Głupi wariat part.1 (pierwszy fragment/ty szerszej całości)
Jestem pierdolnięty i nie pasuję do obecnych czasów, mój czas się skończył
w najlepszym scenariuszu kilkanaście lat temu, ale co dużo bardziej
prawdopodobne, by nie zaryzykować, że pewne, to było to około
dwadzieścia lat temu. Tym samym żyję w nie swoich czasach, czyli coś się
odnośnie mnie zrypało we wszechświecie.
Mam trochę spraw, których nienawidzę załatwiać, więc mimo ruiny
psychofizycznej piję alkohol, przyśpieszając swoje odejście w niebyt, piję
po to żeby móc, czego nie chcę w ogóle, a co jest koniecznie mi
narzuconym, choć trochę też lubię ten stan początkowej fazy.
To nie za dobry moment na samobójstwo – nieodpowiedni, ani wygrany, ani
przegrany – no przegrany może jednak, ale to nie to, tak bez osiągnięć, więc
pośmiertnie powiedzą zapewne tylko tyle, że wariat – może dodadzą, że
głupi. Słyszałem jakoby zwrot głupi wariat, był bez sensu, ale osobiście
znałem mądrych i głupich zwanych wariatami, więc jak najbardziej zwrot
jest sensowny, a zawężony horyzont daje znak równości między wariat i
głupi. Może tym, kto go postawił był jakiś konkretny magister od… – bycia
magistrem?
Nie mając planów, miałem chyba jeszcze marzenia, tak mi się wydaje,
chyba że myliłem je ze wspomnieniami, bo to także możliwe, nie wiem
więc, czy marzyłem, czy wspominałem, ale coś na pewno działo się w moim
umyśle – był aktywny ponad zwykłe odbieranie rzeczywistości.
Mój znajomy miał podobny problem z pasowaniem do czasów, rozwiązał go
jednorazowo, a raczej doraźnie – raz na wieczność, chyba że coś może
trwać nie fizycznie albo się powtarzać w obrębie zmysłów. Jednak tylko tak,
jak go obiektywnie można nimi odbierać, bez mieszania – wmieszania się
emocji i dorzucania metafizycznych teorii – ma kwaterę na cmentarzu.
Jest jakiś plus tego stanu – nikt go nie zapamięta jako niedołężnego starca,
zatrzymał się bliżej swoich czasów, nie będzie musiał zderzać się z
postępem i postępującą głupotą.
Nie był jedynym, którego problem dotyczył, większość jednak się
dostosowuje, choćby rzeczywistość była nie wiem jak wredna, obłudna,
zatruta, nie do życia – co najwyżej zaczną naśladować szczury i karaluchy (...)
(...) Gorzej z tymi, którzy ze swego niby to naturalnego stanu, w tym kierunku
zdawać by się mogło, że ewoluują. Wchodzą na salony współczesnego pędu
po dobrobyt i poddają się korporacyjnym szkoleniom, jak wydrzeć ostatni
grosz z „jelenia” i samemu zyskać, a jednocześnie pozują na takich siebie,
którymi już być przestali (których być może udawali cały czas?).
Wprowadzają tak w błąd jeszcze tych, którzy sobie są wierni i poprzez mylne
postrzeganie, ulegają iluzji i uważają ich za swoich. Zaś oni współistnieją w
watahach sobie podobnych łgarzy, których cechy są już typowo przeciętne
ludzkie, a wygląd i mowa, aż do zdemaskowania obłudna. O ile watahę łatwo
zdemaskować, o tyle osobniki mogą długo sprawiać mylne wrażenie i
wzbudzać zaufanie.
W pewnym momencie zaczną eksploatację kogoś, kto jeszcze widzi w nich
przyjaciela i zabiją w nim coś, a przez to, ów zawsze będzie już uważał na
nowo poznanych potencjalnie swoich.
Szkodzenie, groźby, ograbienie przyjaciela itp., to staje się dla nich normą,
jeśli zaistnieją warunki temu sprzyjające, jakiekolwiek – czasem może to być
tylko niewinny koleżeński żart pod ich adresem, tu zapali się żarówka
wkręcona w umysł przez specjalistów od manipulowania nimi na
korporacyjnych szkoleniach i wypadach integracyjnych. Zareagują
odruchowo, wtedy zazwyczaj pozerstwo zostanie zdemaskowane – z jednej
strony, tej która była jeszcze skłonna ich uważać za sobie podobnych, trąci to
żalem, zgorszeniem a z czasem (względnie szybko) także pogardą i może też
nienawiścią. Z tej zaś drugiej strony ichniej – zamaskowanych eksploatorów:
pogarda, zawiść, nienawiść, szacowanie co można jeszcze na tej znajomości
zyskać, zwykle już istnieje i tylko bardziej się zacietrzewi, doda prewencyjnie
narzędzia, do ewentualnej obrony na poziomie swojego postrzegania, głównie
te, o których uczy się na szkoleniach – jak być ścierwem.
Czy tacy ludzie są jeszcze w czymkolwiek sobie wierni – czy czemuś w
ogóle są wierni?
To nic nowego, właściwie takie postawy istniały u ludzkości od zarania
dziejów, ale wobec tego za wcześnie homo sapiens dodał sobie jeszcze jedno
sapiens, awansując na homo sapiens – sapiens, skoro tych postaw – cech nie
wyzbył się. Jak zakładam opierając się o co prawda tylko własne, więc nijak
niefachowe i nieobiektywne przez to obserwacje, że występujących u ponad
osiemdziesięciu procent gatunku(...)
(...) – Zabić prezydenta, policjanta, pierdolniętego celebrytę? Policjant to
najgorsze wyjście, mało kto pamięta zabójców policjantów – no chyba że
seryjnych, ale w tym scenariuszu zazwyczaj warto być sławnym gangsterem,
na dziś to trudne – zbyt duża konkurencja i choć działająca płytko, i bez
polotu, to i tak się ciężko przebić. Chyba jednak w ogóle to nie ta droga,
przynajmniej jak dla mnie.
Jakaś rewolucja to byłoby coś, ale okrzyknęli by komunistą.
Sprawiedliwość społeczną, poszanowanie jednostki, odmienności i tym
podobnych podciągają zrazu pod lewactwo, a lewactwo pod komunizm,
wszystko muszą nazwać, przypiąć do wszystkiego ideologie, zahaczyć o
politykę i nie pominąć religii – oczywiście przyjaciele pana boga w odsłonie,
w której jest obecnie najbardziej „trendy” mają zawsze lepiej, a przynajmniej
ostatnio w tym kraju.
Najlepiej dostosowani przetrwają – najgorsze ścierwo, dostosowuje się
najlepiej. Można nienawidzić wszelkich ideologii i religii, można nie być
lewicą ani prawicą, można być „a”, ale nie ma siły, żeby wtedy nie zostać
czyimś wrogiem z przypiętą etykietką, bo ktoś zechce uznać cię za wroga,
nie mogą istnieć bez wrogów – nie byliby potrzebni.
.
.
.
.
(yanko wojownik, wrzesień 2018)
Komentarze (19)
Gombrowiczowsko - miło porównaniem, bo fascynację Gombrowiczem przeżywałem i szkoda, że może ona osłabła i nie kontynuuję czytania dzieł wszystkich dostępnych.
Dzięki za przeczyt i pochylenie.
A sama treść... biadolenie. Świat zły, ja dobry i dlatego nie znajduję w nim miejsca. Dobro to najpierw odwaga do bycia dobrym, wojownik się nie poddaje, no chyba że jest tchórzem.
Pozdr.
Ciekawi mnie to z w wypowiedziami forum, że kontrastuje? - znaczy na forum, że yanko jest większy lub mniejszy chuligan?
Tekst jest częścią większej całości, niezbyt udanej, wymaga dopracowania, to może kiedyś, bo zmienia się otoczenie, zmieniają się spostrzeżenia, ginie uniwersalność przekazu, w tym tekście już nie do osiągnięcia.
yanko wojownik, to jakoś tam analogia do Janko Muzykant
I racja, że zmienia się przekaz na tle nowego czasu, no ale uchwycenie uniwersalności, mniemam że tu ludzkich zachowań, jest możliwe.
Dlatego czytając np. Iliadę czy Mahabharatę, odnajdujemy wciąż tego samego homo sapiens sapiens.
Pozdr.
Natura homo sapiensa - fakt - niezmienna, detale ulegają dezaktualizacji, ale trzeba było, by yanko głębiej sięgnął w zmysła.
Dzięksa za pochyła do czyta!
Zaczerpnij i wylej na białą płaszczyznę kartki.
Pozdr.
"(...) – Zabić prezydenta, policjanta, pierdolniętego celebrytę? Policjant to
najgorsze wyjście, mało kto pamięta zabójców policjantów – no chyba że
seryjnych, ale w tym scenariuszu zazwyczaj warto być sławnym gangsterem,
na dziś to trudne – zbyt duża konkurencja i choć działająca płytko, i bez
polotu, to i tak się ciężko przebić. Chyba jednak w ogóle to nie ta droga,
przynajmniej jak dla mnie." - akurat np. morderca Papały jest znany od ćwierć wieku, tylko że incognito. Aczkolwiek to tylko przypuszczenia, ale wtajemniczeni wiedzą doskonale, kto to, tylko trudno o dowody.
Przypuszczenia nie czynią sławnym :(
Dzięki za czytanie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania