Grzechy- mały cykl wierszy

Grzechy

*Jestem... [Kłamcą]

Kłamię, więc jestem kłamcą

Czy to zdanie było prawdą?

Choć mowę mam piękną i kwiecistą

To słowa me spadną na ciebie lawiną

 

Trzeba być bowiem i lwem, i lisem

Walczyć zarówno marchewką jak i kijem

Samą prawdą pola nie zasiejesz

Nie nakarmisz się i nie ogrzejesz

 

Niejeden już bowiem w ten sposób upadł

Prawdą się bronił a od kłamstwa umarł

Tak więc używam tej broni mądrze

Tworzę miraże i rozbudzam rządze

 

Ķłamstwo piękne bardziej bowiem kusi

Najbrzydszą prawdę za każdym razem zdusi

Łatwiej ma ten co robi kiełbie we łbie

Niż ten co w kłamstwo prawdę kieruje

 

A gdy złapią w końcu mnie na kłamstwie

I powiesić zechcą na sznurze po rozprawie

Powiem: kłamię, więc jestem kłamcą

Czy to zdanie było prawdą?

 

*€hciwo$ć

Bogać się i ciułaj talary

Głowa nie boli przecież od przybytku

Funty, euro, krypto czy dolary

Bogać się więc, tego nigdy zbytku

 

Pieniądze niby szczęścia nie dadzą

Zdrowia również podobno nie kupisz

Głodni jednak szczęściem gardzą

A lekarzowi też zapłacić musisz

 

Bogać się i wchodź w posiadanie

Złoto, Lambo, Rolex, diament

Wartość swą mniej namacalnie

Dziś coś mieć to też jest talent

 

Grzechy odkup i sumienie ucisz

Pamiętaj bracie też o swojej duszy

Prawda milknie gdy denarem rzucisz

Złóż ofiarę co ci serce skruszy

 

A gdy w mahoń złożą twoje ciało

Gdy na tamten świat nadejdzie pora

Pamiętaj, żeby Ci nie zbrakło

Złota, na przewóz dla Charona

 

*Na oceanie ognia

Na oceanie ognia płynę swoim statkiem

Wiatrem gniewu wypełniam jego żagle

Całego świata zła, jestem tego świadkiem

Gniew opętał mnie, wpadłem w jego spirale

 

Radość wypełniała moje serce

Jednak zło i świata krzywda

Wznieciła ogień, ahí para siempre

Odtąd wściekłość się mnie trzyma

 

Płynę na morzu ciemności

I nucę gniewne szanty

Na statku z mej zawiści

Z uczuć innych zdarty

 

I kiedy pochłonie mnie kaprys tych wód

Kiedy u brzegu Styksu na podróż ostatnią ruszę

Kiedy me ciało spowieje wielki chłód

Gniew mój nie ugaśnie gdy zobaczę Stwórcę

 

*Spowiedź

Ostatni raz byłem u spowiedzi świętej

Ehh... daty... chyba już nie pamiętam

Boga obraziłem grzechami wagi ciężkiej

O żalu swym Ojcze ciebie zaręczam

 

Ulegałem rządzy i chorym swym ambicjom

Ośmieliłem marzyć o czym się nie powinno

Kłamałem, łżąc jak pies na zgubę bliźniego

Nie poszanowałem także imienia Bożego

 

W żałobie nie potrafiąc wesprzeć

Krzywdę uczyniłem bliskiej mi osobie

Nie potrafiłem w bratnią duszę zajrzeć

Trafiła kosa na kamienne serce

 

Samolubnie, w żalu i rozterce

Obwiniałem świat za swe niepowodzenie

Zamiast winy szukać w sobie

Przypisałem ją tej osobie

 

Więcej grzechów nie pamiętam

Za wszystkie serdecznie żałuję

A ciebie Ojcze

Proszę o rozgrzeszenie

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania