, - tak, naturalnie, odpowiedział Bob Hilczyński; kluczy jeszcze nie zdaje, mam zamiar w pełni wykorzystać czas mieszkania w lokum za które zapłaciłem gotówką od ręki, chyba, że zmienię zdanie, wtedy poinformuje was jeszcze dzisiaj o zmianie decyzji, - dziękuję, tylko tyle chciałem wiedzieć, - nie ma za co, do widzenia; być może wrócę tu zaraz, za jakieś dwie i pół godziny... . Po tych oznajmieniach, Bob wyszedł żwawym krokiem za automatycznie otwierające się drzwi; niby prężny żołnierz, i zszedł schodkami prawo – bocznymi w kierunku parkingu postoju taksówek, gdzie stał czekając zamówiony transport, wsiadł do wozu po czym nakazał kierowcy ruszyć w kierunku stacji kolejowej, by odjechać stamtąd expresowym pociągiem pośpiesznym; szybszych linii dalekobieżnych i krajowych, tym o siódmej dwadzieścia sześć; kursującym stale do Filadelfii, ażeby wyruszyć; w siną dal czasu i przestrzeni, losu czarnego lotosu przeznaczenia; w szczęśliwości etosem duchowo wyższych paktów, z czarno – górską elitarną; różnorakiej próby realu, boskiej powszedniości anioła po większych nauk mądrością nowej ery; dla spragnionych tej wendetty mych kości; w sile namaszczenia słuszności całej, być może zbolałej misji przecudnie; dla nowej magii mistrzów doskonałej lśnienia i królów złotych sepultury śmierci boskiego krzyża bezeceńskiej mocy magnatyjskim wpływem ustanowienia; dla władzy mafijnych massonów czasowej współpracy brzmienia... . Jadąc do celu taksówką, po drodze obserwował miasto; ludzie chodzący po bruku śpieszyli się, smętni bladym porankiem; leniwie błękitniejącym czystością nieba wychylającą się zza chmur, sunących powoli po sklepieniu i popędzanych delikatnie; lekko dmącym wietrzykiem. Pośród dnia podążali dosyć mocno pozbawieni radości i zadowolenia, idąc do miejsc swego przeznaczenia; być może kłopoty rodzinne zbytnio zaprzątały im głowy, a niektórym nawet wszawica myśli; nawiedzonym lewicowo w imię psiej skóry zasad wolności niepoprawnej, i zbytnio chciwej egoizmem; gdyż pragnęli złota Boga; niby malin słodyczy i srebra tego Świata; chytrzy niby Arab zbytnio mocno żydowski, i aż nie do wiary, albo też chciał kraść ponoć nawet niejeden platynę słów sentencji cudzych aforyzmów przesadnie, jako swe motto i będąc niegodnym na dodatek tej chwały prawd godności cudzej; przypominającym tak jakby zwierzątko nieduże, pragnące cudzych płodów niesłusznie; pożerając chciwie również po cichu kradzione nie swoje jabłka, jak niecny Saracen, nie czując nietaktu być może w swym sercu, i zgrzytu zębów tuż zaraz Rabinistów Syjońskich Izraela Synów Wszelakich; broniących swoich dóbr ogrodów; bielą czystości postów Wyższej Mości, przecząc tym samym ohydnej zachłanności i złodziejom podobnoć lamontyjskim, pragnącym brudu swojegoż nikczemnie, dla ich cudnych kości, o; a kiedy oni skromnie co dzień ino pieją Pieśni w Synagogach Stwórcy Swemu radośnie; a nimi być może winnic owoc nowy w sezon latem z krzewów wyrośnie, i będzie nawet Król miał przez to w sytości pełnej Prawa swegoż Cud rozkosznie Prosty, gdy Grona z ziemi dla czystości Słowa z wodą Sok wypełni Łaski Miłosierdzia; Słodkiej w Plan Misterny, by lekkością Dnia żyła głowa wyobraźni; normalnością Zdrowa, w Mądrości i Cnocie Synów Roztropności, co nie siedzą w nierozsądku, niby świnie w błocie pozorów godności, a tworzą ino Świata Pozytywność Wiary nową; w Świętej Troskliwości Wzorową, jak Myldinów Rajskich białe zastępy Przewspaniałe, Biblii swojej nucą Białej; mąki Słowa Wielkich Nauk Studiów, pragnąc tylko zdrowia; dla lwich ludów białych człeka; blasku tegoż silnego, jak świt poranka; rzeki w tafle wód wplecionego; w toni zanurzonego sytości; snaźnie przaśnej czystości nieskalanej, dla teologi próby rozsiewanej jak ziarna ryżu; świeże na przyjście nowe Proroków kolejnych i objawionych losem gwiazd nowych zrodzonych Boskim Lśnieniem; w gwiazdozbiory galaktyk ułożonym logicznie; Dziwów Przecudnych Wszechświata Zacnym Przebudzeniem... . W końcu dojechali do stacji, rześkim tchnieniem Dnia wróbli szarych, jak ulice wtapiające się w myśli; całą psychikę pragnącą wzmocnienia, normalnością zwykłości powszedniej i cichej prostoty Dnia; w pozytywności czasu nielichej; jak nutki lekkości ptasząt słowiczej szczebiotliwości, karmiącej słuch spokojem, dla Umysłu w sposób przesłodki; poza hałasem na szosach, rumorem dużym ciężkich ciężarówek; w parku po pracy, dobrych obyczajów, gdzie chodzą rodacy w tym przedziwnym Kraju. Lecz nie masz li czasu człowiecze na wszystko czego ci trzeba; choćby pozorem sensu snordyzalnym czystości pro mnisiej; poza klasztorem Dóbr Pańskich, zwyczajnych demokratycznych obywateli; kochających piękne kwiaty; róży czerwień szkarłatną, na tle błękitu oczu tradycyjnych bram prostolinijnych Niebios z Boskim napisem Molothilia Algrenalthisis, które pragną dostrzeżenia szafiru skromności; cennej duszy Świętej ubogości, uroczej jak żydowskie fioletowe Łubiny niewinności; intencji okrytej płaszczem przyzwoitości myśli niepojętych, jaśniejących Prawdą godności uczuć każdą wniebowziętych; boskim rydwanem i dziewicom porwanych w Wyższe Sfery; troski Mocy uskrzydlonej Aniołem Pokoju; tam gdzie pracy zwiewność, i nie czuć jej znoju, w Sile Mistrza Starań; lekkich pyłków Mieczy, gdy nie trzeba bestii gdzieś ubijać znowuż; dla Królewskich miodów mości czartorejskich, by nie było smrodu, oraz niepogody nowej bez słodyczy; jagód cudów dziczy; gajów wonnych rajów; wygodnych jak listek zielono plamisty bluszczu zdobnie czysty, dla niedotykania egoizmem srebra; nim w pąk się nie zmieni ta idea cenna i w kwiat Pana Cudów rozwinie bliżej Niepojęty. Ta myśl rozpłynęła się nagle, pozostawiając jednak świadomość rozjaśnionego nową wiedzą życiową kolejny raz umysłu, i o dziwo jeszcze bardziej nawet niż wcześniej. Bob skupił się wyostrzając zmysły, sięgnął po portfel, zapłacił i wysiadł tuż pod gmachem kolei centrali kas biletowo – biurowych, i informacji pomieszczeń państwowych, wraz z miejską poczekalnią i wszedł szybko po schodach i przez drzwi do budynku logistyki kontroli trakcji przewozu osób i mienia; pasażerskimi liniami szybkobieżnymi trans komunikacji; dla pociągów kursujących Krajowo, - zakupił bilet w pośpiechu na przejazd w jedną stronę do Filadelfii, spojrzał na tablicę odjazdów; miał jeszcze trochę czasu, choć czuł, że czas tak jakby przelatywał mu przez palce, i w odczuciu swoim nawet mając niemal, że złudzenie jego nie absolutycznie równomiernej płynności biegu minut dalszych do przodu na zegarze, że nieco przyspieszył; przecząc wszelkim zastojom i marnotrastwu, żądając stanowczo pośpiechu w tym Świecie całym; pełnym masowo różnej dynamiki i rąk rwących się na co dzień, do uczciwej obywatelskiej pracy; wszelakich rzemieślników, technologów i służbistów, przestrzegających w granicach rozsądku masa - krytycznych procedur prawa normatywistycznego, tak więc i on musiał działać racjonalnie, i nie spędzać czasu na niczym błahym i zbyt marnym, gdyż wszystko co teraz dobrze i według planu pośpiesznie czyni bez zaniedbywań zbędnych, za jakiś czas być może złotym kłosem trąci zwycięskiego przeznaczenia. Wyszedł zatem z gmachu drugim wyjściem interpersonalnym i udał się jeszcze tylko na chwilę do szaletu publicznej higieny miejskiej, by załatwić sprawę defekacji za potrzebą, narastającą stopniowo coraz bardziej; pragnącą spełnienia, od trosk tego Świata uwolnienia, by zaznać ulgi niby drwal nieduży, podczas przerwy piątkowej, przy wyrębie drzew puszczy, pełnej polan i węży niebezpiecznych, dlatego wstąpił do pobliskich pomieszczeń prewencji kiblowo – kloakowej, wraz z łaźnią sankcyjnych służb sanitaryjnych; oferujących niedrogie usługi firmowe; w zakresie oczyszczenia latrynalnego i pisuaryzacyjnego, oraz mycia dłoni rąk hydronicznie wodą chlorowaną, i względnie klarownie krystalicznie czystą, ażeby spłukać brud swój z rączek mógł każdy; a nawet kurtyzany greckie, dla późniejszej wolnej miłości uskrzydlonej, mniej już niebezpiecznej podobnoć?, chociaż lekko zwietrzałej; argumentem pragnień, dla uczuć szczerych, za to jeszcze trochę pachnącej pralinkami i mleczną czekoladą; zupełnie na pewno jak wcześniej?, w miejscu spotkań z ekipą; niedomytych być może nikczemnie kanalarzy, czy innych śmieciarzy branżowych; czyniących dobrą łaskę dla Prawa jeden z drugim; niby mały szczurek Jacuś zły ogórek, chłopak niedobry, jak liszaj dobrych manier nauk przekazanych etyki czystej, jak Wij jadowity; co chce im dać posmak rozkoszy; jak mnich wyszarzały, spowity stęchlizną natchnień, i mało rześkich dla istnienia snów, jeszcze nie odkrytych w otchłaniach srebrnych luster sobowtórów bez twarzy; wpatrzonych oczami egoizmu i legionem człowieka każdy z osobna, niby demon zachłanny pragnący swojej władzy; pełnej żądzy i chciwej na złoto oczu cudzych i Lwa Syjońskiego, by próbować je ukraść i przetopić na miski chleba pełne powszedniego; żeby co dzień jeść królem pieczywo do syta, nie żałując sobie nawet nieźle sytej wyżerki; jak marzenie Fausta; myśli rozpiętych jak latawiec naiwności, na wietrze czartowskiej zagłady... . Bob Hilczyński przekraczając progi kiblarni szaletowej pomyślał o swojej Babci, gdyż przypomniał sobie, że robiła świetne knedle z marmoladką malinową, oraz o tym, że jako dziecku zawsze mu to sam nie wie czemu bardziej smakowało, od naleśników; być może jedynie trochę zbyt mocno przysmażonych, z białym słodkim serem twarogowym z dodatkiem owoców o smaku czereśniowo – wiśniowo – jabłecznym, posypanych cukrem pudrem i z nadmiarem cynamonu na dodatek, lecz nie czuł rozkoszy smaku z powodu tych przebłysków pamięci; na tę chwilę swoje myśli miał owiane chłodem; stali zrównoważeniem w opanowaniu emocjonalnym, nie mając przesadnego sentymentu, i choć Matka jego Ojca nie Żyła już; aż od trzynastu lat i czterech miesięcy, nie czuł, że brakuje mu jej jakoś szczególnie; może dlatego, że zawsze była sucha uczuciowo jak zwykły chwast polny, czy też może myślała, by być kobietą siły niebywałej; by stwardnieć w surowości, i w pokucie życia skostnieć Katolickiej; wyzbywając się mnogości różnych niepotrzebnych uczuć, które w nadmiernej ilości mogły by czynić ją przesadnie delikatną i zbyt mało stanowczą, by prowadzić się godnie; jako Amerykańska Żydówka wyższego szczebla nominalnej Chwały Chrześcijańskiej, a był by to iście jej zdaniem wtedy zapewne; w pełni żywot niedoskonały; absurdem śmierdzący szczerym skarania cały; w szczurzym niespełnieniu dla Misji Boskiej zysków dodatnich, dla pozycji mocnej statusem ziszczenia się jej twarzy w cudzie rozpromienienia naprzeciw Słowom Dnia Światłości Świątyń, i Ołtarzy; wpatrzeniem w Prawdy okna Postaci Świętych witraży... . Gdy był już w środku pomieszczenia lokalnego Bob rozejrzał się dookoła i dostrzegł kabiny po lewej, pisuary po prawej zaś stronie, za nimi po przeciwległej szereg sztabowych, łaźniowych umywalek z bateriami kranowymi koloru; ciemno – srebrno – metalicznego, do połowy ścian była glazura biało perlista, higienicznie czysta, powyżej natomiast i na suficie dalej; położony śnieżno biały tynk, w pomieszczeniu panował klimat molochialnie przymulonej atmosfery, i śmierdziało lekko jakąś chemią. Frontowo w przedsionku naprzeciwko drzwi wyjściowych; po lewej stronie od wyjścia z głównej sali gospodarczo – sanitarnej, znajdował się pokój służbowej stróżówki nadzorczyni obiektu, posiadającej w swoim gabinecie oprócz notatnika również telefon alarmowy, na wszelki wypadek, gdyby coś się działo niedobrego i tak jak nie trzeba; według zła niegodności chuliganów i wandali, którzy czasem kogoś biją i niszczą publiczny sprzęt techniczny, narażając zasoby finansowe skarbu Państwa; uszczupleniem wydatkami na naprawy z powodu dewastacji. Kobietą zaś pracującą tam i będącą za zbrojoną szybą recepcji z zamkniętymi dla bezpieczeństwa drzwiami na klucz; to sześćdziesiąt jeden letnia starsza kobieta; Loretta Scylewska, Amerykanka pochodzenia Polskiego, mająca tam już duży staż pracy zawodowej i nienarzekająca na warunki, w których musi pełnić swą codzienną służbę; prewencyjnej Divy ceniącej wyższą kulturę słowa i brak wulgaryzmów, oraz Królowej czystości fizycznej ceramiki; antypoślizgowych kafelków podłogowych, oraz muszli klozetowych, jak również wszelakiego innego firmowego artefaktu higienizacji nominalnie przydatnego, u której Hilczyński wykupił jednorazowy seans krótkiej posiadówki, na sedesowym „ tronie ” defekacyjnym za drobną opłatą, tuż po wejściu do przybytku wyższej maniury koegzystencji logoseratywizacyjnej tradycji Armii Zbawienia U.S.A, aż do zadziwienia pragmatycznym wydźwiękiem feudalnej współpracy kolektywnie nadrzędnie racjonalnych podmiotów i konsumentów usług wyżej preferowanych. Bob zapłacił całego dolara i dziesięć centów, cena była dosyć symboliczna, lecz warto było poczuć szczęście za tę boską kasę i nie musieć płacić niczego więcej, tak czy siak dobra passa układała się dodatnio i być może później będą nawet lepsze promocje; ostatnio bułki staniały nawet pięć centów, i Świat jakby zawirował żebrakom w oczach, a to jeszcze nie koniec; gdyż DVD marki LG miało ponoć potanieć, dla jeszcze wspanialszej okazji kupna tegoż dobrego sprzęciwa; nawet o parę ładnych Dolców... . Siedząc w kabinie Bob natrafił na pozostawioną gazetę; bez okładki strony głównej, oraz dwóch następnych; na piątej stronie widniał nagłówek żurnalowego artykułu sprzed czterech dni; „ Fala zamachów we Włoszech; kolejna eksplozja samochodu pułapki; sycylijski prokurator okręgowy zginął w wybuchu, organizacje mafijne powiązane z ugrupowaniem Lakostry; podejrzane o zamach i współudział w spisku; to już trzeci podobny incydent w tym roku we Włoszech przeciw urzędnikom Państwowym, i zaraz dalej następny grubą Czcionką; ceny ropy i węgla drożeją; Rosyjskie rafinerie podnoszą ceny paliwa za galon dla Unii Europejskiej; minister gospodarki Włoch planuje wyjazd do Moskwy w ramach negocjacji nowej współpracy Rosji z Niemcami i całą Unią Europejską... . Bob dokończył czytać w myślach przypadkowo napotkany tekst, po czym stwierdził w cichości swego ducha ze zdumieniem; będąc zdegustowany tym wszystkim; całą tą polityką podobną do antycznej niegdyś Egiptu Ozyrysa; pragnącą znowuż paktu z nowym Rzymem, ale zbyt mało szczerze i prawdziwie; tworzoną w ramach projektów ustaw krajowych, przez wszystkich tych Tygrysów; czarnych kotów Babilońskich, wiary złych dygnitarzy; no ileż można słuchać tych wszystkich pompatycznie nadętych powagą zatwardziałych despotów, stwierdził stanowczo ze wzgardą; marzących na dodatek o coraz większej sławie show menów; będących średnio roztropnymi, popełniającymi błędy, i błądzącymi w ocenach „ letnimi mistrzami ”, choć nawet nie głupimi, i nieźle wykształconymi, prowadzącymi Świat do wymiarów niższych świadomości chciwości z egoizmu i konsumpcyjnego drapieżnego materializmu, budującego ducha zaborczej rywalizacji, pośród fermentu, niezgody w ambicjach grzęzawisk zazdrości ludzi Ateizmu niejednokrotnie; które pogrążają fanatyków tworzących wojny domowe skrajnych radykałów, zrodzone przez wcześniejsze manifestacje propagandowe grup walczących o wyższy status społeczny … . W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Policjant Jack Bordal, wraz z drugim funkcjonariuszem prewencyjnym Rickim Reydenem; swoim towarzyszem patroli drogówki motocyklowej pracującym w tym samym komisariacie miejskim, Ricki od niedawna niecałe pół roku... . - I mówisz Jack, że ten Nerdil będzie dla nas sypał na swoich kumpli i będzie naszym świadkiem koronnym?, spytał z ciekawości Ricki, jasne odpowiedział mu Bordal z przekonaniem; ten frajer pali tylko swój jęzor, ażeby jak najszybciej zacząć współpracę z naszą Prokuraturą, zresztą i tak nie ma żadnego wyboru; Mafia wydała na niego wyrok śmierci; w bagażniku skontrolowanego samochodu jego nowego Porshe, znaleziono półtorej kilograma czystej kokainy; podejrzewają że to towar Bargila, który już kiedyś siedział za handel opium i heroiną w więzieniu stanowym w Oklahomie; skazany wtedy na dwadzieścia lat więzienia, gdzie wyszedł przedterminowo za dobre sprawowanie po szesnastu latach odbytej kary. Bargil miał kumpli w kiciu; współpracujących Mafii Menów różnych klanów; prowadzących wspólną działalność warunkową incognito tzw. „ Milczących Wilków ”; dla dalszej być może kontynuacji po wyjściu. Mieliśmy już wtedy tam Agenta, a później jeszcze jedną wtykę infiltracji pośród ich szeregów z Federalnego Biura Śledczego – FBI; muszą jedynie sprawdzić z kim wtedy nagrywał sprawy dla ludzi z zewnątrz poprzez tych co wychodzili z ciupy na wolność; Bargil, i jakie miał duże swoje plecy układów w ten czas późniejszy, gdy sam wyszedł w końcu z holernego mamra. W pudle oprócz reszty o której teraz wszystkiego niewiem; znał gości takich jak; Nick Refelton; zwany Terembalem, oraz Gregorego Lomosorela zwanego Redofalem Igiełką Limanem; który na wolności załatwiał swoim zaufanym znajomym lewe dokumenty; głównie fałszywe umowy kupna i sprzedaży na towar z nielegalnych źródeł. A ten Nick Refelton, to co za jeden; wtrącił nagle śpiesząc się Reyden, czy też załatwia tak jak Lomosorel jakieś lewe papiery umów transakcyjnych?, nie ale dobrze że pytasz, już ci mówię; otóż ten koleś Refelton był przemytnikiem i dilerem sprowadzającym wbrew Prawu heroinę i haszysz, jak również kokainę z Krajów ościennych Ameryki Łacińskiej między innymi z Kanady i Meksyku, i jest podejrzenie i duże prawdopodobieństwo, Że mógł dogadywać się przed wyjściem ze swojej paki właśnie z Bargilem, który wyszedł również jakiś niedługi czas później na wolność, a ta hipoteza prawdopodobnie jest prawdziwa, gdyż Bargil znał również Nerdila ze Studiów Wyższych, ponieważ wspólnie uczęszczali chodząc na wykłady do tego samego Koledżu, i w trybie naukowym zdawali Egzaminy na tym samym wydziale biochemicznym, będąc kolegami po fachu uznającymi znajomość także po ukończeniu absolwenckim swojej szkoły w Bostonie. I jeszcze Ricki muszę powiedzieć ci szczerze klnąc na to wszystko, że wcale mnie to nawet nie dziwi, że te ćpuny skończyły właśnie biochemię, na pewno oprócz dilowania tym gównem czasem sami coś biorą, ponieważ lubią być brudni jak świnie te cholerne kanalie, tak naprawdę będąc nawet cwańszymi sprzedawcami od innych, lecz nie do końca; gdyż błądzącymi w złudzeniach i słabości, mając swoje nałogi trzymające ich w jakimś stopniu coraz bardziej w pętach duchowej niewoli psychicznego uzależnienia; nie są zatem tak naprawdę lepsi wiele od innych słabeuszy. A kończył te konkretne przemówienie wraz ze szczaniem przy pisuarze nieopodal kabiny kiblowej, gdzie siedział stękając Ricki ciągle mu przytakując; tak Jack naturalnie masz rację, ta banda świrów powinna się udać jak najszybciej do psychiatry, a najlepiej niech ich zamkną w szpitalu dla czubków, bo i tak na nic więcej nie zasługują, zresztą jak wiadomo są tylko zwykłymi pasożytami i zakałą zdrowego Katolickiego Społeczeństwa; pracowitych uczciwych obywateli, każdy szmaciarz poza tym pragnie kasy w tym Kraju, najlepiej za darmo, dlatego kradnie, czy też jeszcze białą śmiercią handluje i kogoś zabija; by się urządzić porządnie i kupić mieszkanie, najlepiej trzy pokojowe, by mieć luksus podobnie jak w Japonii, niby legendarny Mistrz, i by nie musieć prawdziwie pracować tak jak przystoi w pocie czoła; wszystkim sumiennym Rodakom i Braciom w tym Państwie Solidnej Reguły; Siły i Mocy; systematycznych działań zakładowych i firmowych, będących profesjonalnym przykładem dla Świata i tworzeniem motywacyjnej zachęty dla budowania poziomu wyższej dyscypliny i perfekcji solidnie wyższej jakości produkcji, dla współpracy Zagranicy z tym tutaj Światem naszym; United World's; podejmującym stalowe wyzwania. A no widzisz Ricki; odpowiedział mu Jack, w końcu rozumiesz o co z tym wszystkim chodzi?!, a już powoli zaczynałem nie wierzyć w Ciebie, bo wcześniej wyglądałeś na czerstwego gościa, którego nie obchodzi wcale żadna Polityka, a jedynie kodeks honorowy i regulamin służbowy firmy naszej Policyjnej Renomy, oraz ślepe bezwarunkowe i mentalnie niżej świadome posłuszeństwo rozkazom naszego Pryncypała, oświeconego Komendanta; złotych ust dekretów i zarządzeń; dla najwyższej mosiężnej glorii prewencji i każdej plastycznej i kumatej mości; zaradnie obrotnie kreatywnej eminencji; Policyjnie Agencyjnej, tu na chwilę przerwał swoją wypowiedź, i poszedł umyć ręce przy zlewie, dokończając chwilę później; bo wiesz Ricki i powiem Ci coś więcej nawet, że w tym Biznesie chodzi przede wszystkim o to, by nie być podrzędnym, naiwnym małym frajerem, sterowanym przez innych; na zasadach prymitywnego, tępego zwierzęcia, a mieć aż swoją Godność, i nie dać sobie obciąć ucha tym co nie trzeba, jak również o to, by nie być zwykłą fujarą i ofiarą złego losu; gorszego niż wcześniejsi jego wybrańcy zapisani w Gwiazdach; mający pół spełnienie Cudów Boskich Niebios. Po tych słowach Jack Bordal stwierdził z zadowoleniem; dobra Ricki wiesz co, muszę lecieć na patrol, to na razie, później jeszcze pogadamy AVE i chwilę później wyszedł z pomieszczenia lokalnej higieny. Ricki Reyden tymczasem dokończył sranko, i podtarł swoje dupsko papierem; a'la de sota od Erniego, spuścił wodę, później zaś poszedł umyć również ręce, przy małej umywaleczce rozproszony z myślą o żonie Cristal spłukiwał brud z dłoni marząc o odpoczynku od pracy; już po godzinach służby i świeżych soczystych pomarańczach, oraz seksie z kobietą. W tym czasie Bob Hilczyński podsłuchiwał zza drzwi jednej z kabin, dopinając po cichu jeszcze pasek od spodni. A niech to stwierdził Ricki zniesmaczony przed lustrem; znowuż ta robota i kontrola pojazdów na szosach, co dzień to samo, i na nic innego do popołudnia nie ma czasu, Ech co za pech, a miałem czuć bardziej, że żyje i lepiej niż Kronos; który sobie gwizdał i dyndał na szczycie Olimpu, jak mały tatuś, w swoich snach i legendach starodawnych, sztukach mistrzów wymyślnych opowieści. Po tych słowach myśli swoich, mając dosyć paranoi; życia bladej i koślawej, bez radosnej szczęścia braku; Ricki schylił twarz styraną, począł myć ją mętnym brachem; malkontentem nie pragnącym zła i małym biedakiem. Bob z kolei w tej samej chwili uchylił lekko drzwi i zerknął spoglądając z obrzydzeniem na Reydena, gdyż przypomniał sobie wyraźnie, że ten gość to kawał niezłej świni, która była świadkiem w jednej ze spraw w związku ze strzelaniną w Filadelfii sprzed trzech lat z powodu konfliktu Franka Boro z przeciwstawną wrogą Mafią Rosyjską, w której zginęło kilku Rosjan i paru ludzi Franka. W wymianie ognia z Policją miejską zginęło dwóch funkcjonariuszy drogówki, którzy byli tam przez przypadek, a jeden z rannych ludzi Franka Boro został przechwycony przez służby oddziałowe Federalnych; którzy chwilę później tam byli i znaleźli go rannego, lecz przeżył odratowany w Federalnym szpitalu, i stał się świadkiem koronnym służb wewnętrznych, świadczącym na niekorzyść jego El Familii; oraz szóstym zbędnym kołem dla wozu jego starej przezorności; tradycji Świętego milczenia Wilków poczciwej Przymierza, krwi godnych dla chwały; gdyż tylko jedna jest prawda i ogień jej życia płonący błękitem w sercach Patriotyzmu; realnego poświęcenia braci dla rozwoju i wartości nadrzędnych, takich jak honor żołnierza i wyższego wojownika Narodowych słusznych Układów, dla wyzwolenia z brudu zła; niższych i niegodnych rządowych lewakiańsko – zdradzieckich szmalcowników, dla tego Frank kazał go sprzątnąć; wydał wyrok na Raspillona i załatwili go w kiciu, już nie pamiętam kto dokładnie; pamięcią wstecz sięgając i tu mając to jak we mgle przypomnienia; bodajże jacyś latynosi, już wiem z Gangu Dipmela i Deregana; dwóch braci od brudnej roboty, współpracujących z jeszcze wyżej postawionym Gangsterem Gregiem Gorvelem, który pracował dla Mafiozy Klarka Czambertona, trochę współpracującego i sprzymierzonego z Boro... . Oczywiście nim go załatwili musiał kogoś wsypać, by mieć mniejszą odsiadkę, i przez niego za kratki poszedł Simbons, ale sam nie wyśpiewał nic ze sprawy i nie wsypał nikogo, dla tego na razie jeszcze żyje, no chyba, że mu coś odpieprzy i zacznie w pace mleć ozorem jak Krowa, i mówić zbyt wiele o tym co nie trzeba ludziom, którym jest to niepotrzebne wcale do istnienia, dla tego lepiej będzie dla niego, gdy będzie język trzymał za zębami i pilnował swoich spraw uważając na szpiegów i donosicieli, oraz zwykłych pedałów i lamusów, bo w przeciwnym wypadku skończy marnie, i nikt go wtedy nie będzie szanował, gdy nie będzie cenił schematyzmu racjonalności i Wierzył w Boga, by nikt do diaska nie robił mu koło dupy, gdyż trzeba każdemu zrozumieć, że Śmierć jest cenna jak Przeczysta Poezja Archidionistycznych Mówców bez skazy, której ma więcej ten, kto nie myje swych uszu ze srebra, i hańbi plamiąc słowem Boskiej Chwały Obrazy, zatem lepiej niech ceni skromność ubogą swego ducha, dla szacunku w kierunku Świętej swojej Mocy Niebios, i oblecze się w zbroję duchową Nawrócenia, i mówi Braciom językiem dobra proroczym aż do zadziwienia... .
Tym czasem Ricki mył twarz starannie, tu i teraz; jakby zapomniał o Świecie całym, czuł się przez chwilę, jakby poza tym Światem; w jakimś odległym miejscu dziwnej do zrozumienia mistyki, gdzie pulsowała metafizyką niejasnych, nie do końca zrozumiałych odczuć i przeczuć czasu i przestrzeni, cała ta postać rzeczy nawiedzona letargiem; bezkształtnym i bezskrzydłym, apatycznego leniwego narastającego snu, niby wyobraźni; objawiającego się dla przebudzenia, i wyraźnego coraz bardziej obrazu; logicznej jasności sensu, wyłaniającego się jakby zza mgieł dalekowschodniej; mantrowej, wcześniej nieznanej, Boskiej; niby sakronalności tajemnic; tak jakby z Ksiąg ujawnionej Magii Żywiołów i Życia, jeszcze dla niego bliżej niepojętych. Hilczyński widząc Reydena zajętego aktem skrupulatności higieny, nie myśląc wiele wyjął instynktownie z kieszeni po cichu rozkładany mały nóż myśliwski, i zakradł się skrytobójczo podbiegając na palcach; żwawym pewnym i szybkim krokiem; bezdźwięcznie za plecy pechowego stróża Prawa, nieczującego w swojej iluzji bycia; beztroskiej nie przezorności i naiwności życia lekkomyślnej; istoty zatracenia w próżni pozorności jestestwa; bez czujności szczególnej dla zbawienia, przeciw złu Mocy cienia śmierci morderczej; jakby czekając nieświadomie na niefartowność dla losu swego, tylko pozornie w realnie absurdalnej niedorzeczności dla ziszczenia się; tworzoną, niby przez nietakt krzywej twarzy; wichrowych czarnych rajów boga próby niechcianej, i brzemiennej być może w skutkach duchowych również, dla wielu niegotowych na ostateczny koniec, snu życia niedokończonego prawdą swoich pragnień dobrych, i nie całkiem usnutych fikcją iluzoryczną osobistego mniemania na wyrost, o chęci szczerej spełnienia się w misji prostego człowieczeństwa; niepragnącego przesadnego absurdu jestestwa, dla Żydostwa Realnego Wszechrzeczy, od strony wojny Jichadowej, i dużej chęci tworzenia wszelkich dóbr; dla słowa polityki Prawdy Miłosierdzia; w ramach istniejących możliwości doczesnych okazji, które kwitły wcześniej Hiacyntem całej bielistości śnieżnej; wszystkich zamierzeń taktycznego działania rozsądnego planu; o nieagresji, zawsze gdy była tylko ku tej idei słuszna racja czynienia wszelkich pozytywów, w ramach Świata Oświecenia Budowania; w Świadomości Potęgi Nauk Przemożnej, zbożnej regule Obyczajów; dla ludzkich serc wiary zgodności, Misji Domu Uczuć Boga; w Piękności Sprawiedliwości Umiłowanej; jak różowe Pelikany Łaski Cenionej, ukrytej w Pokorze Majestatyczności Syna Bożego Wszech Przed Wieczności... . Hilczyński będąc teraz za ofiarą, jej kryształowej mentalności, brzmiącej wcześniej w mądrości; stereotypem szablonowej poprawności standardowej; w moralności jej prawa pozorem niedużym jedynie, niby prostego jej pleców kręgosłupa, dla dramaturgii teraz nowej, jeszcze dalszego wydźwięku negatywnego chwili; pełnej sennej jawy, niby schizofrenicznego amoku De Ja Voo – jakby w obsesji przypomnienia, że to już kiedyś było, jakby czas powtarzał się w kółko, tylko udając że płynie do przodu; z palącą się czaszą szmaragdową szczęścia potencjalnego cykliczności czasu płynącej mocą i recyklizancjonistyką, w błękicie kontinuum minut dla przestrzeni. W tym momencie tej że schizmatyki wolności prawa filozoficznej; siły sądu zaklętej niby w kamiennych kręgach mocy verdonicznej i błądzącej w prawdy sprawiedliwej prochu; pospolitej pokusy dla pokonania słabości niewiarygodnie prawdziwej; niby w szaleństwie istniejącej dla fałszywej szansy uczciwości i złudzeń; która prysła rozwiana ocknięciem się Boba na kiblu, i spojrzeniem na zegarek z myślą; „jasna cholera”; a więc to był sen imaginacji, mojej zwykłej wyobraźni?, jest jeszcze siedem minut, i zaraz mój pociąg odjeżdża!, czas już nagli; muszę kurde mać, natychmiast gnać, bo odjedzie beze mnie. Bob podciągnął spodnie i lekko uchylił powoli drzwi, policjanta już nie było, gdzieś poszedł?, ulotnił się jak kamfora?; wybiegł zatem w pośpiechu na peron, przy którym czekał jeszcze pociąg i wszedł do wagonu pasażerskiego; od lokomotywy patrząc czwartego, i usadowił się wygodnie na fotelu, przy oknie od strony peronu pierwszego, chwilę później pociąg ruszył z miejsca pełen aktywistów; ludzi różnych profesji pracowniczych, oraz zwykłych codziennych turystów. Odjeżdżając z miasta; New York Bob Hilczyński spoglądając przez okno, widział tylko jeszcze przez krótką chwilę; w zamyśleniu lekko jakby przymglony; jedną zakonnicę klasztorną, idącą w pośpiechu w kierunku wyjścia ze stacji, na miasto do centrum, podążającą prosto przed siebie pośród ludzi, mijającą wiele twarzy i masek; a nawet jakichś towarzyszy z orkiestry dętej, mających przy sobie walizki i futerały ze sprzętem klasycznym; gitarowym, kontrabasowym i innym cennym; saksofonowym, za nią zaś podążało; dwóch chudych księży, w czarnych strojach prewencyjnie klerykalnych, trzymających w lewych dłoniach służbowe nesesery; pełne sakryzalnych rzeczy osobistego użytku branżowego, i regulaminowego, niedaleko od nich zaś, dało również się dostrzec zwykłych szarych obywateli, i normalnych paru skin head'sów nacjonalistycznych, od których byli kawałek niecały dalej; niespełna rzut beretem, kibice piłki nożnej, co wysiedli z pociągu całą grupą fanów reprezentacji krajowej; pierwszej ligi federalnej i narodowej, skandujących hasła reklamujące ich drużynę, a w pobliżu niedalekim, było widać jeszcze nawet jakąś dziewczynę; w kwiecistej czerwono – pąsowej sukni, w karminowych butach na podwyższonym obcasie, rozmawiającą z elegantem w czarnym stylowym smokingu, który wręczył jej kwiat błękitnej róży; a chwilę później był zaczepiony i wezwany do kontroli przez dwóch strażników miejskich, sprawdzających jego dokumenty, którym pocąc się usilnie coś wyjaśniał; być może to była tylko ich jakaś obsesja złudzeń, że był podobny do któregoś z groźnych przestępców, lub też zwyczajna ich tylko ludzka omyłka, gorączkowo mimo wszystko w pośpiechu spisywali z dowodu tożsamości dane personalne, w ramach archiwizacji informacji służbowych, o patrolach pieszych... - Chwilę później ten schludny kurtuazyjny obywatel był już wolny, i strażnicy poszli sobie już dalej w swoją stronę; wyglądali z twarzy jak jacyś cholerni Włosi, być może nie myją zębów i z ust czuć od nich było jakimś sycylijskim tanim makaronem Spaghetti; a siostra któregoś z nich, puszcza się z jakimiś wilkami za plecami swej mamy, i później myje samą wodą, w imię higieny naturalnej Chin, zapominając o kupieniu kostki mydła jakiejś dobrej firmy.
Bob na szczęście nie przejął się tym zbyt mocno, w końcu były to tylko zwykłe potencjalne dywagacje, lecz coś przecież trzeba myśleć; kiedy pustka Czeska z cudzych klątw wrogów twoich, pragnie mieszkać w twej głowie w imię paranoi; przez stagnację pełną bezmyślności, i spłycanie przez to mózgownicy dla głupstwa jeszcze większego, by nie być mądrzejszym później nawet od morskiej ośmiornicy włoskiego pochodzenia, choć dla wielu mutantów ewolucji kim są jest to bez różnicy, w większym stopniu jedynie pragną być sobą, uwolnieni od Prawa Żydowskiego; idącymi już drogą niższych wojowników rzymskich połajaństwa Świata tego, w imię być może nowej recydywy draństwa; by mieć kwiat Hortensji białej, w kwadracie czystych swych boskich myśli świętych wyobrażeń; cnotliwszych już niezłodziejskich marzeń, na czas resocjalizacji późniejszym nawróceniem odłożony; gdy miną czasy Bestii rządów żądzy chciejskich, zła innowierskich, i chleb; wcześniejszej niezgody, Synów zatracenia złej, i mdłej bieli mglistej zagłady, pożrą wrony; Elit nauk wyższych studyjnych ogłady, ażeby Polityki Świat mokrej od jadu i wody, krzyża pokusą; geniuszu próby znowuż był spragniony, błądząc w Prawdzie, i mógł pić cykutę ludzkiej zwodniczości cienia; aniołów podstępu; słodycz starodawną trucizn; upojnego miodu piekielnego... . Bob jednak nie był tym, o którym inni mniemali widząc go subiektywnie po swojemu, lecz był zawsze sobą, i stronił od bycia przesadnym fanem polityki; jej wszelkich zbyt niskich wizji; tej która nie ma konstruktywnego wymiaru tworzenia, i logicznego charakteru teologicznie humanistycznie humanitarnego, mającego sensowne i zbawcze znaczenie, będące odbiciem realnie słusznych wartości, bez obłudy i kłamstwa, mające pokrycie z fundamentem Prawdy Sprawiedliwej, nie godzącej w Ciało dogmatycznie suwerennej Teologizacji Echumenistycznej, będącej symbolem i wyrazem faktycznym; Świętej Wojny Kultury katechetycznej, i Prawa na Opoce Próby, nowej Boskiej Misji Chrześcijańskiej. Poza tym Bob Hilczyński nie należał do gości zbyt leniwych, czekających na gwiazdkę z nieba, by coś zmienić w swym życiu, na pewno nie istniał po to, by dorobić się u znajomych Cyganów, grubej faniomanii, przeradzającej się powoli ze stagnacji pełnej zaniedbań; w ich kompleks maniakalno – obsesyjny, przerzucany chciwie, by przeczyli mu później w różnych sprawach; gdyby nie był uznawany w należytym stopniu, nie daj Bóg!?, i nie był obrotny jak trzeba!?, a to nie dobrze by było, i musiał by chyba później za to kogoś zastrzelić, lecz wie, że nie musi na razie póki nie nastanie czas wielkiego brzemiennego kryzysu, teraz na razie jest dobrze; dopełnia we wszystkich swych obowiązkach, żyje sobą sumiennym, stanowczym i zaradnym; synem słusznej wojny, o przetrwanie i pragnie być twardym facetem, rzetelnie wypełniającym swój plan przyjmowanych misji, coraz dalszych zadań; krok po kroku podążając do celu wyzwolenia się w mocy; oczyszczenia jedynie Świata ze zwykłych szubrawców, nic nie wartych kanalii, ideologicznie nie mając sobie nic do zarzucenia, nie będzie się przecież winił za głowy bałwanów, ulepione przez ich mierne niegdyś wychowawczej słabowitości persony, popełniające błędy, ze względu na swoją niższą szlachectwem zrodzenia naturę; będącą na dnie genealogicznych przypadłości niżej sferycznych, tworzących dla skuteczności nauczania przypadek klasycznej bezsilności wręcz zrodzonej i wynikłej z mezaliansu złego doboru sztabu współpracy między ludzkiej, i klasowej; mentorsko wykładowczej, a także uczniowskiej, a tak w ogóle wracając do spraw recydywy; błędem jest mniemać, dla obłędu koła, że cykliczność jest stałą, i nie narośnie później brudem upośledzenia systemu zamkniętego, w końcu kiedyś, aż do zniszczenia jegoż trybów wyższych idei ambiwalencji czystej; jak śnieg barceloński, w imię późniejszych psyche stanów lau-danialnych, przez które wielu świrów być może podetnie sobie żyły, i pofruną do krainy nycków … . Bob jednak wiedział wszystko czego było mu trzeba, by zrozumieć, że nie może iść drogą niższej konstelacji losu układem zapisanego w gwiazdach, no chyba, że Niebiosa plotą spisek, i pragną go karmić szczurem czarnym jak smoła; zwykłych wcześniejszych kurewek, jakimś popaprańcem, który miał ich bez liku jako demon, spragniony wiecznie grzechu i dam niższej biocenozy i lekkich obyczajów, będącym na domiar złego jakimś więziennym szpiclem, i załganym kolaborantem, nasyłanym co rusz na przeszpiegi przez jakichś gejów, który siedzi teraz w Ainclu i czeka, gdyby zechciał ktoś tylko spieprzyć jakąś robotę, i tam trafić; by musiał później broniąc swych spraw udusić go poduszką podczas głębszego snu; gdyby był tylko mocniej zmęczony ten człek niż zwykle, i w ramach zemsty to wszystko za wcześniej; kiedy wrogiem czynił dewastacje przecząc innym, nie ceniąc ładu, i szukając niezgody, albo też innej dziwki posłuszeństwa pragnął jak Judasz zwykły, przecząc konstytucji narodowej i godności prawdziwej; istniejącej w symbolu Białego Tygrysa. A tak czynić nie można; spalając Różę Ojczystych Praw na popiół, gdyż są rzeczy trudno odwracalne, a być może nigdy, takie jak Śmierć Prawdziwie Ludzkiej Godności; której nie trzeba mieć nawet wcale, jedynie za cenę Duszy; by być tylko upiorem siebie; zwykłym widmowym wampirem, albo też innym żywym trupem, o bladej skórze i mętnym spojrzeniu; istoty wpatrzonej w Krucyfiks, Jego Sens pogmatwany, i nie do końca jasny w bezkształtności pragnień; niby w niewiedzy o przyszłym zaraz, tym co Echo w Chaosie dlań mówi Dżinem Leufemialnym; Haodin!, Haodin! Vergonta, i dla tego nie ma co czynić głupstw wierutnych i komuś mówić zbyt wiele, i tak co tylko powiesz bestia chce pożreć Tiamatem i wypasać swe ciało twym kosztem do syta, wielu zaleca więc skromność; pokutę mnichom w czystości, i szczerą modlitwę; dającą niekiedy komuś w utrapieniu Umysłu wytchnienie... . Bob również chciał odpocząć, wracając do Filadelfii pomyślał o Leokadii, swojej młodszej siostrze, o jakże mu Jej brakło, już od dawna nie rozmawiał z nią, o niczym pożytecznym, ani o interesach, jej czterech prywatnych kwiaciarniach w Los Angeles, ani też o jej plantacji prywatnej będącej za miastem; całych paru hektarach obsiewanych co roku, dla pozyskania z nich ziół; na potrzeby farmaceutyczne dla firm, z którymi miała umowy formalne na sprzedaż swych towarów w postaci płodów rolnych z pól Agro, czystych ekologicznie, i wolnych od chemicznych oprysków pestycydami. Nie wiedział nawet co porabia teraz, i jak jej się żyje, czy poznała swoją miłość, gdyż była wcześniej sama i samotna jak ta mała stokrotka; urocza i słodka; wpatrzona czasem w błękit nieba, dla jej oczu urodzaju, w Świecie piękna jej raju; płatków świeżości pośród dzikich letnich gajów kolorowych dni; jej esencji słów czarujących; pełnych fluidów pachnących, dla radosnych opisów przestrzeni; dobrem tchnących świętości; tańcem gorącym umiłowania Świata czystości i Cudów brzmienia; rozśpiewanych Słowikami myśli; wolności lekkości przebudzonymi; optymizmu promieniami świadomej dojrzałości, dla losu godności złotej świtu nowego; duszy promienistości przyświecającej idei, skromnej przyzwoitości spragnionej spełnienia; w staranności, by posiąść wszystko co jej trzeba; każdy owoc zbawiennego Nieba. Bob Hilczyński wsłuchany w stukoczący tentent, jadącego szybko pociągu, nieco przez chwilę rozkojarzony, zaczął na powrót dalej rozmyślać tym razem, o swej córce Elwirze; czci godnej, pilnej w nauce czternastolatce; o tak, gdyż mądry był jej Świat, jak Historia z której była dobrą i sumiennie edukującą się młodą damą, na jej wszystkich lekcjach w Szkole Podstawowej; jako mała złota kolejna patriotka, dla Przyszłości nowej Narodu, ceniąca swą Ojczyznę, jak sny o Zwycięstwie, by nie zawieść swego poczciwego Ojca, pragnącego tylko jej Szczęścia, i nowego złotego łacińskiego Rzymu; współczesnej cywilizowanej Ameryki; idącej w przyszłość ostro na przód, drogą nowych odkryć, i nowych lepszych rozwiązań, by pokonać przeszłość staromodną; zwaśnionych „Dinozaurów” niepragnących pokoju nowej Ery i Świętego spokoju; pozbawionego przesadnego nadmiaru działań militarnych, gdyż ten Kraj nasz Platynowy; jak Winogron Przeczysty, być chroniony prawdziwie powinien, przeciw bogom fałszywym chcącym dziewic, a z naszej mocy, często to bywa czasem nawet, i chyba słusznie raczej, przez nasze wpływy, tak iż dla nich są przeto niejednokrotnie nieosiągalne; puki im skrzydła Aniołów nie wyrosną białe, i zacnej uczciwości, dla Dam Prawicy; szczerej i prostej moralności, i przez to właśnie, dla nas zaiste musi być; przez szczerość intencji Ludu Boskiego, jeszcze bardziej, poprzez uczciwość w godności chlubnej; dla Czci przez Szacunek do życia dla nas Bezcenny; dla strzeżenia tej Słodyczy, by Wilki Zła nie wybyły z cienia, by pożreć nasze zdobycze dziedzictwa losu wieków; krwi przodków naszych i godnych pomszczenia, gdyby wróg pragnął nazbyt wiele, i próbował pożreć chciwością nasz wspaniały Świat, za nic mając delikatność niewinną i czułą Prawdy Sprawiedliwej ciała jedwabiu czystości, dla przyszłej Godności dobra doniosłego, jak kwiat górski pięknego; rozwinięty na szczycie Czci Wyobraźni Boskiej, wyrazistej w jaźni umysłu; przez mnichów pożądanej; niby potok bystrego Światła; Łaski bijącej Uczuciami nieskazitelnej troski, o szczęścia radość serca wiary, złaknionej Wody Życia Diamentowej Cudów; w krysztale Arachitowym zmartwychwstałego natchnienia; Ducha odwiecznej równowagi, kuszącego przekonaniem o słuszności podobnoć, bez pozorów złudzeń domniemanych; Los, tworzony niby z rozsądku w imię Próby racjonalnej, jak również nie przewidzianej jeszcze do końca, i istniejącej w utęsknieniu mnichów, tylko dla Prawości sprawy czystej, jak biel polnych kamieni blada; nieociosanych, na drogi prastare wykładanych; Barbakanowe niegdyś i prowadzące do Rzymu, pragnące przeszłością wcześniejszą; wędrowców zacnych, i majętnych, mędrców niepojętych, czułych na Prawo i hojnością będących Błogosławioną; spragnionych świeżej młodości tryskającej energią, i czczących nieśmiertelność... . Bob; również przez dłuższą chwilę, rozmyślał o swym Ojcu, o wszystkim czego go uczył w życiu, o tym, że trzeba być mądrym i szczerym, oraz nie lekceważyć ludzi i biurokratów, gdyż to się może kiedyś na kimś zemścić, jak również o tym, że trzeba dbać o przyjaźń i swoich bliskich, gdyż Rodzina rzeczą jest ważną; tak jak jedwab dobry jest dla kupców; wspaniały jakością i wytrzymały, gdyż jest on miękki i lekki, w delikatności swej cały; na apaszki idealny, dla zwiewnie i gustownie przyodziewającej się niejednej królowej nowej Ery, pragnącej szykowności i lepszej maniery; by lśnić przed publicznością z uśmiechem bogactwa i przepychu, poruszając się z klasą; jedna z drugą zgrabnie, zadbaną ciała swego masą; jak zwinna Gepardzica Babilonii Egipskiej, i zwykła „diablica”, taktowna zazwyczaj i pełna ogłady w słowach, lecz i jak biała perła Nilu czarodziejsko kusząca; wyższej klasycznej mody, oraz wzniosłości stylu. Mówił także o tym, że trzeba unikać kłopotów jak ognia; żarliwie się modlić, i uczyć jak mnich starożytny, by unikać trosk przesadnych Świata, i sideł losu przestępcy jedynie godnego; jakiegoś wariata, złego człowieka niedobrych przypadków, pechowca i głupca przeklętego, psa brata kompletnie nierozsądnego, i w pełni żałosnego; w nieszczęściu chyba siódmym zwyczajnie zrodzonego; strasznych fluidów magii szkodzącej zmysłom; czystym jak brylanty wspaniałe, i jak Bieli duchowej goździki, pachnące niebywale, na okrągło nieskończenie i trwale; do puki istnieje ta matryca sensów, szczerze aż do bólu, bez skaz nazbyt wielu niewiary w te spełnienie; aż do innowierstwa, gdy się stanie; co przyciągać chce cienie niemocy, by prysły nadzieje; na anielstwa nazbyt długiego, jakiekolwiek blasków życia normatywne lśnienie... . Bob czuł również potrzebę przeanalizowania lokalnych spraw po przyjeździe do Filadelfii; wiedział, że musi spotkać się z Margaret, swoją starą znajomą, i przyjaciółką od serca, informatorką pracującą w nowo otwartej restauracji Real Time, dla Elit, z której korzystają ważne głowy Miasta Biznesu; powiązane z Mafijną siatką różnych Gangsterów i Bonzów; współpracujących z dobrym Układem, dla korzystnych relacji z Donami Rodzin; korzystającymi niekiedy z usług profesjonalnych wysłanników firmowych i menedżerów; załatwiających pośrednio sprawy pilne, i niecierpiące zwłoki, oraz sprowadzające na zamówienie towar trudno dostępny, ale chodliwy; na który jest popyt, bez licencji oryginalnej po niższej cenie. Miał się z nią spotkać i omówić parę spraw, dowiedzieć świeżych nowinek i donosów od strony grup parafrazeryzacyjnych; na temat nietaktów, bądź spisków mejkstrim w Mieście; o których wie od Szitersów, niższych stref zijo, a także od ludzi sprzyjających jej z grupy nowo powstałego gangu; dilerów gorącym towarem, w postaci sprzętu cyfrowego i samochodowego, oraz „miękkich narkotyków”; założonego przez bractwo Nostro wcześniejszego reżimu Miejskich huliganów tzw. Nowych Tonchilów Behemotycznych, i skorpionów współpracy. Podejrzewał również, że mogła mieć podsłuch w restauracji, i jeśli te przeczucie nie myliło go; a miała to uczynić tak jak wcześniej wspominała sama, to być może nawet zdobyła jakieś nowe cenne informacje; od ludzi tam bywających; będących z wrogiej opozycji; kryminalnych Sekt, przeciwko Klanowi Franka Boro, i jego klawej Ekipie Stalowego Przymierza. Poza tym z Margaret musi zjeść koniecznie dobry lancz, w jakimś dogodnym do rozmów Biznesowych miejscu, być może w nowym barze Longist Time, przy gęsi pieczonej i białym winie „Porto” będzie mógł zwierzyć się również, z paru frazesów życiowych; ale nie do końca, gdyż nawet dobry Żyd nie mówi wszystkim wszystkiego o swoim jestestwie prywatnym, choć jego serce przepełniała stopniowo pustka, i z deka czuł się tym wszystkim poniekąd znudzony, każdą frustrującą go rzeczą niedorzecznego Świata; pełnego stagnacji, gdzie samotność chce, by kroczyć drogą smutku, choćby niedużego w opanowaniu; nie okazując słabości, nie poddając się złej passie losu; zachowując zawsze zimną krew, by nie popadać w zwątpienie we własne siły; które mogło by kraść motywację, do dalszego konstruktywnego działania; przy trzeźwym i skupionym prawidłowo umyśle, na rzeczach priorytetowych; których ostateczne dopełnienie jest gwarancją Sukcesu, dlatego musiał się zmobilizować, dla wyżej logicznego schematu proceduralnych działań racjonalnych, by być klarownym; pozbawionym irracjonalnej amatorskości naiwnej rozumu; profesjonalnym żołnierzem szwadronów krajowych; wyzwolenia nacjonalistyków narodowych, i przyjaznym zwolennikiem Rodziny Aryjskiej do potęgi entej; dbając o poziom czystości ideologii ciała Dżichadu zbawienia, unikając brudu czarnego syjonu, nierządu Persji, zła Babilonii; na naszych Królestwa terenach Efezjonu; Rzymskości nowej kreonu; Republikańskiej Stanów Zjednoczonych; Ameryki Zjednoczonej Planem Przetrwania Słusznego, od początków naszej historii zarania... . Dlatego musiał koniecznie pogadać z Margaret, o kilku frapujących go sprawach, ale nie do przesady; wiedział bowiem, że nie można być zwykłym nudziarzem, wiecznie użalającym się na niedolę życia pełnego komplikacji, na tym Ziemskim padole, dlatego musiał jej powiedzieć również, jak mocno Ją ceni, o tym, że ich wieloletnia znajomość, jest dla niego ważna, że była zawsze fantastyczną dziewczyną i siostrą, na której zawsze mógł polegać, bardziej nawet niż na kimkolwiek innym, i to umacniało zawsze jego ducha walki, by mógł zwalczać jeszcze ambitniej negatywizm zła; nieprzychylnego niejednokrotnie losu; przeczącemu jego prawdziwemu szczęściu, także w Miłości; że ją kocha, jak swoje małe sreberko; ulubione w swym serduszku, rzetelnej męskiej sprawiedliwości i lojalności, dla dalszego profesjonalnego; słusznego układu, trzymania wspólnie sztamy, na Chwałę dalszego Paktu rozkosznej biocenozy obopólnych zysków z kontraktów; częściowo z nią powiązanych, za jej wkład nominalnych starań i osiągniętych celów; wypełnionych misji, dla zasług konkretnie ziszczonych poprzez ciężką pracę. Jak również musiał jej wyznać, że marzy o tym, w kalejdoskopie swej wyobraźni, że będzie zawsze taka jak jest teraz; w swej naturze małej szarej gołębicy, o Aryjsko niebieskich oczach, i niedźwiedzim sercu bystrej i zaradnej szlachcianki, o różowych usteczkach małej wojowniczki, o uśmiechu starannej i słodkiej rozbójniczki; i właśnie takiej dobrej jak bułki z masłem współpracowniczki mu trzeba, która umie o siebie zadbać, i o swoje sensowne interesy, by później nie żałować złotego losu szczęścia; zmarnowanego na zwykłym nieróbstwie i braku kreatywności, i po to, by dawać sobie świetnie zawsze radę w życiu, zabezpieczając się finansowo, by kultywować tradycję; bonzardyjskiej, elickiej przezorności, ażeby nie zaprzedawać przedwcześnie z biedy, śmierci licho żebraczej, swoich czystych kości obleczonych w ciało, kultury uwznioślonej; wynikłej z taktownej solidności bycia mądrym oszczędnością, i brakiem niecnej rozrzutności, co spłyca intelekt niektórym nie mało, z powodu ich karkołomnej, beztroskiej bezmyślności. I musiał jej dać jeszcze pocałunek życia, oraz siedem rad pachnących żytem cennego wyzwolenia, poprzez wiedzę bez wątpliwości cienia, i okwiecić jej myśli; filozofią wielkiego błękitu, czyniącego przejaśnienie w jej logice mniemań soczystej; jak truskaweczki zyskownego wsparcia; względnie poprawnej, i jako tako nieźle nawet jeszcze etycznej bogini Ziemskiego raju, moralnej prawdziwie, niemal jak Wiliam Szekspir, a to już czyni ją wielką i godną czczenia; niby mały ametyst Wszechmogących Niebios... . A oprócz Margaret, będzie musiał jeszcze porozmawiać z Rejbonem; firmy specem od sprzętu i broni, był u niego podobno już Onir, i zakupił małe co nieco; kilka koltów, a mianowicie; dwa pistolety czarne Smith & Wesson kaliber dziewięć milimetrów, i trzy srebrne rewolwery Magnum, kaliber również dziewięć milimetrów, w sumie razem pięć pozycji, po promocji i przystępnej cenie, bez przepłacania u innych Dilerów; gdyż Rimbo i Gimpels narzekali żartując jedynie nieco, że Maldirs chyba ma chęć kogoś zastrzelić, bo konkurencja sprzedawała na jego terenie, i dawała za niego promocje, dla tego przez nich ma drożej dla fan klubowiczów, i będzie musiał z tym prawdziwie skończyć i w końcu zrobić porządek, gdy nie przestaną go wkurzać. Dlatego Bob Hilczyński nie zamierzał być od nikogo gorszy, a nawet więcej rzec trzeba; ba czuł się nawet lepszy niż niejeden, i któremu się zdaje, że coś znaczy więcej niż proch zwyczajny Prawdy człowieka; pospolitej tradycji pro społecznej, i normalnie ludzkiej; dlatego postanowił zakupić dodatkowo, oprócz tego co miał pistoletu typu Glog; jeszcze jeden firmy Beretta, wraz z kaburą czarnego koloru i szelkami taktycznymi, jak również stwierdził stanowczo, iż musi także jak inni cwani goście kupić sprzęt taniej negocjując jego cenę, by nie stracić na tym potencjalnie intratnie zyskownym interesie... . No a później będzie musiał jeszcze porozmawiać z Gregorem Lorezetti, by uważał na Dana Molgontino, gdyż ten typ mniemał, że ktoś sypał na niego na Policji, w sprawie handlu Opium, i twierdził, że go wrabiano we współpracę z Tomem Rapitionem oskarżanym właśnie o dilerkę i przesłuchiwanym w tejże sprawie, lecz się wyłgał, że nic o tym nie wie; choć wszędzie były jakieś przecieki, i doszły go słuchy podejrzeń i legendy; więc już prawie jest pewien, ale nie do końca, lecz dorwie tych co trzeba, i im chyba pokaże chrzanionym bydlętom niegodziwym; padlinom duchowo niemal ledwo żywym, że tak nie wolno czynić i pomawiać dobrego wuja Molgontino; dobrego na pewno, ale nie dla wszystkich, no i mówił coś jeszcze na koniec o Lorezettim, tak więc będzie musiał on uważać, by mu nogi ktoś czasem z dupy przypadkiem nie wyrwał... . Bob Hilczyński wracając do Filadelfii, z nudów spoglądał przez okno i przyglądał się sklepieniu nieba, na którym przez krótką chwilę, widać było nawet; lecącego swobodnie Żurawia, a zaraz później dwa duże Pelikany, oraz jakiś czas później po nich, chmarę rozkrzyczanych krakaniem czarnych Wron, pomyślał wtedy o sensie życia, na tle różnorodności form śmierci, które niższą postacią wegetacji współczulnej, zapewne zasnuwać pragną niektórym; wymiętą melancholią, tendencyjnie pospolitej szarości Dnie, i mącić lekkość wolności nieba przeczystej szczęśliwości ludzkiej. Choć Świat ten Jest piękny, teraz swym złudzeniem, a osnuty porażek wielu upadłych istniejącym cieniem, przyodziany w pełni w zdarzeń różnorakich istnych niejasności moce skrytobójcze, już od dziejów zarania; w bliskości Niebios westchnienia, lecz dla połajania; gromem kary być może, Boskiej i zniszczenia w otchłaniach; tym aury żywiołu ziemi oczyszczenia, z prochu stali; z bez miłosnych łon tchnienia, a gdyby li tylko to się zbawieniu ziściło, to i tak w końcu jakieś robactwo być może w bałamucie ostałe, do kresów czasu ostatecznych wieczności, szczęścia bielą kości by żyło; w mizerności pobożności nieistniejącej fałszem, z powodu małej wielkości świętości, istnienia cudności doskonałej; niby żuczek jak śmietanka słodkości, bieluśko przeczysty; robotny wiejski zbawiciellańczyk nieduży. Ta myśl przy złocona duchowym natchnieniem, niby złoty sokół Egipski, lecz odarta z prochu starodawnych smoków, dla onirycznej przyszłości, wyższym swym zstąpieniem; również na czas dobrej troski pozytywnych przemyśleń Boba, optymistycznie radosnych, a rozciągający teraz błękit w dal, głębi toń odchodzącą pędem; okrytą finezją czystej natury barwy jaśniejącej; płynącej za horyzont, przemieszanej bielą chmur, nieubrudzoną padliną pesymizmu, wynikającego ze stworzonego nietaktu twórczej tandety, podobnej do wymiętych występów komików, czy też faustów, albo też innych trologdytów dziwno lotnych mentalnie, o ile w ogóle prawdziwie istnieli, bardziej od małych drozdów, czy innych skowronków. Hilczyński wiedział, że musi uwolnić się, od niedorzecznych kaprysów powszedniego losu, pełnego bolesnej i brzemiennej stygmatyki; umarłych minut, godzin i dni; pasionych krwią cudzej chciwej, i mściwej nienawiści; fałszywym pozorem teraz istniejącej, demonów wrogiej opozycji spiskującej; zapewne od strony wrogiej Włoskiej Rodziny; Kologrande Mario, dla tego wiedział, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, i pilnować potajemnie wrogów, byle by tylko nie dać się na tym przyłapać; mając skutecznych, profesjonalnych agentów, gdyż tajemnicą prawdziwych zawodowców jest to, by być wiecznie drugim, i pokonywać zawsze frajerów, co się śpieszą zbyt szybko i muszą tracić gdy nie są rozsądni jak trzeba, załatwiając swe sprawy po łebkach, by popełniać każde swoje fatalne błędy, za które często muszą płacić straszliwą cenę swej niedoskonałości. Kontemplując o sprawach życia i śmierci, dosyć długi czas później, wlokąc się pociągiem całymi godzinami, ciągnącymi się żmudnie niemal, że bez końca, z przerwą na red coffee wliczoną w ramach poczęstunku elitarnych linii obsługi klienta, wtopionego w plastik ewolucyjnej syntezy czasu, wraz ze swymi twórczymi myślami, porządkowanymi sprawami, układanymi w obrazy symbionitycznych zdarzeń tworzących wzory; w eliptycznym niuansie srebrnego namaszczenia; wizji możnej słusznego przeznaczenia, zbudowanego z kart losu ofiarności szczęścia ludzkiego boskich zawiłości; przelanego w mosiężne puchary pragmatyki ducha, pragnącego pozytywnych przemian, postępujących, i zmierzających w kierunku wyzwolenia z kajdanów leniowości niższości, zła filozofii wrogiej, piekielnej, istniejącej dla tworzenia cienia demonicznej dekadencji, przez massonów wiecznej indolencji karygodnych zaniedbań nacjonalistycznych, i narodowościowych, w Państwie Demokratycznym Prawa, by później nastał ład cnotliwości dzieciątek Rajskich Ojcostwa; wyższych jegomościów budowania Dobra, na podwalinach lepszej jakości kruszcu Świętości, historii mądrości, i wiedzy w martyrologii godności i studiów jej mocy; pełnej rzetelności bez zakłamania w niej faktów o przeszłości... . Myśląc tak, Bob ceniący Prawdę i Wolność Niepodległej Ameryki, rozumiał jak ważna jest Praca nad Poprawnym i Prawidłowym Ustrojem Państwowo – Społecznym, w Systemie tworzonym kompetentnie, przez ludzi odpowiedzialnych; regulujących wszystko prawnie i ustawowo, by żyć bezpieczniej ludziom dobrej woli, oraz zdrowo jak Bóg Przykazał, ku Chwale Ojczyzny dla Poświęcenia; a nawet w Trudach wszelakich dla Jej Służenia; przez krew przelaną, aż do Zbawienia; a ranę zyskawszy przy Wielkim Zwycięstwie, dla blizny po Bitwie świadczącej o Męstwie... . Dojeżdżając do stacji Filadelfia City, Bob miał jeszcze jedną trwającą krótką chwilę kontrolę biletową, po wcześniejszej, również za okazaniem dokumentów na swoje prawdziwe Rodowe nazwisko; z któregoż był w szczery sposób dumny, ze względu na swego Ojca służącego niegdyś w Siłach Pancernych; jako wzorowy staranny czołgista, i wprawny logistyczny zawodowiec specjalista, i ta cała Duma dawała mu Wiarę; w wyższą szlacheckość, krwi ich Plemienia rodowej wieków wszystkich; Świetności jego Ludu Boskiej Ambicji Przymierza, również z powodu swego dziadka Sergiusza; służącego za młodu w Piechocie, w tej samej Jednostce ze swym bratem Julianem, Amerykańskim Aryjczykiem pochodzenia Żydowskiego, którego pradziadek Hieronim Aleksander, mieszkał razem z genezą wieków wszystkich dziejów; czystej nacji Judaistą, w Pasyjnym Państwie w Izraelu... . Po przyjeździe wysiadając z pociągu, w końcu nie czuł niewoli przesadnie długiej podróży i mógł w końcu rozprostować kości; wychodząc z wagonu pasażerskiego na peron czuł się wypoczęty i rześki, odczuwał również radosny optymizm, nie mając żadnych obaw; wiedział, że ten Świat i to Miasto w sposób nie pisany należy do niego; nawet bardziej niż do zgryźliwych psów; milicyjnie zapchlonych, w imię wszawej wojny przeciw dobrym koneserom klasycznej sztuki stylu retro, i wszystkiego co jest nominalnie z nią związane; wliczając w nią również kobiety; niby małe białe statki na niebie Ozyrysa, no i rzecz Jasna Jezusa, gdyż trzeba być gościem rzetelnym i prawdziwym, znać swoje prawo i moc, jak również mieć swój wybór, próbę i wierzyć w swoje siły, w to wszystko co jest nam dane z góry; niby małym mistrzom, dzierżącym los w swoich rękach, by władać swym przeznaczeniem; niby mieczem z duchowej stali białej, dla nieuniknionej walki; o zasady wyższej słuszności bytu, nie zważając na twórców nowej i pochopnej polityki wyimaginowanej lustracjami, zapatrzonych w siebie ludzkich białych wilków nieżydowskich, pełnych marzeń, obłudy, oraz snów, jak również ułudy pełnej naiwności karmionej egoizmem, dla rzekomego spełnienia, swegoż wyższego przeznaczenia; w mgnielniach kleromańsko psełdonizmatycznych relatywizmów zamętniających gnostyzjaństwem umysł jedynie młokosom manifestacji ideowych młodzieżówek, karmionym od dzieciństwa przez ich matki troskliwie sofizmatyzmem w nadziei, że ich przyszłość będzie pełna dumy i honoru, jak również Męstwa; jedynie dla Godności Prawdy ich chwały upragnionej, a także dla Ojczyzny... . Te przemyślenia dawały mu pewność, że zdaje sobie świetnie sprawę z tego wszystkiego, z każdej rzeczy drapieżnej i pospolitej, tworzącej regułę paranoicznej schizmatyki tendencyjności realu powszechnego; zwyczajnego normalistyką rytmu czasu Miasta, i że trzeba być jedynie normalnie szczerym i kreatywnie prawdziwym, żeby zrozumieć przewidywalny i oczywisty efekt swoich i cudzych działań operacyjnych, w Świecie pełnym zależności, układów ludzkich i spisków, będąc na dodatek prowadzącym się schludnie poprawnym politycznie i wierzeniowo człowiekiem infiltracji życia społecznego; dla pozytywnych rezultatów wywiadów środowiskowych, dających zasadniczo względnie pozytywnie wymierny i wyrazisty obraz poszlakowy i symptomiczny poszukiwań niszowych; elementarnie numgatystycznych, i eliminacyjnie wyższych, oraz prewelizancjonistycznych, w Świecie czysto oscylortańskim... . Chwilę później Bob udał się na przystanek miejskich linii trolejbusowych, skąd pojechał w kierunku dzielnicy South West, gdzie miał mały dom letniskowy jednopiętrowy, wyposażony dobrze w meble i sprzęt gospodarczy, i techniczny, leginzowistyczny, lecz wcześniej o jedną przecznicę musiał przedzwonić z budki, do Marka Goldvina Biznesowca i wspólnika Franka Boro, będącego również jego przyrodnim bratem jednej krwi przymierza, i drugą prawą ręką egzekwo; polityki logerów stalowego esztabliszmentu doradztwa branżowo niszowego, do spraw biznesu i marketingu... . Wychodząc z pojazdu, będąc już na miejscu, Bob Hilczyński rozejrzał się dookoła i dostrzegł ludzi, żwawo idących chodnikami, śpieszących się, podążających do swoich miejsc przeznaczenia; emanujących szczerą pewnością siebie i zapewne nie mających złego przesadnie niczego, zbytnio przed Światem Demokracji zwykłych rozsądnych Obywateli do ukrycia; chyba, że byli pośród nich różni zatajeńcy; złodzieje chciwie pragnący cudzych portfeli, by kupić swój chleb i bułki; pożerane później chytrze z dżemem jagodowym, jak również inni nawiedzeni skrytobójcy, opętani obsesją o konieczności Jichadu i wojny; pragnący zamachów dodatkowych i przemocy; usprawiedliwianej i rozpatrywanej widzeniem jej poprzez pryzmat słusznej walki o Wiarę, być może było między nimi również parę zwyczajnych wariatów, zbyt mocno ceniących matki swoich dziwnych ojców, oraz ich lukrowane pączusie i kompot śliwkowy, a także muzykę; Bacha Sebastiana Jana, jak również Vivaldiego, a oprócz tego Chopina, i nie będących rozsądnymi jak trzeba, a jedynie zbyt mało prawdziwie mądrymi; w oczach swych sceptycznych matek, dających przez swe ręce od nich im swetry ręcznie tkane, bawełniane za ojców, ażeby z dumą nosili staromodnie; jak niegdyś za czasów Królów Szlachty Polskiej, aż oszaleją z zachwytu od tego jeszcze bardziej, by kochali już później postmodernizm w ramach oświecenia, cennego dla mistrzów każdym przekazem nowym; w bogactwie dzieł brzmiących Mocą słów wyrażonych sensem, dla ksiąg luminarystycznych magii białych; platyny zaklęć świeżości życia, miejskością patrzących ulic; świadomych i natchnionych Boskością dużych Metropolii; lekkiej czystości zmartwychwstałej Wolności; zrodzonej w duszach muzyką serc przesłodkiej harmonii cichego spokoju kwiecistości; intensywności subtelnej lata Miłości, pełnego kolorów bogactwa wielości... . Jakiś czas później Bob dotarł w końcu do budki telefonicznej; musiał wykonać jedynie jedną rozmowę, by powiadomić szefostwo o swoim przybyciu, jak również przekazać wiadomość o tym, że wszystko jest już dobrze jak trzeba, załatwione na zicher, by sprawy były już klarowne; gdyż renoma zawodowca musi być schludnością załatwiania spraw do końca, by nie było, że coś jest spieprzone, na dodatek gorzej niż przez amatora... . Pod budką trzeba było chwilę poczekać; w środku była jakaś Chinka; niska, z metra cięta, brzęczała coś w swoim obcym języku bliżej niezrozumiale; najprawdopodobniej leżało jej coś na wątrobie, bo przez szybę wyraźnie było widać, że ma skwaszoną minę, i wyglądała jak by jej coś coraz bardziej delikatnie mówiąc zaczynało dolegać; gdyż była nieco blada i spocona jak szczur. - Cholera, trzeba uważać na słuchawki w tych wszawych budkach, i ich brudne uchwyty; najlepiej mówić przez jakąś czystą chusteczkę, a później umyć gdzieś ręce, ten sprzęt może mieć na sobie jakieś pieprzone bakterie azjatyckiej Cholery, albo nowej postaci Grypy... . Pod budką stał jeszcze jeden koleś oprócz mnie, wyglądał jak jakiś dziwak i odmieniec, umalowany i przebrany za Klowna zachowywał się dosyć specyficznie i podejrzanie; sprzedawał małe zdobione kolorowe kukiełki, oraz watę cukrową na patyku, nucąc radośnie na ten czas ów dziwny dnia pełnego magii i wszelkiej mistyki boskiej melodyjną dobrze wpadającą w ucho rymowaną piosenkę; - były kiedyś małe kotki, które wiodły żywot słodki: Szemel, Elgor, Dikron, Greemgort, Sisma, Verga, Mirda, Flerdar; co radością co dzień żyły, oraz słodką Wodę piły, trosk nie znając złego losu, i nie lubiąc też bigosów..., doprawdy co za wariat z tego Clown'a, tylko świr śpiewa tak pomylone piosenki, to żałosne i szczerze żenujące, że ciągle jacyś kłamliwi Judystycjanie, mącą mi lekkości ten dzień powszedniej przaśności letniej, malwersując te wszystkie piękne chwile, którymi pragnę odpoczywać; jedynie unikając wytwornego kiczu, oraz tandety po ciężkiej pracy; ceniąc bardziej kurtuazję Opery Dzieł przedstawianych finezyjności zwiewnej, pełnej przepychu i wyższych niuansów obrazowanych. Skończywszy tę że myśl poszedł skorzystać z budki, gdyż Chinka akurat wyszła niezadowolona szybkim krokiem ze łzami pod oczami; być może rozmawiała z jakimś ze swoich kochanków, i to już był właśnie koniec jej miłości; na Szwajcarskiej nici Próby, i przeciętej później niewidzialną Ręką Wyższej Mocy Woli Przeznaczenia, dla dalszych losów być może dziwnie pokręconych w niełasce Boskiej i zmatowiałych depresyjną szarością dni rzeczywistości pełnej pesymizmu, oraz braku szczęścia; nieistniejącego przez dłuższy czas, dla poprawy stanu faktycznego rzeczy zmarniałych spraw osobistych, aż do wyzwolenia optymizmem Wiary racjonalnej, odzierającej umysł ze słabości wszelakiej; wynikłej ze zwątpienia, by nastał w duszy serca uczuć świtu; Dzień Mądrości Wzniosłego Przejaśnienia, blasku przemyśleń zacnych, pokrzepiających rozum cały, pełen Planów nowych doskonałych, i być może tworzonych w Pobożności skrycie, dla sukcesów ich późniejszej Chwały i Promienności; Lica radości uśmiechów niebywałych; w purytańskiej staranności zmartwychwstania; dla Czystości Loretańskiej Misji dalszych życia, w późniejszej Miłości pełnej taktów; świeżej melodii czułości, rześko płynącej dla pozytywnych odczuć i pragnień, oraz doznań prawdziwych, w stabilności bez skazy; nową rzeką snów białych naprzód szumnie, prądem pewności niesionej, wezbranej żywiołem niezniszczalnym Niebios ziemskich, Męstwa z hartowanej stali... . Po tych światłych przemyśleniach Hilczyński wszedł do budki i podniósł brudną czarną słuchawkę, następnie wystukał z pamięci numer do Marka Goldvina, z którym musiał rozmówić się normatywnie, w sprawie zlecenia przyjętego od Boro na likwidację Caruso... . Goldvin odebrał połączenie i natychmiast przemówił grubym basem; tak?, słucham Goldvin z tej strony, - witam Panie Goldvin, tu Hilk z tej strony, byliśmy ugadani; miałem powiadomić, gdy załatwię tę sprawę od Franka, odnośnie starych Yokentych i nieźle pogiętych, co wcześniej dosyć mocno mącili nam w kotłach, nie pragnąc sojuszu, ani żadnej współpracy..., a więc co jest z tym całym tematem, czy ogniskowe stany zapalne naszych kłopotów zostały w końcu całkiem ugaszone, i będziemy z firmą mogli znowu spać spokojnie, nie martwiąc się już o pożary duchowe; w Świecie spraw lokalnych, dla ludzi naszej pobożnej finansjery?..., tak, jak najbardziej; wszystko jest na czysto i na razie nie ma żadnych komplikacji; niepoprawni goście od Yokentych, nie będą zawracać na długi czas wam głowy, i kłamali przecząc obligatoryjnie wyższej waszej dominacji, na rynku przyszłego Państwowego rozwoju; feudalnie przyjaznych firm pro – rządowych; popierających plan pracy w imię nowych umów zawiązywanych z myślą o sporych zyskach kolektywnych, dla spółek szefów Elit Wyższych... . Tak, to właśnie chciałem usłyszeć nasz drogi przyjacielu, i powiem ci coś więcej, cieszę się, że nas nie zawiodłeś, nasza prawicowa polityka jest zawsze godna prawdziwego wsparcia, by ludziom postępu i wyższej cywilizacji mogło w końcu żyć się lepiej w tym Kraju pełnym marnotrawstwa i braku rzetelnej organizacji pracy; na szczęście my tacy nie jesteśmy jak ci wszyscy inni, co marnują cenny ludzki czas, i zawracają tylko głowę jakimiś fuszerkami, czy innymi kłamstwami zwyczajnych oszustów i tanich partaczy... . Cieszy mnie niezmiernie Panie Goldvin, że z mych usług branżowych jest Pan w pełni usatysfakcjonowany, polecam się na przyszłość, zawsze doceniam pracę dla najlepszych; tych którzy wierzą w profesjonalizm ludzi rzetelnych, pełniących usługi poziomem expert'a, i poświęconych sprawom pokoju, dla tworzenia ładu demokracji, budującego dobrobyt na podwalinach sumiennej gospodarności... . Dzięki Hilk, właśnie to chciałem usłyszeć, myślę, że jest mały lekki Git, tylko musisz dalej się starać, gdyż rzymskiego złota nie rozdają za nic, a wiarygodny agent polityki powszechnej, dla gospodarki spraw wspomagania naszych firm Krajowych, musi być jak żołnierz pełen dyscypliny, walczący w ogniu wojny, dla wyraźnego zwycięstwa naszej wspólnej sprawy, takiej jak; coraz wyższy cybernetyczny Świat technologiczny, wspomagany cnotliwie przesłodko doktryną martyrologii, pełnej sentymentalizmu, która służy wyzwoleniu się w sile duchowej; nominalnie korzystnie rosnącej, dla idei tworzenia duchowych artefaktów Mocy uwolnionej inicjacją procesów koniunktury; prowadzących do dalszej stabilizacji systemowej i równowagi sprzyjającej szybkiej progresji rozwoju; tylko wierzyć w to musisz bardziej od Żyda, a na pewno wtedy poczujesz swym duchem wyższym, dla słusznej walki, o te dobra i zrozumiesz sercem wojownika, o jaką Mistykę tutaj teraz konkretnie mi chodzi... . Jasne, dobra wiem o co chodzi dzięki, chyba powinniśmy kończyć powoli tę naszą zbożną rozmowę, gdyż czas nagli już jak diabli, a jeszcze kupę spraw jest do załatwienia; trzeba przyspieszyć i nadrabiać straty, na tym Świecie rogatym, lecz dzięki ci za tych kilka dobrych rad i wskazówek, o których postaram się pamiętać, dyscyplina wszak rzeczą jest Świętą, jak mawiali starzy dobrzy rzymianie... . Na tym rozmowa się przerwała i w słuchawce Bob słysząc jeszcze trzy głuche dźwięki sygnału modułowej centralizacji telefonicznej, pomyślał jedynie jak mocno cenić trzeba czas!, i że wszyscy to rozumieją bardziej, niż by ktoś niefrasobliwie mógłby sądzić o tym; nie mający w sobie ducha werwy i zapału; pozbawiony energii wyższych pragnień życia, dla przetrwania poza stagnacją; płynącą z zatracenia w kierunku Śmierci; pełnego brudu z niewiary; przez którą moc jest zaniedbań, i jedynie chyba dla głupców tego Świata, tych co nie cenią już nic więcej od trupiego morgotu powagi lichej i gorgomotyzacyjnej pustki, na pustyniach życia Arabskości zaniedbań niechcianych; ze słabości, w nieczystości, aż po suche kości niezgody, piszczelą wystającą z piachu, na znak dżichadowej wojny, ze smutków płynącej wcześniej w kierunku apopleksji, i w sromocie agonii gasnących później oczu; zniszczonych czarnym omenem rycerzyków boskiego pomazaństwa, pragnących nowych Cudów; przepięknej świeżej i czystej krystalicznie górsko, przezroczyście klarownej i zimnej, wspaniałej wody; dla nowych łyków ochłody; jak niegdyś Semitezjańscy Żydzi mieli w Jeruzalem, dla wytchnienia duszy; od Boga Zbawienia, i dla braku katuszy... . Zakończywszy po krótkiej chwili ten, że jakże suchy wywód pejoratywnych przemyśleń; Bob odłożył słuchawkę od niechcenia. Jakby z lekkim obrzydzeniem, czując małą dozę niesmaku, tych myśli wszystkich; pełnych duchowego kurzu i szarego pyłu; zmętniałych od truchła martwego czasu przeszłości; wskrzeszonej wyobraźnią wyższej egzaltacji obrazoburczego surrealizmu; akurat w tym samym czasie zanim wyszedł z budki telefonicznej, jakiś Rockers niezbyt zadowolony z czekania na swoją kolej rozmów przez aparat, zaczął sfrustrowany długością prywatnej rozmowy Boba, coraz bardziej pospieszać go uderzając gniewnie w szybę i wykrzykując w niecierpliwości ohydne wulgaryzmy; - hej; ty tam ruska mendo, wypieprzaj natychmiast z budki, kto?, ja niby?, wskazał na siebie pytająco w odpowiedzi Bob, - tak właśnie ty tempa sztuko kaliningradzka, tylko nie kaliningradzka stwierdził natychmiast Bob; przez nie domknięte do końca w pośpiechu drzwi, słychać było każde słowo tego czepliwego odyńca. Bob uśmiechnął się ironicznie w kierunku gbura, jak również próbował gasić jego grubiaństwo słowami; - już wychodzę paniczu, spokojnie, tylko bez nerwów, nie ma co się gorączkować. Bob otworzył natychmiast drzwi i wyszedł przed oblicze wielkiego; jak brzuchaty niedźwiedź Rockersa spoglądając mu w twarz i mówiąc; i po co tyle nerwów i krzyku, gorszego niż pianie złego kogutka czarnego w kurniku, lecz ten nie zważając na słowa, ignorując to co gadał przed chwilą Bob, jedynie wykrzyczał w nieopanowaniu pełen negatywnej impulsywności; a won kanalio ohydna i zejdź mi z drogi szczurza mordo nieczysta, rzekł Rockers buńczucznym tonem, po czym wyciągnął swe brudne łapsko znienacka, próbując złapać za dekolt koszulkę Boba, by ją porwać szybkim pociągnięciem, w ramach znieważenia jego postaci poczciwego mentora filozoficznego, oraz niezłego zawadiaki, szukającego na co dzień szczęścia, oraz niezłej draki; i ten że właśnie spryciarz niebywały, odważny jak mistrz i śmiały, swego pewny na całego; przechwycił nadgarstek wroga niemądrego, co gardził pokojem, oraz brakiem zwady, więc wykręcił mu rękę menem nie od parady lichej, ino żołnierzem ulicy; niby wilk czarnoleski, przeciw zwątlałej prawicy złotoryjskiej, trzymając gada głową niżej przy ziemi, nie puszczając z dźwigni i zadając dwa mocne ciosy z nogi w twarz, by po chwili zachwiał się; przestępując na nogach, przed siebie idąc stłamszony jeszcze trzy kroki, szarpnięty mocniej za nadgarstek, ciągnięty na bok, dociskany do chodnika, wykładając się nań w końcu całym ciałem, by chwilę później dostać jeszcze w ramach niezłych bonusów; trzy porządne kopy w okolicy pasa, chwilę później jak by w opętaniu czasem narastającej presji nadchodzącym progresywnie falą nowej wściekłej przemocy, było słychać zgiełk na ulicy; jeden starszy człowiek widząc walkę, będący nieopodal, zaczął wzywać kogoś na pomoc, by zaraz potem jakiś młody człowiek zaczął biec krzycząc w kierunku Boba, który dostrzegł to, na dodatek nieco zszokowany tym, że szyby budki z której dzwonił zaczęły z trzaskiem pękać wybijane; wtedy spojrzał natychmiast za siebie, by dostrzec, że jakieś niecałe dwieście osiemdziesiąt pięć metrów dalej, grupa uderzeniowa uzbrojonych napastników, waliła ostro z broni krótkiej, ale dwóch z czterech przybyłych gości nieproszonych mierzyło chyba z dłuższej lufowej z celownikami w stylu MPK, dla lepszej precyzji oscylacyjnej trafień; gdyby była taka potencjalna możliwość, szybszego załatwienia sprawy; byli oni pasażerami jadącymi z przodu obok kierowców, dwóch czarnych furgonetek firmy ford, z przyciemnianymi szybami, jadącymi powoli wzdłuż chodnika. Bob dostrzegł momentalnie, że muszą strzelać z broni z tłumikami, bo nie było słychać nawet żadnych strzałów, jedynie jakiś podstarzały kloszard za jego plecami; jakieś trzydzieści metrów dalej, zaczął drzeć się ranny w ramię, krwawiąc i błagając, by ktoś wezwał karetkę pogotowia. Instynktownie Bob zerwał się do ucieczki, zostawiając pobitego Rockersa na chodniku, wbiegł natychmiast na ulicę i przebiegł przez nią, ryzykując, że wpadnie pod samochód; zaledwie parę sekund przed nadjeżdżającymi furgonami, z impetem przemierzył długość prawego pasa, mało nie potrącony przez następne auto, marki Toyota Corolla. Po drugiej stronie drogi Bob zaczął biec przed siebie; sprintem uciekając ile sił w nogach, przed krzepkim mężczyzną, który chwilę później; zaraz zanim przebiegł przez ulicę, tuż przed ciężarówką marki Volvo z dwoma przyczepami, by po chwili na chodniku po drugiej stronie potknąć się i przewrócić; wstając z powrotem ze zwichniętą nogą w kostce, klnąc z niezadowoleniem gniewnie, idąc i utykając jak zwykła fujara pechowego losu; niefortunnych wypadków, nieostrożna zwyczajnie jak trzeba. Bob z kolei wiedziony natchnieniem; uciekając jak szalony, pięćset metrów dalej skręcił w lewo na skrzyżowaniu, mając jedynie na dodatek na względzie, to iż goście którzy strzelali przed chwilą, i pojechali dalej prosto zamykając szyby, niby nic takiego nie czynili złego, ulatniając się i jadąc gdzieś; normalnie pozornie szanownymi, i zwyczajnymi obywatelami, na radzieckich zagranicznych rejestracjach, mogą za chwilę wracać, dlatego trzeba zniknąć na jakiś czas z ulicy, i zadekować się gdzieś w melinie, nie wracając zbyt szybko do domu, ukrywając się przed wrogami; najlepiej u jakiejś ładniutkiej przyjaciółeczki. By mieć niedrogo zakwaterowanie; przytulny pokoik zengajtizen prima sorte, jak również wikt i opierunek, wcześniej jednak trzeba znaleźć jakiś transport; akurat dziw losu Świata tego sprawił cud sprzyjający szczęścia, iż długo na to czekać nie trzeba było, aby się pozytywem losu korzystnie, dla Boba ziściło; na złotej karcie bieżącego czasu, Boskiej Hojności; dla łaski, zwykłym człowiekiem Dżihadu dostrzeżenia; która wzmacnia kości nowym lśnieniem kapitalnym; jakby pragnąc znowuż przeczyście świeżystego odnowienia normatywnego; wcześniejszej świadomości; apokryficznych masek białości; federacji ludzi Boga, czci ich w zbawienności; narodostwa schludnie nacjonalistycznego. Gdy to nagle, wtem; lecz chyba nawet jeszcze nie po diable; nieopodal na wprost kawałek dalej, w pobliżu caffeterii, zatrzymało się taxi, obok klubu tej szanownej moldernii, i z nowej żółto – lśniącej gabloty marki Cadillac, właśnie gdy Bob Hilczyński akurat dobiegał, wyszła młoda dama, śpiesząc się na Red Coffe, szybkim krokiem podążając po chwili w kierunku lokalu, a Bob widząc to uśmiechnął się i stwierdził na głos; ładna sukienka cudna królowo, - wiem odpowiedziała natychmiast zadowolona dama, po czym wsiadł również w pośpiechu zaraz po niej do taksówki, i z lekką zadyszką rzekł wyraźnym głosem do kierowcy; poproszę kurs Panie szanowny na osiedle, do Lincoln Sqare, - ale nie było nowego zawiadomienia z agencji o nowy kurs zamówiony na taksówkę, i właśnie skończyłem teraźniejszą podwózkę z zamiarem powrotu do bazy, - być może tak, stwierdził na to po chwili Bob Hilczyński; ale bardzo Pana proszę, gdyż po znajomości i kojarzę cię, Mike? Zdaje się jak pamiętam dobrze ze wcześniejszych kursów zamawianych prze zemnie u was i zależy mi bardzo, żeby zdążyć do przyjaciółki na ważne spotkanie branżowe , - no dobra, warunkowo mogę wyrazić zgodę na taki przejazd, ale to będzie płatne z góry ekstra za dopłatą dodatkową po wyższej cenie detalicznej Panie?; tu przeciągnął głosem pytająco kierowca auta, - Bob Hilczyński, ale dla przyjaciół Hilk, odpowiedział natychmiast pewnym głosem Bob, - zatem ruszamy; komu w drogę temu czas, stwierdził Mike przekręcając kluczyk w stacyjce, i odpalając silnik wozu. Łał, no w końcu; pomyślał Bob, i zaraz dojadę mam nadzieję bezkolizyjnie, tam gdzie dawno mnie nie było; do mojej starej przyjaciółki Kristiny Nolman, którą cenię za dobry gust myśliwski, przynależność do klubu łowieckiego i strzeleckiego, oraz posiadanie dobrej firmy dwóch strzelb do polowań, a także za wyostrzony żart, i słodki uśmiech, wzorowej świeckiej zakonniczki, tchnącej przaśną delikatnością świeżości; zwiewnej siły natchnionej, pełnej drapieżnej dzikości ujarzmionej; rozsądkiem racjonalnego rozumu uczonej; pragmatyczki, wyżej sytuowanej, pracującej na co dzień, dla agencji projektanckiej, tworzącej nowe stylowe kreacje przebojowe, dla francuskiego domu mody; La Paris Elegant... . Ta; co oczy błękitem osnute ma, fal morskich wyobraźni rozległej, o ma Siostra Kristi przewspaniała; jak marzenia o słodyczy najprzedniejszej tajemnicy, co gronności kryje w cieniu; Raju dobra w zatraceniu, co moc ma przymierza twardości jak skała; nieskruszona prawem dziewiczego ciała, szczerości cennej nie z mała, co może być siłą uczuć dla Miłości legalnego szczęścia; co przesyci serce znakiem swej jakości niemałej; u podstaw wierności wybornej jak owoc poślubny; ambitnej przedniości... . Jadąc do Kristi Nolman, Bob Hilczyński czuł pozytywną aurę mocy; tego fantastycznego wydarzenia, oraz, że ten cały pozytywnie przyjazny czas, daje mu realne poczucie siły i pewności siebie, czuł także satysfakcję z powodu szczęścia, które nie opuszczało go jak dotąd, sprzyjając jego menowsko - boskim planom; będącym jego wkładem w prawdziwą Demokrację, i szczerym zaangażowaniem w tworzenie wyższej piramidy Ładu prewencji i Dżihadu; oczyszczającego Świat jegoż cały; wyborów wszelkich Aryjsko – niemalże doskonałych z wrogich patologii systemów niższych i bardziej zawodnych, niż ten z jego wizji, mówiący o słusznej walce o honor czystości Rasy Białej, przeciw złu niegodnemu, przesiąkniętemu obłudą fałszu teraźniejszych mącicieli, oraz zwykłych fanatyków pragnących dominacji, nad wolnymi ugrupowaniami Narodowej Wolności, by przeczyć wyzwoleniu z terroru despotyzmu obcych Mafii krajów trzecich... .
Bob Hilczyński jadąc ulicami Filadelfii był optymistycznie radosny, również z powodu szczególnej Mistyki; plastycznego ruchu termodynamiki, otaczającej go przestrzeni; życiem cywilizacji tętniącej ciałem technologii nowoczesnej; zbawczym jej wymiarem lśniącym; projektem Dnia nauki lekkości brzmiącej Mocy; geniuszu odkryć opisanych we wzorach; twórczych myśli Boskich bieli skrytości ducha, przeniesionych z Umysłów na pergamin, niby dziewictwo Cudów nienaruszonych; nagiej mącznej intencji blade, z pościeli bez cienia zdjęte; bez chciwości niepojętej, przeniesione w Świat objawienia, w imię przepychu w czystości rozmnożenia, co nie ocieka jadem... .
Chwilę później taksówka była już na miejscu, i Bob urzeczony tym pozytywnym aspektem czasu szczerego relaksu światłych rozmyślań i komfortowego dojazdu, bez żadnych nieprzewidzianych kontroli drogówki milicji, i niepotrzebnych kłopotów, które dziwnym trafem losu mogły, by potencjalnie popsuć jego racjonalne Boskie plany; formułowane konstruktywizmem pragmatycznej chciwości osobistej serca, w którym rozkosz, buta, oraz prawda; tworzyły jedną wielką spójność i nienaruszalną całość; złożoną w twarz wytwornego imperatywu, ogarniętego pragnieniem Siły i Zwycięstwa, dla Prawicy Walczącej Narodostwa Znamienitego; i jego skromnym zdaniem słusznej wspólnej Sprawy; Przymierza Braci, w laur duchowy zacnej cnoty oręża przyobleczonych, dla wypełnienia się podobnież im zapisanych w gwiazdach niezbędnych proroctw; chrzczonych przyszłą sławą mądrych tego Świata uczonych; dla wojny, śmierci i zbawienia; w ideologii pamięci nieskończonej, tworzonej bez wytchnienia, w umysłach legionów pragnących triumfu poza cieniem nieszczerości; w poglądach, ich nadzieją plecionych, w imię wyższej zamierzonej wzniosłości konsekwentnej; w zbożnej pracowitości bezcennej... .
Nagle nastała błoga cisza, Boba zmysły wyostrzyły się; tak jakby u prawdziwego Wilka, no i czujność wzrosła również niebywale; był znów jak zwierzę rześkie, czując lekkość i siłę motywującą go stale, i porywającą jego duszę na wyższy poziom; zdeterminowanego mentalnością czysto ludzką działania metafizycznego; przyodzianą w zbroję omnikontyjską jeźdźca życia i śmierci; przepełnionego siłą przeświadczenia o nadprzyrodzonej, Viccańsko – Aryjsko – Boskiej nieomylności, w równowadze niezachwianej zwątpieniem; w imię wyższej realnej dominacji, dla pewności filozofii twierdzeń; definicji nowych w mądrości; bogactwie doświadczeń kolejnej sytości życiowej w niezłomności, nieskalanej słabością... .
Ta Prawda, o której myślał, była jego Marzeniem, ta Rozkosz w którą Uwierzył teologii słusznej, była jego Spełnieniem; nie chciał karmić się klątwą braku odwagi w tchórzostwie; zwykłej marności cieniem, postaci nie dokreślonej ziszczeniem, w tym co słusznie kusi, aby stać się marzeniem, w oku kryształu ciekłej wizji stanowczo wyzwoleniem z niewoli ograniczeń; bezeceństwa kajdanów ciemnoty; „paniczyków” wrogości, przeciw Suwerennej Narodowej Wolności... .
W pewnym momencie Hilczyński przerwał rozmyślanie, i światło wpadające mu w oczy; przyczyniło się do zwężenia jego czarnych źrenic jeszcze bardziej...
Wyszedł z wozu przed domem Kristi Nolman, przeciągnął się i podążył w kierunku drzwi swojej lubej przyjaciółki, której pragnął szczerze spojrzeć w oczy, i zapytać jak się ma na Świecie wolnej miłości; lekkiej jak motyle kolorowe; wonnej kwiecistości serca; symfonii już nie nowej szlachectwa dojrzałego, jak owoce zdrowe; świeże, soczyste, i wyborowe; jak sen wyobraźni wskrzeszony; w duszy uskrzydlony, na płatkach jedwabistych w nadziei leżący; w rozkoszy i miodzie zanurzony cały, słodyczą okraszony niewinności szczodrej; Świętości Niepojętej, przepychem nie małej; w talizmany szczęścia przelanej pewności Sakramentów; przyszłych losu zawiłości; wiszącego na nutkach Czasu rozciągłości emocji słodkich kiści finezji Miłości, spragnionej soków świeżych w zbawieniu; czci godności subtelnej; jak piórko na wietrze namiętności Prawa, porywem niesione woli wolnej sprawiedliwości; bieli śnieżystej wymowności, gołębia pokoju radości; dla artefaktów ciała duchowej nieomylności; zyskownej dla mocy niepojętej... .
Stojąc przed drzwiami Kristi Nolman, jeszcze przez krótką chwilę wahał się, na jego twarzy rysowała się sentymentalna tęsknota, nie miał czasu jedynie kupić jej kwiatów, lecz czuł, a nawet był pewien, pomimo tego dysonansu z powodu braku bukietu pięknych czerwonych róż, w ramach gestu egzaltowanej przyjaźni, umiłowanej, dla wiecznego trwania pozytywnych relacji, bez zdrady tego przymierza, jakże cennego, dla braku między nimi jakichkolwiek waśni, iż brakowało mu jej, jako mentorki, o Umyśle doświadczonej i kreatywnej, oraz wyrafinowanej artystki, pełnej zdrowego wigoru, jak również animuszu; doceniającej zwykłość i normalność szczerych intencji, będących budowaniem duchowych fundamentów, dla przyszłości; natchnionej Miłości, w duchu swobód Obywatelskich, płynących z Wolności; dla nowych Paktów i ciekawych spotkań koneserskich, oraz lojalności; dla Prawa Rzymskiej Poprawności Politycznej, w Kanonach Rzetelnej, względnie schludnej Prewencyjnej moralności; dla Kultury rozmów i pieszczot czułości; ucieleśnionej Piękna ludzkiej zmysłowości; dla późniejszej w pamięci zapisanej niejednej anegdoty; szafirowej prostej historii zdrowego dobrobytu, dla bogactwa wnętrza; Rajskiego Błękitu serca bez trosk nadmiernych, dla zachwytu przy słodkości wspomnień radosnych; przygód nietuzinkowych, szczodrego losu; upojnego, sokami świeżego niegdyś namiętności... .
C.D.N. - Koniec epizodu drugiego i rozdziału pierwszego; kontynuacji opowieści kryminalnej Gangster. Godzina Boża: - am 5:39 – rano. Data : - 19 – 9 (Wrzesień) – 2023 – Rok. PRO ALFA NOVIS, © - ® - Pisarz prewencyjny i autor dzieła: Mirosław Witold Piotr Butrym.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania