Granice bez granic
Kiedyś były widoczne, solidnie pilnowane, wzmocnione patrolami z psami, zaznaczone pasami zaoranej ziemi. Stawiano mury i szlabany. Pierwszą granicę zobaczyłem w Piwnicznej. Leśna droga donikąd, przegrodzona szlabanem zamkniętym na wielką zardzewiałą kłódkę. Podobno przejście to, stanowiło granicę pokoju i przyjaźni. Byłem wtedy tylko małym chłopcem, ale patrząc na ilość rdzy na kłódce pomyślałem, że chyba bardzo dawno nikt nie szukał przyjaciela po drugiej stronie.
Granice prywatności, intymności też były bardzo jasno określone. To wypada, tego nie wolno, a ten temat jest tabu.
Nadszedł czas zmian, a wraz z nim moda na transgresje. To z definicji przekraczanie granic biologii, osobowości, granic oraz norm społecznych. Ale ponieważ człowiek jest omylny, opacznie sobie definicję przełożył „z polskiego na nasze” i poszedł na całość. No i hurra! Przekroczyliśmy chyba już wszystkie granice dotyczące norm społecznych, ustanowione przez „konserwatywnych zgredów” w minionych epokach. Przesunięcie granic naszej prywatności dokonywało się po cichutku, krok za kroczkiem. Najpierw to celebryci pokazywali swoje mniej lub bardziej gustowne domy, dzieci, nowych narzeczonych, pobitych kochanków i ups… śmieszne wypadki podczas bogatego życia towarzyskiego.
Czytelnicy mówili – to ciekawe, ja też mam dom, u mnie też rumuński Ludwik XVII w sypialni stoi. Mój Misiaczek też ostatnio zmienił „bojler” na „kaloryfer”! A mało to razy wypadłem z taksówki po dobrej imprezie?
No i proszę, jest. Wszechmocny Internet przyszedł z pomocą i urodził facebooka, na którym i salon z kominkiem można ludziom pokazać, i najnowszą laskę nad własnym basenem (a co!) i słit focie do woli można wrzucać. Co, nie masz słit foci na fejsiku? – nie żyjesz.
Komentarze (4)
Pozdrawiam
Ważne, by się nie dać zupełnie: odczłowieczyć, zaszaleć i zwirtualnić.
Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania