Ghul-cz.IV
Dotarli na drugą stronę. Morgana oddrazu położyła się na ziemię i głęboko oddychała. Nie miała siły na dalszą wędrówkę.
-Chyba odpoczniemy, co? Jutro wyruszymy z rana.
-Nie ma mowy. Musimy ruszyć dalej.
-Ale ja już nie mam siły.
-Chodź do schronienia na tą noc.
Skryli się w jaskini. Rozpalili ognisko. Morgana usiadła blisko ognia. Płomieniami rozgrzewała swoje dłonie. Zasnęli przy ognisku. Rano pierwsza przebudziła się Morgana. Zaraz poszła nad wodę i zaczęła łowić ryby. Pierwsze jej łapanie były nietrafne. Ale za którymś razem z kolei złapała pierwszą rybę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Położyła ja na brzegu na trawie. Zaczęła łapać kolejne. Jedną rybą by się w dwojga nie najedli. Złapała kolejne, nie oddrazu. Wróciła do jaskini. W tym czasie Ghul się przebudził. Był zdziwiony i zaskoczony.
-Złowiłaś ryby? Wiedziałaś jak?
-A co w tym trudnego. Chodź usmażymy je na kijach.
Usiedli na podłodze. Zajadali się rybami.
-Dziś wieczorem dotrzemy do Roii.
-Naprawdę?
-Tak. Dziękuję ci.
-Podziękujesz jak dojdziemy.
-Powiesz mi czemu tak wyglądasz? I tak się rozstaniemy.
-Byłem więziony i torturowany.
-Dlaczego?
-Kazali mi się ożenić z Kaurlelom, nie chciałem tego. Oszpecili mnie robiąc blizny. Znaleźli czarownicę która rzuciła na mnie jakieś zaklęcia. Nic już mi nie pomorze, zostanę potworem do końca swoich dni.
-Nie ma jakiegoś na to lekarstwa?
-Jest. Źródło wody w Nanda Parabat. Podobno to uleczy ale robi z ciebie innego człowieka, zmienia twoje zachowanie, odmienia człowieka całkowicie.
-Jak tam dotrzeć?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania