Gówniane opowiadanie

Otwieram zaropiałe oczy, w piękny, wtorkowy poranek. Siadam na brzegu łóżka i czuję, jak stopy wtapiają się w coś gęstego, ciepłego. Dostrzegam, że cała powierzchnia podłogi, pokryta jest kilkunastocentymetrową warstwą gówna.

Wchodzę do łazienki, także spowitej cuchnącym gównem. Napełniam wodą niebieski kubek, następnie zabieram szczoteczkę do zębów i wyciągam z szafki, tubkę z pastą. Niestety – pasty nie ma, skończyła się. W zaistniałej sytuacji, dźwigam klapę muszli, oraz próbuję nabrać na szczoteczkę odrobinę gówna – po co spuszczać wodę, skoro i tak wszędzie go pełno. Kupa, leżąca sobie w sedesie, jest niezwykle twarda (kupy robione wieczorem tak mają), przez co trudno umieścić ją na szczoteczce. Wyciągam więc „węża” i częstuję niesforną kupę, strumieniem cieplutkiego, żółtego moczu.

Po chwili, siedzę przy kuchennym stole, jedząc pyszne, wartościowe śniadanie. Podczas posiłku, towarzyszą mi setki much. Jedne siadają na kanapce, inne pływają sobie w herbacie. Większość jednak, woli spacerować po gównie, którego w kuchni pod dostatkiem.

Wracając do łazienki, zabieram ponownie szczoteczkę i bez problemu nabieram z sedesu, kawałek rozmiękczonego w skutek działania moczu, gówna. Myję zęby kilka minut, następnie ubieram się i wychodzę z domu.

Kroczę powoli w stronę przystanku. Idę bardzo niepewnie – droga pokryta jest śliskim, rzadkim gównem. W każdej chwili mogę się pośliznąć, upaść, uderzyć głową o kamień, wystający z pod gówna i umrzeć. Maszeruję wąską drogą, biegnącą wzdłuż rzeki, – rzeki gówna.

Wreszcie dochodzę na przystanek. Za wielkim dębem, dostrzegam długowłosą postać, robiącą kupę. Kupa jest niezwykle rzadka (jak na poranną kupę przystało). W pewnym momencie, postać wstaje z „kucek” i podciera się prawą dłonią. Następnie wyciera sobie ową dłoń o korę drzewa, po czym oblizuje palce. Długowłosa postać, podciąga swoje białe, dresowe spodnie, na których pojawia się brązowa plama.

Kiedy do przystanku dojeżdża autobus, zza zakrętu wybiega inna, znajoma mi postać. Biegnie ona co sił w nogach, rozbryzgując butami rzadkie gówno, rozlane na chodniku. Wchodzę na pokład autobusu i kasuję bilet, przy kasowniku, z samego przodu. Następnie siadam w pierwszym fotelu (lubię mieć dobry widok, na drogę usłaną gównami). Wewnątrz autobusu, dominuje zapach gówna, pomieszany z zapachem potu. Znajoma osoba kupuje u kierowcy bilet („godzinny poproszę”), po czym kasuje go w tym samym kasowniku co ja. Wreszcie odwraca się i zauważa mą osobę, siedzącą przy oknie. Delikatnie się uśmiecha, zajmując miejsce obok mnie. Wówczas wyczuwam, iż ta osoba również śmierdzi gównem, tak samo jak ja i inni. Wyciągam plastikowe opakowanie z napisem TIC TAC, po czym próbuję poczęstować znajomą osobę kilkoma drażetkami. Osoba jednak odmawia. Pakuję w usta cztery drażetki o smaku pomarańczowym i chowam opakowanie do plecaka.

Podczas jazdy, rozmawiamy z osobą o różnych rzeczach – najdziwniejsze jest to, że rozmowy te wcale nie dotyczą gówna. Z kabiny kierowcy, dochodzą dźwięki piosenki „ANOTHER DAY IN PARADISE” Phila Collinsa, która akurat leci w radiu. Właśnie wtedy wpadam na pomysł, czym zajmę się, jak wrócę do domu. Osoba, siedząca obok mnie, rytmicznie podryguje nogą w czasie refrenu – ona najwyraźniej czuje ten rytm.

Autobus dojeżdża wreszcie na przystanek, gdzie zamierzam wysiąść. Osoba wstaje, by mnie przepuścić. Podchodzę do drzwi i widzę, jak ta znajoma osoba przechodzi obok mnie, a po chwili znika w tłumie ludzi – od których śmierdzi gównem i potem.

Wychodzę z autobusu na przystanku nieopodal zamku, wyrzucam bilet do kosza, a następnie ruszam w głąb tego cuchnącego, zasranego świata.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Canulas 23.06.2018
    Takie, może być
    Gówna mają synonimy. Kał, stolec
    Szału ni ma, ale jakoś źle tez.nie jest
  • Nuncjusz 23.06.2018
    No ciekawe :) przypuszczam, że tu gówno występuje w roli metafory
  • Nuncjusz 23.06.2018
    No ciekawe :) przypuszczam, że tu gówno występuje w roli metafory
  • Kim 23.06.2018
    Nie doczytałam do końca, bo poczułam się zgorszona :( Proszę o wybaczenie, ale nie dałam rady.
  • Adam T 24.06.2018
    Temat oklepany. A dlaczego oklepany?
    Dlatego:
    Siedziała za wychodkiem
    Klepała gówno młotkiem
    A gówno jak to gówno
    Klapało się nierówno
    Wybacz gównolotność "wierszyka".
    Lipa.
    Pozdrawiam.
  • Feliks Dworski 24.06.2018
    hahaha, dzięki Adam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania