Hamatora: świat kolorach - rozdział 2

Kolejnego dnia siedziałam wraz z Heart jednej z kawiarenek.

Dziewczyna postanowiła mnie wyrwać z łóżka, by tylko spędziła z nią trochę czasu bo jak to ona sama mówi "nigdy nie robimy czegoś babskiego".

Jak dla mnie wolałam siedzieć domu i oglądać jak każdy leniwy człowiek telewizję, ale nieeee zawsze musi ktoś lub coś być co na to mi nie pozwoli.

Heart wiedząc o moim oszczędzaniu na czynsz, postanowiła że w ramach tego jak bardzo mnie lubi kupi dla mnie "parę" ciuchów, co zawsze kończy się na kilksuset toreb z ciuchami.

- Więc Star... Powiedz mi jak ci poszło wczorajsze zlecenie? - spytała zielonowłosa dziewczyna pijąc mrożoną kawę.

Heart jak można widzieć jest 19 letnią dziewczyną o długich do pasa zielonych włosach co zawsze spina je w wysoki kucyk.

Oczy jakie ma są koloru fioletoego, nawet niektórzy uważają że ma ona bardzo wyjątkowe oczy.

Ubiera się jak zawsze wyprzedzając modę, gdyby ktoś zobaczył jej upchaną szafę zrozumiałby jakim trzeba być modowym geniuszem by potrafić tak ubierać.

Ale Heart jest też Holenderem, jej minimum to magnez polega on na tym że potrafi przeciągać daną rzecz z metalu lub po prostu zgiąć, a do tego zawsze musi nosić że sobą magnes w kształcie podkowy.

- Poszło mi dobrze jak zawsze - rzuciłam krótko by nie przeciągnąć tematu i wzięłam łyka zimnego soku pomarańczowego.

- Nie bądź taka, opowiedz mi coś więcej. Na pewno wydarzyło się coś ekscytującego -

Heart i ta jej umiejętność wyczuwania ciekawych rzeczy.

- dobraa... Podczas misji poznałam 2 członków z Hamatory. Zadowolona? - pytając spojrzałam na nią z lekką niechęcią do opowiadania.

- Prawie. Powiedz mi jacy oni są i czy coś się wydarzyło no wiesz... coś pikantnego - mówiąc obracała słomkę swoimi palcami.

- Tak, złapaliśmy morderczynie i oddaliśmy w ręcę policji -

- Nie o to mi chodziło Star! Chcę wiedzieć czy miałaś może, z którymś z nich jakiś romansik albo czy wymienialiście się numerami telefonów! - powiedziała nadymiając poliki zdenerwowwana.

- Heart ja to nie ty, poza tym nie mam czasu na chłopaków - mruknęłam z lekką irytacją.

- Jak tak ddalej pójdzie będziesz na starość mieszkała z kotami i żaden facet z tobą nie będzie -

- Przesadzasz, poza tym ja to nie ty więc daj spokój. Lepiej powiedz czy nie zabiłaś Jack'a na zakupach -

- nic mu się nie stało. Poza tym zgodził się z własnej woli iść ze mną - po czym wzięła łyka kawy.

- Zapewne biedak nie był świadomy tego ile ty zamierzasz rzeczy nakupić - mruknęłam podpierając się ręką o oparcie krzesła.

Tak nam minęłą rozmowa, że nim się obejrzałyśmy była dopiero 10:20.

Postanowiłyśmy się jeszcze się wybrać gdzieś po sklepach, a potem wstąpimy do Rocka i reszty.

Nie pamiętam kiedy ja ostatnio gdzieś się wybierałam z innymi, zapewne nigdy bo zazwyczaj nie było takiej okazji.

Heart prowadziła mnie najpierw sklepów z ciuchami, potem do butów, następnie do z kosmetykami i na koniec do Jubillera.

Obwładowane zakupami poszłyśmy do baru Pod Sową.

Gdy tylko weszłyśmy do środka, nim chciałyśmy się przywitać widziałyśmy jak wkurzony Kuro goni po całym lokalu Red'a.

Jack z Rockiem tylko się śmiali z nich, zamiast ich powstrzymywać nim zniszczą cenną rzecz tego miejsca.

- co się stało że taki Kuro wkurzony? - spytałam podchodząc do lady i stawiąc na niej torby.

- Jak widzisz Red po raz kolejny ukazał swoje orientacje i postanowił że spróbuje uwieść Kuro - powiedział Rock.

- A jaki efekt? -

- Kuro poczerwieniał, a Red zaczął krzyczeć na cały głos że jednak Kuro potrafi zmieniać kolory - wypowiedział się Jack.

- Można się spodziewać po naszym szefie - wzdychnęła Heart siadając na stołku.

- Nie dziwie mu się, w końcu Red lubi młodszych chłopców - mówiąc drapałam się tył głowy.

Red, Kuro oraz Jack to reszta naszej ekipy.

Red to wysoki mierzący 190 cm wzrostu przystojnym 21 latkiem o minimum dymu.

Ma rudo-czerwone włosy, a jego pięknę rubinowe oczy jak zawsze błyszczące pozytywną energią.

Ubrany był coś w stylu "idola", czarna długa koszula sięgająca trochę poza biodra bez rękawów, do tego biała krótka marynarko-kanizelka też bez rękawów, czerwony krawat wiązany na luzie, na prawym nadgarstku branzoletka z ćwierkami a zaś na lewym łokciu czerwona opaska,

białe spodnie z gdzieniegdzie niebieskimi frendzlami, wiązany w pasie czerwona chusta z pomarańczowymi frendzlami i czarne wysokie buty.

Można by też stwierdzić że nie wstydzi się swojej orientacji, on to pokazuje nawet podczas zlecenia {ale zawsze się przydaje, jak naprzykład podczas przesłuchania czy coś}.

Kuro, typowy cichy ale i nerwowy 17 latek o kruczo czarnych włosach jak i oczach.

Niektórzy ludzie mogą uznać go za emo choć nim wcale nie jest.

Co do jego ubioru czasami lubi się ubrać coś czarnego, ale najczęściej nosi przewiewną letnią kurtkę z futerkiem na kołnierzu, białą bokserkę, czarne lekko podarte dżinsy i oczywiście glany.

W jego ustach często znajduje się papieros, jest typowym palaczem.

Jego "wampirzy" minimum, potrafi narobić niezłego stracha choć raczej dla fanek wampirów raczej by to robiło mdlenia.

Jack.... 19 latek kochający święta, oczywiście jest też albinosem jak można zauważyć.

Jak ma białe włos ułożone lekkim nieładzie, tak jak Red ma rubinowe oczy.

Ubiera się w białą koszulę z czarnym krawatem, na którą nałożona jest szaro-turkusowa kurtka z kapturem, ciemne dżinsy i buty.

Jack jest bardzo miłą osobą, zawsze chętnie pomoże co zwykle kończy jako towarzystwo Heart.

Kiedy Red i Kuro wreszcie przestali się gonić, cała piątka oprócz Rocka usiadła przy jednym ze stolików.

Rozmawiali o wszystkim jak i o niczym, byli prwie jak niespokrewniona ze sobą bliska rodzina.

- A właśnie Star... Nie powiedziałaś jak ci poszło na swoim zadaniu - powiedział Red z uśmiechem w moim kierunku.

Czy mi się zdawało czy wyczuwam od niego przerażającą energię?

- eee... Jakby to powiedzieć... dobrze... złapałam morderczynię.. i... -

- poznała tam dwójkę ludzi z Hamatory - wtrąciła się Heart.

Dzięki Heart, oczywiście jak zwykle musisz coś powiedzieć nie w tym momencie.

- z Hamatory? a co oni tam robili? - spytał zaskoczony Red.

- Jak się okazało przyjaciółka Ayi wynajęła ich do ochrony, bo ktoś rzekomo czyha na jej życie a okazało się że to podpucha by zwalić podejrzenia na mnie - mówiąc zsunęłam się na stolik.

- rozumiem, wybaczę ci ale nastepnym razem zadzwoń do mnie jak będą jakieś komplikację dobrze? -

- haiiiiiiii~ - mówiąc podniosłam się.

- Co do tej całej Hamatory.. Powiedz kogo dokładnie tam poznałaś - oznajmił Kuro opierając się przodem do oparcia krzesła.

Wszyscy byli zaskoczeni tej ciekawości czarnowłosego, ale sami byli dość ciekawi kogo konkretnie tam poznała z Hamatory.

Star przez moment się zastanawiała, jakby nie mogła z nieznanych powodów im powiedzieć ale w końcu postanowiła że im powie.

- Poznałam Nice'a i Murasakiego - zaczęłam.

- Z tego co udało mi się dowiedzieć o ich mocach to Nice posiada minimum dźwięku, a Murasaki minimum siły. Miałam okazje zapoznać się z ich mocami osobiście -

- Ciekawe czy będziemy i my mieli okazję się z nimi zapoznać - oznajmił Red.

- Tak i jeszcze może będziesz ich podrywał - mruknął Kuro patrząc z niewidoczną po nim obawą.

- Nie przesadzaj Kuroś~♥ Wiadomo że to ja mam na ciebie oko - powiedział łapiąc za podbródek partnera i uniusł do góry.

Zaskoczony Kuro spalił buraka, po czym Red znów zaczął się chichrać jakby dostał nagłej padaczki.

- To nie jest zabawne debilu! - warknął wściekły {i czerwony} Kuro.

- prze-przepraszam hahahaha, ale twój wyraz twarzy zawsze mnie rozwala - powiedział Red łapiąc się za brzuch.

I się zaczęło.

Kuro goniąc Red'a zaczął wymachiwać krzesłem jednego ze stolików, a nasz kochany szef starał się unikać nie tylko broń czarnowłosego ale i stoliki stojące na drodzę.

Nie obeszło się też od krzyków Rocka, że znów niszczą własnoć baru i się dziwi czemu jeszcze nas nie wrzucił.

Ja natomiast z Heart oraz Jack'em rozmawialiśmy o innych duperelach.

Po chwili ktoś szedł, powiadomił nas o tym dzwonek umieszczony nad drzwiach.

Wszyscy automatycznie spojrzeliśmy kierunku wejścia do baru przerywając swoje czynności.

W drzwiach stał nie kto inny jak Nice, byłam bardzo zdziwiona jego obecnością a zwłaszcza w "naszym" barze.

Mój wyraz twarzy przypominał jakbym zobaczyła różofego słonia w zielone kropki grającego na gitarze z gumy.

Do bruneta podszedł Kuro, czarnowłosy dokładnie mu się zaczął przyglądać z wyrazem twarzy niezadowolenia.

- Czego tu szukasz dzieciaku? - spytał jak zawsze "uprzejmym" tonem.

- słyszałem że tutaj mieści się biuro "Alfa Centauri". Byłem ciekaw kim są jego członkowie - powiedział chowając ręce do kieszeni.

- Nie jesteśmy jakąś wystawą z zoo. Albo masz zlecenie albo wypad - tym razem ton Kuro był nieco groźniejszy.

- hahahaha, spokojnie nie miałem tego na myśli. he? Star? - Nice dopiero teraz zauważył mnie.

- Nice co ty tu robisz? - pytając 17 latka podeszłam do niego.

- Ah no widzisz, dowiedziałem się że wasze biuro mieści się w tym barze, więc byłem ciekawy jaka jest reszta twoich przyjaciół - powiedział niepewnie drapiąc się w tył głowy.

Pewnym momencie przeszywający wzrok reszty, bardzo chcieli bym przedstawiła im swojego "znajomego" inaczej nie dadzą mi spokoju dokońca życia.

- Ehh... Poznajcie Nice'a, jak wspominałam wcześniej jest z Hamatory. Nice to reszta z Alfa Centauri - wskazałam najpierw na bruneta, a potem na innych.

- Miło mi was wszystkich poznać - uśmiechnął się Nice.

- Jest nam bardzo miło poznać kogoś z słynnej Hamatory, nazywam się Red i jestem tutaj jakby im "szefem" biura - odezwał się czerwonowłosy podchodząc do bruneta, po czym uścisnął mu dłoń.

- Radzę ci na niego uważać, podrywa każdego młodego człowieka na jakiego napotka - tym razem odezwał się Rock.

- Tak przy okazji jestem Rock, właściciel baru. Pozwalam im tutaj proadzić biuro - dodał po chwili.

- R-Rozumiem... -

Zaczęłam się w duchu modlić by on się zaraz nie wystraszył i uciekł stąd jak najdalej.

- Tamten który na ciebie naskoczył to Kuro. Mimo swojego charakteru to porządny człowiek - powiedział Rock wskazując na Kuro, który aktualnie zapalał sobie papierosa.

- Teraz moja kolej! - krzycząc, Heart wepchnęła się przed Red'em.

- Nazywam się Heart, trzeci członek Alfa Centauri. Muszę przyznać że Star ma szczęście co do chłopaków - powiedziała przyglądając się Nice'owi zielonowłosa.

- szczęście do chłopaków? - spytał zdziwiony Nice.

Nim Heart chciała mu powiedzieć, niby przypadkowo wbiłam łokcieć prosto w jej żebro.

- Heart nie miałaś przypadkiem iść pomóc Rock'owi z rachunkami? - spytałam patrząc na nią spod byka.

Na to zielonowłosa zaśmiała się.

- No tak, takim razie narazie Nice~ - po czym niczym strzała znikła za zapleczem.

Kiedyś mnie ta baba mnie wykończy nie ma co.

- Przepraszam za Heart, ona po prostu cieszy się że Star poznała nowych ludzi. Jestem Jack, miło mi cię poznać - uśmiechnął się do bruneta.

- Jesteś Albinosem? -

- Tak, ale cieszę się że to zauważyłeś. Inni mówią że przefarbowałem włosy i zakładam szkła koloryzujące - zaśmiał się białowłosy.

- Ja to już ci się przedstawiałam, więc mówić nie muszę - oznajmiłam kiedy nadeszła moja kolej.

I tak znów rozpoczęły się wspólne rozmowy o wszystkim i o niczym.

Gdzieś około 15:10 przypomniałam sobie że muszę jeszcze odwiedzić pewne miejsce.

Widząc że raczej inni są zajęci rozmową, cichaczem wzięłam swoje torby i wyszłam ukradkiem z baru tak by im nie przeszkodzić.

Lecz nie spodziewałam się tego, że ktoś jednak zauważył to.

Przemierzając miasto słońce coraz mniej zaczęło grzać, a malutkimi kroczkami powoli zbliżał się wieczór.

Po drodzę przystanęłam przy kwiaciarni gdzie kupiłam bukiet ślicznych niezapominajek, które stały samotnie wśród innych komponujących się róż, lilii, tulipanów oraz słoneczników.

Dlaczego właśnie je wybrałam?

Z tym właśnie rodzajem kwiatów wiązały się pewne wspomnienia, czasów gdy byłam akademii Facultas.

Po około 30 minutach doatrłam do pobliskiego cmentarza, idąc obok grobów i trzymając w rękach kupiony wcześniej bukiet, szukałam tego właściwego nagrobka z imieniem "Skill".

Wreszcie docierając do tego, którego szukałam odstawiłam gdzieś na bok torby a bukiet postawiłam na kamiennej płycie.

- Przepraszam że tak długo mnie nie było skill... - mówiąc przejechałam opuszkami palców po nagrobku.

- tyle się działo że nie miałam czasu, mam nadzieję że mi to jakoś wybaczysz. Ale wiesz co? Poznałam wczoraj twojego brata oraz jego przyjaciół, zawsze mi opowiadałeś jaki twój brat jest super i wogóle -

Każdy kto by tamtędy przechodził pomyślałby że jestem jakąś wariatką, że gadam do nagrobka zrobionego od pierwszego lepszego człowieka.

Raczej jestem typem osoby nie przejmującą się zdaniami innych ludzi o mojej osobie, rozmawianie z czymś co nie może mówić nie oznacza od razu że ktoś zwariował albo jest chory umysłowo.

Sięgając pamięcią ja i Skill byliśmy przyjaciółmi w Akademii Facultas, był on pierwszą oraz jedyną osobą, która potrafiła mnie zrozumieć.

Będąc malutką dziewczynką z nikim nie rozmawiałam, tylko siedziałam swojej sali albo brałam udział oddzielnych testach.

Któregoś razu spotkałam Skilla wracając właśnie z badań lekarskich, on pierwszy zauważył że jestem cicho nie z tego że nie rozumiałam japońskiego.

A powodem tego był strach, byłam tu całkiem sama bez mamy, taty, reszty rodziny.

Skill następnego dnia poszedł do mnie z malutkim bukiecikiem niezapominajek i powiedział te słowa:

"Nigdy nie zapominaj, że otaczają cię ludzie, którzy będą cię chronić bez względu na wszystko".

Na poczatku nie rozumiałam co przez to chce powiedzieć, potem zaczął przychodzić do mnie codziennie w każdy możliwy dzień czy czas.

Jak można to określić "oswajał mnie", rozmawiał ze mną, opowiadał o swoim bracie Art'cie oraz przyjacielu, którego imienia nie pamiętam.

Przywiązałam się do niego, zaczęłam coraz mniej się bać tego miejsca a można powiedzieć że moje wyniki się dziwnie poprawiały na lepsze.

Wtedy okazało się, że zostaje wypuszczona o kilka lat wcześniej niż było to w prawie.

Nie dali mi się z nim pożegnać, mogłam jedynie zostawić list dla niego, w którym dziękowałam mu że był przy mnie przez te trudne dla mnie dni.

Mimo starań nie mogłam mieć z nim kontaktu, tak się to wszystko potoczyło że oboje się zapomnieliśmy.

Po tych 9 latach postanowiłam wybrać się do akademii Facultas by go spotkać, lecz nikt nic mi nie chciał powiedzieć tylko to że go nie ma.

Nie wiedziałam o co chodzi, czułam że coś się stało z nim złego.

I miałam racje.

Idąc nieświadomie na cmentarz odnalazłam grób, grób mojego najlepszego przyjaciela Skilla.

Myślałam że świat mi się zawalił, mój jedyny przyjaciel nie żyję a ja nie mogłam być na jego pogrzebie.

Gdyby mnie nie wtedy odnalazł Red, zapewne dawno bym się załamała i nie byłoby mnie na tym świecie.

Wracając...

Siedziałam tam przez jakiś czas, opowiadałam jak mi poszło na solowej misji, o wściekłym Kuro chcącego zabić krzesłem Red'a i wiele innych.

Niespodziewanie usłyszałam kroki, odwracając głowę w prawą stronę zobaczyłam go.

Nice stał tam zdziwionym wyrazem twarzy, raz spojrzał na mnie a raz na grób gdzie leży skill.

- Ty... znałaś Skilla? - ledwo mógł wyksztusić pytanie.

- słucham? - z wrażenia musiałam wstać na równe nogi.

- czy ty... znałaś Skilla? - tym razem spróbował normalnie spytać.

- Skill był moim przyjacielem, można by powiedzieć że nim był pierwszym jakiego spotkałam. Zgaduje że ty też go znałeś -

- Tak, byliśmy przyjacielami dziecinstwa.... To trochę długa historia - powiedział patrząc smutnymi oczami na nagrobek.

- ah nie musisz mówić jak nie chcesz. Ja rozumiem - powiedziałam przeestraszona, nie chciałam u niego wywołać niepotrzebnie wspomnienia.

Zauważyłam po chwili jego smutny uśmiech, uśmiechał się kierunku nagrobka.

Coś zabrzmiało w moim sercu, przez ten moment nie wiedziałam nawet co.

Przypominał mi go, miał dokładnie taki sam smutny uśmiech podczas naszego spotkania w akademii.

Skill by rozumiejąc moje uczucia, sam je odczuwał. Smutek, łzy, samotność a nawet lęk.

Dość szybko nastał wieczór, Nice postanowił mnie odprowadzić do domu.

Idąc obok niego mój wzrok utkwił na chodniku, niezręcznie się czułam w tej ciszy.

Gdy tylko chciałam zacząć rozmowę, natychmiast odpuszczałam.

Powoli myślałam że mnie szlag trafi jak w końcu nie przełamie te piersze lody.

- Star słuchaj ja.... -

- dziekuję - powiedziałam szybko odwracając speszona twarz.

Nice zdziwiony a zarazem zaskoczony patrzył na mnie.

- że co? -

- no dziekuje za ten numer telefonu... ten, który poprosiłeś Art'a by mi przekazał - oznajmiłam.

- A-A no tak... -

Po czym znów nastała między nami cisza.

- Nice, mam pytanie... - zaczęłam niepewnie.

- tak? -

- czy... czy mogę kiedyś wpaść do twojego biura.. o-oczywiście z Heart! bardzo nalegała bym ją do was zabrała - skłamałam ale jak znam zycie zapewne i tak Heart, by bardzo chciała ze mną iść.

- Jasne. Zapraszamy - uśmiechnął się do mnie.

Po godzinie dotarliśmy do mojego domu.

Żegnając się każdy poszedł w swoją stronę, ja do swojego mieszkania a Nice kierunku swojego domu.

 

/// Tym samym czasie, okolice upuszczonego magazynu ///

w niewielkim gabinecie, gdzie panowała głucha ciemność przy biurku, na którym walały się sterta kartek, zdjęć oraz butelek po wodzie siedziała pewna 20 letnia kobieta.

Trzymała w ręku zdjęcie Star, dużo młodszej Star stojącej z rodzicami a w tle był najprawdopodobniej ich dom.

- Moja droga Katie... już niedługo się spotkamy. Wtedy zniszczę twoje nędzne życie, tak że poczujesz ten sam ból jaki ja poczułam - mówiąc kobieta zgniotła w ręku zdjęcie.

 

{od autorki}

Krótkie i byle jakie, ale mam na dzieję że wam się w miarę spodoba. :3

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Prue 27.12.2014
    Opowiadanie czyta się tak w miarę. Niezłe. Ten przeskok nawet. Ale na razie mnie nie porwało. Ode mnie 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania