Gdy dostanę drugie życie...
Spacerując po szkolnym korytarzu kątem oka zobaczyłam Kingę. Na jej widok wybuchnęłam śmiechem:
-Jak ty wyglądasz?! Wypożyczyłaś ciuchy z lumpeksu? Musiałaś mieć szczęście, że odszukali rozmiar XXL!- mówiąc to, nie mogłam przestać się śmiać.
Zobaczyłam w jej oczach łzy, szybko pobiegła do toalety. Miałam wrażenie, że uciekła. Poczułam, że muszę opuścić pole walki, jak niespełniony żołnierz. Było mi przykro, że prawdopodobnie nie zobaczę dzisiaj Kingi. Miałam wielką ochotę ją atakować, być silniejsza niż ona. Chciałam być niepokonana, jak burza, która niszczy wszystko na swojej drodze.
Na następnej przerwie podbiegła do mnie moja przyjaciółka Milena. Zauważyłam, że jest zdenerwowana.
-Widziałam cię na poprzedniej przerwie. Myślisz, że mi tym imponujesz? Co ty właściwie masz do Kingi?- nagle strasznie podniosła głos- Jesteś egoistką, która gdzieś ma to, co czują inni!- Milena wykrzyczała mi to prosto w twarz.
-Daj spokój... ona nie zna się na żartach. Przecież to było śmieszne!- broniłam się, byłam pewna tego, co mówię.
-Śmieszne? Ona miała dość upokorzeń z twojej strony. Poszła do toalety. Znalazłam ją z żyletką i pociętą ręką- nagle przyciszyła głos- myślisz tylko o sobie. Nie chcę mieć takiej przyjaciółki!- wykrzyknęła. Chciałam ją uspokoić, ale wybiegła ze szkoły.
Wracałam do domu. W głowie miałam słowa Mileny... Ja jestem egoistką? Straciłam przyjaciółkę? Kinga próbowała zabić się z mojej winy? Na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.
Na ścianie budynku wisiał plakat o dużych rozmiarach. W oczy rzucił mi się napis „TWOJA KREW MOŻE URATOWAĆ ŻYCIE!”
To nie dla mnie. Poza tym panicznie boję się igieł...- wciąż wymyślałam nowe powody, by uspokoić własne sumienie.
Nagle dziwnie się poczułam, zakręciło mi się w głowie i upadłam...
Otworzyłam oczy i zobaczyłam białą przestrzeń. Z trudnością usłyszałam rozmowę. Ten znajomy głos. To była moja mama i obcy mężczyzna. Mówił z zakłopotaniem:
-Przykro mi, Kasia ma białaczkę. Choroba rozwija się bardzo szybko.
-Co pan mówi? Przecież na to umiera coraz więcej ludzi, to niemożliwe...-z trudnością przeszło jej to przez gardło. Wyczułam w głosie mamy strach i załamanie.
Dalszej rozmowy nie słyszałam. Może po prostu nie chciałam słyszeć. Pierwszy raz poczułam, co to znaczy być bezsilnym. Pierwsza łza spłynęła po policzku, a potem kolejne...Niesamowite, ze w takich małych łzach może kryć się tyle cierpienia.
I nagle przypomniałam sobie ten plakat. Czyjaś krew może uratować mi życie, ale czy ktoś chciałby pomóc takiej egoistce, jak ja? Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy. Rozmawiałam z nią o tej chorobie. Wiedziałam, że potrzebuję dawcy. Po zrobieniu badań okazało się, że nie może to być mama ani nikt bliski z mojej rodziny. Co to oznaczało? Czekanie na śmierć? Przecież nie mogłam się poddać, zawsze walczyłam do końca.
Minął tydzień. Czas, który zmienił mnie i moje życie. Uśmiechałam się codziennie, wysyłałam wiadomości o treści „POMAGAM”. Dopóki miałam siłę uczestniczyłam w akcjach, takich jak „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy”. Przeprosiłam Milenę, a szczególnie Kingę. Czułam się tak, jakbym odrodziła się na nowo!
Bywały też chwile załamania. Czasami brakowało mi tchu, jak piłkarzowi, który po przegranym meczu, nie ma siły. Ze spuszczoną głową opuszcza boisko... Nawet nie zauważyłam, że zaczęłam mówić na głos:
-Przegrałam swój mecz, więc powoli odchodzę... Nic nie poszło na marne. Wiem już, jak żyć. Ludzie powinni wierzyć, że im się uda. Grać uczciwie przez cały czas...- wstałam i podeszłam do lustra, a oczy miałam zamknięte. Dlaczego?
Nie miałam odwagi na siebie patrzeć. Przez ten czas straciłam wszystkie włosy. Przełamałam się, spojrzałam wprost i nie wytrzymałam. Poczułam słoną łzę spływającą po policzku.
Czułam, że w tym momencie mnie pokonano.
-Nie płacz, będziesz żyła, obiecuję ci to! Wygrasz swój wielki mecz. Będziesz miała świadomość, że odniosłaś zwycięstwo uczciwie.- poczułam, że ktoś łapie mnie za dłoń. Ten ciepły i pełen miłości głos Kingi, zawsze dodawał mi otuchy.
-Przyszłaś do mnie? Po tym wszystkim myślałam, ze mnie znienawidzisz...- powiedziałam ze spuszczoną głową. W głębi duszy cieszyłam się, że ktoś mnie odwiedził.
-Przecież mnie przeprosiłaś-uśmiechnęła się- Przyszłam ci pomóc. Zrobiłam badania. Nie uwierzysz, czego się dowiedziałam. Okazało się, że mogę być dawcą. To wspaniałe, prawda? Wiem, że chcesz żyć i będziesz żyła!- w jej głosie wyczułam wielki entuzjazm.
A ja nie wiedziałam, co powiedzieć! Odjęło mi głos, znowu poczułam łzy, tym razem były to łzy szczęścia!
-Nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć, dziękuje. Nie wiem, co powiedzieć, ale musisz wiedzieć, że dzięki tobie poczułam, że wszystko musi być dobrze- przytuliłam Kingę najmocniej, jak potrafiłam .
Otworzyłam oczy. Obok mojego łóżka stała mama i Milena. Zdałam sobie sprawę, że już po operacji.
-Już po wszystkim kochanie. Udało się, nie było żadnych komplikacji. Teraz będzie tylko lepiej!- mama trzymała mnie za dłoń.
Chciałam jej odpowiedzieć, szybko ją przytulić, ucałować Milenę, powiedzieć, że bardzo je kocham... ale poczułam osłabienie. Zdołałam jedynie powiedzieć jedno słowo:
-Dziękuję.
Czas mijał szybko, a z każdym dniem odzyskiwałam siłę. Pewnego dnia ktoś wszedł i usiadł na brzegu mojego łóżka. To była Kinga:
-Cześć! Mam nadzieję, że dobrze się czujesz?
-Tak, jest coraz lepiej. Wszystko dzięki tobie! Cieszę się, że przyszłaś- każda rozmowa z Kingą sprawiała mi wielką radość.
-To dobrze! Przyszłam żeby ci podziękować. Te pieniądze, które mi dałaś bardzo się przydały. Jest ciężko, ale wiem, że dam radę.- powiedziała nieco speszonym głosem.
-Sprawiło mi to radość. Wiesz, że na mnie możesz zawsze liczyć? Jestem szczęśliwa dzięki tobie. Pomogłaś mi spełnić moje marzenie: żyć dla innych. Tylko gdy wyjdę ze szpitala chcę działać. Chcę pomagać tym, którzy tego potrzebują.- odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To świetny pomysł, może razem zostaniemy wolontariuszkami? Będzie nam raźniej!- w jej oczach dostrzegłam chęć do działania.
-Zgoda, ale najpierw pójdziemy na wielkie lody! Muszę przyznać, że nie najlepiej tu karmią- zaczęłam się śmiać. Dzień spędzony z Kingą był świetny. Nie sądziłam, że ma takie poczucie humoru.
Gdy zostałam sama zaczęłam rozmyślać. Dostałam od Kingi i od innych drugą szansę. Ta druga szansa oznaczała drugie życie. Życie lepsze, w którym nikomu nie sprawię cierpienia. W prezentach mam do rozdania miłość i pomoc. Byłam pewna, że zaczynając od nowa, w pełni wykorzystam drugą szansę!
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania