Hardcorova modlitwa
Łamałam wszelki normy.
Dawałeś mi plastykowe pistolety na wodę, kulki z farbą, lasery.
Fajnie było się naćpać i strzelać do ludzi na ulicy.
Kładłeś mi na języku radżasowe przyprawy,
odziewałeś mnie w czerwone suknie, kapelusze,
żeby mnie odmienić, żeby dać iskrę do
twórczej przemiany, pole do zrozumienia.
W tamasowych, ciemnych i mętnych wodach
zmrożonych na kształt górskiego kryształu,
gdzieś na samym dnie mojego serca,
pełnej glonów i wodorostów,
pali się święty ogień
Zaorastra.
oto ja : zakała rodu Jazadów,
pełna strupów i zadrapań,
stoję przed Twoim meczetem
z miotaczem miłości na ramieniu
i uczę się obsługi palnika,
niczym strażniczka bramy,
choć gubią i mieszają mi się palce.
W ustach cygaro, na głowie Irokez,
korona ze światła, plecy rozpięte
na znak krzyża, tak
świeci się mój kolor Indygo.
proszę wyślij mu do pomocy aniołów,
bo nie ręczę za siebie
jestem spokojna.
wiem, że ma przy sobie wszystkich Jazadów z mojego plemienia.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania