Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Hałasy na strychu - cykl "Pieśń o Waginie" - 01

Wyniosła damulka w gustownym szlafroku stanęła przed Waginem w majestatycznej, roszczeniowej pozie:

- Pomioty znów zagnieździły się na stryszku - powiedziała - Żonę mi wystraszyli.

Wagin niechętnie skinął głową.

- Pomioty zawsze schodzą do stryszku od góry, przez komin, z dachów. Najwyraźniej trutki zwietrzały w kominie. Wiela ich tam jest?

- Wiele niewiele - zamyśliła się dama w szlafroku - starczyło ich, by mi małżonkę wpędzić w spazmy. Ledwie zdążyła uciec.

Wagin ciężko sapiąc, wdrapał się na najwyższe piętro, skąd już tylko kondygnację wyżej widać było wejście do stryszku. Na stryszku było głośno - porykiwania i tupoty. Teraz dopiero zauważył, że dama w szlafroku cały czas bezszelestnie za nim podążała.

- Bajzel robią pomioty - stwierdziła fakt damulka.

- Nic innego to plugastwo nie potrafi. Te pomioty to jakiego gatunku?

- Ola bogów, żebym to ja wiedziała - westchnęła damulka - Żona może coś powiedzieć, ale dałam jej waleriany i położyłam spać, tak była zszokowana.

- Wnioskuję, że pomioty słusznego rozmiaru, tfu tfu.

- Tak? - zastrzygła uszami damulka.

- Większe pomioty są bardziej agresywne i bardziej bezczelne wobec rodzaju żeńskiego, a i z tych hałasów ze strychu trudno raczej wydedukować, aby na górze szalało coś małego.

- Macie ucho - pochwaliła trochę ironicznie kobieta w szlafroku - Przecie tam tylko bełkoty i łomoty słychać. Dla mnie równie dobrze to byłyby stwory wielkości szczura albo i źrebaka.

Wagin puścił uwagę mimo uszu.

- Teraz mnie ostawcie - poprosił.

Zszedł piętro po piętrze i po parterze do piwniczki. Tam otworzył obłożony lodem sarkofag. Ukazało mu się oblicze dziewczyny. Zewłok nie był świeży, ale innego nie miał. Za to był legalny, bo to był trup jednej dziewki tak splugawionej przez pomioty że aż ją podusiły. Wagin kupił go kiedyś od policji w ramach rozszerzania swojego arsenału z dofinansowania Cechu Amazonów. Rozłożył trupowi nogi i wepchał w ośrodki rodne, waginalne i analne mnóstwo trucizn. Czego tam nie było. Nagietek błotny z cyjankali, oleander toksyczny, lulek czarny, stramonium, bluszczyk kurdybanek i wiele innego czarciego ziela. Potem Wagin trupa dziewczyny włożył do worka, żeby zbytniego poruszenia w kamienicy jej widokiem nie robić. I przytargał to wszystko przez wszystkie piętra przed drzwi stryszku.

Hałasy nie ustawały. Damulka też nadal dotrzymywała mu towarzystwa.

- Co wy tu? - spytała, widząc żeński zewłok wywlekany przez amazona z wora.

- Mieliście dać mi pokój. Wiem, co robię. - rzekł Wagin - Te pomioty tam jurne, wyposzczone, ciepnę im to truchło, zaraz poczną gwałcić w te i we te i w trzy pacierze strują się świństwem na amen.

- Azali ta idea przetestowana?

- Przetestowana, kiedym się jeszcze w amazońskim seminarium przyuczał. Nie zachowuję tu szacunku dla żeńskich zwłok, ale mamy stan wyższej konieczności.

- To dawne zwyczaje, sprzed długich dekad chyba. Teraz młodsze amazony już tego chyba nie praktykują?

- Sprzed dekad jak nie więcej - przytaknął Wagin - długo mnie już ziemia nosi, a jeśli nadal nosi, to dlatego, że dowcipem i sprytem sobie radzę. Teraz odstąpcie, mościa pani.

Wagin wywlókł do szczętu truchło dziewczyny z wora, wziął do ręki pogrzebacz, który zawsze stał w kąciku u wejścia do stryszku. Miecza nie brał ze sobą, bo nie odczuwał takiej potrzeby. I skoncentrował się. Teraz potrzebował dobrych kilku sekund. Jeśli za krótko, nie zdąży dobrze upchnąć truposza na środek stryszku. Jeśli za wolno, pomioty go opadną i mimo, że pogrzebaczem władał biegle mogą rozerwać go na strzępy.

To było jaki mikroskopijny sen. Trzymając babskie truchło na plecach, z pogrzebaczem w prawej ręce odblokował skobel do drzwi strychu. Otworzył szeroko drzwi, żeby mieć orientację na całość sytuacji. Rzut oka pozwolił Waginowi ocenić, jakie to pomioty i w jakim wieku. To były gołodupce. Młode. Tak jakby przepołowić samca do połowy i tchnąć życie w to, co zostało od pasa w dół. Duże sztuki. Szalały po strychu niszcząc to, co już dawno było zepsute i zniszczone. Słysząc otwieranie drzwi obrócili ku niemu swoje korpusy z martwymi pępkami, oblepione brudem i cuchnące. Gdyby w tym momencie nie zgarnął sobie z pleców trupa, rzuciliby mu się do gardła. Oby tylko do gardła. Ale Wagin mimo wieku był szybki i zanim tamci zdążyli sprężyć się do skoku, grzmotnął o podłogę strychu truchłem dziewczyny. Jak na zamówienie nieboszczka rozwaliła się na wznak, z rozchylonymi nogami, z rozwianymi kudłami i sterczącymi piersiami, zimna, cuchnąca, ale zdatna. Teraz amazon nie musiał spieszyć się zbytnio z zamykaniem drzwi stryszku, bo jego osoba natychmiast opuściła orbitę zainteresowań pomiotów. Krzyki i charknięcia oznaczały, że zaczęli tłumnie kopulować, wyrywając sobie nawzajem martwą dziewczynę.

- Na zdrowie - mruknął amazon - Do wieczora będę was zbierał z podłogi jak ulęgałki. A jak bogowie będą przychylni, to da się jeszcze drugi raz z dziewczyńskiego truchła skorzystać. Chociaż jeśli pomioty jurne, to z truposza może nie być co zbierać.

Intuicja Wagina nie zawiodła. Po dzikiej orgii trwającej na stryszku cały dzień przyszła noc, a wraz z nią równie dzikie konanie. Wszyscy mieszkańcy kamienicy podchodzili co trochę pod drzwi od stryszka, aby chociaż podsłuchać agonalnej muzyki posamczej, bo skobelek odwalać amazon surowo im zabronił. Wreszcie ryki i jęki koło południa następnego dnia stały się coraz cichsze i ustały, to też Wagin wziął mosiężną pałkę i prosząc mieszkańców kamienicy, aby oddalili na bezpieczną odległość, odwalił skobelek. W drugim ręku drugim trzymał latarnię, żeby dobrze sobie poświecić, bo stryszek był ciemnawy.

Od razu rozeznał, że z truchła pożytku żadnego już nie będzie miał. Wszystkie otwory waginalny, analny czy gębowe były rozprute chucią pomiotów - upodobniając truchło do lalki, która dostała się w pazury zawziętego kota. Ale dziewczyna i tak już dawno była martwa, ważniejszy był stan pomiotów ze strychu. Było ich sześciu. Wszyscy leżeli pokotem i wszyscy z nich mieli już krocza sczerniałe i zzieleniałe od trucizny. Poza jednym. Woląc dmuchać na zimne, Wagin każdego z pomiotów zdzielił w słabiznę kilka razy pałką. Warto mieć pewność, że wyzionęli czarciego ducha na amen. Zastanowił się tylko na jednym, martwym, a jakby przez truciznę najmniej tkniętym.

- Ki bies? Nie widać po nim zatrucia. - pomyślał Wagin - Z samej chuci widać pomarł. Apopleksyi dostał. - zaśmiał się.

Obadał go dokładnie. Martwy jak kłoda. Ciekawostka. Obejrzał go jeszcze od stóp do głów. Czy też raczej od pasa w dół. A potem wsadził do worka i wziął na plecy.

- A na co to? - spytała dozorczyni wzdrygając się na widok worka.

- Na przyszłość - rzekł amazon.

- Na jaką to przyszłość?

- Trup pomiota świeży, mało uszkodzony. Będę miał w piwniczce zamiast tego truposza tej dziewczyny, co ją miałem, bo z niej teraz można tylko kłaki zbierać.

- Na wabia?

- Na wabia.

- Ale jakże to? Myślicie, że jak się zlecą posamcze pomioty, to można im na żer rzucić kogoś z ich własnego rodzaju.

- Tak - rzekł amazon - Wiadomym jest mi, że pomioty miewają z braku laku pociąg do swojej, tej samej płciowości.

- Tfu - splunęła dozorczyni - co za plugastwo!

- A plugawy to pomiot, plugawy - przyznał Wagin dźwigając worek z truchłem pomiota po schodach - Kapłanom to, nie nam dociekać, po co Stwórca coś takiego na tę ziemię wpuścił, jeśli tylko szkody same z tego idą.

- Stwórca i nie stwórca - rzekła sąsiadka z pierwszego piętra uczona w Piśmie - Nie wszystko co na świecie hasa, spod ręki Stwórcy wyszło. Pomioty musiały się z jakichś odpadów wykluć.

- Kapłani mówi, że z Chorej Chuci się rodzą i rodzić się będą.

- Co zrobicie z resztą pomiotów strutych na stryszku? - spytała dama ciągle stojąca w szlafroku.

- Wieczorem akurat krematowóz podjeżdża, to będzie miał zajęcie - mruknął amazon - normalnie jakby się z nimi umówił. - powiedział do siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • MKP rok temu
    że dama w szlafroku cały bezszelestnie za nim podążała - czas zjadło
    stryszku.Miecza - spacja
    Wagin wziął mosiężną pałkę mosiężną i - powtórzenie
    prosząc mieszkańców kamienicy, aby oddalili na bezpieczną odległość, oddalić, odwalił skobelek. - tu też coś z tym oddalić nie zagrało.

    W gruncie rzeczy, to nie wiem co przeczytałem...:) Dziwne to, ale ciekawe.
  • olotkaczyk rok temu
    Dzięki za korektę. To ma być takie nie wiadomo co.
  • zsrrknight rok temu
    Bardzo sympatyczne. Jest trochę błędów, ale myślę, że nie przeszkadzają zanadto w odbiorze - tak czy owak warto się im przyjrzeć.
  • kamińe rok temu
    o waginie song?
  • kamińe rok temu
    ZONG!
  • olotkaczyk rok temu
    Opublikowanych treści nie da się już edytować, żeby zrobić korektę?
  • MKP rok temu
    Można robić korekty, aż tak źle nie jest :)
    Wejdziesz w swoje teksty i masz ikonkę po prawej stronie.
    Na komentarze najlepiej odpowiadać klikając: odpowiedź. Wtedy autor komentarza dostaje powiadomnie
  • olotkaczyk rok temu
    MKP nie mogę znaleźć tej "ikonki po prawej stronie". Jak mam "wejść w swoje teksty", z jakiego poziomu?
  • MKP rok temu
    olotkaczyk OPIS WIDOKU NA EKRANIE MONITORA NIE TELEFONU: Klikasz pomarańczowy napis Opowi - wychodzi do głównej strony. Na poziomie tego napisu masz cztery ikony: poziome linie; dzwonek; ludek; kółko - kliknij ludka i mój profil. Potem masz zakładki Profil; Publikacje; komentarze... - kliknij publikacje.
    Wyświetli się lista publikacji i w ostatniej kolumnie na prawo, masz ikonkę kartką i ołówkiem - klikasz i masz dokument do edycji:)
  • olotkaczyk rok temu
    MKP Tak, dzięki już się zorientowałem. Tej strony nie da się praktycznie obsługiwać z poziomu smartfona. :)
  • MKP rok temu
    olotkaczyk Witaj na opowi:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania