Hana Rozdział 1

Siedziała przy barze w LEXY jak prawie każdego wieczora. Kiwnęła do barmana, a ten bez słowa podał jej kolejnego drinka. Lek na złamaną duszę. W oddali za swoimi plecami słyszała jak grupa ludzkich małolatów stara się wybłagać u bramkarza wstęp.

Kiedy kończyła kolejnego drinka, podszedł do niej chłopak. Na oko miał niewiele ponad 20 lat, ale w jej świecie wygląd może być zdradliwy. Był wysoki, miał czarne włosy, brązowe oczy i delikatny zarost. Miała do takich słabość. Kiedy się zbliżył poczuła, delikatne mrowienie energii. Zdecydowanie miała od czynienia z magiem.

-Postawić ci drinka Hana?- Zapytał unosząc zaczepnie brew.

-Radzę sobie- odpowiedziała w przestrzeń przed sobą, aby nie dać się porwać jego urodzie.

Kiwnął, aby zwrócić uwagę barmana- dwa razy to samo- powiedział wskazując na jej szklankę. Wyciągnął w jej stronę dłoń- Daniel.

W odpowiedzi sięgnęła po nową, pełną szklankę.

Widziała błysk w jego oczach, a to spowodowało, że poczuła przyjemny dreszcz przechodzący jej po plecach. Cholera. Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni i wyjęła z niej paczkę papierosów. Wyciągnęła z niej jedną i odpaliła patrząc na niego z ukosa.

-Czego chcesz?

Kąciki jego ust drgnęły- Może partia bilarda?

-Lubisz przegrywać?

-Raczej mi się nie zdarza- Mówiąc to już nie krył uśmiechu.

Dopiła ostatni łyk drinka, zgasiła papierosa i podniosła się z barowego stołka. Poczuła kojący chłód utkniętego za pasek od spodni glocka. Pewnym krokiem ruszyła w stronę stołu. Po drodze wyrwała dwa kije z rąk kolesi stojących koło stołu. Spojrzeli na nią krzywo, ale wiedzieli, że lepiej nie wchodzić jej w drogę.

-Skąd wiesz, kim jestem?- Zapytała przyglądając się jak uderza w bile, która wpada do uzdy.

-Twoja sława cię wyprzedza.- Przymierzył drugą, na szczęście nietrafioną. Podchodząc do stołu, niby przez przypadek jego ręka musnęła jej. W miejscu, w którym ją dotknął pojawiła się gęsia skórka. Zachowała jednak kamienny wyraz twarzy i ze spokojem zapytała:

- Co dokładnie słyszałeś?

Jej pewna opanowania ręka nakierowała kij i przy jednym jego pchnięciu dwie bile wylądowały w uzdach.

-Słyszałem, że jesteś najlepsza w tym, co robisz i zawsze dokańczasz swoje sprawy.

Na twarzy pojawił się typowy dla niej krzywy uśmiech, który towarzyszył każdemu zwycięstwu.

-Zwyczajnie powiedz mi, czego ode mnie chcesz.- Hana nie lubiła takich gierek.

-Dowiesz się wszystkiego, kiedy wygram.- Kiedy pochylała się nad stołem dotknął ją opuszkami palców w odsłonięte ramie. To rozproszyło ją na tyle, że ledwo udało jej się trafić w bile. Uśmiech od razu opuścił jej twarz i spojrzała na niego z wyrzutem. Jeszcze nigdy, żaden facet nie zawrócił jej w głowie spojrzeniem tak jak ten. Po jego minie można było wywnioskować, że taki właśnie był jego cel. Mimo jej usilnych starań dobrze wiedział, jak na nią działa. Zaczynała się zastanawiać czy nie rzucił na nią jakiegoś uroku.

-Nie grasz zbyt czysto.- Powiedziała szorstko.

-Nie obiecywałem, że to będzie rozgrywka fair play.- Mówiąc to posłał jej po raz kolejny szelmowski uśmiech.

Przeszła na drugą stronę stołu, oparła dłoń tuż nad uzdą, do której celował i delikatnie pochyliła w jego stronę, wwiercając w niego przenikliwe spojrzenie. Zazwyczaj łatwo było jej odgadnąć intencję spotkanej osoby, a jego nie mogła wyczuć. Ten mężczyzna budził w niej mieszaninę niebezpiecznych emocji.

Nie podniósł na nią wzroku, jednak widziała lekkie zawahanie jego dłoni i zanim wyprowadził uderzenie jasne było, że bila odbije się od bandy. Hana nie mogła powstrzymać uśmiechu jednak nie było jasne czy dlatego, że ma szansę na zwycięstwo, czy ucieszyła ją to, że Daniel nie pozostaje obojętny na jej wdzięki.

Rozgrywka była zacięta, szli łeb w łeb. Jednak pod koniec stało się jasne, że mimo wybitnych umiejętności, Daniel przegra ten pojedynek. Hana spojrzała na niego pochylając się nad stołem z uśmiechem zwycięzcy.

- Prawy róg- powiedział, a czarna bila potoczyła się do uzdy w prawym górnym rogu. Wyprostowała się dumnie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

-Mówił ci już ktoś, że twój uśmiech onieśmiela?- Kiedy to powiedział poczuła, że się peszy. Hana nigdy się nie peszy…

-Stawiasz mi kolejnego drinka.- Nie może teraz pokazać po sobie, że wywarło to w niej jakiekolwiek emocje.

Podeszli do baru gdzie Daniel zamówił im kolejne drinki.

-Powiesz mi w końcu, czego chcesz?- Chyba już na to czas, dopowiedział w myślach upijając łyk drinka. Rozchodził się po podniebieniu wzmocniony smakiem zwycięstwa.

-Wiem, że pracujesz dla Brusa.- Wszyscy o tym wiedzieli. Była najlepszym człowiekiem od brudnej roboty. Wychowywali się razem z Brusem w instytucie, gdzie szkolono ich na żołnierzy, ślepo wykonujących rozkazy. Hana stracił rodziców, kiedy była mała, nawet ich nie pamięta. Brus był jedyną osobą, której mogła zaufać. Jednak z biegiem czasu ich przyjaźń zanikała na rzecz relacji Pan-poddany. Rodzice Brusa zasiadali w radzie Instytutu, a on sam po podstawowym szkoleniu, rozpoczął to, które miało przygotować go do objęcia stanowiska po rodzicach. Wtedy właśnie ich drogi zaczęły się rozchodzić. Hana dostawała swoje pierwsze misje, a Brus zaproszenia na posiedzenia rady.

W instytucie zasiadali przedstawicieli wszystkich trzech ras: magów, wampirów i wilkołaków. Teoretycznie wszyscy rządzą wspólnie i wszystkie rasy są równe jednak wiadome jest, że wilkołaki trzymają na wszystkim pieczę. To oni podejmują wszystkie decyzje, a spółkowanie między rasowe nie jest mile widziane. Kiedy byli młodzi oboje krytykowali panujące rządy, Brus nie raz obiecywał jej, że zabierze ją gdzieś gdzie będą mogli wieść razem spokojne życie z dala od wszystkich. Kiedy dorośli Brus odziedziczył stanowisko przewodniczącego rady instytutu po swoich zmarłym ojcu. Od tej chwili to on wydawał rozkazy, a ona je wykonywała.

-Raczej się z tym nie kryłam- odpowiedziała nie wiedząc, dokąd zmierza ta rozmowa.

-Wiem też, że bierzesz inne zlecenia i nie ma lepszego od ciebie, - Hana uśmiechnęła się do swojej szklanki, jakby nieskromnie potwierdzając słowa Daniela. Trzeba kogoś znaleźć, poturbować czy zabić? Żaden problem- a ja potrzebuje twojej dyskretnej pomocy. Od tygodnia nie mogę skontaktować się ze swoją młodszą siostrą. Przyjechała tu z naszej farmy i słuch po niej zaginął.

-Może baluje gdzieś z nowo poznanymi znajomymi? Młode dziewczyny w tym mieście często wpadają w wir zabawy, alkoholu, mężczyzn i …

-Nie Alicja- przewał jej- nasz ojciec zmarł wcześnie, a matka zniknęła jak Alicja była mała. Przez długi czas szukałem jej i dowiedziałem się, że przytłoczyło ją życie i musiała od nas uciec. To ja zająłem się wychowaniem Alicji. Musiałem być ojcem, matką i starszym bratem w jednym, ale zawsze byliśmy ze sobą blisko. Od jakiegoś czasu bardzo chciała poznać matkę i zapytać, dlaczego nas zostawiła. Dałem jej w tej sprawie wolną rękę. Dla mnie ten temat został już dawno zamknięty, ale jej nie dawał spokoju. Dostała cynk od jakiegoś kolegi, że matka mieszka tutaj. Przyjechała tu w zeszłym tygodniu i od tamtej pory nikt o niej nie słyszał.

Jego opowieść poruszyła strunę w jej sercu, o której bardzo chciała zapomnieć. Hana sama jest sirotą i poznała na własnej skórze, co znaczy samotność.

- Dlaczego nie rzucisz jakiegoś czaru lokalizującego? To chyba dużo prostsze.- Zapytała.

- Silne emocje zmniejszają moją skuteczność. Dokładniej, kiedy staram się ją zlokalizować widzę ją w wielu miejscach, tak jakby była w nich jednocześnie.

Nic mu na to ni odpowiedziała. Wampirzyca rzadko dawała ponieść się emocjom, jednak dobrze znała te opisywane przez Daniela. Samotność. Żal. Tęsknota. Wstała od baru i ruszyła w stronę drzwi. Przez ramię rzuciła tylko- zobaczę, co da się zrobić- i wyszła.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania