Gdy przyszli do mnie...

Jak to nazwać? Schizofrenii jako takiej u mnie nie zdiagnozowano. Więc jak to nazwać: zwykła schiza czy szósty zmysł? Co to było, gdy miałam piętnaście lat?...

 

Wtedy matka skończyła 42 lata i dostała zawału. Bałam się w nocy spać w domu, bo ojciec sprowadził towarzysza do picia. Poszłam do kuzynki Dorotki na noc.

Dorotka mieszkała obok dawno temu zmarłej pani od gruszek, z którą przyjaźniła się moja babcia Maria.

Wstaję rano, bo chciałam jechać do matki do szpitala, spoglądam na podwórko pani od gruszek i widzę jak sunie powoli jakaś kobiecina w kierunku drogi. Ja też wychodzę na drogę. Aha... cicho, cicho. Kobieta miała na sobie serdak pomarańczowy, zieloną chustę i długie do połowy łydek obuwie - raczej kozaczki. I już już czuję, że to duch pani od gruszek. Dochodzę do zjawy. Spoglądam na nią, ona na mnie. Oniemiałam z przerażenia. Zobaczyłam czarną twarz! Ale to zupełnie czarny owal koło wypełnione czernią . Twarz bez twarzy. Zaczęłam biec, bo do domu miałam jakieś dwanaście metrów do furtki. Gdy poczułam się bezpieczniej, stanęłam, odwróciłam się, ale zjawy już nie było. Piorunujące to zjawisko było. Nigdy czegoś takiego więcej nie przeżyłam. Pani od gruszek zmarła od czadu kilka lat temu przed tym spotkaniem.

 

Jak diabeł przyszedł do mnie, prawie że groteska :)

 

Kiedyś matka zamówiła mszę za swojego brata, który się powiesił.

Matka była wtedy pijana. W ogóle na tej mszy nie mogłam się skupić. Cały czas o tej matce tam pijanej myślałam.

W nocy zobaczyłam i poczułam jak czarna postać z rogami i kopytami za mną tańczy. Położyła się obok. A mi tak przyjemnie i milutko się zrobiło... i nagle objął moją szyję i zaczął dusić. Masakra. A mogłam skupić się na tej mszy.

 

O tym jak przyszedł ojciec.

 

W następnym roku po śmierci ojca, latem, takie akcje były u matki i u mnie.

Matka późnym wieczorem, gdy już spała zaczęła płakać przez sen.

Czułam, że to ojciec przyszedł.

Leżałam na boku. I nagle poczułam, że kładzie się obok mnie, za plecami. W pewnym momencie poczułam, że nie jest dobrze. Nie. Nie bałam się. Wręcz przeciwnie. Pomyślałam: "Tato, idź już, bo mi niewygodnie". Uluźniło się.

Potem matka znowu dała płaczliwy koncert.

Następnego dnia zobaczyłam ją smutną w kuchni przy stole.

- Ojciec był u mnie - powiedziała trupioblada.

- Wiem, u mnie też był - uśmiechnęłam się.

- Usiadł na mnie okrakiem. Czułam opuszki jego palców, a potem zaczął mnie dusić.

"I bardzo dobrze" - pomyślałam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Grain dwa lata temu
    Bardzo dobrze. Niczego nie zmieniaj, nie poprawiaj interpunkcji, autentyczności.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Agnes07↔Dobrze napisane. Nic dodać, nic ująć. Wyobrazić sobie można↔Pozdrawiam?
  • Agnes07 dwa lata temu
    Grain, Dekaosie b. Wam dziękuję. :)
  • MartynaM dwa lata temu
    Agnes... zakończenie wyrywa z butów, choć całość równie masakryczna.
    Zimno mi się zrobiło... zostawiam 5 i uciekam...
  • Agnes07 dwa lata temu
    Martynka:) Dzięki wielkie. Dziękuję Wam wszystkim.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania