Gwint
[Nie gaś przed nią — Ona gasi ostatnia.]
Królowa stoi w prześwicie. Zapach szkła po świeżym cięciu. Przechyla głowę — tlen siada niżej, pod żebra.
— Nie mrugaj.
Sprawdza kubek palcem, odsuwa o włos. Mój bark nie ma wejścia. Światło siedzi nisko na meblach. Powietrze klei się do skóry. Podłoga faluje o kartkę powietrza. W gardle stoi łyk. Krążę krótkimi łukami. Palce po oparciach — na pamięć. Zegar zwalnia razem ze mną.
Pokój twardnieje. Klamka za gładka, żeby ją pewnie złapać. Dywan — miękki próg. W miseczce na klucze — jasny pierścień po zabranym.
Ruszam do drzwi. Ona wsuwa się w pas światła — lekka, nie do minięcia. Zostaję w torze.
Minuty gęstnieją. Plecy nie nadążają. Ostrze przy podniebieniu. Palce drżą od środka. Okno nisko, szkło chłodne; ściana ustępuje o szerokość oddechu. Opieram plecy o narożnik, który mnie zna. Lampa nisko — trzyma nad nami krąg.
Gaszę — za jasno na taki puls. Żarówka gorąca — pali opuszki. Ciemność jeszcze nie spada.
Wdech — dwa; trzymaj — dwa; wydech — cztery — nie rwij.
Domykam. Półobrót. Krrt — Jak pestka pod zębem — Smak od razu na język. Ostatni milimetr puszcza za głęboko — tnie. Szkło zjeżdża po palcu, o włos od kciuka. Krew od razu w cienką kreskę, ból doskakuje ułamek później — nagi. Ciemność już wie, gdzie ciąć. Gęstnieje punkt — z niego wychodzi jej twarz. Bierze nadgarstek i odgina palce, szkło wychodzi jednym ruchem. Gazik — krótki ogień. Bandaż siada na starej linii. Łyk w gardle puszcza o włos. Królowa sprawdza drżenie — jednym dotknięciem. Wystarcza jej. Kubek odsuwa o pół krążka. Klamka — chłodna. Jeden, suchy klik. Powietrze przełącza tor — dość.
Komentarze (22)
Nie ma czegoś takiego jak sakrament gwintu, nie twórz herezji.
Liturgia Słowa mówi o mleku u Pawła jako dozowaniu nauki stopniowo...w miarę dorastania ucznia.
Tylko Sakramenty!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania