gdziekolwiek
cokolwiek jeszcze się wydarzy
a zanim wicher mnie poniesie
osiądę mgłą na tamtej sośnie
odcisnę stopę w tamtym lesie
rozsnuję wokół pajęczynę
potargam liście drzewom w sadzie
odejdę cicho tak jak przyszłam
i nic po sobie nie zostawię
ale gdziekolwiek zawędruję
zabiorę z sobą zapach chleba
idę
wystarczy mi okruszek
nieba nie bierze się
do nieba
Komentarze (39)
5!
Cudowny klimat. Dziękuję.
Idealnie. Delektowałem się, smakowałem... a w tle słyszałem akurat Zauchę.
Tego się nie da normalnie skomentować.
Chciałbym napisać taki wiersz.
Uwierz- nie spodziewałam się takiego komentarza...Jeszcze tu wrócę, bo głupio tak zaniemowic...
Ależ jestem...czytelna...:)
Wiem...
I po dwóch czytaniach wiem, skąd:)
Twoje strofy można przemieszać ze strofami znanej piosenki i one do siebie będą pasowały jak ulał (także tematycznie).
Wkleję zaraz jedną strofkę tej znanej piosenki, a pod nią jedną strofkę Twoją, będzie widać, o co mi chodzi:
A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy,
By mi zabełtać błękit w głowie,
To będę jasny i gotowy
Ale gdziekolwiek zawędruję,
zabiorę z sobą zapach chleba.
Idę, wystarczy mi okruszek
nieba nie bierze się do nieb
Słowa pierwszej strofy ro Woźniak i jego "Zegarmistrz światła".
Wiersz Twój, dygresjo, mówiący o odejściu, jest pogodny i z nadzieją, że nie umiera się tak do końca. Chleb nazywasz niebem. Chleb, czyli życie, nasza powszedniość, i niebo jako symbol szczęścia ("czuję się jak w niebie") jakoś łączą się w puencie w jedno.
Jakbyś mówiła: "Życia nie bierze się do życia". Jakby to był wiersz o życiu po życiu.
"Nieba nie bierze się do nieba". Okruch zapachu wystarczy. No, ładnie.
Tylko że... Tylko że jest tu jeszcze tytuł: "gdziekolwiek".
"Gdziekolwiek" to nie znaczy, że na pewno "do nieba". A więc niebem można nazwać samo wybawienie od życia, nawet pogrążenie w nicości. Wtedy zabranie ze sobą nawet okrucha zapachu chleba staje się marzeniem nie do zrealizowania. Dlatego tak żal być może tych wszystkich chwil opisanych w pierwszych strofach. I jest to poczucie bycia tylko chwilową mgłą.
Naprawdę mocno wiąże mi się Twój wiersz ze wspomnianą piosenką. Nie tylko rytm jest podobny. Twoje "gdziekolwiek" i tamtejsze "nie wiem gdzie" współgrają i uzupełniają się.
Oto druga strofa z Woźniaka:
Spłyną przeze mnie dni na przestrzał,
Zgasną podłogi i powietrza.
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie, na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie.
Miło było zajrzeć, poczytać.
:)) Uwielbiam Twoje analizy, ale tym razem mam dylemat. Trafiłaś świetnie w melodykę, bo rzeczywiście mój tekst idealnie się w nią wpisuje, ale...kompletnie nieświadomie:) Mało tego- nie znoszę tej piosenki !:))
Inspiracją był Grechuta i choć dość swobodnie nawiązałam do Jego interpretacji, to właśnie ona mnie poniosła.
Ten okruchy chleba, to coś więcej niż drożdżowy zaczyn...
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za pochylenie nad tekstem- ogromnie to sobie cenię
:)
PrzePiękny!!!
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam z uśmiechem:)
A zatem uczyniłem ów, teraz:)↔Pozdrawiam:)
P.S.↔Szczególnie↔ostatnie 2 wersy:)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Chyba żaden, nawet z tych najlepszych poetów, nie powstydziłby się tego wiersza.
Przecudowny!
Na tyle dobry, że nawet przy pierwszym czytaniu nie zatrzymał mnie banalny rym chleba/nieba.
Rytm też dobry, podpada pod sylabotoniczny, czterostopowy jamb, stąd melodyjny.
Gratuluję:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania