Gestapo #1
W pewnej uliczce, otoczonej zniszczonymi budynkami, zgliszczami, walającymi się po ulicy papierami czy kawałkami drewna - pojawił się przystojny jegomość. Nosił oficerski mundur. Cenił sobie rzetelne wykonywanie obowiązków, wszak przesłuchiwał wielu politycznych więźniów. Był punktualny i wrażliwy na otaczającą go rzeczywistość. Warszawa w '39 wydawała mu się ładna, teraz jednak, po trzech latach, przypominała bardziej zatęchłą dziurę. Spoglądał na ponury obraz, splunął na ziemię. Wreszcie doszedł do budynku, który był ozdobiony flagami III Rzeszy. Przygładził włosy, czapkę oficerską, którą dotąd trzymał w prawej dłoni, nałożył na głowę. Uśmiechnął się.
Żołnierze, którzy pilnowali wejścia, zasalutowali. Nie lubił tego. Machnął niedbale ręką i wszedł do siedziby Gestapo w alei Szucha. Powitał go jego przyjaciel, a zarazem pomocnik przy przesłuchaniach - Obersturmführer Bachmann. Był to potężnie zbudowany mężczyzna, który miał okropnie szpecącą bliznę na twarzy. Zawsze zadbany i kulturalny.
- Heil Hitler! Panie Obersturmbannführer Lessner, jak się pan dziś miewa?
Rudolf Lessner w stopniu podpułkownika był postrachem całego Gestapo i wszystkich więźniów. Jego bezwzględne metody spotykały się z podziwem u podwładnych, a także przełożonych. Zawsze kończył każdą powierzoną mu sprawę. Jego dewizą było doprowadzenie delikwenta do rozpaczy.
- Witaj Bachmann, a dobrze... mamy dzisiaj coś do roboty? - Odpowiedział z uśmiechem Lessner. Po chwili dostrzegł, że jego podwładny trzyma jakąś teczkę. Wiedział, że znów czeka go przesłuchanie.
- Ano mamy... niejaka Magda Po..Po... Polka, Scheiße! - Powiedział Günter Bachmann. - Przepraszam za wyrażenie, ale tego nazwiska nijak nie da się powiedzieć.
Po chwili podał swojemu dowódcy teczkę. Lessner nic nie zrobił sobie z nietaktu porucznika. Otworzył dokument i przeczytał notatkę od niejakiego Scharführer Olafa Kussa.
"Do Obersturmbannführer Rudolfa Lessnera,
Znaleźliśmy niedawno Polkę - niejaką Magdę Połomowieczko. Pisała rozmaite listy do naczelnego dowództwa AK i podburzała do buntu przeciwko Gestapo. Przechwyciliśmy parę z jej listów o niejakiej Marii, ale trudno z nich coś wyczytać. Nasi szyfranci już się tym zajmują, ale to jest jakiś skomplikowany kod. Niemniej - ta kobieta jest z Armii Krajowej. Przesyłamy ją do pana, może pan coś z niej wyciągnie.
Pozdrawiam,
Scharführer Olaf Kuss"
Kiedy skończył czytać, spojrzał badawczym wzrokiem na Bachmanna.
- I jak rozumiem, ona już czeka w moim gabinecie na przesłuchanie? - Odezwał się po chwili.
- Tak, panie pułkowniku. Związana i gotowa na rozmaite przyjemności. - Odpowiedział z uśmiechem porucznik.
- Zatem chodźmy, nie dajmy jej czekać. To byłoby nietaktowne.
Ruszyli korytarzem. Rozmawiali o brydżu, szachach i pojedynkach na szable. Cieszyli się, że to będzie kolejny, bardzo miły dzień. Lubili swoją pracę. Wchodzili po schodach, śmiejąc się przy tym w najlepsze. Wreszcie doszli do pokoju, który był już legendarny w Warszawie. Nazywany "katownią" - pomieszczenie o numerze 120. Rudolf Lessner poprawił czapkę i otworzył drzwi.
Siedziała związana na krześle. Miała zakneblowane usta. Günter Bachmann uśmiechnął się. Rozwiązał kobietę i chwycił leżącą na półce obok biurka pałkę, żeby sprawdzić jej stan używalności. Dowódca zasiadł przy biurku. Ściągnął marynarkę i czapkę.
- Mówisz po niemiecku? - Zadał niedbale pytanie.
- Ta.. ta.. tak... - Odpowiedziała z przerażeniem w głosie dziewczyna.
- To dobrze. Nazywam się Rudolf Lessner, a mój przyjaciel to Günter Bachmann. Wiesz doskonale po co tu jesteś, a także gdzie jesteś. Przedstawię zasady, abyś nie czuła się zagubiona. Będę zadawał pytania na które oczekuje prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Za brak satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, albo zupełny jej brak, nastąpi kara. Wszystko zrozumiałe?
Magda kiwnęła głową na znak zrozumienia. Tymczasem porucznik Bachmann ściągnął swoją marynarkę i podwinął rękawy w białej koszuli. Dziewczyna miała przerażenie w oczach.
- Pierwsze pytanie. Jesteś ze struktur AK? - Spytał pogardliwie pułkownik.
- Tak. Jestem łączniczką. - Odpowiedziała dziewczyna.
- Kto był twoim dowódcą?
- Podpułkownik Jerzy Uszycki.
- No proszę... spójrz Bachmann. To się nazywa porządna Polka. Odpowiada na każde pytanie. - Rudolf Lessner zaśmiał się. - No dobrze... kim jest Maria?
- Maria? Jaka Maria? - Dało się wyczuć zdziwienie w głosie dziewczyny.
Cios spadł z ogromną siłą. Łączniczka AK spadła z krzesła. Porucznik uderzył cztery razy. Za każdym razem w inną część ciała. Piekący ból przeszył ciało dziewczyny.
- Ponowie zatem pytanie. Kim jest Maria, o której pisałaś w swoich listach do AK? - Odezwał się pułkownik z uśmiechem.
- To... to... koleżanka. - Odpowiedziała z jękiem Magda Połomowieczko.
- Znów zła odpowiedź. Cóż, mamy czas. Panie Bachmann, proszę czynić honory.
Pięć precyzyjnych ciosów, zadanych z ogromną siłą. Krew polała się po posadce. Czerwona maź poplamiła białą koszulę porucznika. Wymierzył za karę jeszcze jeden. Krzyk rozwarł pomieszczenie.
- Kim jest Maria? - Ponowił pytanie Lessner. Był zniecierpliwiony.
- To... to... żona niejakiego Całusa... - Odpowiedziała wolno, wymawiając z bólem poszczególne słowa, młoda dziewczyna.
- A kim jest Całus?
- Wiem... że to... jakiś ważny oficer...
- Oficer powiadasz? A co takiego ten oficer robi? Co robi Maria?
- Maria... pomagała przy przemycie... broni... jej mąż działa... w strukturze wojskowej.
- Tyle to sam bym się domyślił. Jaki przemyt? Gdzie?
- Broni z magazynów... do AKowców... nie wiem gdzie...
Pułkownik wstał, ubrał swój mundur, czapkę i podszedł do leżącej na podłodze więźniarki. Splunął na nią.
- Powiem ci... nieźle opowiadasz. Ale ja potrzebuję czegoś więcej. Jutro znowu sobie pogawędzimy. - Rudolf Lessner uśmiechnął się pogardliwie i poklepał dziewczynę po głowie. - Panie Bachmann proszę bić, tylko nie za mocno, nie chcemy, aby pani Polka była uszkodzona.
Günter Bachmann odpowiedział skinieniem głowy oraz szerokim uśmiechem. Poczekał, aż przełożony wyjdzie i rozpoczął swoją ulubioną część przesłuchań. Tortury. Na początku mocne uderzenia pałki, a potem podwieszenie na łańcuchach w pokoju obok. Miał ochotę na przypalenie skóry.
Krzyk dało się słyszeć w całym budynku.
Pułkownik Rudolf Lessner z szarmanckim spokojem zszedł na dół, gdy wnet podbiegł do niego młody sierżant.
- Panie Obersturmbannführer Lessner, szyfranci rozszyfrowali tekst tej więźniarki Magdy. Oto wyniki. - Nadgorliwy chłopak przekazał zawiniętą kartkę papieru, zasalutował i odszedł.
Dowódca rozwinął papier i przeczytał parę krótkich zdań:
"Maria to pseudonim. Mamy wtykę AK pośród Gestapo. Ta dziewczyna nic tak naprawdę nie wie. Ona była przynętą i wabikiem na nas. Wszystko jest przygotowane i spreparowane."
- Scheiße! - Krzyknął na cały korytarz, dotąd spokojny Rudolf Lessner.
-----
KONIEC CZĘŚCI 1
Komentarze (6)
Super, choć nie jestem za torturami, opowiadanie jest świetne :) Czekam na kolejną część, 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania