Grzegorz
Szedł Grzegorz, znaczy dla ziomali Grzechu,
Nad rzeką Wartą bulwarem w Poznaniu,
Szedł wolnym krokiem, lekko, bez pośpiechu
Całkowicie skupił się na podziwianiu.
Niby krajobraz podziwiał i domy,
Zielone drzewa i kręte uliczki,
Lecz tak naprawdę swym wzrokiem łakomym
I bystrym patrzył na mini spódniczki.
Tak się zapatrzył na pewną dziewczynę,
Co w swej spódniczce wyglądała ładnie,
Że wprost ku Warcie, robiąc głupią minę,
Szedł nie zważywszy, że do rzeki wpadnie.
Stopy mu prawie lizał język fali,
A on się cieszył w duchu, że ma farta,
Bo wzrok nacieszył! Nagle ktoś z ziomali
Chcąc ostrzec kumpla wrzasnął: „Grzechu, warta!!!!”
Grzegorz w uśmiechu zęby swe wyszczerza,
„Sie wie, że grzechu warta!” – odpowiada,
A potem dyla daje i z nabrzeża,
Z dzikim okrzykiem wprost do Warty wpada!
Jaki jest morał tej mokrej historii?
Taki to właśnie: w wielu sytuacjach,
Na dworze, w domu, w bólu, w euforii,
Niezwykle ważna bywa intonacja!
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania