Gdzie on, widział go kto?
Ten, któremu dziecięce rączki ścielą kwiecisty dywan
z płatków w koszyczkach tulonych
do ukrochmalonych niewinną bielą sukienek.
Szczęść wam boże, żołnierze i poleciały… anioły śmierci za wielką rzekę.
Jak im bóg poszczęści, to wrócą krwawym echem rozpaczy matek, co też synów żegnały proszącym
- szczęść boże.
- Iwan, to ty? - tak, żyję, dzięki bogu.
- A to kto tu? - Olena, obok rozszarpanej mamy…
A dlaczego nie:
- Iwan, to ty? - tak, żyję, dzięki bogu.
- A to kto tu? - Olena i strzępy jej mamy, dzięki bogu.
Tak koszmarne, wymodlone obrazy, będą wracać we snach morderców i ofiar, w imię jedynego, wspaniałego, święcanego kwieciem z koszyczka tulonego
do, niedawna, ukrochmalonej bielą, sukienki Oleny.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania