Godzina południa
Są kwiaty wołające na ciebie stugłosem,
Gdy godzinę południa poczujesz, i nosem,
Oraz pragą na karku: wiedz, że ona boża;
Południce istnieją w nieskończeniu zboża.
W szkle ziół ujrzysz południe chybotliwe morze,
W jakie mienia się jeszcze niedoźrzałe zboże,
Słońca pełne i śniwa, co w tej porze spada
Uroczystym natchnione brzęczeniem owada.
Niczym ryby w tej toni, bławaty i maki,
Przeźroczystej też fali wydane, barw znaki
Zdają mówić: nie łówże mojej krasy kwiecia,
Jeśli miłe ci życie, miłe oczu świecia!...
Którym zwidok pożerasz; nie wysuwaj ręki,
Jeśli ujść chcesz trucizny i grobowej męki!
Tak-to właśnie w tej morskiej dzieje się godzinie,
Że kto złamie świątynię – niezadługo ginie...
Dokładnie jako morscy miewają rybowie:
Jad w swej krasie jaskrawej kwiat ten różny chowie.
Szanowania więc w łanie wymaga bogini –
Jej to pono te kwiaty święte – wszechroślini.
Aż dopiero gdy żeniec nadjedzie żelazny,
Co się trucizn nie boi, zetnie morze. Głazny*
Ziaren z tego zgromadzi, aby ludzie sycie
Żyli przez całą zimę, i chwalili życie.
Lecz póki-co ty dziwuj się roz-falowaniu,
W szkle płynącym, zielonym, kwietnemu wołaniu;
Gdybyś wszedł tam, to w morze mógłbyś równie śmiele
Skoczyć, więc pól omijaj w południa niedziele!
*głazno – bursztyn
Komentarze (4)
Pozdrawiam również ?
Akurat niebanalność rymów myślę, że przypadkowa, ale dzięki.
Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania