Gwiaździarze. My.

cała gama cudaków dźwiga na barkach makietę

Falsyfikraju: robociarze w kartoflanelowych koszulach,

pani, która co dzień kupuje większy telewizor

(w końcu sprawi sobie tak wielką taflę,

że w niej utonie, zobaczysz!), ukożuszeni oracze,

szlachta małorolna, Iwanko Szalnaryj,

naturalizowany menel (zerwanie z ciężką

abstynencją uważa za najlepszą decyzję w życiu),

paru klauzurowych hedonistów

chłoszczących się pletnią Pana.

 

kontury prawdziwego kraju rysuję ci wilgotnym

palcem po wewnętrznej stronie czoła. państwo

tylko dla nas. złośliwcy zaraz powiedzą,

że jest jak spatałaszony kryminał

(w ostatnim rozdziale czytamy:

"Zakończył się proces sadystycznego (...)

Trzydziestosiedmioletni (...) odgryzł

swojej konkubinie (...) i połknął (...)").

 

jak groźba bez pokrycia, w którą i tak nie wierzysz

(wiadomo: w fantazjach robię krzywdę

każdemu, kto się nawinie,

wygłupiam się, że nóż, siekiera, kastet,

a w rzeczywistości jestem pełen poduszek,

na których drzemią pluszowe koty, misie z naftaliny.

 

ja to wesołe miasteczko zbudowane na Plutonie.

napompowałam koła twojej rakiety.

dolecisz, zanim zapadnie zmierzch. oboje to wiemy).

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania