Hakerzy

Januszku czy zawieziesz mnie do siostry? – zapytała starsza pani.

- Tak jak obiecałem, jutro jak mały pojedzie na obóz – odpowiedział trzydziestokilkuletni mężczyzna prowadzący alejką w parku pod ramię kobietę podpierającą się laską.

Zaledwie po kilkunastu krokach podeszli do ławki jednej z wielu i na niej usiedli. Zaczęli rozmawiać o sprawach rodzinnych i z tej rozmowy postronny słuchacz mógł zorientować się, że łączy ich bliskie pokrewieństwo. Tego dnia przyszło wiele osób, ponieważ zwabiła ich ciekawość jak wygląda centralny park po rocznym remoncie. Szum, kontrowersje i oskarżenia o sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy towarzyszące od samego początku przebudowie, zwabiło wszelkiej maści oponentów, popleczników i lizusów aktualnych władz miasta. Najwięksi malkontenci na własne oczy mogli przekonać się jak wiele pieniędzy kosztowały tony obrobionego granitu wykorzystanego do zabudowy, latarnie co dziesięć metrów, czy rozbudowany system monitoringu. Kiedy zapadał zmierzch włączało się oświetlenie i park był oświetlony tysiącami lamp. Widniej robiło się niż w pochmurny dzień zwłaszcza deszczowy, nawet ptaki przeniosły swoje gniazda ze starodrzewia chcąc mieć chociaż chwilę na sen. Jednak mężczyzna i starsza pani nie zamierzali spędzać w tym miejscu wiele godzin by sprawdzić naświetlenie roślinności. Wstąpili tu jako nieliczni, którzy chcieli spędzić miło czas z dala od zgiełku i hałasów miasta. Powoli w ich stronę zbliżał się mężczyzna pchający wózek spacerowy z małym dzieckiem, a kilkuletnia dziewczynka szła trzymając go za rękę. Kiedy podszedł w pobliże, mała wykorzystała jego chwilę nieuwagi gdy pochylił się nad malcem by podać mu smoczka i pobiegła w stronę siedzącej pary wołając – wujek!

Mężczyzna siedzący na ławce słysząc wołanie oraz widząc biegnącą w jego stronę dziewczynkę szybko wstał i podbiegł w jej kierunku. Zaledwie po kilku krokach złapał rozpędzone dziecko i podniósł do góry. Mała głośno cieszyła się z tego, a jej radosny śmiech słychać było w promieniu wielu metrów. Zanim ojciec dziecka podszedł, uciekinierka została kilka razy podrzucona wysoko, nisko złapana i po rozbujaniu ponownie unosiła się do góry. Przechodnie odchodząc w różne strony robili miejsce i umożliwiali kontynuowanie zabawy. Głośny śmiech trwał i z trudem przez niego przebił się głos mężczyzny z wózkiem mówiącego do starszej pani.

- Dzień dobry, a do bawiącego się z jego dzieckiem – cześć.

- Jak ci się widzi park po transformacji? – zapytał mężczyzna stawiający dziewczynkę na nóżki.

- Po latach zaniedbania, zaszalała nasza pani prezydent – odpowiedział unosząc z wózka malutkiego chłopczyka.

- Przychodzę tutaj ponad pięćdziesiąt lat i przez ten czas obserwuje lata świetności parku i jego upadki. Nigdy przez te lata nie zdarzyło się, żeby systematycznie odbywała się pielęgnacja roślin, nasadzenia czy przycinanie uschniętych gałęzi. Jednak takiego zaniedbania od lat dziewięćdziesiątych nie widziałam. Wyrósł tu prawdziwy busz i strach było wejść, ponieważ było pełno pijaków i naćpanej młodzieży. Przez lata zrobiło się tak niebezpiecznie, że policja i straż miejska nie zapuszczały się w te rejony. Teraz pozbyli się samosiejek, ponasadzali i zrobili nam iście francuski park. Tylko na jak długo zapału na utrzymanie władz miasta wystarczy i czy pieniędzy na ten cel nie będą żałować – powiedziała starsza pani.

- Pani Krystyno chyba nie będzie tak źle – powiedział ojciec tulący synka.

- Jędruś nasza władza jest nieprzewidywalna, trzy lata temu zlikwidowali w szkole kuchnię i jadłodajnię. Dzieciom zaserwowali dania cateringowe na plastikach i cholera wie gdzie były przyrządzane. Dobrze, że miałam wypracowane lata i przeszłam na emeryturę. Teraz ponownie będą odtwarzać kuchnie, a my za prowizorki zapłacimy. Dobrze, że mój Alojz nie dożył tego bałaganu – utyskiwała starsza pani.

Obaj mężczyźni wiedzieli, że w takim nastroju najlepiej jest zostawić ją samą, aż się wygada i wyciszy.

- Wpadniesz do Leszka na mecz? – zapytał Jędrek.

- Nie dam rady, jutro jak tylko Kacper odjedzie autokarem na obóz, zawiozę babcię do siostry do Warszawy na trzy dni.

Rozmowa w parku trwała jeszcze kilka minut, po tym czasie pożegnali się i udali każdy w swoją stronę. Ponownie spotkali się po powrocie Janusza z Warszawy.

- Jak było? – zapytał Andrzej przyjaciela podczas spotkania przy piwie.

- Babcia z siostrą przez ten czas nie mogły nacieszyć się sobą, a ja nie miałem co z sobą zrobić. Miasto zakorkowane, pełne demonstrantów, osiedla poogradzane jak nie znasz miasta łazisz w koło. Bloki ładnie odnowione, lecz na bramach przy domofonach same numerki i z tego powodu nie byłem w stanie dotrzeć do starych znajomych.

- Ochrona danych – dorzucił rozmówca.

Musiało być w tym powiedzeniu coś zabawnego, ponieważ obaj śmiali się jak z najlepszego dowcipu. Dopiero po chwili byli w stanie normalnie mówić.

- Wykręcamy numer? – zapytał Janusz.

- Teraz jestem odpowiedzialny i mam rodzinę.

- Podobnie jak ja, lecz czasami mnie tak wnerwiają, że mam ochotę wykręcić pociągającym za sznurki jakiś szczeniacki numer.

- Z drugiej strony nikt nie będzie podejrzewał starych jak na hakerów facetów rozrabiających nie na swoim podwórku i jak zwykle zwalą winę na ruskich.

Przyjaciele jeszcze chwilę rozmawiali, zanim podjęli decyzję i przystąpili do gry przypisując jej właściwości z opóźnionym zapłonem. Minęło kilka miesięcy jak republikę Federalną Niemiec zaszokował największy atak hakerów w historii kraju. Nieznani sprawcy ukradli dane setek polityków, dziennikarzy, muzyków i celebrytów, a ich dane rozpoczęli umieszczać w sieci pierwszego grudnia. Wykorzystali do tego konto na Twitterze należące do mieszkańca Hamburga zajmującego się systemami bezpieczeństwa. Siedemnaście tysięcy obserwatorów i każdy internauta mógł codziennie otwierać jak w kalendarzu adwentowym okienko, w którym były dane aktywistów jednej partii albo znanej osoby. Masowy wyciek został zauważony dopiero trzeciego stycznia wieczorem i konto zostało zamknięte. Prokuratura wszczęła śledztwo, ponieważ sprawcy ujawnili adresy prywatne, numery telefonów, dane kart kredytowych, skany dowodów osobistych, zapisy czatów internetowych, listy nie tylko służbowe. Hakerzy ujawnili dane działaczy partyjnych wszystkich partii politycznych z wyjątkiem eurosceptycznej i antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec, lecz natarcie internetowych kryminalistów nie oszczędziło pracowników mediów. Śledztwo trzech poważnych instytucji oraz zagranicznych służb specjalnych nie ustaliło kto wykradł dane osób mających wpływ na ich gromadzenie. Podejrzewa się hakerów z Chin, a przede wszystkim z Rosji, którym pomagali prawicowi ekstremiści w Niemczech.

Szerokim echem wiadomość o ataku hakerów obiegła całą zjednoczoną Europę i nie pozostała bez komentarzy podczas rozmów na ulicy. Najbardziej dosadnie podsumowała to wydarzenie babcia Janusza do swojej znajomej, która z wypiekami na twarzy informowała ją o ujawnionych danych.

- Kochana dzisiaj ludzie nie mają tak dobrze jak my w swojej młodości. Nawet jak się któraś z nas skurwiła i ludzie się o tym dowiedzieli, to sobie pogadali i po pewnym czasie zapomnieli. Teraz może uchodzić za szanowaną osobę, nikt nikomu grzechów młodości w naszym środowisku nie wypomina i tak powinno być. Jednak dziś przez te ich komputery nawet po latach wcisną przyciski i powiedzą ile razy i z kim.

Następne częściHakerzy 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 27.02.2020
    Duzi chlopcy, też szukają rozrywki, szkoda tylko, że gdy sprawa się wyjaśni, znów Polacy znajdą się na tapecie. Rozbrajająca końcówka babci, nic nie ulegnie zapomnieniu, nawet grzechy młodości.
    Dwie literówki mierz - chyba powinno być zmierzch
    na narkotyzowanej - na zbędne
    Serdecznie pozdrawiam!
  • Pasja 04.03.2020
    Bardzo ciekawy obraz przemijania i następujących po sobie zmian. Jeśli chodzi o parki to trzeba przyznać, że dzieje się dużo. Na korzyść. Wszyscy jesteśmy numerami i coraz bardziej wmawia się nam rodo? Jednak inwigilacja wkracza w każdy zakątek naszego życia i w chmurze nic nie ginie.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania