Góra niebytu
Patrzę w horyzont, gdzie niebo styka się z lądem, a świat rzeczywisty spotyka się ze snami. Wszędzie wokół ogromna, upajająca bezmiarem przestrzeń. Stoję na najwyższej skale, góruję nad wszystkimi, lecz ogrom wszechrzeczy napiera i dusi. Gęsta mgła rozrzedza się, przepuszczajac ciepłe promienie słońca na moją twarz. Czuję, jak zaczynam się rozgrzewać i świecić własnym blaskiem, błyskając ze szczytu swiata. Każdy mógłby mnie zobaczyć, lecz nikt mnie nie widzi. Mogę być wszystkim, lecz jakie to ma znaczenie, gdy jestem nikim? Rozgrzewam się coraz bardziej, kawałek po kawalku. Energia buzuje we mnie, próbuje się wydostać, mimo to trzymam ją na uwięzi. Czuję, jak atomy mojego jestestwa wybuchają na wszystkie strony wszechswiata. Upadam w nicość.
Otwieram cztery tysiące oczu, widzę mozaikę niewyraźnych wzorów, kolorów, barw. Dostrzegam ruch i natychmiastowo odlatuję. Wszystko jest rozmazane, ale dostrzegam każdy najmniejszy ruch. Świat wydaje się poruszać w powolnym tempie. Znajduję ciepły spokojny kępek trawy. Zamykam oczy.
Nie mogę się nigdzie ruszyć, mogę tylko stać i czekać. Lakier pokrywa każdy fragment mojej istoty, ogranicza, więzi. Czuję kroki, coś się zbliża w moją stronę. Wszystko wokół się przesuwa, zmienia, otwiera, zamyka. Ogromna istota siedzi, opiera sie o mnie, czuję jakieś bazgranie. Nic nie mogę zrobić, nie mogę się ruszyć, moje ciało jest uwięzione w formie. Przestaję czuć.
Biorę oddech, lecz nie mogę w pełni go nabrać. Nic nie widzę, nic nie słyszę. Czuję natomiast zapach grozy, coś mnie goni. Biegnę z całych sił, mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa. Oddechy są coraz krótsze i płytsze, lecz nie mogę przestać biec. Ogarnia mnie paniczny strach, nie wiem gdzie jestem, czuję tylko, ze muszę uciekać. Czymkolwiek to jest, nie może mnie złapać. Przerażenie sięga zenitu, gdy zdaję sobie sprawę, że zwalniam. Nie mogę dalej biec. Zapach grozy staje się coraz silniejszy. Już miało mnie dopaść, chwycić za gardło, lecz woń się ulotniła.
Znów nie wiem, gdzie jestem. Tym razem nie czuję żadnego zapachu, natomiast słodycz na języku ogarnia wszystkie moje zmysły. Wszystko inne traci znaczenie, liczy się ta słodka, grzeszna przyjemność na języku, która wydaje się być w stanie zapewnić szczęście bezmierne. Chwila ta zostaje zakłócona przez inwazję goryczy. Następuje starcie, słodycz, przyjemność, nie są w stanie pokonać tak gorzkiego, nieprzyjemnego wroga. Pragnę przestać czuć lub odzyskać wszystkie zmysły. Gorycz, rozpacz, żal są tak ogromne, że wszystko inne jest niewyraźne. Mam ochotę się zapaść w sobie, zniknąć. Istnienie nie jest warte takiego cierpienia, myślę.
Iskra. Ciepło. Płomień. Nadzieja zaczyna wyostrzać prawie martwą skorupę wzroku. Miękka, delikatna dłoń dotyka moich skroni. Mogę otworzyć oczy. Leżę, czuję twardy grunt. W ustach miesza się smak słodyczy i goryczy. Zapach świeżego wiatru przywraca ostatecznie moje zmysły. Świergot ptaków, szum drzew, krzyk ciszy. Dłoń światła słońca muska nieustannie moje skronie, gdy wpatruję się ze spokojem w niebo. Chmury patrzą na mnie pytająco, jednak ja nadal nie wiem, kim jestem.
Komentarze (1)
Zobacz w otchłań,
Utul strach i swoje cienie.
Jakby nie patrząc cień istnieje dzięki światłu.
Jedność życia rozbita na dualizm.
"gdzie jest twój ogród,
Twojego serca przestrzeń,
Co pozostawisz, kiedy twój czas nadejdzie?
Gdzie jest twój ogród,
Twojej twórczości przestrzeń,
Co pozostawisz po sobie
Kiedy twój czas nadejdzie? "
~Shataqus--ogród ~
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania